Ranking
- uwzględniając wszystkie działy
-
Wprowadź datę
-
Cały czas
8 Kwietnia 2017 - 12 Października 2025
-
Rok
12 Października 2024 - 12 Października 2025
-
Miesiąc
12 Września 2025 - 12 Października 2025
-
Tydzień
5 Października 2025 - 12 Października 2025
-
Dzisiaj
12 Października 2025
-
Wprowadź datę
27.08.2023 - 27.08.2023
-
Cały czas
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 27.08.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
nie dopowiada używa metafor mówi i milczy między wersami bawi się i śmieje smuci i płacze zachwyca i dołuje otacza nimbem tajemnicy ciebie i mnie od czasu do czasu tylko prześwietlając czerń kosmosu promiennymi gwiazdami jakie to piękne jakie mocne drżenie światło i cień Bóg pisze nieskończony wiersz i śpiewa wieczną pieśń12 punktów
-
Podczas wylotu na odległy księżyc choć w planach widniał piękny Saturn wytracam optymizm ustawicznie Paliwa coraz mniej w żeliwie energia połknęła je do absolutu zera czeka kosmodrom karkołomne lądowanie Narasta mój zawód kosmo astronauty gdy uzmysławiam sobie coraz bardziej że nie przywita pocałunek ani uścisk dłoni Maksowane udręki techniczne cięgi i ciągi radiostacjowe relacje z Syzyfa poszukiwań ufoludków śladów schodów wody i etcetera Których nie ma i nigdy nie było (no ale trzeba będzie sprawdzić) Warszawa – Stegny, 27.08.2023r.6 punktów
-
Ułożone równo tory, po nich toczy się parowóz, sznur wagonów za nim spory, w pierwszym święty, w drugim łobuz. W pozostałych tłum podróżnych, który ciągle się wymienia. Żaden przedział nie jest pusty, każdy bardziej się zapełnia. Ci co wsiedli i wysiedli, czasem w pędzie się spotkali, różne sprawy wspólnie wiedli, lecz najczęściej się mijali. Ktoś miał stacji siedemdziesiąt, a ktoś inny miał trzynaście. Bez nadziei by się przesiąść, gdy przecinał pociąg stacje. Rozkład jazdy na peronie przygwożdżony czarnym gwoździem, rozszyfrować go nie może przechodzący obok człowiek. Większość czyta od niechcenia, nie z potrzeby, ale z nudów, bez refleksji, że istnienia na krawędzi wiszą cudu. Ci w pociągu jadą dalej, wyrzucili konduktora, kocioł stary jest na parę, węże snują się po torach. Ułożone równo tory, na nich sapie już parowóz, sznur wagonów za nim spory, w pierwszym święty, w drugim łobuz. W pozostałych tłum podróżnych, który ciągle się wymienia. Żaden przedział nie jest próżny, każdy bardziej się zapełnia. Rusza pociąg w dalszą drogę przez krainę ciągłych złudzeń, przez pejzaże nieco płowe, a w nim ciągle nowi ludzie. Ci co wsiedli i wysiedli, czasem w pędzie się spotkali, różne sprawy wspólnie wiedli, lecz najczęściej się mijali. Ktoś miał stacji siedemdziesiąt, a ktoś inny miał trzynaście. Bez nadziei by się przesiąść, gdy przecinał pociąg stacje. Rozkład jazdy na peronie przygwożdżony czarnym gwoździem, rozszyfrować go nie może przechodzący obok człowiek Większość czyta od niechcenia, nie z potrzeby, ale z nudów, bez refleksji, że istnienia na krawędzi wiszą cudu. Ci w pociągu jadą dalej, wyrzucili konduktora, kocioł stary jest na parę, węże snują się po torach. Rozkład jazdy na peronie przygwożdżony czarnym gwoździem, rozszyfrować go nie może przechodzący obok człowiek. Większość czyta od niechcenia, nie z potrzeby, ale z nudów, bez refleksji, że istnienia na krawędzi wiszą cudu. Ci w pociągu jadą dalej, wyrzucili konduktora, kocioł stary jest na parę, węże snują się po torach.5 punktów
-
Za czape się ułape ułape się za czape i tupiąc w błocie chlape na pobliski kram. Dożyna się Kalina dzieci na trampolinach skakają że aż sina ślina oraz łza. Sprzedają mi jąkając że wiejskie i że tanio kupuję ja nie dbając że już takie mam. W talerzu papierowym przy sosie musztardowym kiełbaski wprost od krowy plus bimberek chlam. Notable przemawiają wieńcową kolkę mając więc w gwizdek idę z parą co z widzenia znam. Akordem sru w aortę i wzbudzam w sobie hordę poprawiam ciastem z tortem odganiając gza. I nagle on mnie depce po palcach i cholewce przyglądam się swej krewce i mam biały szkwał. On cosik się unosi zasłania biustem Zosi i chciałby się podnosić zanim krzyknął au! - w nozdrza dostał strzał.4 punkty
-
dolejmy soku wódka czysta jak biała kartka papieru jednych onieśmiela a innym rozwiązuje język podkładam ogień pod papierosa popiołem da się napisać coś grubego parę słów albo narysować palcem choinkę albo cycki baby z tatuażu marynarza codzienny przegląd sumienia zostawiam na jutro; teraz jestem po prostu zbyt żywy w podejrzanej dzielnicy na obrzeżach pamięci miasta czekam na autobus albo ucieknę pieszo dziś się już poddaje czystą kartką papieru zawijam kamień rzucam w czyjeś okno prześwietlone telewizorem dalej nic się nie dzieje mrok tylko gęstnieje tu i na peryferiach jakiekolwiek by je przeklinać zawsze są i czekają na parę słów które wpadają wieczorem przez otwarte okna3 punkty
-
ukłonić się prawdzie przeprosić smutek nie bać się ciszy marzyć i śnić przecież to wszystko to życia sens to horyzont który ważny jest tak moi drodzy nie bójmy się o tym rozmawiać i obok tego być3 punkty
-
3 punkty
-
Niespełnione obietnice, setki kłamstw. Jak mogłam wiedzieć, że ty będziesz jednym z nich? Może zbyt ciebie idealizowałam, a może to ty zbyt idealizowałeś siebie. Przed oczami moimi, które były młode i naiwne. Spragnione prawdziwej miłości. Jak z bajek, które oglądałam w dzieciństwie. Patrząc na nie rozmarzonym spojrzeniem. Pragnąc tego czego nigdy nie dostałam od ciebie. Dziś patrze na nie pustym wzrokiem. Może jest w nim też smutek i żal? Z delikatnie gorącym kubkiem herbaty. Na dworze pada deszcz, a ja przypominam sobie ten jeden deszczowy dzień, który wtedy niczym jak bajka dziś przypomina mi dlaczego przestałam w nie wierzyć.3 punkty
-
3 punkty
-
,, Ty jesteś Piotr Opoka - i na tej opoce zbuduję mój kościół... ,, Mt16 Kościół jest żywy Piotr pobudził go do życia nie jest bezdomny jest w tych co uwierzyli świat próbuje czasami GO odrzucić upadły cesarstwa królestwa systemy Kościół trwa moc Jego w Bogu ludziach we mnie w Tobie jesteśmy Piotrami potrafimy dać Mu życie jak trwoga Kościoły pełne jak balony na festynie 8.2023 andrew Niedziela, dzień Pański3 punkty
-
Za biurkiem system podania kosi na blacie stoi sucha doniczka postęp odmierza zmiany na gorsze problemów rosną cyfrowe stosy Życiowa sprawa zwłoką przecieka kropla za łezką cierpliwość znikła zaległe kwiaty podnoszą głowy w kielichach brzęczy bratnia etyka Przewrót rozwija się na dnie duszy w cienistej głębi wciąż źródło tryska anielskie twarze zraszają ziemię spełniony petent już nic nie musi2 punkty
-
zamienimy Berlin w twierdzę i wysłał chłopców nie ma innego świata mieli po siedem lat gdy przejął władzę bez gotowość bojowej zasilą długie kolumny jeńców szesnaście metrów pod linią miejskich ogrodów z wisielcami na latarniach poślubił Ewę cesarz Rosjanie już tu są pociągi spadają z torów archebakterie do fontanny powstań na ramię broń marsz nigdy nie złożyli broni stara wojna nowa rozrywka ani kroku w tył Putin ma w ascendencie Skorpiona bez Żukowa ciężko2 punkty
-
- dla Siostry Niniejszy rozdział został napisany z wykorzystaniem sugestii Wyżej Wspomnianej i z użyciem sformułowań, zaproponowanych w pomysłodawczym komentarzu. - Chyba chwilowo dość miłosnych igraszek - odezwał się Oleg, całkiem jak nie on. Pociągnąwszy lekko Soę za wlosy, czego się nie spodziewała. Obróciła głowę. - A to co? - zapytała, podobnie jak mąż udając surowy ton. - Impuls - odpowiedział. Tej odpowiedzi nie oczekiwała również. - Nasza noc poślubna przetykana dotknięciami Wszechświata? - spytała, mając biodra wciąż w uścisku dłoni Olega. - Tak - potwierdził. - A ponieważ rozsądek jest jedną ze sfer darowanych nam Przezeń, proponuję skorzystać z kąpieli, póki woda jest odpowiednio ciepła. - Dobrze, mój mężu - Soa, wyprostowawszy się, podeszła do wanny i stanęła na najwyższym, przykrawędziowym stopniu. - Ależ ona ma cudowną figurę - pomyślał wpatrzony w nią Oleg. - I jak się porusza! Warto było - mruknął do siebie - czekać wszystkie te lata na żonę z Kosmosu. Z Wszechświata albo od Jezusa - kontynuował myśl, podnosząc się i wchodząc do wody w ślad za Soą. Usiadł za nią, a gdy oparła się odeń, z miejsca sięgnął do jej wciąż jeszcze rozwrażliwionej kobiecości. By chwilę później polożyć dłonie na żoninych biodrach, a potem przesunąć je na piersi. - Kolejny impuls? - zapytała, uśmiechając się. - Tym razem naturalność - uśmiechnął się również, zaczynając je pieścić. - Ale czy to nie na jedno wychodzi? Oboje wszak jesteśmy uosobionymi impulsami energii Wszechświata - dotyk jego dłoni wywołał naturalną reakcję. Aż jęknęła. - Zostawmy Wszechświat - zaproponowała starając się, aby jej głos brzmiał swobodnie. - Kontynuuj - zachęciła męża, chociaż czuła, że owej zachęty nie potrzebował. Jej piersi też to wiedziały. Podobnie jak reszta ciała, spragnionego przede wszystkim czego innego niż kąpiel... X X X - Stań tutaj, mój mężu - pokazała miejsce przed sobą, wyszedłszy z wanny ociekająca wodą, ale ciągle zanurzona w pożądaniu. - I staraj sie stać spokojnie. Gdy zrobił, o co poprosiła, postąpiła dzielące ich pol kroku i pocałowala go namiętnie. Czułość pocałunku trwała na tyle długo, iż Oleg poczuł, jak odurzenie zaczyna przejmować nad nim kontrolę. - To nie koniec - szepnęła mu do ucha, chcąc rozpłomienić męża jeszcze bardziej. - Liczę na to - chciał odpowiedzieć, ale język Soi, przesuwający się po jego szyi, a potem po torsie, zaniemówił go. Uśmiechnęła się do siebie. - To jeszcze nie koniec - powtórzyła jeszcze bardziej namiętnym szeptem, wpatrując się mężowi w oczy i sięgając dłońmi do jego męskości. Zareagowała równie naturalnie, jak jej piersi kilka chwil wcześniej. - Takich pocałunków nie zaznałeś - dodała tak samo namiętnie, nim przytknęła swoje wargi do jego warg. - Ani takiego dotyku - wysłała myśl prosto do umysłu męża, wciąż nie dając mu spokoju w miejscu, w którym zaczęła. A potem zrobiła to, czego pragnął, ale którego to pragnienia nie był pewien, czy wypada mu wyrazić nawet przed żoną. Nawet jeśli pochodzi ona z czasów swobodniejszych obyczajów. Uklękła przed nim, obejmując jego męskość ustami. Pod dotknięciami języka jęknął, odrzucając głowę do tyłu i zaciskając dłonie na jej ramionach. - Zaczynam upijać się nią... - pomyślał w jednej z ostatnich chwil, podczas których był zdolny myśleć. Po dłuższej, w jego odczuciu bardzo długo trwającej chwili, gdy tylko Soa wyprostowała się, popchnął ją lekko na łoże. - Upijam się tobą... - uśmiechnąl się do żony uśmiechem pełnym męskiej żądzy i wstydu zarazem, rozsuwając jej uda i przyciągając do siebie. Z oczywistym zamiarem złączenia w jedno kobiecości z męskością. Albo, mówiąc krócej, wsunięcia się w nią. - Upijaj się mną - uniosła nogi i polożyła stopy na jego ramionach. - Upajaj mnie sobą... X X X Mijała godzina za godziną, a oboje wciąż nie mogli zasnąć, dziwnym trafem nie czując takiej potrzeby. Soa upajała się Olegiem, on upijał się nią. Oleg otulal się jej czułością, Soa chłonęła jego żądzę. Twardość w miękkości. Pożądanie i bycie spragnioną. Delikatność i zdecydowanie, obie oczekiwane. Seksualne yin i yang. W końcu zasnęli, czując się upojeni sobą - by nie rzec pijani. Nie wiedząc jeszcze o tym, że wkroczyli na drogę zaspokajania pragnienia, którego zaspokoić się nie da. Na drogę wzajemnego upajania się, które to pragnienie, im bardziej je zaspokajać, tym bardziej wzrasta, wznosząc poziom zaspokojenia coraz wyżej i wyżej. Oddalając w czasie moment, coraz bardziej i bardziej, w którym człowiek, kobieta i mężczyzna - w tym wypadku Soa i Oleg - może uznać je za naprawdę zaspokojone. Bowiem to Wszechświat, a nie człowiek, wymyślił i stworzył tak naprawdę sferę seksualną. A tworząc ją, uczynił ją obszarem nie tyle kreowania przyjemności, ile dążenia do nieskończoności. Dlatego metakochanie się jest jak najbardziej realne i możliwe do urzeczywistnienia. I dlatego seks, mając charakter przede wszystkim duchowy, graniczy z mistyką. Ponieważ obie te przestrzenie pochodzą z jednego źródła - niematerialnej głębi Kosmosu. X X X - Soo, oto dałem ci kochanka - głosem jej Mistrza powiedział Wszechświat. Cdn. Voorhout, 25-26. Sierpnia 2023..2 punkty
-
a ten który ma kroki zupełnie nie w porę obrane nie przemyślane spotka osoby i wnioski mu się poplączą gdy niebo wyda rozkazy pelerynę włóż buty zzuj stój teraz biegnij czołgaj się łkaj śmiej się trzymaj brzuch jakby chciał pójść gdzieś osobno teraz ustań będzie czas wolny i ten który miał kroki zupełnie nie w porę obrane nagle okazuje się kimś nowym zaczyna łączyć fakty i łamać zakręty spostrzegać wyboru czasem potężne ronda obchodzić i wszystko staje się potrzebne ta skórka banana na schodach ten promyk słońca w staruszce nawet osa która go pogoni zdaje się przestawiać umysł na lepiej obrane drogi2 punkty
-
@iwonaroma O Jezusie często mówią, że jest poetą. Dzisiaj rano nawet ktoś to w radiu uzasadniał na podstawie ewangelii. A Jezus jest dla chrześcijan Bogiem. Zatem śmiało można powiedzieć, iż Bóg jest poetą z punktu widzenia tej religii. I również wszystkich tych wierzeń, w których każdy człowiek jest Bogiem. Stąd człowiek będący poetą jest również Bogiem. Powyższy koncept ma też swój cytat w Biblii w Psalmie 82,6, który mówi o ludziach. "Ja rzekłem: Jesteście bogami i wszyscy - synami Najwyższego" Dalej to już tylko kwestia interpretacji.2 punkty
-
@duszka Super, dziękować :) Zamysł nie był jakoś kompletnie przemyślany, ot usiadłem nad kartką i machnąłem tekst :)) Jestem tylko astro kosmo poetą ;)) @Rafael Marius tak, możliwe że właśnie po to, ale w sumie po co?2 punkty
-
-Skąd strach przed śmiercią, nawet u życiem steranych? -Człowiek boi się tego, co jest mu nieznane, będzie mógł jednak poznać, co po drugiej stronie, czego wszyscy ciekawi, a wciąż niewiadome.2 punkty
-
2 punkty
-
Biały kruk symbolizuje, Rzadkość niespotykaną w całym świecie, Niedościgły wzór niesłychaności, Materialny symbol niespotykaności, Białe kruki symbolizują księgi unikatowe, Arcyrzadkie egzemplarze kolekcjonerskie, Zaś w przyrodzie białego kruka dojrzenie, Nierzadko cudem bywa nazywane, Lecz posłuchajcie co prawi poezja, Wieść to bowiem będzie niezwykła, Lecz na pytanie czy prawdziwa, Odpowiedź nie jest już oczywista… U świata zarania, U początków przyrody istnienia, Wszystkie kruki wyłącznie białe były, Czarnego upierzenia w ogóle nie znały, Przed tysiącleciami, Przed pierwszymi ludzkimi osadami, Białe kruki były tak powszechne, Jak latem dmuchawce na wielkiej łące… Lecz paskudne, czarne czarownice, Na miotłach swych nocami latające, Białym krukom zawistnie zazdrościły, Upierzenia ich szlachetnej bieli, Nawet nocne strachy w ciemnych lasach straszące, Białych kruków bały się srodze, Gdy białego kruka w ciemnym lesie postrzegły, Pomiędzy gałęziami natychmiast czmychały, I nawet paskudne błotne ropuchy, W śnieżnobiałe kruki wlepiały swe oczy, I niewidzialne nocne zmory, Około stad kruczych nocami się uwijały… I rzucały swe klątwy czarownice zawistne, Na krucze stada z oddali się bielące, Całymi tylko knuły nocami, Jak pięknego ich upierzenia ptaki pozbawić, Niemniej nocne upiory, Na widok białych kruków przeraźliwie wyły, Z pustych oczodołów w ich kierunku iskry sypały, Iskrami biel ich zamierzały spopielić, I szkaradne leśne gnomy, Na piękne ptaki, nocne czyniły zasadzki, Pod osłoną nocy przemyślnie się skradały, Śpiące ptaki przykrótkimi rękami pochwytywały… I pobrudziły brudami tego świata, Mądre ptaki swe białe pióra, Śnieżna biel piór kruczych, Padła ofiarą zawiści sił nieczystych, Plugawy bród całego świata, Do śnieżnobiałych piór bezwstydnie przylegał, Tak jak często na ludzkiej psychice, Odbijają się słowa plugawe, Tak jak człowiek wrażliwy, Od zła nie ustrzeże swej psychiki, Tak te mądre kruki, Upierzenia swego nie potrafiły ustrzec bieli… Posępne czarne kruki, Symbolizują ludzi skrzywdzonych, Którzy kiedyś ludźmi prawymi a zacnymi byli, Lecz trwale zostali skrzywdzeni, Lecz nadal możemy znaleźć kruka białego, Który symbolizuje człowieka prawego, Którego świata nie imają się brudy, Lecz wytrwale strzeże bieli swej duszy!2 punkty
-
Pan Grabarz biegnie na polu z łopatą, gdyż niedoszłego trupa goni, chcąc zwłoki bez zwłoki, do czarnej dziury wsadzić, którą sam uprzednio wykopał na pobliskim cmentarzu. Bardzo pragnie, by jego praca miała sens, gdyż ostatnio nie obrodziło. Lecz uciekający biega w kółko, a za nim w kółko pan grabarz, aż w końcu ścigający kręćka dostaje i pada na ziemię, ale przybiega diabeł i kopie go w zdyszany zad, krzycząc siarczystym głosem: — Wstawaj łachudro, ludzka marności! Mnie o duszę galopa chodzi, albowiem wredniejsza od mojej. Nawet kusić nie musiałem. To zakrawa na prawdziwy hit w piekle! Obiecuję ci, na wszystkie tfu... świętości, że gdy zobaczę jego martwe ciało, z łopatą w głowie, to żona twoja, będzie jak nowa. Wypięknieje, zdrowa na zawsze i nagle bogata i wiecznie chcąca, a tobie wiecznie stać będzie i też będziesz wiecznie chciał, a zmęczenia żadnego. A ścigającego męża, co go teraz diabli nadali obiecaną nagrodą, żona właśnie ściga, krzycząc wniebogłosy, jakby przeczuwając obiecaną nagrodę: –– Weź mnie weź. Przyciśnij w rajce między pyrkami, na grzbietach łętów, blisko natury, jeszcze niżej, duś duś, ciśnij, duś duś, wkładaj, raz dwa, raz dwa, tak, tak jest dobrze… zamiast trupy po polu ganiać. –– To jeszcze nie trup –– odkrzykuje zdyszany mąż. –– Jak go trzasnę w łeb, to dopiero będzie. –– Tylko mi duszy nie uszkodź –– ostrzega diabeł rozjuszony po rogi i kopyta. –– Bo żadnej piekielnej chuci nie zaznasz. Licho ją weźmie. Przez ten czas, niedoszły trup na cmentarz ucieka i staje obok wykopanej dziury, wytrzeszczając groźnie oczy, poza oczodoły. A panu grabarzowi spoconemu, już tylko jedno w członku pulsuje. Gdy spostrzega takie wielkie koła, z czarnymi źrenicami, to z wielgachnym biustem żony odruchowo kojarzy, z czasów, gdy jeszcze takie obnosiła, strącając zabawki z szaf. W te pędy nurkuje, lecz odbija ciało od sprężystości i wpada do dziury, razem ze swoim lichym, flaczkiem nieboraczkiem. Diabeł macha w złości ogonem, pomstując: –– A bodaj by cię diabli wzięli, byle nie do piekła, pojebańcu jeden –– ryczy wściekle. –– Głupia ziemska dusza, to nawet mnie, zwisa koło kopyta. Mogłeś ciućkać do śmierci, a nawet po wsze czasy, a ty co? Między halucynacje cycków wskoczyłeś! Uciekający w tym czasie, spokojnie członki oddala, by jeszcze paru gościów w dołki, co sami wykopali, wpędzić. Bo jest to zgrywus, przebrany za trupa, morderca seryjny grabarzy. Żona jednak namiętnością otumaniona, skacze za mężem w dół i zaczyna swoje i jego odzienie namiętnie zdejmować, miarkując, że jeszcze ruchliwy będzie, chcąc w nią wejść głęboko, jak do grobu. Ale on nie chce już nigdzie wchodzić, bo w dziurze leży, co do bezruchu ciało zmusza, swoim przeznaczeniem. Jednak luba i tak na nim skacze, lecz to wszystko diabłu na orgazm, aż w końcu zamarzają razem, w ostateczny sopel, bo przymrozek w nocy przyszedł i wszystko zamroził, jak to z mrozem bywa. Nawet ich gołe dupy.2 punkty
-
@Marek.zak1 Aby nie bać się śmierci, starość otula się w nieświadomość demencji, a młodość w nieświadomość niemyślenia o starości... Pozdrawiam, Marku:-)2 punkty
-
2 punkty
-
Bliskość tak bliska odebrana Zgrzytliwie pociągu kołami Przez dzień, noc całą, do rana Wciąż razem, a jednak sami Obecność tak obecna, krucha Porcelana, jej dotyk ostrożny Tęsknota na wszystko głucha Samotna jak krzyż przydrożny Miłość tak gorąca, wzajemna Widzi Cię, szepcze i pamięta I wspólna wiedza tajemna I Ty ku mnie uśmiechnięta2 punkty
-
Dobry aforyzm, a nasze istnienie rzeczywiści na granicy cudu. Jak ktoś jedzie długo, w dodatku wygodnie, powinien z definicji być zadowolony, dziękować losowi (Bogu, naturze, itp.) i nie martwić się pierdołami. Ci , którzy dopiero wsiedli niech lepiej patrzą dokąd jada i jakie są tory, bo przy wstrząsach do wykolejenia jeden krok. Pozdrawiam2 punkty
-
To wszystko co mam przynieść dzisiaj, To i me serce do tego, To i me serce i wszystkie pola I łąki spod nieba szerokiego. Licz i ty, gdybym zapomniała, -- Niech ktoś tę sumę zna, -- To i me serce i każda pszczoła co dom w koniczynie ma. To może być o tym i owym, ale skoro to Emily to pewnie jednak o tym... I Emily: It's all I have to bring to-day, This, and my heart beside, This, and my heart, and all the fields, And all the meadows wide. Be sure you count, should I forget, -- Some one the sum could tell, -- This, and my heart, and all the bees Which in the clover dwell.2 punkty
-
dożynki zbliża się rzężeniem gitar w miodowych refleksach strun. nie ma nic na celu, wybieganie z zasiedzenia - nim ogarną cienie smutne w przeżuwaniu liści niczym pogrzeb brnący po czubki głów w deszczu, po kolana w nagrobkach. panowanie pikseli o odcieniach czerwieni, rdzą równoleżników skapujące w żyły. może poza morzem, morze ma to flow. może poza formą oswajania bytu z fakturą niebytu jak zeszkielecenie oswoiłaś się już? pani soki wyczuwa jak plujka padlinę, pani się przysiądzie, rusza mi się ząb. mam kieszenie pełne kawałków na takie okazje1 punkt
-
Była mu pewnością Była świata zaszłością Była gwiazdką do której potrzebował teleskopu Hubble’a By odkryć ją Była mu kurzem i powietrzem Była zmorą i równią pochyłą Cyrklem Do zataczania świata okręgu Była różanym porankiem Chabrem spojrzenia Drzazgą zwątpienia Była mu duchem mordercą Spokojem w niepokoju Strażniczką snów Królową śniegu Śnieżką w upalny dzień Kopciuszkiem który Nie zgubił pantofelka Była myślą niewyraźną Była krwi w spokojnym tunelu Wybuchem cichym Nadzieją na świat Przez kilka lat1 punkt
-
🌿🌟🌿 Krople deszczu, bębnią o płaską twarz leśnego pnia. Wiele z nich daje ukojenie okrągłym słojom, o drzewnych ścianach, pomalowanych ongiś nieustającym wzrastaniem, a teraz tęsknotą. Słońce z ciepłym rozleniwieniem, poprze plecionki gałęzi, delikatnie toruje drogę, pomarańczowo złotym promieniom. Muskają po drodze, białe pierzaste baranki, karmiąc nimi potrzebne światło. Są trochę uparte i ani myślą robić miejsce na blado błękitnej łące, ozdobionej brzaskiem, a gdzieś hen daleko, przestrzenią i gwiazdami. Pomału przestaje padać. Burza dawno minęła. Być może zlękniona swoich własnych błyskawic. Gdzieniegdzie tylko, słychać jeszcze cichnący szelest, dotykanych przez skrawki wilgoci. Iskrzą odrobinkami światła na pięciolinii srebrzystej pajęczyny. Drga niczym struna harfy, dotykana pożegnalną muzyką, śpiewem ptaków i wspomnieniami drzew, które już odeszły, chociaż przecież odejść nie mogły. Przemoczony wiatr, zwiewnym powiewem, strąca resztki snu z zaspanych owadów oraz z innych leśnych stworzeń. Całun utkany z ozonu, przenika ożywczym zapachem, dosłownie wszystko wokół. Miesza w strumieniu, w żabowych kumkaniach, futerkach wiewiórek i piórkach ptaków. Zewsząd dobiega szum przytulania konarów, do innych sąsiadujących. Wiatr w tym usilnie dopomaga. Nie za mocno. Tak w sam raz. Żeby jeszcze mogły pobyć razem. Cieszyć konary wspólnym wzrastaniem ku niebu, pomalowanym wschodzącym słońcem świtu. Wchłonąć obraz i mieć nadzieje, że zostanie w nich na zawsze, w jakiejkolwiek postaci. Nad lasem lecą łabędzie. W oddali słychać śpiew pił łańcuchowych.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
być może dotrze to do Ciebie że on jest z Tobą oraz w niebie że Cię prowadzi za rękę trzyma byś się za życia nie pogubiła :)1 punkt
-
1 punkt
-
@Nostalgi.Nemo chciałam spędzić z Wami czas, nawet online:) Staszka trochę znam z pięknych opisów i wycieczek biznesowych :)1 punkt
-
1 punkt
-
@Leszczym Czasem nasze cele są za wysoko, ale nie musi to znaczyć, ze nic tam nie ma i nigdy nie było. Może zmiast tego pozostac w niewiedzy... To moja refleksja do Twojego wiersza - moja, a więc nie musi byc zgodna z Twoim zamysłem :) A wiersz mi się podoba, bo przemawia do mnie głębiej i w ciekawy sposób.1 punkt
