Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 25.03.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
Pani pozwoli? Opowiem Pani krótką historię, nieco zmyśloną. W pewnej operze na scenie stali znani aktorzy... powiedzmy w koło. Pierwszy, to śpiewak, Singerem zwany, druga Japonka niczym śnieg biała. Upudrowana, umalowana, dlatego Juki się nazywała. Tuż obok brat jej, znany artysta, przy tym do siostry podobny nader. By po angielsku z nim mówić przystał, więc go nazwano po prostu Brother. Trzeci był Niemiec, dumny i ciężki. Choć do Japonki wciąż wzdychał: Och! Ach!, to jednak nie miał szans u panienki, bo nazbyt krótkie nazwisko miał: Pfaff. Przyleciał do nich zwinny Pegasus, do towarzystwa wniósł świeży powiew i opowiadać zaczął od razu intrygującą, starą historię. Plótł o Łuczniku w dalekim kraju, który nie strzelał lecz nieźle śpiewał. Towarzyszyło mu w tych wyczynach antyczne bóstwo, jakaś Minerwa. Potem wymieniał wielu artystów, ze stron odległych i całkiem bliskich... Przerwał mu Singer: Dość tych wybryków! Patrz! Tutaj leży babka nas wszystkich. Na środku sceny, w krąg otoczona, leżała prosta igła do szycia. Poprzez jej ucho wielbłąd próbował... i tak próbuje chyba do dzisiaj.8 punktów
-
Przypadek jest smutną, choć oryginalną postacią. Niestety to wcale nie jest dżentelmen w kapeluszu. Jednym słowem jest za mało uprzejmy i koleżeński. Często mu brakuje ogłady, klasy i bywa arogantem. Kłótliwie polemizuje z losem i przeznaczeniem. Warszawa – Stegny, 25.03.2023r.4 punkty
-
Po co swoje strzały marnujesz Kupidynie? Na coś , co minie bezpowrotnie. Jesteś ślepy w swej profesji Kupidynie. Strzelasz na oślep i pochopnie. Miast wiązać serca to je palisz Kupidynie. Uczuciem , które nic nie warte. Potem popiół zdmuchujesz z dłoni Kupidynie. Wszystko zostaje w pył roztarte. I nasze serca połączyłeś zbyt nieskładnie. Bo trwały tylko jedno mgnienie. I nasze losy zawiązałeś niedokładnie. Dziś nawet wątpię w ich istnienie.4 punkty
-
czas na formę Psychoterapii białe kartki odciśnięte litery słowa wersy miłość i nienawiść Katharsis przelanych emocji na szali dobrozłych pociąga dualizm sił Jin jang chaos i zaściankowa wada serca4 punkty
-
- Przecież gdyby chciał...Poklepała się po ramieniu i zamilkła. Wiedziała doskonale, że nie da się poskładać nadziei, które z powodu jego milczenia, w jednej chwili rozsypały się w drobny mak. Cały jej świat dryfował teraz zupełnie mimowolnie i w rozchwiany sposób. Kołysał się jak samotna łódź na mętnym oceanie jej mglistych myśli. - Znajdzie tysiące powodów, całe mnóstwo przyczyn, morze racjonalnych argumentów, w których każe mi się zanurzyć...Przerwała myśl. Nie była w stanie snuć dalszych rozważań. W drżące dłonie schowała twarz - bladą jak papier i prawie przezroczystą. Zesztywniała w środku. Wszystko w niej choć żyło, było martwe. Zastygła w pozycji embrionalnej, jakby chciała ukryć swój ból, schować go przed całym światem, bo przecież nikt nie mógł się dowiedzieć jak bardzo cierpi i że jej wnętrze jest niesamowicie delikatne. Tylko poduszka, całkiem mokra od łez, znała jej sekret i tak miało zostać na wieki. - Przecież gdyby chciał... Powtarzała najboleśniejsze zaklęcie... Gdyby chciał... Błądząc tą jedną myślą, gładziła swoje delikatne dłonie. Rysowała na nich znane kształty, te którymi on pieścił jej plecy, kiedy nadzy leżeli, z lubością wpatrując się w siebie. Pragnęła, żeby był z nią teraz, żeby czas zniknął, a przestrzeń skurczyła się do rozmiarów ich ciał. Marzyła by go poczuć, stać się jego częścią i być z nim na zawsze. Tak po prostu i już nic więcej.3 punkty
-
-Mistrzu, czy autor może krytykom przyganiać, i inaczej rozumieć jego wierszy wzbraniać? -Raczej powinien cieszyć się, że go czytają, i że jego utwory wiele znaczeń mają.3 punkty
-
Nic nie robił przez całą kadencję dbając wyłącznie o własną prezencję nic go nie wzrusza bo nie ma czym i na co grunt, że pieniążki wciąż płyną i dobrze płacą Pokazał się chętnie w którejś telewizji a tam się wypowiadał z porcją hipokryzji tam bzdury znów gadał tu kłamał ponownie grunt, że klej dobrze trzyma stołek (dosłownie) Lecz skończyły się żarty panie i panowie teraz kampanię czas zacząć i w jego głowie rodzi się myśl jak dzięcioł zaczyna jemu pukać jak dziś na spotkaniu od nowa te tłumy oszukać Nie jest to wcale takie łatwe moi mili tak skłamać aby ludzie w to uwierzyli bo na tym polega zabawy sens i cały wic by obiecać wszystko ale nie dotrzymać nic Dlatego powtarza: a czeka nas ciężka praca myśląc o etacie, który jemu bardziej się opłaca tam gdzie mógłby zostać nawet do końca świata parę miesięcy wysiłku a potem urlop aż cztery lata Dlatego popłoch jest teraz -czas na nowe igrzysko on kombinuje jak wskoczyć na ciepłe stanowisko na wiecu uśmiecha się robiąc te wyuczone miny poprawię los i życie (w domyśle: własnej rodziny) Im bliżej czas jesieni tym bliżej do ludzi i może zaufanie ciżby gdzieś tam wzbudzi po kraju autobusem z obstawą już zasuwa tak moi kochani – te wybory to jednak harówa3 punkty
-
Spacer Może kiedyś przejdziemy się starym miastem, poczujesz smak kostki brukowej - to wszystko działa na zmysły: okiennice, dachówki, ławki, fontanny i malowidła, dalej schodami zejdziemy na skarpę wiślaną - nie ma tam tarasu z widokiem i to wszystko działa na zmysły: kwiaty, trawa, liście, krzaki i cichy śpiew ptaków, może poczujesz smak mojej miłości - ona jest inna... Łukasz Jasiński (lipiec 2010)2 punkty
-
Nikt nie wie, nikt nie rozumie Tak głębokiej potrzeby. Pozostają jedynie kolejne lajki A ja poprostu chcę już nie być ... To co moje już się skończyło. Nikt nie widzi, ale już nie ma Nadziei, słońca, szumu wiatru ... Ogrzej mnie raz jeszcze ziemio. Piasek między palcami skończył się. Nie ma skąd czerpać, nie ma skąd brać. Wybacz kochanie, że zawiodłem. Zamknę oczy jeszcze raz jeden. Wybacz.2 punkty
-
Przeglądam witryny. Myślę co dalej. Słońce się mieni w Snach Orchidei. Nie widzę wiele z przyszłych wydarzeń. Nie mieszam razem Czerni i Bieli. Kolejne pytania do ciebie od Serca. Zagląda przez okno promień Nadziei. Szuka, nie znajdzie w tobie oparcia, Tu nie ma dobrej dla ciebie Ziemi. Przeglądasz się w blasku zwrócona ode mnie. Zieleń poniżej, barwy na niebie. Nie dbam, nie będę, nie moja ta rola. W końcu Przekwitniesz... Rozpoczniesz raz jeszcze.2 punkty
-
Ona gorąca jak plaże Miami, on jak poezji ciut chłodny aksamit. Czar kontemplując sonetów i ód stwierdził, zerknąwszy na czarę jej ud: "Bardziej mnie nęci, co między słowami".2 punkty
-
Siedzę na dnie a akwen tonie zamula krew do szpiku sieci znad bagna ślep ukąszeń powiew przyniósł na brew: czy w oko wleci? Z mokradeł kraść szuwary niżne chciał człek a paść przyszło mu teraz… Przeszłość go w jaźń boleści gryźnie liźnie go zaś wilgoć po nerach. I na twarz! Sru! I leży w młace półtwardy strup ze ślipiów ściera a serce w słup – przyznaje rację z którymi glut mózgu się spierał. Chcę wstać więc… siadłm – śniony początku trzebnickich bram – toć jeszcze bagno. Choć w kościach szlam bąk koński w oku się zry! wam wam: klęk na! kolanko.2 punkty
-
dopóki niezbyt dla niej pojęte kręcą ją siły żyje po prostu albo zygzakiem zdobi krawędzie niewybranego dla siebie losu dopóki działa tak jak należy pokornie znosząc wysiłków ciężar w lekkiej czy ciężkiej życia odzieży jest użyteczna i jest potrzebna dopóki łączy i nie przepuszcza nie wciąga w siebie nie zrywa wcale nie łamie nie tnie nie pluje tłuszczem to działa dobrze wręcz doskonale gdy się popsuje wszystko na odwrót nikt się jej pracą już nie zachwyci dobra maszyna bywa niedobrą i w tedy z życia zwyczajnie nici2 punkty
-
Ta garść odłamków łzą przyprawiona, Której przez gardła supeł wykrztusić Nie sposób - trzewia na drugą stronę Wywraca, jednak czemu tak kusi? Skąd ta tęsknota, która po brodzie Krwią ścieka z serca - czemu otwarte Do łóżka każe się kłaść o głodzie, Negatyw rzuca na czystą kartę? Może wszystkiemu winna ta rama, Znosząca szybek bitych cykliczność? Nawet rzucana z żalu po ścianach Ocala pamięć fotograficzną.2 punkty
-
mówią że kocham i że ci zazdroszczą tej miłości że też chcieliby być tak kochani jak ty mówią że cię kocham2 punkty
-
Fakty nie kłamią: spomiędzy westchnień Między nas wyszły na jaw wyznania, Szept pośród nocy w drżących wahaniach Tęskne rozmowy wieszał na wietrze. A gdy się ciszy morze rozlało, Również powietrze z płuc mych po ścianach Szarpanym rytmem rozniosło łkania. Kwitłem i więdłem więc, oddychając. W oddechu zatem cała tkwi wina, Sposób zaś jeden, by się oczyścić Z ciebie, co ciążysz na każdej myśli - Raz i na zawsze muszę go wstrzymać.2 punkty
-
On tulił ją we śnie i szeptał jej wciąż, że ją tylko kocha, choć to nie jej mąż. Tak wiele przeżyli, bo snów było sto. Mówili im wszyscy: "Nie będzie wam szło". I nie szło na jawie, fakt to jednak był, lecz codzień przychodził, co noc jej się śnił. Tak tulił ją we śnie, całował ją wciąż i mówił, że kocha choć to nie jej mąż. Gra wciąż pozytywka melodię na trzy. Chcąc, nie chcąc jej słucha choć w oczach ma łzy. I przyjdzie on we śnie, przytuli ją znów. I łzy jej obetrze bez zbędnych słów.2 punkty
-
@Ewelina Pozwolę sobie dla żartu po swojemu streścić ;) Będąc sobą i dla siebie W swoim własnym jestem niebie2 punkty
-
po uśmiechniętej smutku stronie gdzie jeszcze bólu lecz nie tak źle a zresztą kiedyś będzie koniec albo początek któż to wie2 punkty
-
Patrzę na piękne niebo I na skrzydła anioła Czy mnie ktoś pokochać zdoła? Czy zginę w szarym tłumie I nikt mojego bólu nie zrozumie? Tyle pytań A odpowiedzi wciąż brak Czy ukryły się tam W leśnych gęstwinach? Czy umarły wraz ze słowami W ciemnych dolinach?2 punkty
-
Witam - dokładnie tak po męsku - dzięki za przeczytanie - Pozdr.uśmiechem. @Krzysica-czarno na białym - miło że czytasz - dziękuje za to - Pozdr. Witam - staram się być na topie - Pozdr. Witaj - tak owa nagość działa że nawet niebiosa się kłaniają - Pozdr. @Natuskaa - @Krzysztof2022 - @Ewelina - @Tectosmith @Marek.zak1 - dziękuje za serduszka -2 punkty
-
@jan_komułzykant Z tego nauka taka wynika: jak między słowami nic się nie dzieje to nie ma wierszyka. Dzięki. @Rolek @iwonaromaDzięki, cieszy mnie Wasz głos. W ramach podziękowań - Limeryk wiosenny, próba pierwsza Pewien woźnica, mieszkaniec Sienny czując swój oddech niezbyt przyjemny, po nocnych hulankach u szwagra bratanka, do konia cicho cmoknął - Wio - senny. Mam nadzieję, że nic Ci się nie stało:) Pozdrawiam wszystkich czytelników2 punkty
-
zaściankowa wada serca niczym szlachta zaściankowa jest emocji wielka sterta i wartości w czynach słowach tu odwieczny tkwi dualizm dobro ze złem się gotuje czasem sece trza mieć twarde ważyć chłodno i nie ulec :)2 punkty
-
I nic nie będzie ci oszczędzone na tej drodze wiodącej wciąż pod górę. Nie podnoś wzroku, dla ciebie wilgotna ziemia, posmak stęchlizny na języku. Cudowna woń kiepów o poranku i zimny wiatr podskórnie wszyty. Codzienna melodia człapiacych butów i drżenie wyciągniętej dłoni. Ostatecznie najcichsze miejsce tuż pod płotem, spróchniały krzyż, tabliczka z rdzą wyżartym napisem. I tylko czasem najciemniejsza noc zanuci od niechcenia, bez patosu, wulgarną piosnkę kloszarda. Dla niczyich uszu, na nie pocieszenie.2 punkty
-
może kiedyś sny na jawie jawą staną się na wskroś ale tylko te co strawię rano słońcem no i nocy mam już dość bo ciemnica jaka jest to każdy wie księżyc mocy nie ma tej co słońce2 punkty
-
uśmiechnij się do mnie taka smutna jesteś w tym lustrze uśmiechnij się chociaż raz co chcesz - dam kilo szczęścia ci przyniosę z twych dziecięcych lat tylko się uśmiechnij proszę wspomnień czar... to za mało? potrząsasz głową coś nie tak? pytasz wzrokiem o przyszłość ejże...ja jej nie znam! ale pamiętam twoje płonące lice gdy ujrzałaś miłość pierwszy raz teraz nie chcesz? nie chcesz wspomnień - choć one tak piękne? tobą napełnione... uśmiechnij się serce raz poruszone zacznie mocniej bić kolejny raz uwierz mi uśmiechnij się taka blada jesteś... wzrok ku niebu podnieś i ze szczęścia płacz los dał ci kolejną szansę nową talię kart2 punkty
-
Krasne jej lica biała woalka przesłania Niczym dzikie jagody spijały promienie W ramiona pchnął dwoje mezalians Nie mogło rozdzielić ich przeznaczenie Zastygła w źrenicy wieczna tajemnica Za którą dla siebie będą całym światem Nie wiem czy to deszcz w ziemię się wbija Czy to niebo razem z wami płacze Inspirowane wierszem "Nad grobem Julii Capuletti w Weronie"1 punkt
-
zaczyna się od egzystencjalnego znużenia prowadzącego do zmniejszenia czujności powoli przeistacza się to w rodzaj apatii która po upływie wystarczającej ilości czasu zamyka człowieka na zewnętrzne oznaki życia rozpoczyna się walka wolnej woli z fizjologicznym przymusem z reguły zakończona porażką tej pierwszej wtedy nastepuje wyimaginowana podróż przerywana chwilami odgłosami dobiegającymi z rzeczywistego uniwersum kończy się to wszystko momentem brutalnego odzyskania świadomości i próbą zrozumienia tego, co się właśnie wydarzyło.1 punkt
-
-Mistrzu czy miłość tyle jest warta, co przyjaźń. -Tak sądzą ci, których miłość w życiu omija. Celui qui a eu l'expérience d'un grand amour néglige l'amitié -/ kto przeżył wielką miłość, nie dba o przyjaźń Jean de la Bruyere1 punkt
-
Katastrofy, choć przychodzą nie wiadomo skąd, przybierają postać osób znanych oraz miejsc, gdzie zwykle spędzamy czas. W tym sensie są ledwie zauważalną alternacją zdarzeń, normalnie przemijających bez śladu. Wystarczy jednak jakiś drobiazg, sam w sobie bez znaczenia, zaistniały w nieodpowiednim miejscu, w złym czasie, żeby nagle spowodować nieszczęście nieludzkich proporcji. Określenia „zły”, „nieodpowiedni” stają się cechą szczegółów, nadawaną im dopiero po wypadku, przez ludzi potrafiących odróżnić dobro od zła, bowiem zanim do wypadku dojdzie, wszystko jest zwyczajne — ani dobre, ani złe, po prostu nijakie, jak słoneczny dzień pod błękitem nieba, wczesna, chłodna noc, pasma mgły ścielące się nad łąkami, nawoływania nocnych stworzeń od ciemnego boru… Czerwone i niebieskie ślepia semaforów łypały tajemniczo za obszernym, podzielonym szprosami w kratkę oknem. Jaśniejszy snop światła z latarni przymocowanej do ściany budynku oświetlał krawędź peronu, kilka pustych ławek, dalej odbijał się od szyn, koliście rozjaśnianych blaskiem latarek przy zwrotnicach. W niezmąconej ciszy gasnącego dnia rozległ się dźwięk dzwonka powtarzanego kilka razy. Siedzący przy stole mężczyzna poruszył się niespokojnie. Miał na sobie czarną marynarkę, pod spodem białą koszulę, zawiązaną czarnym krawatem. Na klapach marynarki widniały wyszyte złotą nitką insygnia dyżurnego ruchu. Dzwonek zabrzmiał ponownie. Tym razem siedzący podniósł słuchawkę. Po drugiej stronie rozpoznał głos dyżurnego odcinka, który zniecierpliwionym tonem wydawał mu proste polecenie, na co słuchający mruknął coś niewyraźnie i prędko odłożył słuchawkę, jakby telefon oderwał go od czegoś ważnego. Rozluźnił krawat pod szyją i przycisnął prawą dłoń do klatki piersiowej. Masował to miejsce przez chwilę, patrząc z wyraźnym wysiłkiem na światła za oknem. Pomyślał ni stąd ni zowąd o dniu, gdy jako młody człowiek zaczynał tu pracę, a wtedy twarz rozpogodził mu uśmiech, prędko zgaszony dzwonkiem, który brzmiał natarczywiej niż ostatnim razem. Teraz dzwoniła do niego Krystyna, kasjerka z budynku stacyjnego, dodatkowo zajmująca się odbiorem przesyłek ekspresowych z pociągów pasażerskich. Powiedział jej, że nie ma czasu i żeby mu nie przeszkadzała. Co za wieczór! Dopiero objął zmianę, jeszcze nie zdążył się przestawić na tryb pracy, a co chwila zawracają mu głowę. Gdyby zostawili go w spokoju choć jedną noc, pomyślał z nadzieją, lecz ciszę zakłócił kolejny dzwonek: zawiadowca stacji pouczał go o konieczności stosowania zamknięć pomocniczych w przypadku zatrzymywania pociągów na torach głównych. Jakby o tym nie wiedział! Nim położył słuchawkę, następny telefon. Znowu Krystyna. Nalegała, żeby do niej wpadł, choćby na krótko. Założył czapkę i ruszył do wyjścia. W chwili gdy zamykał drzwi, usłyszał telefon. Stał niezdecydowany na progu, a gdy telefon umilkł, wzruszył ramionami i zszedł na dół. Dyspozytornia gdzie pracował, znajdowała się w wykuszu stacyjnego budynku. Stamtąd, do kasy biletowej prowadziło osobne wejście, od strony peronu. Zatrzymał się w połowie drogi, żeby rzucić okiem na światła nastawni wykonawczej, skąd miał nadjechać za osiem godzin pociąg z Kołobrzegu. Widok przesłaniała mgła, coraz gęściejszą warstwą zalegająca nad torowiskiem. Stacja była usytuowana na łagodnym łuku, co dodatkowo utrudniało widoczność. Pchnął drzwi i po kilku krokach krótkim korytarzem, znalazł się w pomieszczeniu kasjerki. Krystyna popijała herbatę przy niedużym stoliku. W jej pokoju, urządzonym na tyłach kasy biletowo-bagażowej, nie było miejsca na nic większego. Mimo to, dzięki kobiecej zaradności, potrafiła nadać temu miejscu przytulności, jakiej brakowało przestronnym salom na stacji. Ścianę frontową zdobił wzorzysty kilim, nad nim wisiało kilka obrazków, niżej stał rozsuwany fotel, na którym od biedy można było się przespać. Podłogę przykrywał czerwony dywanik, tłumiący dokuczliwe dźwięki przejeżdżających pociągów, a na półce pod oknem rosło w kolorowych doniczkach wystarczająco dużo kwiatów, żeby się tu czuć jak w ogródku. Obok telefonu stało kilka zdjęć z albumu rodzinnego Krystyny. Chwilę temu stało tam jeszcze jedno zdjęcie: jej męża, ale schowała je do szuflady. Antoni usiadł po drugiej stronie stołu. Lubiła gdy patrzył na nią typowym dla niego, nieśmiałym wzrokiem, jakby czegoś się wstydził, lecz on nie zdawał sobie z tego sprawy. Wprost przeciwnie — bolało go, że choć zachował czerstwość twarzy i gęste włosy, nie był tym samym człowiekiem co dawniej, przynajmniej jeśli chodzi o kobiety. Nim zdążyli zamienić słowo, rozległo się ciche pukanie. Krystyna otworzyła drzwi, zza których wysunęła się ciekawska głowa, za nią jeszcze jedna. Na widok Antoniego schowały się za drzwiami, a z tyłu dobiegło piskliwe chichotanie. — Proszę, wejdźcie — zapraszała Krystyna. Do pokoju wślizgnęły się ostrożnie dwie kobiety, tak na oko w wieku kasjerki. Jedna z nich wyjęła z torebki butelkę wódki i postawiła ją na stole. Krystyna przyniosła cztery kieliszki. — Co to za okazja? — zdziwił się Antoni, któremu te odwiedziny były nie na rękę. Wyobrażał sobie telefon na górze w jego sali, brzęczący bez ustanku. Widząc, że kobiety na coś czekają, uderzył pięścią w spód butelki, wyciągnął korek i nalał do kieliszków. — Za spotkanie! — Krystyna wzniosła toast. Koleżanki zerkały ukradkiem na Antoniego, a jedna parsknęła śmiechem, zakrywając dłonią usta. Ta druga, popatrzyła na nią karcącym wzrokiem. — Poznajcie się. — Krystyna przedstawiła swoje koleżanki, potem wskazała na Antoniego: — To jest nasz dyżurny ruchu, a w życiu prywatnym wciąż kawaler. Ostatni szczegół koleżanki skwitowały stłumionym rechotem, pochylając nisko głowy i chowając oczy. Krystyna miała ochotę na jeszcze jeden toast, lecz gdy Antoni wymówił się obowiązkami, schowała butelkę. — Taki piękny dzień… — Przerwała ciszę jedna z koleżanek. — Ale noc chłodna — zawtórowała jej siedząca obok. Przez jakiś czas rozmawiali o pogodzie. Kobiety przyglądały się Antoniemu z coraz większą ciekawością. Nie uszło to uwadze Krystyny, która wstała od stołu i założyła granatową marynarkę od munduru, co oznaczało koniec imprezy. Zanim Antoni zamknął za sobą drzwi, rzuciła mu spod długich rzęs czarujące spojrzenie, żeby nie zapomniał wkrótce odwiedzić ją znowu. Antoni po powrocie do nastawni zastał istny chaos — dyspozytor odcinkowy oraz dyżurni z obydwu kierunków od dłuższego czasu usiłowali się z nim skontaktować, każdą z dostępnych metod: przez urządzenie seltonowe, telefon bazowy, nawet wysłali dróżniczkę z pobliskiej strażnicy, by sprawdziła co się dzieje na stacji. Antoni wiedział, że dłużej nie może pozostawiać biegu zdarzeń przypadkowi. Zgłosił się przez telefon i od razu ich zaatakował, czemu podnoszą taki alarm. Ten tupet zaskoczył wszystkich. Nim zdążyli ochłonąć, Antoni zapewnił, że każde polecenie wykonał na czas i niech nie niepokoją go bez potrzeby. Podszedł do niedużej kuchenki w kącie pokoju, żeby zaparzyć kawy. Omal się nie poparzył, poderwany dokuczliwym dzwonkiem. Zignorował dzwonek, ale przedtem się upewnił, czy wejścia ze szlaku na tory stacyjne są prawidłowo zabezpieczone. Telefon nie przestawał dzwonić, dopóki go nie uciszył podniesieniem słuchawki. — Czego znowu? — warknął nieprzyjemnym głosem. Dzwoniący, zaskoczony niepożądaną reakcją, powtórzył pytanie: — Antoni, to ty? A nie doczekawszy się potwierdzenia, ciągnął służbowym tonem: — Przepuściłeś towarowy numer 15093? — Jeszcze nie dojechał — odpowiedział Antoni, już spokojnie. — Jak to, nie dojechał? — irytował się kolega z sąsiedniej stacji. — Przed chwilą rozmawiałem z dróżniczką. Powiedziała, że od kilku minut stoi na czerwonym świetle i blokuje przejazd drogowy. Wychyl głowę przez okno, to zobaczysz. Antoni nie potrzebował tego robić, bo słyszał klakson, ponadto maszynista ponaglał go kilka razy przez radiotelefon. A niech tam stoi choćby i ruski miesiąc. Kolega wciąż oczekiwał wyjaśnień, ale widząc, że Antoni nie ma ochoty na rozmowę, udzielił mu następującej instrukcji: — Słuchaj uważnie. Nie zatrzymuj towarowego, bo ten z Łodzi Kaliskiej co leci za nim jest opóźniony o czterdzieści minut i prędko go nie dogoni. Antoni puszczał słowa mimo uszu. Był zmęczony wysłuchiwaniem: co ma zatrzymać, co przepuścić, wpisywaniem numerów pociągów do dziennika, wydawania poleceń nastawniczemu… Pracował dwadzieścia lat w tym samym miejscu, jak nie człowiek, ale jakiś automat: ustawić blok końcowy półsamoczynnej blokady liniowej, założyć klin zastawczy na drążku przebiegowym… Czuł się jak guzik naciskany przez ludzi, z każdej strony, o każdej porze, przez cały rok, tyle już lat… Czy do tego stworzył go Pan Bóg? Myślał o tym coraz uporczywiej, aż ujrzał daleko w nocnym mroku światło księżyca prześwitujące przez przecinkę w lesie. „Wolna wola” — pomyślał z radością. Teraz on będzie włączać przyciski! Zadzwonił do nastawni wykonawczej, żeby pociąg towarowy skierować na tor numer 4. Ta decyzja kłóciła się z poleceniem, które otrzymał przed chwilą, co więcej — była owym „drobiazgiem” mającym wywołać spiralę zdarzeń prowadzących do katastrofy, lecz w tym momencie żaden ludzki umysł nie miałby odwagi wyobrazić sobie tak straszliwych konsekwencji. Zegar na ścianie wybił trzecią w nocy. Telefony ucichły. Antoni odzyskał spokój ducha. Nie będą mu mówić, jak ma wykonywać swoją robotę. Towarowy zatrzyma, przodem puści osobowy z Łodzi. Ludzie nie bydło, powinni mieć pierwszeństwo. Pół godziny później zażądano zezwolenia na wjazd pociągu towarowego z Gdańska. Antoni nakazał puścić ten pociąg na tor numer 2, ponieważ jedyny tor do mijanki, zajmował inny pociąg. Ta konieczność była następstwem wcześniejszej, błędnej decyzji. Wachlarz możliwości kurczył się powoli, jak w zmierzającej do rozstrzygnięcia partii szachów, lecz nikt nie znał rezultatu końcowego, bynajmniej nie dyżurny ruchu, który obserwował przez okno elektrowóz wciągający powoli na stację skład dwudziestu sześciu wagonów-cystern, załadowanych olejem napędowym. Słychać było szczęk metalu w sprzęgach samoczynnych, kilka kół stukało monotonnie spłaszczonymi kołnierzami, rozległo się terkotanie sprężarki, aż wszystkie odgłosy zagłuszył momentalnie pisk hamulców, a kiedy pociąg stanął, nad torami zaległa głucha cisza. Antoni dostrzegł w oświetlonej kabinie lokomotywy maszynistę oraz pomocnika, który wysunął głowę przez szybę i pomachał mu ręką. Antoni nie odpowiadał. Wiedział, że domagają się, aby odprawił towarowy z czwórki, bo inaczej dalekobieżny z Kołobrzegu nie uzyska wolnej drogi przebiegu. Będąc chłopcem marzył o miniaturowej kolejce. Teraz dotknięciem małego palca sterował pociągiem o długości pięciuset metrów i masie dwóch tysięcy ton. Wychylił głowę przez okno. Na peronie przed kasą stał jakiś żołnierz. Pewnie czeka na pierwszy lokalny pociąg, który wjedzie za kilkanaście minut… Wjedzie, albo nie wjedzie… Wszystko w rękach dyżurnego ruchu. A dyżurny ruchu w czyich, Krystyny? Może powinien do niej pójść, rzucić ją na ten stary fotel, na którym pewnie rżnięto ją nie raz. Jemu ulży, a jej jeden raz więcej nie zrobi różnicy, może nawet polubi ten sport… Z rozmyślań wyrwał go głos nastawniczego: — Proszę podać czas zajęcia toru 2 przez pociąg numer 70992. Antoni nie rozumiał, czego od niego chcą. Takie pytania zadawano mu kilkanaście razy dziennie, lecz tym razem nie robiło to najmniejszego sensu. Znowu myślał o Krystynie. Czemu nie może pracować razem z nim, zadbać o detale, na które on nie ma czasu. — Czekam na potwierdzenie założenia klinów zastawczych na torze numer 2 — sprecyzował nastawniczy przez telefon. Antoni popatrzył na pociąg stojący w dole. Stoi, zaraz pojedzie, jaka to różnica? Przyjdzie pijany tatuś, rozwali nogą tory na dywanie, to na co komu ta zabawa. — Nie ma potrzeby zapisywania czasu — odrzekł nieswoim głosem. — Pociąg już odjechał. Nastawniczego zdziwiła ta odpowiedź, ale jej nie podważył, bo przecież dyżurny ruchu wie najlepiej — w końcu pociąg stał pod jego oknem. W tym czasie pospieszny numer 81202 gnał do Warszawy. W jego skład wchodziło trzynaście wagonów: bagażowo-pocztowy za lokomotywą, za nim sypialny, następny z miejscami do leżenia… Pociąg prowadził doświadczony kolejarz o długim stażu. Znał każdy kilometr trasy, wszystkie niebezpieczne miejsca. Nie wiedział tylko, że niedługo wjedzie na tor zajęty cysternami, w obrębie stacji, której dyżurny ruchu stracił poczucie realiów. Antoni stał w oknie zahipnotyzowany przez nocne ciemności, które nęciły go ku sobie, wchłaniały niczym zgubne oczy Krystyny, nie pozwalały myśleć o niczym innym, wtrącały w otchłań szaleństwa… Wystarczyło przyjąć pociąg pospieszny na tor numer 4, który w tym czasie był wolny, aby ten dzień przeminął spokojnie w niepamięć. Nigdy nie wyszłoby na jaw oczywiste niedbalstwo dyżurnego ruchu, ani domniemana rola jego kochanki, o jaką będzie ją posądzać. Najprościej można by uznać, że Antoni stracił rozum, ale i tej hipotezy nie potwierdzały fakty. Kierowany jakimś niepojętym impulsem, przekreślił w kontrolce zajętości torów zapis pociągu towarowego, a w jego miejscu wpisał pociąg relacji Kołobrzeg-Warszawa. Wszystko w jego głowie szło zgodnie z urojonym planem, podczas gdy w rzeczywistości, co mogło tylko pójść złą drogą, złą drogą poszło. Na ratunek było za późno. Pociąg nadjeżdżał do stacji spowitej obłokiem skondensowanej mgły. Widoczność spadła do stu metrów. Przezorny maszynista zmniejszył prędkość. Ujrzał na tarczy ostrzegawczej sygnał „wolna droga”, ale doświadczenie kazało mu sprawdzić, czy sygnał istotnie mówi prawdę. Wywołał przez radiotelefon dyżurnego ruchu. — Droga wolna — zapewnił go Antoni i szybko dodał: — Z powodu uszkodzenia, sygnał na tarczy może być niewyraźny, ale tor jest gotowy na przyjęcie pociągu. Po niespełna minucie usłyszano w radiotelefonach krzyk: — Osiem-jeden-dwa-zero-dwa stój! — i zaraz potem, jakby westchnienie: — O, Boże. A po chwili wołanie: — Dyżurny, coś mnie pchnęło, coś chyba na mnie najechało! Nastawniczy obserwował przez okno wjeżdżający pociąg pośpieszny. Pociąg minął go i zaraz potem usłyszał potężny huk, jakby detonację. Dojrzał we mgle czerwony błysk, który za chwilę wystrzelił łuną ognia, widoczną na kilkaset metrów. Na odgłos eksplozji Krystyna wybiegła na peron, a jej oczom ukazał się makabryczny widok: w ogniu płonęły piętrzące się wagony; przez okna, naderwane dachy, w palących się ubraniach, wyskakiwali ludzie. Ze środka wagonów dochodził krzyk i wzywanie o pomoc; z rozbitych cystern wylewało się paliwo, podsycając ogień i rozszerzając pożar. Przy torach leżeli ranni i poparzeni. Na stację wbiegł mieszkający w pobliżu zawiadowca. Polecił nikomu z personelu nie oddalać się z miejsca, dopóki nie przybędzie milicja, po czym przystąpił do organizowania akcji ratunkowej. Wykorzystując zamieszanie, Antoni rzucił się do ucieczki. Przeskoczył przez płot, biegł w poprzek ogrodów, polami, do lasu. Przewrócił się w rowie. Zobaczyli go ludzie idący na grzyby. Na ich widok otworzył szeroko oczy i zamachał w powietrzu rękami. — To przez nią. — Pokazał na jęzory ognia, przebijające się przez mgłę na tle blednącego nieba. — Ta suka, czarownica, córka Szatana! Po tych słowach padł na twarz, gryzł ziemię, szarpał twarde grudy rękami, zasypywał piachem głowę…1 punkt
-
1 punkt
-
Spróbuję rozładować atmosferę... ;P Znudzone istnieniem kłócą się baby Tracą powaby szkalując żaby Dla zdrowotności chłopa im trza by?1 punkt
-
@Tectosmith dziękuję za przychylny komentarz 😊 Może moja wyobraźnia podpowie mi jeszcze jakieś ujmujące obrazy, które będę umiała przelać na papier. Pozdrawiam wiosennie1 punkt
-
@Sylwester_Lasota Miło się czytało. Końcówka mnie rozbawiała :-) Pozdrawiam.1 punkt
-
A to normalne, że się czegoś nie lubi, ja nienawidziłem zawsze swojego charakteru pisma, no bo "bazgrałem" więc miałem z tego w podstawówce same "dwóje" , a poza tym miałem wiecznie problem z ortografią, więc edytor tekstu ze słownikiem umożliwił mi zaistnienie w gronie ludzi "rozumnych", jak teraz na przykład ;P Nie chodzi mi o negację techniki, bo ona jest na prawdę świetna i na każdym kroku nam przydatna, tylko o ograniczenie umysłowe niektórych młodych użytkowników tych smartfonów, nie ważne ;) Wiersz wydaje mi się niezły, identyfikuję się z treścią bo też w ten sposób używam tych mediów, w celu chwilowego zaistnienia i ze świadomością możliwości przerwania kontaktu w dowolnej chwili. Można by to tak zrymować na przykład: Potrzeba kontaktu bez groźby nietaktu Się dokonała, opiszę post factum ;) P.S. Przepraszam, lubię "upraszczać" cudze wiersze, takie mam zboczenie (jedno z wielu;)1 punkt
-
@tmp @tmp z ręcznym pisaniem mam problem bo po prostu nie lubię już tego robić, o ile nie muszę to unikam tego. Aczkolwiek oczywiście potrafię pisać ręcznie i robię to w zasadzie każdego dnia :) Jestem pragmatyczna. A właśnie napisałam wiersz nawiązujący do on-linu :) Zapomnieć się cudownie jest zniknąć tak po prostu i bezczelnie wyłączyć się o wszystkim zapomnieć na chwilę cudownie jest zniknąć to niezbyteczne zapomnieć się choć na moment wyłączyć obraz i dźwięk1 punkt
-
Hmm, całkiem, całkiem, podobasie, aczkolwiek na puencie się jakoś zawiesiłam. Jednak komentarz Olafa mi jakąś szufladkę w umyśle otworzył i teraz w pełni odbieram ;)) Pozderki serdeczne :))) Deo1 punkt
-
Mocne, absorbujące, zmuszające wyobraźnię do wysiłku. Puenta dwuznaczna, a ja lubię takie bajery w erotykach. Pozderki, Deo1 punkt
-
wyśnionym snem jak dziecko się bawię rzęsy gęstej admiracji zapuszczam gorliwie wśród ciszy spekulacji nim zdmuchnę świeczki głodne prorocze1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Cor-et-anima a lżej pewnie, że lżej :) a poza tym człowiek się tak nie napina wtedy:) Tak naprawdę nie wszystko jednak od nas zależy, jakby się temu bliżej przypatrzeć. Aczkolwiek zawsze to my decydujemy, jak na to co nas spotyka reagujemy i co z tym robimy. I chyba każda reakcja będzie lepsza od lamentu ;) Pozdrawiam wiosennie :)1 punkt
-
@jan_komułzykant zastanawiam się czy któryś z panów na forum zaprzeczy....ach czekam...w końcu nadzieja umiera ostatnia ;) Pozdrawiam @ais cóż... nadal mam dylemat czy płakać czy tylko się śmiać ;) A tekst powstał, bo się wkurzyłam na jednego pana i jakoś musiałam odreagować😁1 punkt
-
zapomniane, nieodkryte posklejane i rozmyte moje myśli czyli myślę mimo wszystko i wbrew wszystkim sens nadają moim życiom wirtualnym i realnym a te słuszne, ułożone idealnie wykrojone takie nudne w sobie1 punkt
-
- Gdy mi dzień ciężki na język spłynie Gorzkim przekleństwem, a domu pustka Za gardło chwyci - czy gniew mój przyjmiesz? - Cierpliwie każdej skargi wysłucham. - A kiedy zmarznę w kołdry kokonie I w głodzie ciepła nocy nie prześpię, Czy mnie rozgrzejesz stęsknionym słowem? - Nazwę pragnienia twoje jak zechcesz. - A jeśli ciału dotyk się przyśni tak wyczekany - gdzie wtedy będziesz, Kiedy w świat zechcę wyrwać cię z myśli? - Będę gdzie zwykle: poza zasięgiem.1 punkt
-
Zdarzyło nam się czucie bez nazwy. Ballady nie tkał nim żaden pieśniarz, Żaden uczony nie spiął w indeksach, Nie ma go w piśmie, ni w mowie żadnej. Żar był w tym czuciu i ziąb śmiertelny, Dłonie to tulić chciały, to dusić. I lżej, i ciężej było na duszy, Kiedy osobno przyszło nam tęsknić. I taka więzi nas dziś niestałość, Że choćby czucie waliło w bramy Pamięci naszych - wciąż nienazwane, Jak gdyby nigdy miejsca nie miało.1 punkt
-
Nędza niszczy jedną połowę świata, dragi i inne drugą. Bardziej mi żal tej pierwszej, bo tam gdzie się urodzili, nie mieli wyboru, a ta druga sama wybrała niebyt. Pozdrawiam.1 punkt
-
do dzisiaj się blaskiem odbija jak jakaś niestrawność straszliwa a księżyc kałuże omija zaś przyszłość – już lepiej nie gdybać on niczym prawdziwy mężczyzna zczerwienił się chcąc skonsumować i miłość dozgonną jej wyznać od zmierzchu do ranka ćmi głowa patrzyła za rogiem wstydliwym kto wie może ich podglądała urzekła się pięknem na niby żałosna po ciemku wzdychała :))1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne