Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 29.12.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Czwarta na zegarze! Jeszcze ciemno; Lecz ten wielki świat wciąż obraca się ze mną, Z miastami na lądzie, statkami na oceanie, Wprost w ten świt co nastanie! Tylko lampa z kutra na kotwicy Miga w mroku jedyna w okolicy, Tylko ciężki oddech morza słyszę Ten jeden dźwięk wypełnia ciszę. I Henry: Four by the clock! and yet not day; But the great world rolls and wheels away, With its cities on land, and its ships at sea, Into the dawn that is to be! Only the lamp in the anchored bark Sends its glimmer across the dark, And the heavy breathing of the sea Is the only sound that comes to me.
    6 punktów
  2. Nie zadowolę wszystkich, Nie ma takiej możliwości. Piosenkę zapiszę od nowa, Od nowa poskładam Kości... Nie będzie historii, powtórki, Nikt tego już nie potrzebuje. Zapętli się sprawa nie moja, Nikt więcej tego nie wygugluje. Nie! Nie zadowolę nikogo, nic! Nic... I wcale nie chcę! ... Powiedz, że mogę już odejść, Że zniknę razem z tym deszczem... Słońca... Nie będzie. Nie!
    6 punktów
  3. Księżycu, czemu mi tak w oczy świecisz? Wschód słońca już bliski... Bliski a wciąż tak daleki
    4 punkty
  4. Z cyklu wyciągnięte "z szuflady" cz.XXI podróż w stronę gwiazd tam gdzie lepsza czasoprzestrzeń malowany pejzaż snów tonie w odcieniach tęczy ciało z bliznami niech ktoś oczyści je da opakowanie z nieśmiertelnością uczyni twardym jak skała
    4 punkty
  5. nie tylko radosne widoki twarze i chwile częstuje uśmiechem również te smutne barwiąc nimi szarość która od nich bije szarość za jaką nie tylko malarz piękno widzi
    4 punkty
  6. deszcz pada jak wielki prysznic ciepły letni nasycony życiem i światłem cieszę się lubię zielone ulice napęczniałe szczęściem jeszcze ciepłą herbatę też lubię.
    4 punkty
  7. Samotność w spektrum Powiedzcie, jak to działa, bo wciąż nie rozumiem; Rozmowa się urywa - Z czego to wynika? Widzicie, mam tak zawsze, że gdy ktoś zapyta, Odpowiem, no bo przecież z nim koresponduję. Nic nie ma, druga strona wciąż nie odpisuje; Po czasie wciskam odśwież, lecz ponownie cisza, I czekam, bo jest online, widzę na znacznikach Ikonkę dostępności - dziwnie znów się czuję. Czy trzeba, by rozmowa była podtrzymana, Zaklęcia pradawnego, z wielką mocą użyć? Ze światem neurotypów mam do pogadania, Choć widzę, że częstokroć jest po prostu głuchy. Dlaczego tak się dzieje? Dosyć mam czekania, Lecz jeszcze, dla pewności, wykasuję cookies. ---
    3 punkty
  8. ciało kolibra... drobne - prawie nic a w oczach głębia i w ustach... jak skorupa orzecha - lęk... poświęć jej chwilę - choćby najkrótszą... usiądź tuż przy niej gestem najmilszym spróbuj ją wzruszyć to nic że łzy popłyną to nic
    3 punkty
  9. Nic nowego pod słońcem Mówił słusznie Kohelet Nic nowego aż słońce ziewa Słońce niezwyciężone* Nic nowego pod słońcem Lecz może pod Księżycem *Sol invictus - święto pogańskie obchodzone 25 grudnia
    3 punkty
  10. w tv, komputerze, smartfonie zaostrza się obraz i dźwięk przyspiesza ruch i potok słów bez zapachu bez smaku
    3 punkty
  11. Leżę na łóżku Zmęczony Może bez ambicji A może po prostu chory Leżę i myślę Myślę i leżę Sam już nie wiem Dokąd mnie to zabierze Za wcześnie, by iść spać Za późno, by coś robić Więc tak leżę Nie mogąc się z tym pogodzić I nim wybije północ Przemyślę wszystkie sprawy Ale jaka to przyjemność Żadnej w tym zabawy Muszę więc pamiętać By nie obrać złego kierunku I zostawić coś na jutro Bym znów mógł leżeć na łóżku.