-
Ależ skąd! Po prostu czytający inaczej Z bardzo specyficznym poczuciem humoru, ale już ktoś to powyżej napisał. Znowu się spóźniłem, ech... Pozdrawiam1 punkt
-
Cieszy mnie, że zaciekawiło. Jestem wędrowcem, przez religie i duchowości. Od dziecka mnie to interesowało. Gdy miałem 10 lat przeczytałem w wakacje całą Biblię, którą dostałem w spadku po stryjku. Właśnie na niej nauczyłem się czytać, bo wcześniej to było tylko składanie sylab, co nie zawsze kończyło się sukcesem. Wychodziło zupełnie inne słowo od tego, które czarno na białym na papierze widniało. Nie wiem jak to się działo. Nie doceniałem tej umiejętności. Zdawała mi się nie potrzebna, jednak Biblia tak mnie zainteresowała, iż pojawiła się motywacja i w tydzień nauczyłem się lepiej czytać niż przez 3 lata szkoły podstawowej. Rodzina uznała to za cud spowodowany przez Słowo Boże. Ja raczej sceptycznie.1 punkt
-
@iwonaroma Czas to tylko uporczywa iluzja umysłu, który wciąż mnie pogania, bo "nie ma czasu" :) A ja - teraz, uporczywie - zabijam czas:) Pozdrawiam, Iwonko:-)1 punkt
-
@violetta Rzeczywiście miła istotka z dużym sercem💜 — taką można pokochać. 😊 No i jak tutaj pozostać anonimowym❓1 punkt
-
Dla mnie to też "watpliwy" temat. Wydaje mi się, że samoistna inteligencja nie wyklucza błędu, i tego błędu nawet potrzebuje - żeby zderzając się z nim rozszerzyć się jeszcze bardziej.. Poza tym chyba to nie ona wnika w prawdę, a raczej prawda - w nią. Z lepszym i gorszym skutkiem... Cieszę się z możliwości róznych interpretacji w moim wierszu i nietypowości mojego wyboru :) Dziękuję! Nie potrafię rozpoznać, co konkretnie masz na mysli, ale cieszy mnie, że odczuwasz to podobnie :) Dziękuję Ci i pozdrawiam.1 punkt
-
/się/ latało po podwórku z łukiem z klonowej gałązki i gumką od majtek naciągniętą na marzenia w samej koszulce na rżysku goniło za płochliwymi snami choć jeżyny i krzyki dorosłych raniły bose stopy łaziło po drzewach by w koronach bronić śpiących królewien od przebudzenia do dojrzałości po pas w wilgotnych trawach nienazwanymi pragnieniami nie myśląc o kobiecie którą kiedyś musi się stać1 punkt
-
kwadratowe serce w złotawych wspomnieniach i myśl uważna - "następnych nie będzie" bo czas powoli się kończy choć końca przecież nie ma... jest zwyczajna zmiana - tylko rysą przecięta rozległa jak przestrzeń - co z czasem pęka1 punkt
-
1 punkt
-
Coś jak być czegoś pewnym bez mała na 100 %, że aż móc za tym pójść w ogień, nie wiedząc praktycznie niczego na ten temat i nie mając nawet możliwości sprawdzić, czy ot tak zapytać (prawdy się tutaj nie mówi). Gambit przemyśleń, przeczuć i rozważań. Warszawa – Stegny, 23.08.2023r.1 punkt
-
madmaxieje nam świat. Te pożogi to już codzienność. Strach się bać co dalej. Podejmujesz ważny temat w nienaganej rytmicznie i muzycznie formie. Jest gites majonez1 punkt
-
@kwintesencja Super. Trudno nie pomyśleć o obecnych pożarach przy których człowiek okazuje się małym i kruchym stworzeniem. Pozdrawiam serdecznie.1 punkt
-
Cud Dziewucha chodzi po Sokółce I dzięki Jej krótkiej wideo formułce Ja w mig gotowy Już goły do połowy Pewne jak to, że Żyd łazi w jarmułce1 punkt
-
@Quidem.art Miłość jest najlepszym sposobem życia... Twój wiersz to wypowiada. Pozdrawiam :)1 punkt
-
1 punkt
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne