Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 17.02.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Stojąc na krawędzi rozpaczliwie krzyczał k---a mam już dość po czym cofnął się i zniknął zmuszając tych na dole do zmrużenia oczu A sam przysiadł zakrywając twarz i cicho szepnął do siebie nie bądź głupi stary weź się w garść i spójrz szerzej na otaczający cię świat Przecież nie tylko z wadliwych segmentów jest on zbudowanych lecz także z takich które pozytywnie pozwalają patrzeć w dal za którymi można odnaleźć własne ja Chwilę po tym przemyśleniu wstał i patrząc w dół zaczął machać uśmiechnięty do tych na dole i głośno wołać - świat jest zbyt piękny by tak okrutnie się z nim żegnać Gdy to usłyszeli zaczęli bić mu brawo śmiać się i płakać wołając chodź do nas bohaterze dnia
    6 punktów
  2. Ileż to razy u twoich okien W dłoni ściskałem serce z kamienia, Gotowe, by nim strzaskać z łomotem Jak szyby - wszystkie nasze wspomnienia. Na nich to przecież serce twardniało, One mu tępą nadały bryłę. Łap więc, co twoje - tę sercoskałę. Może cię trafi i nie przeżyjesz. I niczym kamień z serca mi będziesz, Padając trupem jak tamta miłość. Serce zachowam - z czasem rozmięknie, Wszak miało nie bić już - a zabiło.
    6 punktów
  3. Obieram iluzję jak cebulę, a z oczu… płyną łzy. Nie było Ciebie tam w ogóle, prócz seksu. Cały ty. I zsuwam z ramion nową halkę, cebuli cienką nić. Prócz nocy nic nie obiecałeś, prócz ciała więcej nic. Obieram iluzję jak cebulę, spod noża spływa sok. W iluzji się specjalizuję. Skąd? nie wiem, znowu szok. Tak jakby zapach tej cebuli pradawne budził sny. W iluzji się specjalizuję, to karma a nie ty. Iluzji gorzki smak smakuję już od lat
    5 punktów
  4. Przez dziurę w swetrze chłodny poranek Wdziera się, w warstwie zaraz przy skórze Szerzy wzburzenie, kiedy zachłannie Karmisz się dymem i parzysz lurę I parzysz ręce Strach się zagapić, ale nie sposób W taki poranek niby zwyczajny Od barwnej feerii oderwać wzroku Niechaj pulsuje, rozsadza ściany, Urzeka pięknem Rozmył się miraż wraz z przymrużeniem Widać dobitnie ostrość konturów Rzeczywistości, zaledwie tchnienie Ledwie mrugnięcie zastyga w ruchu Nic się nie dzieje
    5 punktów
  5. wybacz… dawno z tobą nie rozmawiałam wypełnianie codzienności zabiera dużo czasu no i codzienna walka z bytem bywam czasem nieźle obita wiesz… dzisiejszej nocy we śnie zobaczyłam jak pracujesz w polu podbiegłam krzycząc tato tato a ty wziąłeś na ręce mówiąc moje wszystkie radości obudziłam się z uśmiechem takim przez łzy dziękuję… nie miałeś wobec mnie wielkich wymagań w drodze do bycia kimś zabłądziłabym na pierwszym skrzyżowaniu powiem… z lekkim drżeniem w głosie ojcze jestem poetką
    5 punktów
  6. ~~ Dziś każdy kotek (z kocim polotem) omija miejsca, pokryte błotem. Lśniące futerko, łapki, pazurki wolą solidne płoty i murki. Często te śliczne, mruczące stworki, śledzą tereny, gdzie mysie norki dają nadzieję łowom obfitym. Wspaniała uczta (bez okowity) im się należy, w tym dniu świątecznym. Nasz dom jest dla nich miejscem bezpiecznym, gdzie winny czuć się mile widziane (nawet gdy łapki błotem skalane) - wtedy wybaczyć im to należy, bo je kochamy - w tym bądźmy szczerzy .. ~~ obrazek z sieci
    5 punktów
  7. Na nudnej ławce niewinnie kreśli imię Anieli z modlitw wyklute na amen w grzesznych myślach zatonął w dzienniku dwójka od katechetki Na przerwie wzrokiem Anielę spotkał wpatrzeni w siebie godzin nie liczą serca wpisane w obwód okręgu tak miło płynie… matematyka Magnetyzm fali z lekcji fizyki przyciągnął dłonie muzyką wrażeń z chemii uczucia wybuchła radość a na biologii hormony kwitły Na wywiadówce Hiobowe wieści belferstwo grozi palcem systemu dwójki z klasówek piąteczki z życia ze szkolnych czasów młodzi wynieśli
    4 punkty
  8. Tata się spóźniał do pracy, Dziadek grał na gitarze A mama znów gotowała Te wstrętne warzywa na parze. Był wtorek, 7:30 Złapał dziadka za rękę Dziadku bo się spóźnimy A ja dziś śpiewam piosenkę! Na zewnątrz było zimno Wiatr wiał i sypał śnieg Dziadek szedł bardzo żwawo Że Kubuś prawie biegł. Już widział okno przedszkola Stresował się swoim występem I wtedy zobaczył samochód Tuż przed tym ostrym zakrętem. Słychać muzykę w przedszkolu Kubuś już nie zaśpiewa. Dzieci biegają po sali. A Kubuś? On pobiegł do nieba.
    4 punkty
  9. Mielę w ustach końcówkę zapałki Binarnie trącając o podniebienie I krawędź języka - skąd resztki siarki Wypluwam razem z przekleństwem Rozmokłym jak wiosenne błoto Nad którym się lekko uśmiecham A cała misteria zmieszana ze złością Dobrze że poszła się jeb...ć
    4 punkty
  10. Wszystko się może zdarzyć świat pełen niespodzianek Wszystko się może zdarzyć szczęściem jest każdy poranek. Wszystko się może zdarzyć gdy uśmiech na twarzy gości Wszystko się może zdarzyć życie wydaje się prostsze. Wszystko się może zdarzyć choć czasem łza z oka spłynie Wszystko się może zdarzyć co złe przecież przeminie. Wszystko się może zdarzyć to tylko od Ciebie zależy Wszystko się może zdarzyć gdy w końcu w siebie uwierzysz.
    4 punkty
  11. spojrzał na półkę uginała się od nadmiaru czegoś było za dużo nie wahał się usunął szmacianą lalkę zrobiło się luźniej odetchnął mógł dalej układać inne przedmioty na półce - pomału metodycznie by wszystkie w idealnym porządku stały lalkę oddał - ciężar spadł z obolałych ramion
    3 punkty
  12. farmazony, dyrdymały, banialuki hocki – klocki, bzdurne sieczki i wymyki piszą święci wrażliwością wyniesieni na ołtarze estetyki ale więźniem sami w sobie bo w poezji wpadli wnyki
    3 punkty
  13. Zadaję pytanie, czy to jest właściwe pytanie.
    3 punkty
  14. @beta_b To jest bardziej niż moje. To moja historia, mój przypadek. Moje osobiste wyznanie - bo tak zadecydował lekarz - że lepiej, żeby mnie nie było. Być może ktoś wtedy popełnił błąd. Nie jestem przeciwnikiem aborcji - ale tak jak Pani mówi lekarze powinni dobrze sprawdzać, robić dokładne badania bo ich błędne rozeznanie może kosztować czyjeś życie. ;)
    3 punkty
  15. Małe dwie kurki zboże dziobały I jedna do drugiej tak sobie gdakały: Że tłok na podwórku, bo gąsek za dużo, Że kaczki się tylko dąsają i chmurzą. I przyszły trzy świnki, do kurek chrząkają, Że myszy jedzenie im podkradają. Na to koń skarżył się świnkom dalej, Że krowa muczeniem mu spać nie daje. Baranki z kolei do konia beczały, Że kozy im trawę do cna wyskubały. Aż w końcu pies Azor się na to oburzył, I szczeknął do wszystkich: "mam dosyć tej burzy! Już koniec z ględzeniem i tym narzekaniem, No cóż to za brzydkie jest zachowanie! Za siebie nie ręczę, ja nie żartuję, Gdy ktoś tu raz jeszcze plotkować spróbuje!" Ze wstydu zwierzętom odebrało mowę. Koń patrzy na kurę, ta zerka na krowę... W istocie głupotą jest tak ciągle się kłócić, Złośliwość z podwórka czas wreszcie wyrzucić! I tak też zrobiły zwierzaki kłótliwe, Od teraz podwórko było szczęsliwe.
    3 punkty
  16. Panie Jezu powraca do mnie Twe Święte Słowo, ciągle na nowo ciągle na nowo
    3 punkty
  17. Dość nieduży wojownik ze Sparty dziś do renty dorabia grą w karty Żona wiedząc, że czasem z gołym wraca k***sem, (dla jaj tylko) biznes zwie ch*j wartym.
    2 punkty
  18. w naszej placówce (i w sumie w szeregu innych przeciętych przez rzędy tworząc zgrabne tabeleczki) pracuje taki jeden typ na głowie ma sporo bo każdy pojedynczy łeb który mu podsuwają jak pod ostrze czekające na pociągnięcie dźwigni ale nie mowa tu o jakichś barbarzyńskich precedensach choć jeszcze kiedyś to rozciągał to ścinał biedaków z czystego fetyszu równości teraz co najwyżej z czystego musu skoro i tak nie odróżnia jednego od drugiego a krzyk biedaka ograniczył się do zwykłych prychnięć po zajęciach wyznaje filozofię równych szans estetykę równych kolumn równych nierówności to mu daje satysfakcję w życiu że ogród tak ślicznie przycięty i żadna gałązka nie odstaje na zakończeniu roku stoi obok dyrektora spogląda z równą satysfakcją na swoje żniwo tabele oświeconych głów na auli z rozkoszą wysłuchuje kolejno wyczytywane numerki liczby – humanistą to on nie jest za to lubuje się w cyfrze i stawianiu kropek na miejscu każdego znaku zapytania obok dyrektora stoi jeszcze zwykle jego córunia Orszulka wśród umarłych nadziei na lepszą ocenę muza o której napisał niejeden raport na imię ma Średnia i okropnie się o nią z chłopakami bijemy 17 II 2023
    2 punkty
  19. A zapytała mnie coś o coś i możliwe, że o ogrzewanie, kobalt, tlenek węgla i inne takie tym podobne. Po głębokim zastanowieniu jedyne co mogłem jej odpowiedzieć to cytuję: WIELKIE MI CO ... Warszawa – Stegny, 17.02.2023r.
    2 punkty
  20. @Ewelina Dzieci z domów dziecka to generalnie ciężkie życie mają. Mój dziadek przez całe życie im pomagał. Dziś by się powiedziało jako wolontariusz. Przez 2 lata też pracował zawodowo jako wychowawca w jednym z zakładów. Sam też stracił rodziców w wieku 10 lat, ale do dziadula nie dał się zamknąć i żył na ulicy. Sporo mi o tym opowiadał. Znam trochę te sprawy dzięki temu. Moja mama też opiekowała się takim jednym chłopcem, aż do pełnoletności, a potem jedną nastolatką. Oczywiście wszystkie te dzieci znałem. Bywałem też tam u nich w tym ich domu.
    2 punkty
  21. Tylko w tym refrenie "Inowłódz" został użyty w dobrej formie. W pozostałych dwóch, niestety nie. żeby dobrze grało z rytmem wiersza, wystarczy tylko zrezygnować z "Ach" i będzie ok: "Inowłodzu ty arkadio" Pozdrawiam.
    2 punkty
  22. Zgodnie ze zwyczajem służący przytrzymali konie wsiadającym płci męskiej, księżnej zaś, Jezusożonom i Soi pomogli wsiąść. Również obyczajnie. Spośród tych przedostatnich Ewa obawiała się nieco tej przejażdżki, mając wcześniej mało podobnych przygód. Ale sekundy energetycznego oddziałania przez Jezusa tak na nią, jak na jej wierzchowca wystarczyły. Gdzieś zniknął lęk, który odczuwała przed dosiadanym rumakiem. Podobnie stało się z obawą przed jazdą, które czuła jeszcze kilka chwil wcześniej. - O, jak fajnie! - pomyślała radośnie, zanim książę nakazał odjazd. - W drogę zatem! - moment później książę Jurij spojrzał najpierw na Jezusa, a potem na pozostałych jeźdźców. Wreszcie na dowódcę swoich gwardzistów, który tego razu miał pełnić także rolę przewodnika. Ten, zrozumiawszy spojrzenie, dal umówiony znak swoim ludziom. Dziewięciu z nich natychmiast wysforowało się naprzód, oddzielając się od ustawionej jako straż tylna grupy i ustawiło trójkami. Jeden zaś, najwidoczniej zastępca, zatrzymał się tuż obok niego. - Ruszamy! - zawołał, na co poprzedzająca ich grupka strażników zareagowała we właściwy sposób: jak jeden mąż ponaglając konie niemal od razu do kłusa, płynnie przechodzącego w galop. Droga minęła spokojnie. Jechali raz wolniej, raz szybciej - tak, jak na samym początku. Po około godzinnej jeździe - jak ocenił dowódca straży, spojrzawszy na słońce - dotarli do kniei, porastającej wielkie połacie ziemi na północ od miasta. Tam trakt zwężał się, przechodząc w ścieżkę, wytyczoną przez książęcego namiestnika i utrzymywaną w należytym stanie przez jego ludzi. O szerokości pozwalającej jechać trzem konnym obok siebie. Po następnej godzinie jazdy - również około - przybyli na polanę, powstałą w w wyniku upadku obiektu z Przestrzeni * i jego eksplozji. Których ślady było widać do dziś: w postaci pasa ściętych ukośnie od góry drzew, zbliżającego się stopniowo ku ziemi. I wspomnianej polany, prawie równo okrągłej w kształcie. - To tutaj, Jezusie - powiedział książę. Czysto zwyczajowo, znając przecież Jego stan - czy też poziom - wiedzy. Wszechświat w ludzkiej osobie rozejrzał się wokół. Także zwyczajowo. - To tor spadania ich statku - wskazał swoim żonom wyraźnie widoczną linię uciętych pni drzew, wyglądających jak po ciosie gigantycznego miecza. Żaden z nich nie odrósł w miejscu zranienia, niemo wskazując na krzywdę, jaka go spotkała. Pozostali jeźdźcy zbliżyli się do nich, podjeżdżając jak dało się najbliżej, aby lepiej słyszeć. I rzecz jasna widzieć. - A miejsce pochówku przybyszy tam, tuż za polaną? - pokazał widoczny pomiędzy drzewami głaz. Jego przywiezienie, a zwłaszcza załadunek i umieszczenie go tam kosztowały gwardzistów wiele trudu. Co prawda dodatkowo wynagrodzonego sowicie przez władcę, chcącego na zawsze dla potomnych upamiętnić tak niezwykłe i niecodzienne wydarzenie. Książę potwierdził skinieniem głowy. - Pójdźmy tam więc - rzekł Jezus, zsiadając i oddając wodze już czekającemu na nie strażnikowi. - Pilnujcie koni, są jeszcze trochę niespokojne - polecił, czując w umysłach młodszych ludziom braci ** obawę przed przebywaniem w miejscu, gdzie wydarzyło się coś dla nich niezrozumiałego. - Dobrze, Panie - ukłonił się gwardzista. Jezus podziękował mu gestem i ruszył przez porastające polanę trawy ku obeliskowi. - Rozkaż strażnikom - zwrócił się do księcia, gdy podeszli - niech rozkopią grób. Władca nie okazał zdziwienia, dostrzegłszy uprzednio ten zamiar w umyśle Wcielonego Wszechświata. Zresztą, jako osobę wyższej świadomości niewiele go dziwiło. Często okazywał to swoim ludziom bardzo wyraźnie, chcąc, aby Ich świadomość wzrastała również. I wyjaśniając powody swego braku zdziwienia, gdy było to potrzebne. - Gdy skończycie, wydobądźcie szczątki - dodał. Książę już zobaczył w Jezusoumyśle, o co chodziło. Ale jego ludzie spodziewali się ujrzeć coś zupełnie innego niż to, co ukazało się ich oczom. Żony Jezusa wiedziały, prowadząc między sobą telepatyczną rozmowę podczas drogi. Soa zaś i Mil domyślali się. - To nie są ludzkie szczątki... - jeden z kopiących miał przerażenie na twarzy i jeszcze większe w spojrzeniu. - Jakże to?... - nie pojmował. - Przecież... - To nie były żywe istoty - wyjaśnił WszystkoWiedzący. - Ale tak zwane bioroboty *** . - Bio... roboty?... - powtórzył powoli drugi strażnik, przestraszony tylko trochę mniej. - Czyli... co? - Masz w swoim ciele kości - zaczął Jezus obrazową odpowiedź. - I wewnętrzne organy, dzięki którym twoje ciało żyje. Dzięki którym funkcjonuje jako całość. Serce. Płuca. Żołądek. I inne. Dzięki temu twoja dusza może w nim zamieszkiwać. Gdy ciało kończy żywot, dusza je opuszcza. Zgadza się? - pozwolił słuchającym pozbierać myśli, by chociaż trochę otrząsnęli się z szoku. - Zga... dza - odparł zapytany. - A teraz wyobraź sobie - kontynuował Jezus powoli - że twoje kości są sztuczne. Metalowe. Że służą wyłącznie podtrzymywaniu naturalnej powłoki, żebyś tylko wyglądał jak żywy. Tak bez mięśni. W środku zaś nie masz nic. Żadnego ze wspomnianych organów - mówił nadal, jeszcze wolniej i bardzo wyraźnie. - A co masz w głowie? - zapytał gwardzistę widząc, że jego przerażenie ustępuje. - No... mózg - odpowiedział. - Umysł. Dzięki niemu myślę, widzę, słyszę. I czuję. Mogę poruszać się i reagować na to, co dzieje się wokół mnie. Na... hm... bodźce - przypomniał sobie książęce nauki. - Taki ster... ownik - powtórzył trudne dla siebie słowo, kojarzące mu się z czymś znanym: sterem rzecznego statku. - Brawo! Świetna odpowiedź - uśmiechnął się Jezus. - Doskonale pamiętasz nauki - pochwalił głośno strażnika, tak by jego towarzysze to usłyszeli. A jednocześnie wysyłając księciu myśl, że warto zwrócić nań baczniejszą uwagę. Gwardzista pokraśniał z dumy, jakbyśmy wtedy powiedzieli. - To teraz wyobraź sobie - wskazał owalny przedmiot, metalicznie pobłyskujący w pustych oczodołach czaszki jednej z odkopanych istot - że zamiast mózgu masz to. - Zaczekał, aż wszyscy spojrzą na to, co właśnie pokazywał. - Sztuczny umysł, który tobą steruje - celowo użył słowa tego samego, co żołnierz. - Odbiera światło, ciemność, obrazy, dźwięki i wydarzenia wokół przez organy zbudowane na kształt twoich oczu i uszu. Ma zapisane, niczym na papierze, bardzo wiele możliwych wydarzeń. I dopisane do nich odpowiednie reakcje. Gdy dzieje się któreś z nich, interpretuje ją i wybiera właściwą. Działasz właśnie tak. Prawda? - zaczekał na żołnierską odpowiedź. - Prawda - padło potwierdzenie. Zdecydowane już o wiele bardziej. - Doskonale - Jezus uśmiechnął się doń po raz kolejny. - Twój książę jest z ciebie dumny. Właśnie to wszystko oznacza bio-robota - podzielił słowo na tworzące je części. - Robot to sztuczny organizm, "bio" zaś oznacza organiczny dodatek. W tym wypadku powleczenie naturalną skórą, by ta istota wyglądała na żywą. Z której, jak widzicie, zostało prawie nic. - Wydobądźcie jedne z nich - nakazał książę, przyjąwszy od Jezusa telepatyczną sugestię. - Zabierzemy ją do kremla, nasz gość chce pokazać nam coś więcej - po chwilach, potrzebnych na wydobycie szarakoszczątków, odprowadził spojrzeniem gwardzistów, przenoszących je i składających na specjalnie do tego celu przyprowadzonym wozie. - A co powiecie na małe polowanie, takie naszym zwyczajem? - zaproponował. Cdn. * Celowo użyłem tu słowa-zamiennika dla wyrazu "Kosmos". ** Zgodnie z wczesnochrześcijańską koncepcją, obecną także w tak zwanej antropologii filozoficznej, zwierzęta mają dusze. Na niższym poziomie rozwoju, zatem nazwa "młodsi bracia" jest właściwa. Słusznie też tak zwany święty Franciszek z Asyżu, nawiązując do owej idei, podkreślał związki ludzi z innymi stworzonymi przez Wszechświat istotami ("Bracie Wilku"), jak i oczywistego przecież ze Słońcem i Księżycem ("Brat Słońce", "Siostra Księżyc") . Mimo, że ten ostatni jest tworem sztucznym. Ale Franciszek o tym najprawdopodobniej nie wiedział. Voorhout, 17.02.2023
    2 punkty
  23. Poznaje mnie Pani Doktor? Co? Tak, nie do końca? To ja, to dziecko...wie Pani, To dziecko z dopiskiem - aborcja... Wiem, miałam być roślinką. Do tego mieć zespół downa. No widzi Pani....tak wyszło Że jakoś jestem....."normalna"? Mnie Pani nie musi przepraszać. Tamtych - powinna Pani. No tamtych, wie Pani, Tych, których już zeskrobali...
    2 punkty
  24. Requiem dla róży Byłaś czerwona jak krew A teraz w pustym wazonie usychasz Pachniałaś jak niebiański krzew A teraz swe oczy przymykasz Twoje drobne listki już opadły Twe istnienie zamieniło się w pył Złe demony twoje życie skradły Płomień miłości przemienił się w dym. Damian Świerczek 02.11.2022
    2 punkty
  25. spacerujemy w przestrzeni nie naszej gdzieś na końcu nieba w labiryncie krzyczących gawronów ponad lasem muśniętym sepią dialog szyderczych chmur ostatni wers zawieruszył się w rozsypanych słowach dziś w promocji są cytryny zmiksujemy kwaśne wiersze na kolor zielony
    2 punkty
  26. solennie obiecuję nadejdzie taki czas gdy udowodnię wszystkim że nie potrafię rozwiązać problemu *** niejedna dziurka durszlak czyni
    2 punkty
  27. @kwintesencja Faktycznie pięknie, ale wychodzi na to, że to jedynie złudzenie? No cóż i złudzenia bywają piękne a może nawet i piękniejsze? Oczywiście mogłem też źle zrozumieć. Pozdrawiam serdecznie :-)
    2 punkty
  28. uważano go za głupca, beztalencie w dziedzinie kupca a on w naiwnej swej głupocie zbijał na nich mądrości krocie głupota z mądrością idą w parze czy to osobno czy w wielkiej chmarze z jednego stanu metamorfozy drugi stan nowy się tworzy
    2 punkty
  29. @Ewelina "Nie można też komuś powiedzieć: nie czuj, nie cierp, bo to bez sensu. Zresztą to tak nie działa." Wiem...Ale takie jest życie: brutalne, pełne egoizmu, powierzchowne. Gdy przychodzi taka chwila, okazuje się, że człowiek zostaje sam. Życzliwi znajomi - pogadają, pomądrzą się, każdy uważa, że wie lepiej. Mnóstwo "sprawdzonych rad". Pewnie życzą dobrze (choć dla niektórych taki czyjś "zamęt osobisty"- to nie lada sensacja) ale i tak nie są w stanie pomóc. Druga strona - o ile nie jest osobowością zaburzoną, z wszelkimi jej "zaletami": tendencją do obwiniania, stalkingu itp - naprawdę dąży do zamknięcia pewnych spraw, by żyć dalej. Czasem łatwiej powiedzieć sobie: "nie oczekuj". No bo na co tu liczyć? Na wspólne wyjście na kawę i pogadanie jak i dlaczego skrzywdził? I że współczuje..? Ale się nagadałam :))) Rzadko tak miewam. Ale to z sympatii do Ciebie :).
    2 punkty
  30. Pasą się w ogrodzie wylizując do czysta ścieżki. Z cukierków ze sztucznego cukru, w sztucznych papierkach. W rogach, dobrze ukrytych przed oczyma powołanych, kręcą reklamy z nieszczęśliwymi ludźmi. Niewinne potwory łkają rzewnymi łzami. Tworzą kałużę, w nich żaby knują spiski, przeciwko wszystkim. Książęta odpowiedzialni za całowanie usta mają w ciup zasznurowane. Zwierzątka pokotem kładą się z dezaprobaty dla absolutnego braku magicznych przedmiotów. Donośne chrapanie i szyderczy rechot na dobranoc.
    2 punkty
  31. @Ana @violetta @jan_komułzykant @Cor-et-anima @Leszczym @Rafael Marius @Tectosmith Najbliżej prawdy był @Rafael Marius, ale nie chodzi o psychoanalityka, tylko o zwykłego lekarza, u którego byłam wczoraj na NFZ z bólem ucha. Pan Dr popatrzył i zaproponował, abym przyjechała do jego gabinetu, bo na tym nfz to słaby sprzęt i wogle kicha. Pomyślałam: jaki cudowny lekarz! To perła a nie człowiek! No i żem pojechała. Rany, jak nam się dobrze gadało! A chichrałam się, jak piętnastolatka🤣 Po dwóch godzinach napomknęłam, że już muszę iść, choć bardzo nie chciałam 😂 Pan Dr wstał, odprowadził mnie do recepcji i rzekł z uśmiechem 250. Przemiły, przeuroczy, wspaniały kompan i bardzo dobry specjalista, choć nie dał mi leku na receptę, tylko namazał coś na kartce. Winę biorę na siebie. Nie wiem, co mnie opętało, żeby pomyśleć, że TEN CUDOWNY LEKARZ TO ANIOŁ I WŁAŚNIE RATUJE MI ŻYCIE! A przecież nic mi takiego nie było. Naiwność to głupota, nie bądźcie naiwni... Dziękuję za WASZE komentarze i serduszka🌼 Pozdrawiam serdecznie i życzę Zdrówka🙂 @Leszczym Aaaa, w sensie bohater=peel=PL= peeleny? PL i PLNy :)
    2 punkty
  32. W zapchlonej chacie Śmierdzącym dymem pokoju Samotny i opuszczony Jak trądem naznaczony Na koncie ujemne miliardy W źrenicy uparta wiara Że stanie się coś Los twardy - zmięknie Wyniesie nad narodowość Spojrzenie jego kometą Zwapniałe nasiona u ramion Sięgają - tam nikt nie sięga W przyczynie zmysł unurzony Przemierza światy bez kroku Drobi po starych chodnikach Widzący go omijają Z opaską na oczach witają Włosy w kołtuny związane Na ciele brudne ubrania Szkicuje na starej kopercie Co on tam skrobie.. Wiersze
    2 punkty
  33. dedykuję Werbenie Wszystko w kancik odprasowane i prawie każdy jest na baczność. Wokół tłum ludzi dobrze znanych, a oczy pełne łzawych zasłon. Padają słowa o przemijaniu. O wieko tłuką grudki ziemi. Ja wraz rodziną tuż nad wami choć nie widzicie - istniejemy. Wszystko, co ziemskie zabiera ziemia; solidny trzos i ból z chorobą. Żałosny płacz już nic nie zmienia, ta rozpacz jest nad samym sobą. Kokon z materii w proch przechodzi, w swych uszach słyszysz moje kocham. Jeszcze bezradnie wzrokiem wodzisz niedzielę daruj - będzie słota. Gdy tylko wspomnisz, już przybywam. Czasem odwiedzę nawet we śnie. Wiem, że nie wierzysz, ale powiem: kiedyś mnie ujrzysz - krzykniesz jesteś!
    1 punkt
  34. Uwaga, uwaga. To ja! Z czerwoną piłką na nosie, białą twarzą i zajebistym uśmiechem. Mam dla was wspaniałą, z dawna oczekiwaną nowinę. Karnawał czas zacząć. Wesoło być musi. Panie i panowie, nie ociągać się w roztańczonych śmiechach. Wypełniajcie moje instrukcje. Grube, wielkie babsko. Nadmiar tłuszczu zero rozumu. Tak o niej złośliwie mówimy. Większość tubylców osady. Patrząc obiektywnie na wygląd, trzeba uczciwie przyznać: co racja, to racja. Szczególnie dla niej: racja żywnościowa. Nawet jak mówią wszechwiedzące kumy, do swojej chałupy musi wchodzić na dwa razy. Podobno widziały. Najpierw jedna, a zaś druga. Aż dzisiaj o poranku zauważyliśmy z przerażeniem, że schudła nie wiadomo z jakiej przyczyny. Istna wiotka gałązka. No jak tak można – grzmimy zniesmaczeni. – Na kogo będziemy taneczne psy wieszać. Przecież nie na samych siebie lub osobach, które były nam przychylne, w podśmiechujkach. Przyznacie, że to profanacja wieloletniej tradycji. Jeszcze nic straconego. To znowu ja. Uwaga, uwaga. A jednak. Głowy do góry, tylko nie dosłownie, w oderwaniu ku niebu. Powtarzam wśród niepowtarzalnych uśmiechów. Jeszcze nic straconego. Wariactwo rozkręcone. Tylko śrubek nie szukajcie. Wesoło być musi. Panowie proszą panów lub jakoś tak. Ktoś podrzucił pomysł racjonalizatorski, jakże wspaniały: a pośmiać się z cienkiej jak włos na dupie, to nie łaska. Ha ha ha, co za chudzina. No doprawdy. Nawet cienia nie rzuca – podchwyciliśmy wspólną roześmianą gębą, my stęsknieni jakże ludzkich wrażeń, buszując w tańcu, popatrując na chodzącą wiotkość. Do jasnej za ciasnej! Doszło do nieszczęścia. Wiatr ją połamał. Poszybował martwe części śmiechorodne po całej okolicy, tak że niektóre na dachach wiszą, trzepocząc niczym krwawe flagi, jakby proroctwo głosząc zmian istotnych. No nie! Naprawdę zaistniały. Albowiem zanim dla porządku bałagan pozbieraliśmy z zaciętymi w złości minami, to owe wybuchły, by członki porozrzucać i tu i tam, lub gdziekolwiek trafiły. Uwaga, uwaga. Jakoś przeżyłem. A przynajmniej moje słowa, mój śmiech i szata pajaca. Karnawał czas zacząć. Nie mylić z kar–nawał. Nic wam nie grozi, dopóki dzierżę opiekę nad wami. Wesoło być musi, pomimo przeciwności biologicznych, w których trzeba przeżytym brodzić. Zaraz dołączą inne ludy i śmiechu będzie co niemiara. A niech to, ale fajowy bajzel – chichoczemy tak gromko, że aż echo umilkło, bez powtórzeń cichnących. Normalnie boki zrywać. Jeden drugiemu oraz jedna drugiej. Mixy też dozwolone. A co! Aż odgłosy wilgotnych mlaskań i oderwań, słychać nam przyszło. Tańczmy i weselmy się. To nic takiego. Pokonamy martwe przeciwności. Zabawa trwa nadal, pośród jelit i tego tam. Spójrzcie kochani! Na horyzoncie dostrzec można następne ludy, drgające w rozgrzanym powietrzu. Jednak przewrażliwione nieco, migiem założyli maseczki, nie chcąc zarazy w trzewiach, ale i tak furgoczą na twarzach, bo ich spazmy radosne tak bardzo ogarnęły, że wszyscy jak jeden mąż, zachłysnęli się radośnie nieżywą śmierć, rzygając wnętrzem, aż puste skorupy porozrzucane, tu i ówdzie. • Epilog trwający... –– Mamusiu! –– wrzasnęła latorośl. –– Co syneczku? –– zapytała rodzicielka. –– Spójrz! Ale spoko purchawki w gęstym sosie, przyprawionymi kościami. Zatańczę na jednej. Mogę? –– Tylko nóżki sobie nie złam na miednicy –– odpowiedziała matka z czułością w napęczniałych humorem nozdrzach. –– Hi ha hu –– zachichotał werbalnie ojciec po usłyszeniu huku. –– Pamiętam, że jako dziecko, tak z nadmuchanej żaby czy torebki strzelałem. Nie pamiętam dokładnie. –– Kochanie! Wybacz! Pleciesz, a mnie przeszyła kość –– rzekła nadziana żona. –– Rolmops z ciebie –– ukłuł mąż żonę, poczuciem humoru. –– Z ciebie tato zaraz też –– krzyknął wesoło synek, popychając ojca w tył, sam upadając plecami. –– Leży mi na wątrobie confetti –– wrzasnął ktoś wesoło, uśmiechając się wokół głowy, bo uszu już nie miał i nie zawadzały. • Panie i panowie. Przyznam, iż banalnie to zabrzmi, lecz karnawał trwa nadal. Hi ha hu. Słyszycie narastający tumult? Nadchodzą następne ludy, głodni roztańczonego śmiechu.
    1 punkt
  35. @Rafael Marius to przygnębiająca historia :( Zdaję sobie sprawę z tego, że takie rzeczy niestety się zdarzają. Z drugiej strony myślę, że gdyby ci ludzie nie zdecydowali się oddać tego dziecka a źle go traktowali to też nie byłoby dobrze... Jedno i drugie przyniosłoby cierpienie tego chłopca... Ciężko się pisze o takich dramatach
    1 punkt
  36. @Corleone 11 AI ( artificial intelligence ) jest po części pomocą i również zagrożeniem dla ludzkości w przyszłości. Czytałem trochę na ten temat na Internecie i trudno z tym się nie zgodzić. Pozdrawiam Cię!
    1 punkt
  37. Pyta przestraszona baba spod łowiska, czy to prawda, że wilk boi się ogniska? Hmm, ogniska wilk się boi, więc rozpalać nie przystoi - odpowiada jej osoba z towarzystwa.
    1 punkt
  38. @koralinek Za komuny mówiło się urawniłowka.
    1 punkt
  39. @Rafael Marius Ja myślę, że też słowa słyszą inaczej. Mówią o czymś co im się wydaje, a te słowa są zupełnie inaczej odebrane.
    1 punkt
  40. ~~ poranek z deszczem - kotek na parapecie patrzy przez szybę ~~
    1 punkt
  41. Oddawanie starych ludzi do DPSu, ZOLu jest w naszym kraju dość częste. Również w Niemczech. Mam tam rodzinę stąd wiem. Niektórzy rodzice oddają dzieci do rodzin zastępczych, do adopcji. I jeszcze parę innych przykładów, by się znalazło.
    1 punkt
  42. @Wiesław J.K. to prawda... ja też w takich sytuacjach bardziej cenię sobie milczenie... pozdrawiam! :)
    1 punkt
  43. @ais szkoda, że nie wiedziałam, dałabym Ci dicortineff, bo wydawało mi się, że coś mnie boli, ale po jakim czasie przeszło, a krople zostały:) warto mnie różne kropelki w swojej apteczce, ogólnie nie chodzę do lekarza, tylko nauczyłam się pisać od pandemii
    1 punkt
  44. @EwelinaWszystko co ludzkie nie jest nam obce.
    1 punkt
  45. @Ewelina tasowanie uczuć...wszystko co... pozdrawiam
    1 punkt
  46. @Cor-et-anima no tak, tylko to jest komfort jednej strony, a co z drugą? Trudno dyskutować z cudzymi uczuciami. Nie można też komuś powiedzieć: nie czuj, nie cierp, bo to bez sensu. Zresztą to tak nie działa. Pomijając osoby, które być może lubią się taplać w efektach ubocznych emocjonalnej części swojej osobowości, to jednak ból po rozstaniu ma prawo być ogromny i są jednostki, które ewidentnie sobie nie radzą i ciężko jest odmówić im prawa do tego rodzaju słabości. A to jak kto się z kim rozstaje, świadczy o nim a nie o osobie, którą porzuca. Empatia mile widziana. Nie twierdzę, że to łatwe, ale przecież nie można być wyłącznie nastawionym na własny komfort. Tak myślę ja :)
    1 punkt
  47. rodzina pączków jest dzisiaj ach szykuje im się tłuste am am pani pączkowa i pączuś mąż też małe pączki nie idą stąd spieszą tu dziadki pączki stare co jadło niosą mniam wspaniałe czują zapachy swym nadzieniem pieczyste nęci powonienie tęsknią tak bardzo nie chcą czekać żeby skosztować cud człowieka lecz zwykły chruścik rzecze słusznie możliwość zatruć mięsem w lukrze
    1 punkt
  48. @Rafael Marius Pamiętam tamte czasy, a czekoladki dzieliło się nożem żeby się z rodzeństwem podzielić. Dziękuję i pozdrawiam! @Tectosmith I zdrowo;-) Dziękuję Ci za czytanie! Miłych snów:-)
    1 punkt
  49. @wiewiur również pozdrawiam i życzę miłej kawusi o jakiejkolwiek porze dnia!!! ((oraz szanuję za gust muzyczny))
    1 punkt
  50. Tylko j e d n a t a k a była T A M - myślała o komforcie; nie pomawiaj jej na wyrost o sukcesy w sexy / sporcie. Jednak dzisiaj taki temat jątrzy ją, którego nie ma; nie rozumie wkrąg dyskusji, ile środków ma na koncie.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...