    3 punkty
  12. kwadratura koła odwieczny dylemat jak prostowanie ścieżek niereformowalnych niemy krzyk w puszczy pozbawiony echa ciągle próbujemy nalać mądrości z pustego napełnić dziurawe miniony dzień nie wróci mimo zaklęć jutro przyjdzie niezależnie od nas czeka 12.2023 andrew
    2 punkty
  13. jesteś od początku świąteczny czuję magię najbardziej radosną omdlewam pod wpływem ciebie ściągającego z łokci rękawki
    2 punkty
  14. Gdy głodny Jezus łowił nad Sanem raki i rybki, chrome, niechciane, to Szatan z kotem wyławiał złote, albo co najmniej te chromowane.
    2 punkty
  15. Nie wiem, Nie pamiętam. Dlaczego ponownie, Rok podsumowuje taką późną porą? Tutaj jakaś panna, Przy piwie bliźnięta. Czy właściwym będzie, Rok dzielić na czworo? Wiosna do lamusa, Ledwo pamiętana. Jesień z zimą niczym papieros na przerwie. Lato tylko - dramat, Każdy dzień liczony. Ciężko tak pominąć Czerwiec, lipiec Cierpień. A co dalej? Nie wiem. I nie chcę pamiętać. Plan już jutro - stary, Zdeptają go nowi. Cześć, Rocznik z tej strony, Kolejny z rodzeństwa. Grudzień, Posiwiałem... Wnuki czas pozdrowić.
    2 punkty
  16. Przechadzam swoje myśli - pomiędzy Graalem a tanim winem Szukam wyłomu w ciele. Istnieję - bez przyczyny. Usiądę na każdej ławce, gdzie dotrę do granicy: apatii, bierności, tchórzostwa - a wszystko w żelaznej przyłbicy Dlaczego już jest ciemno?! I ludzie na ulicach? Marzy mi się Wenecja, marzą mi się spódnice - z szerokim wycięciem na udach Na zawsze - mogą być cuda. Zupełnie wymyślone... Pakuję się do walizki. I kipi i pęka już w szwach - mentalne zabaglione "Nieznośna lekkość bytu?" Czuję, że ważę tonę. Nie chcę obrazów z mchem - gdzieś w trzeciorzędnych knajpach Kasztany się proszą o jesień A głód - o menu nie z karty Czy zawsze już będę taka ... nieswoja i wymyślona? Podsuwasz mi notes ze szkicem: mrówki i Salomona ...
    2 punkty
  17. Taki to ma gadkę prima, wiele z was się nie powstrzyma przed bliższymi kontaktami, co się zwykle kończy łzami.
    2 punkty
  18. Dokąd idziesz? W przeciwną stronę Dlaczego? Napić się ze źródła Pragniesz? Niekoniecznie kropel wody Co widzisz? Dziś nie ma białych chmur Będziesz sam? Nie, od morza biegnie sztorm Nie boisz się? Trzymam wiatr za rękę Ty o nic nie zapytasz? Nie Nie jesteś ciekawy? Nie ma mnie w sieci. Płynę
    2 punkty
  19. @Rafael Marius papają się zachwycam :) po wyprawie rzuciłam się na pastę pomidorową z dziecięcego kącika, bo jest bez mięsa i pyszna:) wybrałam się do Melomeras, tam piękne, wszędzie bungalowy i golf, taka oaza zieleni wśród wydm i piasku:) plaża aż tak szeroka, że końca nie widać, jest plaża dla nudystów:) i bardzo dużo ludzi, ale chyba większość gołych facetów:) @Ewelina ma piękny kolor niebieski, kolor veri peri:)
    2 punkty
  20. Wszystkie - bez wyjątku - nowe, stare i te zdziczałe przy których stoją kikuty drogowskazów nazw zapomnianych porośnięte nie jedną trawą , dokądś prowadzą. Więc gdy poczujesz się zagubiony ... wędrując jedną z nich przypomni sobie ten wiersz . A potem dalej śmiało idź prze siebie , bo może właśnie ta ... ta droga zaprowadzi cię dziś , jutro albo kiedyś ... tam gdzie odnajdziesz to coś , coś co nazwiesz swym szczęściem.
    2 punkty
  21. lim0 – obyczajny Zdolny poeta z Attyki pisał piękne erotyki, a zawistni na to, przekupił Erato, dał ambrozji dwa słoiki. lim18+ - bezwstydny Szanowanego lorda z Sussex wyróżniały poglądy na seks, gardził oralnym, brzydził analnym, śnił z kotem rasy devon rex.
    2 punkty
  22. @Wędrowiec.1984 oraz @jan_komułzykant ... Panowie, chylę czoła, za tę wymianę myśli... :) Pozdrawiam w ostatni piątek starego roku... :) Ja, lubię muzykę Chopina, po prostu. Takich szczególików, obawiam się, że mogłabym nie wyłapać. Niech cieszą nas jego 'nutki'.
    2 punkty
  23. @Wędrowiec.1984 Miło posłuchać i poczytać, bo dzisiaj niektórzy mylą Chopina z Schopenhauer'em, ale to i tak dobrze, że przynajmniej to nazwisko znają ;)
    2 punkty
  24. W świecie bzdur odnalazłam NAS. Splecione dłonie, niekończąca się rzeka szczerych słów wypływających z wnętrza NASZEJ historii. To, co przeżyliśmy żyje w NAS. Ślady podeszew na leśnych ścieżkach, echo „kocham cię” wyszeptanego między brzozami, zapach ciebie na mojej skórze. Po nienapisany list miłości przyjdę do lasu, w którym zaczęliśmy się MY.
    2 punkty
  25. @Leszczym Ha! To prawda. Brak satysfakcji, brakiem satysfakcji, ale, co do poezji, przeczytałem kiedyś frazę, mówiącą, że: tam gdzie jest smutek, rodzi się poezja. Nie pamiętam już kto jest jej autorem i za nic nie mogę sobie przypomnieć. :) Niesamowite w jak prosty sposób doszliśmy do porozumienia. Uwielbiam takie sytuację, są ekscytujące. :-)
    2 punkty
  26. @Wędrowiec.1984 i właśnie z powodu uznałam już dość dawno temu, że nie istnieje coś takiego jak obiektywna ocena :)
    2 punkty
  27. @Wędrowiec.1984 Twój odbiór rozmowy może być zupełnie inny niż tej drugiej strony. Są ludzie, którzy z uprzejmości podtrzymują rozmowę. Po prostu. Są ludzie przy których kazdy czuje się dobrze, co nie oznacza, że oni czują się dobrze przy każdym. Jako stworzenia jesteśmy bardzo skomplikowani :)
    2 punkty
  28. @Wiesław J.K. ... ;) Dzięki @poezja.tanczy :)) Dziękuję ślicznie Również miłe pozdrowienia @Nata_Kruk ;) człowiek kalkulujący jest ;) Zdarza się jednak bezinteresowność, choć rzeczywiście nieczęsto. Również pozdrowienia @Rafael Marius kosmos nie dla kalkulantów :) Jakiś Księżyc, jakiś Mars, ale co potem... Dziękuję @Monia @Liero dziękuję
    2 punkty
  29. Z cyklu: Nietypowe grzybobranie Pojedzone Tak z przepisu odgapiona Ta muffinka, nie zielona Składnik, mąka i andruty Jajko, chwila, rozum skuty Żeby było idealnie Żeby było niebanalnie Z nikim nie podzielę się Moja muffinka, wszystko źle Trochę przepis poprawiłam Trochę sobie z niego zakpiłam Ale skleja się paciara Nie przejrzewa jej wciąż wiara No i jest, siup do foremki Teraz test, czy będzie piękny Ten wciąż moment, rozpoznany I metoda, na dwa plany Wszystko do pieca już wrzucone Temperatura i ustawione Czekamy, czekamy, i wyciągamy Dziwną minę na ustach mamy Co się stało, że taka oklapła Może proszku do pieczenia za mało chapła Może temperatura nie taka Ale akcja, ale draka Muffinka jest, nieidealna W zasadzie zakalec, sprawa zdalna I co teraz, musi być zjedzone No przecież, nie dla innych zostawione //Marcin z Frysztaka Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org
    1 punkt
  30. Stary Pyknie Kaziowi w peselu roczek, górek i dołków namotał krocie. Żona bilanse zlicza, wciąż kasę dopożycza. Nowy egzemplarz zmieści się w kwocie. grudzień, 2023
    1 punkt
  31. Ucieczka psylocybinowym oknem Długo podróżowałem, zdołałem zapomnieć twarze zmarłych rodziców, choć na chwilę. Już nawet mój pokój w rodzinnym domu stracił w pamięci miejsce, przynajmniej nie takie, jakie miał przed laty. Gdy grzybów brakowało, uspokajałem się opium. Dobre, stare opium zawsze znieczulało cierpienie wywołane wspomnieniami o cierpieniu. Często ból odczuwałem tak duży, że nie rozróżniałem ich pomiędzy sobą, bólu we wspomnieniach z tym prawdziwym i aktualnym. Wspomnienia bywały nawet bardziej bolesne, szczególnie, gdy udało się wytrzeźwieć, przez jeden tydzień nie brać niczego, co pozwalało zapomnieć. Lekarze nie potrafili znaleźć odpowiedzi określającej, co mi dolega. Ani konwencjonalni - pierwszego kontaktu, ani specjaliści psychiatrii. Nikt nie rozumiał, jak to jest cierpieć nieustannie, jedynie aktywując w sposób niekontrolowany, jakby nerwowy, stan przejść traumatycznych poprzez wspomnienia. Podróże w halucynacjach wywołane spożyciem grzybów, czy MDMA, stały się też pożywką dla twórczości, pomimo znieczulenia stawały się inspirujące. Wydawało się, że człowiek duszą zmienia wymiar, dostrajając się do innej częstotliwości. Spotyka wtedy duchy mędrców, które z czasem stają się patronami, takimi opiekunami, jak indiański totem, który nie tylko pilnuje drogi, ale tez symbolizuje osobowość i często też charakter, niejako dyktując drogę zachowania, ale też rozwoju. Podróże bywały czasem trudniejsze, wymagały, aby coś dać od siebie, co nieraz bywało trudne. Pewnego razu mędrzec, starszy pan, kojarzył mi się z faunem, powiedział mi, że klucz do uwolnienia się od bólu jest we mnie, a podróże mogą dać mi do niego dostęp. Było to w pewnym momencie dość dla mnie ważne, nawet marzyłem o normalnym życiu, o tym, co bym zrobił, gdybym nie cierpiał. Często, gdy śnie, nie, nie chodzi o podróż, a zwykły sen, śnią mi się sceny z dzieciństwa, tragizm jego dni naznaczył mnie, zniszczył najlepsze lata życia, deprymuje do dziś status normalności z klasyfikacji jako standardu życia. Matka, zawsze piła, była pełna gniewu, nienawiści. Biła zawsze tak, że naprawdę dogłębnie bolało. Ojciec nigdy nie reagował. Miał swoją gazetę, telewizor i kilku kumpli, z którymi pił. Zamykał się z nimi w salonie, każąc matce siedzieć w kuchni. Jej nakręcanie się monologami zawsze kończyło się wielkim mantem. Były to czasy komuny, edukacja i kultura nie ingerowały w życie społeczne nizin. To było piekło doskonałe, gdzie nie było zbawienia, ani aniołów. To piętno tamtych czasów zabija mnie równie mocno również dzisiaj. Nachalnie obrazy tamtych chwil pojawiają się w umyśle, czuje ból pleców i tyłka od pasa ojca, który matka zawsze miała schowanego w kuchni. Wydaje się nie dziwnym, że szukam uśmierzenia, resetu, zapomnienia, jak kropla wody chce żeby ból w promieniach słońca odparował. A on tylko robi, co ma do zrobienia, bije mnie mocno, poniewiera i zostawia na chwilę, by znów wrócić. Jedyną diagnozą lekarza było to, że mój problem ma pochodzenie nerwowe, że muszę nauczyć się obserwować swój stan i próbować go kontrować. Nigdy mi się to nie udało, choć podejmowałem próby. Stwierdziłem, że jestem słaby, dużo za słaby, by to zwalczyć. Kiedyś, w granicach dziesięciu lat temu, gdy zacząłem podróże, okazało się, że psylocybina zawarta w grzybach halucynogennych potrafią zredukować ataki. Dawała też komfort i niezapomniane wrażenia. Dziś, czuje, że nie mogę bez psychoaktywnych doświadczeń żyć. Już bez znaczenia jest to, co zabija mnie, zdołałem nabrać dystansu do zła z dzieciństwa, wywalczyć przestrzeń do obserwacji bez wpływu paraliżującego mnie, ale nie jest to stan w stu procentach stały. Ataki bywają silniejsze, choć dużo rzadziej się pojawiają. CIĄG DALSZY CZ.II Pamiętam wiersz, który napisałem, kiedy pierwszy raz spożyłem standardową dawkę grzybów. Był wzburzony, jak sztormowe morze, pełen nienawiści łamanej akceptacją, a zasadniczo przymusem jej, wywoływał we mnie płacz, którego w zgorzkniałym dzieciństwie nie miałem wiele. Byłem silnym dzieckiem, kiedyś obiecałem sobie, że przez rodziców nigdy nie będę płakał. Płacz był dla mnie zbyt drogi i odcisnął efekt katharsis na mojej starganej cierpieniem duszy, ale postanowiłem go unikać. Do osiemnastego roku życia, kiedy to matka zmarła, nie płakałem wcale. Trwałem twardy aż do wiersza po pierwszej podróży. Lekarz psycholog, kiedyś stwierdził, że płaczu nie powinno się powstrzymywać, ale nigdy nie złamałem postanowienia. W moim wierszu najbardziej załzawił mnie fragment, który dotyczył wielkiego tragizmu, ale też życiowych przeciwności oraz miłość, której miałem tak mało. Były to słowa dwóch strof: "Urodziłaś mnie meduzo od czarnego pasa Włożyłaś w klatkę gdzie każdą poznałem ranę Teraz bezdomność i tułaczka mi rękawy zakasa A wicher wspomnień zabija jak ciernie różane Chciałem tylko z mlekiem dostać jedynej miłości Żyć w cieniu rozkosznie ciesząc się jasnym słońcem A ty bezczelnie serce wyrwałaś i porachowałaś kości A to tragedii było początkiem i marzeń końcem" Bałem się płaczu, gdy czułem lęk, który zamieniał się w fobię, gdy łzy spływały, jakby przez anioły zbierane, nie potrafiłem się powstrzymać, ale najgorsze było to, że często wspomnienia wracały jeszcze silniejsze, ubrane w demoniczne moce, gdzie uderzenie w widziadle pozostawiało siniaki na realnym ciele. Prócz płaczu strach napędzał mi również kościół. Czułem ból modlitwy, nigdy nie chodziłem na mszę, chociaż pamiętam, jak kiedyś przyjechała ciotka z Węgier, matka wtedy nie piła i udawała, jakby nic się nigdy nie działo, wtedy też poszedłem z nimi do kościoła. Nie wiele dziś pamiętam, prócz tego, że było bardzo dużo ludzi, więcej niż obecnie chodzi do kościoła i to, że zemdlałem. Gdy się obudziłem, leżałem na ławce, w parku przy murze kościoła, ciotka wahlowała mi twarz, a inni ludzie przynieśli wodę. Straciłem przytomność na jakieś dwadzieścia albo trzydzieści minut. Ciotka była zaniepokojona. To było dawno, ale od tamtego razu kościół nie kojarzył mi się dobrze. Modlitwy też nie były moją pasją, czułem ohydę myśląc o modlitwach. Ogarniała mnie choroba, dziś nawet przechodziła mi przez myśl wizja opętania, ale to zbyt abstrakcyjny obraz, bardziej nazwałbym to urazem i konsekwencjami jego. Magia jest dla marzycieli, mimo że czułem się poetą, to w mity kościelne nie wierzyłem. Tłumaczyłbym to jakimś zwykłym modelem naukowym, czy to mechanizmem spaczonej psychiki dziecka, która wariuje przez traumę i wybucha jak wulkan konsekwencjami, czy genami i podatnością na choroby psychiczne. Pewnych wątpliwości nastarczały jednak silne jakby urzeczywistnione wspomnienia, atakujące falami, gdzie to, co miałem w domu, w dzieciństwie, jakby stawało się znów realne w miejscu i czasie, a ból fizyczny powodowało to naprawdę duży. Czułem klamrę paska lub kabel od żelazka, w zależności od wspomnienia, na swoim ciele, głównie na plecach i tyłku oraz niżej na nogach, ale zdarzało się mi nie zasłonić się wystarczająco dobrze i pręgi zostawały na twarzy i piersi. Płacz wydawał mi się przyjemny, choć smutek, którego miałem tak wiele wymieszany z żalem i tak naprawdę pożądaniem miłości, której nie miałem nigdy powodowały mieszankę wybuchową. Nawet myślałem, że jestem idealnym materiałem na psychopatę albo socjopatę, w końcu wszyscy szaleńcy mieli przechlapane w dzieciństwie. Jedyne co mnie trzymało od szaleństwa, od krzywdzenia innych, był ból, którego doświadczyłem. Jedynie to, że wiedziałem jak mnie bolało, rozumiałem, żeby tego nikomu nie dać, bo to największe zło - mimo, że wierzący nie byłem, to moralność posiadalem, tak samo jak sumienie. Psycholog mówił, że najgorsze u maltretowanych dzieci jest poczucie winy. Długo się nad tym zastanawiałem. To był fakt, ale na początku. Później widząc, że niezależnie co robię a i tak dostaję po dupie, wiedziałem, że to matka jest chora, a nie ja. Przymajmniej próbowałem się przekonać, co do tego, ale jak bardzo się mi to udało, tego nie wiem. CZĘŚĆ III Dziś wstałem wcześniej, na zegarze była piąta trzydzieści. Było lato a słońce wstawało leniwie rozpromieniając horyzont bursztynową barwą, były to warunki dla wypicia kawy i zapalenia samodzielnie zrobionego papierosa idealne. Jednak nic nigdy nie jest zbyt idealne. Po wypiciu kawy, niedługo po tym, jak ubrałem się w czarne dżinsowe spodnie, w które włożyłem równie czarny pasek, gdy zapinałem koszulę, zamroczyło mnie. Przez te dziesięć sekund ciemności przed oczami wiedziałem, że się zaczyna. Zaraz potem mój umysł opanowały wspomnienia. Nie byle jakie, bo z wigilii dwutysięcznego roku. Miałem wtedy czternaście lat. Matka nic nie ugotowała, bo ojciec niedługo przed wigilią stracił pracę, a matka większość pieniędzy przeznaczała na zapas wódy. Za ostatnie pieniądze wolała kupić sobie i ojcu alkohol niż przygotować posiłek. Siedziałem w swoim pokoju, byłem sam, ale ta samotność była przeszyta strachem. Wiedziałem, że będzie totalnie wkurwiona, bo przyszłość jej alkoholickiej sielanki mogła się głęboko zepsuć. Wiedziałem, że jeśli ojciec nie znajdzie nowej pracy, nie będzie co jeść ani za co kupić ukochaną przez matkę butelkę wódki, co mogło z jednej strony, głównie przez brak alkoholu, zmienić moje życie, ograniczyć agresję pijanej matki, ale z drugiej strony moglibyśmy głodować. Matka odkąd pamiętam, odkąd żyję, wystarczająco świadomy, aby rozumieć co się dzieje wokoło mnie, nie pracowała nigdy. Ojciec był górnikiem, a kopalnie w której pracował własnie zamknięto. Dla takich ludzi jak on to było druzgocące podwójnie. Z jednej strony w okolicy nie było żadnej innej kopalni, więc zatrudnienie w tym zawodzie było prawie niemożliwe, a z drugiej strony, był ojciec już tak stary, że nie nadawał się do żadnego przyuczenia. Sami wiecie jacy są górnicy, szczególnie tuż przed emeryturą. To są starzy, zwyrodnilai fizole, którzy całe życie spędzili pod ziemią, a jeśli w życiu się nie urozmaica działalności zarobkowej, to człowiek staje się takim stalowym mechanizmem, co robi to, co mu zaprograowano. Oni po prostu jak pociąg, już nie zmieniają torów. Wigilia bez nawet tych trzech potraw, które matka zawsze gotowała, bez pracy u ojca, z perspektywą wiszącej w powietrzu tragedii, a nawet dwóch tragedii, była jak msza żałobna, ubrana w dreszcz strachu i niepewność, w wibrację zbliżających się piorunów - tych batów kablem bez opamiętania. Wiedziałem, że mój spokój może zakłucić wtargnięcie matki z kablem od radia albo od żelazka i będę musiał uciec z domu. Było zimno, gdzieś w okolicach minus dwudziestu stopni celsjusza i pełno śniegu na chodnikach i wokół ich. Wiedziałem, że jak nie będę w ciepłym miejscu, mogę nawet umrzeć. Matka wkroczyła do pokoju, tak jak podejrzewałem. Nie mogłem się postwić, dostałem z dziesięć razy, niby skryłem twarz rękoma i zwinąłem się w kulkę, ale matka wiedziała za dobrze jak sprawić, żebym cierpiał. Zaraz wyszła wyklinając mnie bardzo głośno. Wtedy ubrałem się w to, co miałem i z zakrwawionymi rękami, całymi posiniaczonymi uciekłem. Ona po prostu zabiła całą miłość we mnie, stałem się maszyną ustawioną na przetrwanie. Całe wspomnienie uderzyło nie tak mocno, że poczułem zapach krwi, pręgi na ciele odezwały się, jakbym tam był obecny, jednak mróz tamatej nocy mimo, że mógł mnie zabić, to działał uśmieżająco. Polubiłem wtedy zimę, te tony śniegu znieczulające ból. Ale byłem już tak psychicznie zmęczony, że zapragnąłem zamarznąć. Chciałem nie żyć bardziej, jak żyć. W pewnym momencie cały trans wywołany wspomnieniem minął, przez długą chwilę czułem jeszcze mróz na ciele. Te wspomnienia niszczyły mnie jak klątwa rzucona przez matkę zza grobu. Musiałem odbyć podróż. Wziąłem tym razem dość popularną tabletkę MDMA. One działają nieco inaczej od grzybów, trans który wywołują jest mocniejszy, nieco bardziej intensywny, a kolory i wzory które człowiek widzi, stają się bandażem i maścią na stargane serce i ciało. Odleciałem. Dobre jest w tych podróżach to, że zawsze po nich utrzymuje się dobry poziom dopaminy i serotoniny, ale też noradrenaliny, człowiek odczuwa dużo więcej spokoju, a przez to ataki paniki i wizji prześladowania nie pojawiają się nazbyt regularnie często. Czułem się wolny, bo szybciej zapominałem o spazmach z wizjami z dzieciństwa, miałem nawet więcej energii, by normalnie funkcjonować. Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
    1 punkt
  32. słowami opisane nie pęka jeszcze tak żyje ponad wiarę w nieustającym dojrzewaniu a słowa wznoszą się wyzwaniem z umysłem wibrujących myśli i nadziei trwaniem bo gdy tykać przestanie w pamięci chwil parę na wieczność pozostanie ______________________
    1 punkt
  33. @Rafael Marius nie, ale się nauczę:)
    1 punkt
  34. @Rafael MariusJest piękne, niebieściutkie niebo, na pewno wrócę jeszcze tutaj na golfa:)
    1 punkt
  35. Właśnie Budka Suflera. Bardzo ją lubię.
    1 punkt
  36. @Rafael Marius wyjątkowy wiersz, piękny obraz.
    1 punkt
  37. Jesienny wietrzyk czasem zakręcił gołąbek znalazł losu okruszek na drobnej rączce lśniący kasztanek suszone chwile zielnik pamięci Złocisty listek wplótł się we włosy czułe spojrzenie ogrzewa serce piesek wywęszył rozkoszny zapach rozanielony macha ogonkiem Spójrz akordeon do życia prosi tańcząca para uśmiech dziewczęcy uliczny grajek rozdaje dźwięki do puszki wpadło szczęście za grosik Zielnik - ręcznie wykonana kolekcja zasuszonych roślin, utrzymana zwykle w formie zeszytowej
    1 punkt
  38. To dobrze że urlop już się udał, a jeszcze kilka dni zostało. Zatem życzę smacznego.
    1 punkt
  39. @Tectosmith Fakt druga propozycja brzmi lepiej dzięki i pozdrawiam;)
    1 punkt
  40. @Wędrowiec.1984 i wzajemnie :) Satysfakcja jest po obu stronach :)
    1 punkt
  41. @Leszczym Hmm... w sumie zacząłem zastanawiać się nad tym, jak można lubić sytuację, w których urywa się rozmowa? :-D
    1 punkt
  42. @Wędrowiec.1984 O sytuacji i możliwości jest bardzo wiele. Można na przykład wyczuć, ale tego głosu nie dopuszczać i to całkiem długo do siebie. Można też wierzyć, że to przejściowe. Można czekać na game changera, a bywają takie okoliczności. Można w sposób bardzo poetycki w pewien sposób polubić nawet taką sytuację. Można nawet w ogóle lubić takie sytuacje... Można z niej dużo zaczerpnąć, no na przykład temat do niejednego wiersza... Można to opatrznie zrozumieć, że to tylko gra... No naprawdę różne przeróżne ;))
    1 punkt
  43. @Ewelina Nie napisałem tak. Obiektywny test dostarcza takie same wyniki, niezależnie od osoby, która przeprowadza badanie. Podług tej definicji, Sabbath Bloody Sabbath jest bardzo dobry, ponieważ oceny zawsze są jednoznacznie pozytywne dla tej płyty.
    1 punkt
  44. @Ewelina Poziom skomplikowania jest naprawdę niesamowity. Wiem, że określenie wszystkich ścieżek prowadzenia rozmowy, dodatkowo z uwzględnieniem przypadków, kiedy rozmowa się urywa, to w zasadzie problem NP-zupełny. Nie wiesz tak naprawdę, czy jeśli napiszesz tak, to osoba po drugiej stronie poczuje się tak. Mnóstwo w tym niepewności, dlatego wielokroć zastanawiam się, czy jeśli rozpocznę rozmowę prywatną, np. przez forumowy komunikator, to czy aby nie zostanie od razu zerwana. :)
    1 punkt
  45. Rozumiem, jednakże dobrze byłoby postępować podług jakiegoś algorytmu, czyli napisanie np. "nie chcę już o tym rozmawiać". Jest to jakiś punkt wyjścia. Pozostawienie rozmowy w pustce wprowadza nieporządek do umysłu. Tak, no właśnie, tym bardziej, że zrywanie rozmów jest sytuacją niedeterministyczną.
    1 punkt
  46. @Ewelina Bardzo się cieszę, że Ci się podobało. Częstokroć zwyczajnie nie rozumiem urywania rozmów, no ale tak już chyba w życiu bywa.
    1 punkt
  47. Politykom życzę by się dogadali, Pan Jarosław niech odpuści rolę męczennika, I pogodzi się ze stanem emeryta, Pan marszałek niech dorośnie do swej roli, A Pan Donald rolą nie przejmuje, także Tym, że Pan Prezydent już rozwiązać Ten Parlament nam szykuje. Bo destrukcji nie lubimy. A, że wojna tuż za progiem, To tym bardziej chcemy to rozważać ze spokojem. A nam wszystkim klapki z oczu niechaj spadną. Tak też w starym roku ogłaszamy votum nieufności - Dla krzykaczy, podjudzaczy i wszelkiej tego typu maści. Chcemy życia w mądrym, silnym kraju. A poetom wiele dobrej weny, Niech uskrzydla i da tarczę przed złą karmą, I najgorszą z tych najgorszych - nienawiścią, Tak odporni damy odpór, wierząc w lepsze, dobre czasy.
    1 punkt
  48. Budzę się rankiem, ale nie wiem po co. Każda kolejna minuta to wyzwanie dla serca... Pompuje krew, przetacza, żeby nie zdechnąć, żeby tliła się iskierka... Budzę się rankiem, ale nie wstaję... Zaciskam powieki, żeby sen zatrzymać... Nie, nie chcę... Nie chcę! Kolejnego dnia na nic! Nie chcę niczego zaczynać... Nie dzisiaj. Wiersz inspirowany:
    1 punkt
  49. nie mam pulsu warstwa pudru kryje mieszane uczucia pod obrusem szeleszczą sny w wielkim garze bulgoce mój niepokój ja na jednej ziemi inni na innej płaska, okrągła, trójkątna wazelina wokół odbytu ukrywa podrażnienia zadawane przez wieki jak pytania coś ty za jedna? coś ty za miliony? coś ty za nieskończoność? przestańcie jest wigilia pokruszmy jego ciało i idźmy stąd w cholerę amen kasztany w twoich oczach opadają na wredne podłoże twarde jak twój penis zimne jak twoje serce weź mnie teraz idźmy spać amen grudki kosmosu trzymam w spopielonych dłoniach alicjo ty głupia pizdo ciocia, przestań jest wigilia amen warkot silników szepty spowiedników masturbowanie się kolędami sejmowo-medialny anal w tv amen nie mam pulsu trzymajcie mnie zjem jeszcze karpia i ziemniaczki zabiję cię amen Jezus przyszedł nie otwierajcie pogaśmy światła zasuńmy firany cicho cicho amen włączmy koncert w telewizorze i tylko sny nasze nie zostały osrane
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...