Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Atylda

Użytkownicy
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Atylda

  1. Atylda

    Maria i Marysia

    I Ciebie szukam W tym obcym ciele Nie ja, nie ty To w lustrze Odbicie blade Odbicie puste Zgaszone oczy Zamkniętej duszy Mojej i twojej Wyssali krew Wlali nam olej Do głowy Serce stanęło
  2. Popłakała się śmierć, biorąc dziecko za rękę Ono stoi i pyta Poczekamy na mamę? Mama śpi Tata śpi Zostawimy ich samych. Z butelką wódki Wspomnieniem, że Cię zatłukli I odeszli Rodzice spali Czy później płakali? Nie.
  3. Kazali mi urodzić martwe ciało. Trzech mężczyzn; papież, prezydent i premier Patrzyłam na nie trzy minuty, i nawet płakałam, kiedy wydawało mi się, że oddycha Potem zabrali mi z rąk chorą powłokę, niestworzoną do życia, niegotową do istnienia Krzyczałam Nienawidzę was! Nienawidzę was! Że muszę na to patrzeć Nie było pogrzebu, nie ma grobu Bo Ciebie tam nie było Był zlepek mięśni i tkanek A Twoja dusza została w raju I kiedyś do mnie przyjdziesz Marzę o tym Ze zdrowym, własnym ciałem A jeśli nie? Byłeś pięknym marzeniem I to marzenie będę kochała
  4. Tuż po przybyciu na ziemię zorientowałem się, że ludzie nie są specjalnie przyjaźni. Żeby nie rzec, że nastawieni wrogo. Wobec czego starałem się nie rzucać w oczy. Unikałem zatłoczonych miejsc, przyodziany w czapkę z daszkiem i przyduży dres przechadzałem się ulicami miasta, wbijając wzrok w podłoże. Czekałem na znak, który miał mi zesłać Prorok. Czekałem już blisko tydzień. Chciałem wierzyć w to, że pobyt tutaj nie potrwa zbyt długo. Okolica była wyjątkowo ponura. Idąc wąską uliczka wzdłuż stawu zobaczyłem małego chłopca. Siedział sam na jednej z drewnianych ławek i wpatrywał się w niebo. Hmm… pomyślałem, że to dziwne, że ludzka istota tak niewielkich rozmiarów została pozostawiona sama sobie. Jakaś nieznana energia ciągnęła mnie w jego kierunku. Rozejrzałem się dokoła i ruszyłem w jego stronę. Kiedy byłem jakiś metr od ławki chłopiec spuścił wzrok z nieba i przeniósł na moja twarz. Wielkie, atramentowe oczy wydały mi się otchłanią smutku. Przeszedł mnie zimny dreszcz. - Pan po mnie? - zapytał cienkim, łamiącym się głosikiem – Pan mnie zabierze do mamy? - Chciałbym. Ale nie wiem gdzie jest Twoja mama – odrzekłem smutno. - Szkoda. Jestem już trochę głodny. – widziałem, że dzielnie próbował powstrzymać łzy napływające do oczu - Jak długo tu siedzisz? - Tata zostawił mnie tu wczoraj, po wieczornym spacerze. Powiedział, że teraz trafię do mojej mamy. Byłem zdumiony. Malec mógł mieć raptem siedem lat. - Wie Pan, ja nawet nie wiem jak wygląda moja prawdziwa mama. Odeszła zanim skończyłem dwa latka. Wychowywała mnie Pani Jadzia z mieszkania obok. Kiedyś poprosiłem, żeby Tatuś pokazał mi kilka jej zdjęć, ale strasznie przy tym płakał więc nie prosiłem więcej. Świetnie, pomyślałem. Miało dziecko w życiu szczęście. Najpierw porzuciła go wyrodna matka, a teraz wyrodny ojciec. Poczułem się w obowiązku, żeby mu pomóc. - Mam pomysł. Pójdziemy na komisariat. Tam na pewno nam pomogą. A po drodze zahaczymy o budkę z frytkami. Wyjąłem z kieszeni stary, rozbity telefon i wrzuciłem w wyszukiwarkę adres biura policji . Dwadzieścia minut na piechotę. Nie jest źle. - Trafie do domu dziecka? Jeżeli nie znajda mojej mamy, a tata mnie już nie chce? Pomyślałem, że jest nad wyraz mądry jak na swój wiek. - Może nie będzie tak źle – uśmiechnąłem się i objąłem go. Był strasznie zimny. Nic dziwnego, skoro spędził tu noc i chłodny poranek. Zdjąłem swoją bluzę i zarzuciłem mu ją na plecy. - Chodź mały. - Antek. Mam na imię Antek. Na cześć mojego przyszywanego dziadka, męża Pani Jadzi. A Pan? - Gabriel. - Jak anioł! - jak anioł – potwierdziłem. Gdy wstaliśmy z ławki wsunął swoją drobną dłoń w moją. Sięgał mi zaledwie do pasa. - Ile masz lat? - Sześć. A Pan? - Dużo więcej. - Jestem głodny. - Popatrz, tam – wskazałem palcem – tam jest ta budka z frytkami. Lubisz frytki? - Lubię. A Pan? Roześmiałem się słysząc kolejny raz ten sam zwrot. - Ja też lubię. Uwielbiam wręcz. Podszedłem do budki. Młoda kobieta w środku nawet na nas nie spojrzała. Byłem przyzwyczajony do tego, że ludzie, ślepo wpatrzeni w kolorowe ekrany swoich telefonów traktowali mnie jak powietrze. Kupiłem Antkowi duża porcję frytek na wynos i sok pomarańczowy. Pochłaniał je w zatrważającym tempie. Przez chwile miałem nawet obawę, że się zakrztusi. Poznajesz coś z tej okolicy? Tu mieszkasz? – w drodze starałem się wyciągnąć z niego jakieś informacje, wskazując na różne ulice, budynki i stare kamienice. Chłopiec nic jednak nie pamiętał i nic nie rozpoznawał. Usłyszałem znajomy dźwięk dzwonka. No nie, tylko nie teraz. Posadziłem malca na najbliższej ławce i niepewnie wcisnąłem zieloną słuchawką. - Gratuluję – usłyszałem w telefonie – masz pierwszego. - Coooo??? - Chłopiec, sześć lat. Zabity wczoraj w parku przez własnego ojca. Za mały, żeby cokolwiek zrozumieć, potrzebował pomocy przewodnika. Bierz go i wracajcie. Mama tu na niego czeka. Rozłączyłem się i spojrzałem na ławkę. - Antek, zmiana planów. Zabieram Cię do mamy. - Hurrraaa!!! – jego buzia się rozpromieniła. - Ale wcześniej musisz coś zrozumieć. Powoli wytłumaczyłem mu jak wygląda niebo, dlaczego tam idzie. Przyjął to nadzwyczaj spokojnie. Na koniec powiedział coś, co utkwiło mi w pamięci na lata. - A czy mój tata też kiedyś do nas dołączy? Będę za nim tęsknić. Ja wiem, że nie wolno zabijać, ale on to zrobił bo był bardzo smutny. Pani Jadzia mówiła, że ma depresję. To taka straszna choroba. – wtedy uświadomiłem sobie, że miłość dziecka bywa bezwarunkowa. To było moje pierwsze zlecenie. Poszukiwacz ludzkich dusz – rozdział pierwszy.
  5. Atylda

    LGBT minus

    @sowa hahahaha. Zapraszam pod moją twórczość. Ja nie mogę kipić nienawiścią wobec tego "czegoś", a oni mogą dręczyć normalnych ludzi!? O to, to nie .... Pora wreszcie przemówić.
  6. Atylda

    LGBT minus

    @opal erupcja czystej nienawiści :)
  7. Atylda

    LGBT minus

    Możesz zaklaskać stopami 😏
  8. Atylda

    LGBT minus

    Zostawcie tęczę demony znak niewinności, radości od tak po prostu zhańbiony Nie będzie dla was równości! Pełzną po naszych ulicach Wymalowane bałwany I oczekują oklasków Nie. Nici z tego szatany!
  9. @violetta lekki utwór o ciężkich emocjach i trudnej tęsknicie. Dziękuję za komentarz 😊
  10. Napisz mi proszę pocztówkę z nieba opuszki palców odbij na liściu i ześlij do mnie w głąb życia piekła wiatr go poniesie pod naszą lipę. Na starej ławce zdrapany napis trzy razy em plus duże serce Ześlij pocztówkę, odbij na liściu opuszki palców. Nie chcę nic więcej.
  11. Noc spowiła miasto. Było późno, koło dwudziestej czwartej. Michael wracał sam z pijackiej imprezy. Chwiał się na nogach. Zamazany obraz świata wydawał mu się bajecznie piękny. Bełkotliwie śpiewał, że życie jest piękne. Dziś dostał awans o którym marzył od sześciu lat. On, nie ten lizus Patrik. Rozmyślanie o sukcesie przerwała wódka wirująca w żołądku. Zatrzymał się przy dużym koszu, obok budynku Filharmonii, oparł o ścianę i zwymiotował. Eliza szła kilka kroków za nim. Wracała z popołudniowej zmiany. Zmęczona i rozespana nerwowo rozglądała się na boki. Poruszała się pewnie i szybko. Marzyła by jak najszybciej znaleźć się w swoim niewielkim mieszkaniu, wziąć kąpiel i położyć się do łóżka. Dziś klienci nieźle dali jej w kość. Czuła, że ma spuchnięte kostki, od biegania w obcasach z sali do kuchni. Zastanawiała się kiedy znajdzie czas, by przerobić materiał do zbliżającego się kolokwium i czy właściciel znów podniesie jej czynsz w tym miesiącu. Antoni właśnie zaczął nockę i prowadząc autobus linii siedem słuchał newsów w radiu. Mówili o wojnie, rosnącej inflacji i zakończonym sezonie skoków narciarskich. Bolał go kręgosłup, był już za stary na takie jazdy, ale chciał sobie dorobić do marnej emerytury. Ziewnął i sięgnął po termos z kawą. Dostawał najgorsze godziny kursów i najgorsze trasy. Szefostwo wykorzystywało to, że nie mógł, nie potrafił odmówić. Z drugiej strony i tak nie spał po nocach, więc w zasadzie było mu wszystko jedno. W autobusie, tuż za kierowcą siedziała para nastolatków. Lizzy i Jay. Lizzy, drobniutka, piegowata, o burzy rudych włosów dwa dni temu uciekła z domu dziecka. Jedyne co ze sobą zabrała to stary, zniszczony plecak z barbie. Dostała go w prezencie od mamy na dziesiąte urodziny. Uciekła, bo nie wierzyła, że mama już jej nie chce. Musi ją odnaleźć i przekonać, że może być tak jak dawniej. Ona jej pomoże rzucić dragi. Pójdzie do pracy. Niedługo skończy piętnaście lat. Już jest na tyle duża, że może się o nią zatroszczyć. Jay spotkał Lizzy na przystanku. Dosiadł się i zaczęli rozmawiać. Poznał jej historię i cel podróży. Postanowił, że jej potowarzyszy. Urzekła go jej odwaga, determinacja i dojrzałość. O sobie nie mówił nic. Wstydził się. Jego problemy w starciu z jej problemami były błahe. Potrafił za to doskonale słuchać. Wyjął telefon, żeby sprawdzić, która godzina. Na wyświetlaczu widniało sześć połączeń nieodebranych od mamy i sucha wiadomość od ojca „ wracaj gówniarzu”. Dwudziesta trzecia czterdzieści. Wsunął telefon z powrotem do kieszeni. Zaraz powinni dojechać do przystanku. Komunikat z dnia 4 kwietnia 2023 roku godz. 23:47 „Straszny wypadek pod Nunes. Autobus linii siedem zjechał z drogi i uderzył w ścianę budynku orkiestry miejskiej Filharmonia. Po drodze potrącił dwoje przechodniów. Mężczyznę i kobietę. Autobusem podróżowało dwoje pasażerów. Z nieoficjalnych informacji wynika, że troje ludzi zginęło na miejscu. Jedna osoba zmarła po przewiezieniu do szpitala. Stan ostatniej, poszkodowanej osoby określany jest jako dobry. Nie odniosła większych obrażeń"
  12. Stary grzbiet z bólem wyciągnął się po lewej stronie łóżka. Mała bezpiecznie zasnęła. Teraz i on powinien zasmakować krótkiej drzemki. Czuł, że jego organizm jest wycieńczony długą wędrówką. Opuścił więc powieki i czekał na anioła snów, lecz ten uparcie nie nadchodził. Zrezygnowany podniósł łeb z kołdry. Drobną dziewczyna obok niego spokojnie oddychała. Śpiąc wydawała mu się jeszcze bardziej krucha. Kiedyś, dawno temu obiecał Szalonemu, że zawsze będzie ją chronił. Przez lata był jej wiernym stróżem i towarzyszem. Niestety czas nieubłaganie odbierał mu siłę, czujność i zdrowie. Delikatnie schylił głowę i oparł swój siwy pysk na biodrze Małej. Ona i Szalony dali mu dom, dali mu rodzinę, bezpieczeństwo i pełen brzuch. Wyciągnęli z piekła ciasnej klatki, gdzie większe i silniejsze psy omal nie oderwały mu łba. Rozmyślając o przeszłości zaczął powoli odpływać. Lecz, nim ciemność pożarła go na dobre usłyszał cichy dźwięk skrzypiącej podłogi, niebezpiecznie blisko sypialni. Rozbudzony i zlękniony uniósł czujnie kudłatą łepetynę i nasłuchiwał. Kroki. Znał je. Nosem głęboko pociągnął powietrze. To niemożliwe! Drzwi otworzyły się. - Witaj Kudłaty, przyszedłem po Ciebie. Zbieraj się brachu. Nie mamy dużo czasu. Pies odwrócił głowę w stronę Małej. Ma ją zostawić? Teraz? Tak po prostu? Zupełnie samą? - Wiem Staruszku. Też ją kocham. Ale nie może iść z nami. Musi żyć. Zostawimy jednak coś, co pomoże jej przetrwać. *** Mała obudziła się koło 10:00. Łóżko po lewej stronie było dziwnie puste i zimne. Stary grzbiet zniknął. Tylko jak to możliwe, skoro wszystkie drzwi były zamknięte? Nim zdążyła się ubrać i wyruszyć na poszukiwanie staruszka usłyszała, pisk i skomlenie na zewnątrz. Spojrzała przez okno. Na werandzie domu znajdowało się małe, zbłąkane, szczenię
  13. - To ja pójdę z Panem! - Krzyknęła mała dziewczynka i złapała starszego pana mocno za rękę. Uśmiechając się przy tym pogodnie i ufnie. Jakby znała go od zawsze. Dziadek spojrzał na nią z ukosa, podrapał się po siwej głowie i po chwili namysłu odrzekł: - Nie możesz iść ze mną. - Ale ja chcę. Kawałek tylko, w kierunku tamtej bramy. Wskazała drobnym paluszkiem na wschód. - A Twoja mama i Twój tata? - dopytywał dziadek, próbując przy tym niezgrabnie wysunąć swoją dłoń z niechcianego uścisku. - Oni zawsze mi powtarzali, że starszym trzeba pomagać. Pan bardzo mocno utyka, a ja mam dwie, zdrowe nogi. Jakby na potwierdzenie tych słów dziewczynka podniosła do góry najpierw lewą nóżkę, później prawą. Obie przyodziane w różowe klapeczki. - Dobrze, ale tylko do bramy i później wracasz. Dziadek wyciągnął palec i pogroził nim w powietrzu, a twarz dziecka słysząc zgodę natychmiast pojaśniała. Szli już dobry kawałek, poruszając się wolno ze względu na zaawansowany altretyzm dziadka. Dziewczynka nuciła piosenkę, a starszy pan milczał. Widząc jego zatroskaną twarz przerwała śpiewanie. - Czy mogę Pana o coś zapytać? - Pytaj, odpowiem o ile będę pamiętał.- Zaśmiał się. - Ile Pan ma lat? - Osiemdziesiąt dwa kruszynko, a Ty? - Osiem i trzy miesiące. - Takie małe dzieci nie powinny same chodzić po ulicach. - Dlatego nie idę sama. Mam Pana. Popatrzyła na niego dużymi, błękitnymi oczami i uśmiechnęła się łagodnie. - Ale wrócić będziesz musiała sama.- Dziadek obejrzał się za siebie, ale zaawansowana choroba sprawiła, że zapomniał już skąd szli. - Nie powinien był się godzić! Stary dureń! - Niech się Pan nie martwi, tu nie ma przecież nikogo, kto mógłby mnie skrzywdzić. Jest zupełnie pusto. Starszy pan zatrzymał się, rozejrzał w prawo i w lewo. Dziwne, pomyślał, żeby ulice o tej godzinie świeciły pustkami. Popatrzył na stary zegarek na lewym nadgarstku. Była trzynasta. Pora obiadowa. Przystanął, spojrzał jeszcze raz na drobną dziewczynkę obok siebie i zrozumiał. Do bramy doszli w milczeniu. Dziewczynka kurczowo trzymała się jego ręki, a on rozmyślał. - Tu musimy się rozstać. Tam czeka na mnie Alusia i stary, włochaty grzbiet. Ty musisz wracać. Na Ciebie czekają mama i tata. Postąpiłem nierozsądnie zabierając Cię ze sobą. - Ależ Pan mnie nie zabrał. - Zaprzeczyło dziecko.- Ja chciałam iść sama. Bo ja....wie Pan....stałam na tym poboczu już dłuższą chwilę i nikt nie chciał mnie wziąć ze sobą. A sam pan powiedział, że małe dzieci nie powinny same chodzić ulicami. W tym momencie brama zaskrzypiała i otwarła się na oścież. Dziewczynka pogładziła przerzedzone włosy, otarła jedną łzę z bladej twarzy i powiedziała. - Idziemy? Mama mówiła, że tam jest fajnie.
  14. Mężczyźni w majtkach na głowie prowadzą paradę równości i mówią mi patrz na nas prosto! Więc pytam jak patrzeć prosto, na coś co jest krzywe?
  15. Nie byłam w stanie się ruszyć. Nie poszłam patrzeć jak pochłania Cię ciemna i ziemista otchłań. To wspomnienie Szalony wraca do mnie w snach. Wczoraj był dzień kiedy adoptowaliśmy Lucjusza. Stary grzbiet ma się całkiem dobrze. Wciąż śpi tylko po Twojej stronie łóżka. Chciałabym by czas wstecz biegł. Cofnął się do tego momentu kiedy byłeś. Minęło sześć lat, dwa miesiące i trzy dni. W mojej głowie dzwony biją na alarm, że czas już dokończyć to, co zaczęliśmy. Dlatego wracam - czuję, że moje pióro domaga się atramentu, skoroszyt jest głodny słów. Piszę więcej niż zwykle. Pociągnę życie za nas dwoje Szalony....
  16. Atylda

    "Modlitwa"

    Matko Poezjo! wybacz cierpienie otwórz ramiona zbłąkanej duszy nie pozwól marnieć daj posiąść wenie pozwól rozrywać serce na słowa Matko Poezjo! Poetów Pani! dziś na kolana padam przed Tobą zgubione pióro, Ja - Twoje dziecko. wracam po latach tam gdzie mój dom. Matko Poezjo! Cierpliwa Pani! Ty co wchłonęłaś ciemny atrament dziś na pożarcie wystawiam ciało błagając Ciebie o zlitowanie Matko Poezjo! Bogini wierszy! daj mi odwagę daj mądrość słowa wracam po latach stoje pod bramą otwórz mi proszę Aniele Boga Boga Ojca - Stwórcy Swego
  17. Atylda

    Czyja to wina?

    @Marcin Szymański muszę się z Tobą zgodzić. Przeczytałam to raz jeszcze - tym razem z Twoim zakończeniem i brzmi lepiej. Zmienię. Dziękuję!
  18. Atylda

    Czyja to wina?

    Masz 40 lat i słyszysz, "To może być rak". Jedziesz do domu, Nie mówisz nikomu. Bo żona jest w ciąży. Nosi pod sercem już chore dziecko Badania mówią, Że jest z nim kiepsko. Po co ją martwić? To siódmy miesiąc Poczekasz trzy Dasz sam z tym radę Kto jak nie Ty. Niezniszczalny. Dziecko jest chore Małe i słabe Musisz pomagać Olewasz sprawę. A rak nie śpi. Spaceruje. Było za późno. Żeby to wyciąć. Chemia, szpitale Droga do nikąd. Przerzut do mózgu. Serce zatrzymał I myślę sobie Czyja to wina? Moja, że w tym brzuchu byłam, Twoja, A może niczyja?
  19. Atylda

    "Mały"

    @violetta są! Mały od roku jest w naszej rodzinie :) @Dared ciężko napisać o obcym dla dziecka człowieku, że jest jego prawdziwym ojcem. Niby jest, istnieje, ale czy można nazwać go tatą? ;)
  20. Atylda

    "Mały"

    Chłopczyk Ma duże, niebieskie oczy Świdruje nimi sufit i ściany To obraz który widzi częściej Niż obraz własnej mamy. Ojca nie ma, znaczy ma Ale chleje i ćpa. Ma trzy miesiące I tylko raz w życiu widział słońce Czuje dym papierosów Powietrze jest duszące. Ktoś przyszedł, słychać głosy Stanowcze i chłodne "Dziecko płaczę - bo jest głodne" Jakaś Pani w koku Z łezką w oku Podchodzi do jego łóżka Ma zaciśnięte usta Owija go w kocyk Bierze na ręce I szepcze do ucha Nie wrócisz tu więcej. W szpitalu go badają Ma naciągniętą nóżkę I coś z serduszkiem. I anemię i niedowagę Ale nie płacze. Jest w szoku. Bo ktoś mu poświęca uwagę. Czekają na niego Nowa mama i nowy tata Tak. To prawdziwa historia. Znam dobrze tego dzieciaka.
  21. Jestem emocją gdy tworzę wiersze. Na co dzień głównie milczę i cierpię. Płaczę samotnie i skrywam w sobie Wszystko co dzieje się w mojej głowie. Nawet gdy widzę coś z zakochania Myślę - udaje z politowania. Nawet gdy mówi - Moja królowo. Mózg dopowiada - tak tymczasowo. I myślę sobie - boi się odejść. Powinien odejść. Bo jestem chora. Chora...na serce.
  22. Atylda

    Tata

    @Rafael Marius bo wiersze to mój sposób na uwolnienie trudnych emocji. Są proste, bo nie potrafię pisać pięknie i poetycko - pisze zupełnie amatorsko, a do tego bardzo rzadko. :) @ais Dziękuję, ale zdecydowanie nie dam się namówić. 😊 nie "czuję" wesołych tematów, miałabym problem ze stworzeniem jednej zwrotki. Pisanie byłoby męczące dla mnie, a czytanie dla Was. 😊
  23. Atylda

    Tata

    Witam Cię Tato Znów mamy lato Które bez Ciebie? Dwudzieste. Co myśli dziecko Gdy słyszy słowa Że jego ojciec Odszedł do Boga? Czy ta dziewczynka W szarym płaszczyku Wciąż widzi tatę W tym nieboszczyku? Otwarli trumnę Ja - osiem lat Pierwsze co myślę Że tata zbladł. Potem sadzają nas W pustym kościele Za bardzo nie wiem Co tu się dzieje. Ktoś mnie przytula Ktoś z boku płacze A ja wciąż myślę O bladym tacie. Mama mnie ciągnie Za rękę ściska Ja się przewracam Bo droga śliska I jest już cmentarz Tam pożegnanie Wszyscy współczują Mi oraz mamie. Znałam Cię krótko A długo już tęsknię Kocham Cię Tato Wciąż jesteś we mnie. Żywym wspomnieniem.
  24. Atylda

    Kubuś - lat 5

    @Kwiatuszek taki mam styl. Sporadycznie piszę utwory wesołe. Stawiam na mocne akcenty na koniec. @Sylwester_Lasota Wiem, że tematyka dosyć trudna. Bardzo dziękuję za polubienie i komentarz.
  25. Atylda

    Kubuś - lat 5

    Tata się spóźniał do pracy, Dziadek grał na gitarze A mama znów gotowała Te wstrętne warzywa na parze. Był wtorek, 7:30 Złapał dziadka za rękę Dziadku bo się spóźnimy A ja dziś śpiewam piosenkę! Na zewnątrz było zimno Wiatr wiał i sypał śnieg Dziadek szedł bardzo żwawo Że Kubuś prawie biegł. Już widział okno przedszkola Stresował się swoim występem I wtedy zobaczył samochód Tuż przed tym ostrym zakrętem. Słychać muzykę w przedszkolu Kubuś już nie zaśpiewa. Dzieci biegają po sali. A Kubuś? On pobiegł do nieba.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...