Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 15.01.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. W samotny wieczór Niespodziewanie na papier sypią się litery. Tak dawno zwiędłych liści – w głowie mojej zamieć – Tych zapomnianych, wybucha nagle pamięć. Już zapisanych mam ich kartek cztery. Odpływam w przeszłość, lecz wcale nie rozumiem, Tego powrotu zakurzonych wzruszeń, Dlaczego starą emocją tak się krztuszę, Nieważnych dziś już dni. Z jakiej przyczyny tylko tą szarugę Mam przed oczyma? Dlaczego ona do mnie gna, Jak do zbitego, skopanego psa, Przed którym zatrzaśnięto drzwi. Szczęściem to chwila drąży tylko duszę, Wczorajszym parzy, w niej się tli. Marek Thomanek 15.01.2023
    11 punktów
  2. Na podwórzu we wsi Młyny, Pokłóciły się maszyny: ‘Hej żurawiu, takiej szyi, Nie widziałam odkąd żyję! Toż uśmiałaby się żmija, Cóź za śmieszna, długa szyja!’ ‘A Pani, koparko, niech spojrzy na siebie, Łopatę ma Pani po samą ziemię. Niech Pani nią lepiej tyle nie klepcze Bo ktoś ją Pani jeszcze przydepcze!’ Kombajn zaś tak betoniarce przygadał: Że mała i gruba, i szara, i blada, Że kręci się tylko i kręci w kółko, I brzęczy za głośno, na całe podwórko! Więc betoniarka mu tak odpowiada: Że może jest gruba, i może też blada. Lecz kombajn jest dryblas, olbrzymi, pokraczny, Do tego kanciasty i bardzo dziwaczny! I tak kłóciło się całe podwórze, Aż końca nie było tej awanturze. Już traktor i walec się spierać zaczęli, Wszyscy wśród maszyn najlepsi być chcieli! Na pomoc maszynom gospodarz pospieszył I wszystkie pochwalił i miło pocieszył, Że każda jest ważna i wyjątkowa, I czy to okrągła, czy kwadratowa, Do pracy są wszystkie tak samo potrzebne, Na wiejskim podwórku zupełnie niezbędne! Więc zamiast się kłócić i konkurować, Powinny przyjaźnić się i współpracować. Maszyny te słowa tak ucieszyły, Że odtąd wesołe i miłe były. Razem zadania swe wykonywały I uśmiech przyjaźni dla siebie miały!
    8 punktów
  3. Ś mieją się dzieci na jego widok N iektórym znacznie zatruwa żywot I jak to bywa w życiu przeważnie E lement sporów stał się nieważny G dy spłynął z oczu w postaci ciekłej (Bo zimy u nas są bardziej ciepłe) ___ 15 stycznia obchodzimy Światowy Dzień Śniegu
    5 punktów
  4. Czym jest szczęście, chwilą na dłoni zatrzymaną przez promień słońca, tęczą rozlaną wśród koron drzew zachodniego nieba, gwiazdą, co oświetla w ciemności drogę. Różą pustyni, co przeżywa wszystko. Czasem wydaje mi się, że nie istnieje, ono i ja, że jestem zbyt słaba, by móc powziąć je w dłonie, że jestem tylko mgłą, co nie znaczy nic, utrudnia widoczność. Poddaję się, upadam. Szczęście jest wnętrzem życia, melodią ciszy. Słychać w niej każdy szept, bicie serca, potrzeby innych, krzyk. W tej ciszy nie potrafię krzyczeć, mówię tylko szeptem, szczęście to wszystko niematerialne, dusza, serce.
    4 punkty
  5. -Mistrzu, nic mnie nie cieszy, co mi pomóc może? -Pomaga, jak pomyślisz, że inny ma gorzej.
    4 punkty
  6. Spotkałem ją kiedyś w którymś z cichszych aczkolwiek ciekawszych lokali śródmiejskich. Można rzec, że atmosfera nam nawet sprzyjała. Całkiem zgrabnie nam szło nawiązanie znajomości. A potem ona jak jakaś nie ona ekstrawertycznie i z pełnym przejęciem opowiedziała mi całkiem wyczerpująco o swoim introwertyźmie. Tak się złożyło, że tamten interesujący wieczór zaliczyliśmy do udanych, z czym zresztą przez długi czas wolałem szerzej się nie wychylać. Przecież i ja również bywam tutaj introwertykiem. Warszawa – Stegny, 15.01.2023r. Uśmiech i inspiracja w kierunku poetów Error Erros i Wędrowiec1894 (poezja.org).
    4 punkty
  7. W pamięci usiłuję przywołać Ten biały śnieg I ciebie przed nim - Jak stoisz Ale mgła na oczach mi majaczy Niby sen I roją się szare myśli W ciężkiej jak niedźwiedź rozpaczy Bo przecież cię nie ma Przez tak długi czas Na pył zostałeś starty Słońce ciepłym dotykiem Pieści moje policzki Obłoki pływają bajecznie na niby W oczach Ból mnie przeszywa Do kruchych kości W milczeniu osobno toniemy Tylko przez siłę Upartej woli Przez krótką chwilę Nadal jesteś prawdziwy W sennym zapomnieniu Rzeka wzbiera głęboka I rzeźbi koryto boleśnie Prędkością nurtu Przez wiatr szarpana Fale burzą się na jej powierzchni Umykasz mi we wzburzonej pianie Nawet w snach Rozpływasz się W granicach rozległych Niechcianie zapadam się We wspomnienia bez ciebie W dłoniach ściskam mój kwiecisty wianek pachnący nadzieją Niechcianie zapadam się w siebie A zewsząd najszczersze konanie W smutku się poddaję Echo przemożnego szlochu Rozciąga się w zasnuty snem Ciemny zagajnik Który pachnie tak wyraźnie Jak zgniły owoc Dawnym palącym rozstaniem
    4 punkty
  8. przy tobie kwiaty wstydzą się więdnąć wiatr zawsze ciepły tęcza barwniejsza nikt nie ma rąk tak delikatnych jak twoje uśmiech twój od gwiazd piękniejszy ty nauczyłaś mnie miłości zrozumienia tulić do miłego dziękować za marzenia stojąc obok ciebie czuje się spełniony i jest to prawdą a nie złudzeniem
    3 punkty
  9. graphicsCC0 ––––––– --- I kruku! ptaszku ugupu! → oko fachowe więc kruk do sroczki w taką mowę: sroczko ma chodź na randkę zapraszam fidrygantkę na diskotrzaski laserowe -- II sroka też mruga do kruka – nie jestem ci taka głupia disco a potem kuku Amor wypali z łuku i będziesz do drzwi stale pukał -- III – nie będę! kruk się rozsierdził i tak do sroczki z wdziękiem cedzi: – ty jesteś sroka cwana przybierasz piórka z tukana i do bociana na gniazdo wleziesz -- IV – a po co do bociana? pyta sroka – kruku! oj jak[a] z ciebie idiota? nie widzisz kosa nie siada osa gdy kos przeleci obok nosa -- V – to kos też w okno sroce zagląda? kruk tak zdziwiony że kopnął w kompakt – nie będzie góralskiej muzyki! kosa na kosza wzięły czyżyki w pędzie. i sroko z randki nic nie będzie! -- VI a na to sroka tako rzecze: - dziś zajumałam sygnet w sklepie gdy kos za piwo płacił dzioba wsadziłam mu w gacie okradłam snoba! sygnet sprzedałam ziębie -- VII kruk ci dziób prędko rozdziawił ogon na sztorc postawił sroka dalej mu ściemnia urocza i plemienna bardziej papieska od żurawi -- VIII – chodź kruku. tutaj siadaj na grzędzie kura da jajko serce gołębie popijem. puścim pawia zakraczesz. będzie aria taka w kurniku biba. aż kogut zwiędnie! -- IX – kogut? toż kura nie ma koguta? wszak zajumałaś grzebień mu i buta kura go wyrzuciła mówił że z ciebie zdzira więc kogut też ci w okno luka? -- X – luka nie luka. tyś całkiem zgłupiał toż dla nas ze mnie taka suka dawaj ojca zegarek! co tak wytrzeszczasz gały? sikora wyciągaj! bo dzięcioł w szybę stuka! -- Limerick: rymy aabba.
    3 punkty
  10. mam przez ciebie nieustanny dopływ prądu jonów sodowych do wnętrz komórek nerwowych noszę cię w synaptycznych szczelinach w podotykowym doznaniu na skórze odcinającej projekcji zapachu w ciągłym muszę nie chcę umysł elekryczny przegrywa dryfująca wyspa struktura wrażliwa na odbiór energii ponad wymiarami przecież mogę cię szukać wszędzie
    3 punkty
  11. Taki to temat przebrzmiały Pełen banałów Na każdym kroku Za progiem Za oknem Za każdym drzewem - Miłość Miodem i mlekiem Krainy płynące Ach miłość! Jakiż to nonsens Kochać szalenie Miłośnie Zmysłowo Bo przecież trzeba poważnie Najlepiej rozsądnie I dojrzale jeszcze Prawdziwie i wzniośle Miłość! Pisać o niej na próżno Już inni pisali tyle To po cóż tak pisać wiecznie? Ach miłość! Z nią nigdy nie będzie nudno Prędzej szalenie Niepewnie... I czasem rozchwiane emocje Kołyszą nie tylko serce Najgorsze że kołyszą też mózg I całe życie I jeszcze coś więcej... Ciała zgrabne czy niezgrabne Kołyszą bez przerwy Ups... Erotyk - Niemile widziany Bo miłość To przecież coś więcej Taki to temat przebrzmiały - Miłość Tyle z nią kłopotu i rozterek Tyle lamentów i szczęścia Tyle kart na ślepo rozdanych Dziękuję za inspirację @staszeko i @ais
    3 punkty
  12. dokupię jeszcze chwilę wystarczy siąść nad świeżo namalowanym brzegiem w oddali tli się morze pierwsze opuncje zrywam za kwadrans wtedy dojrzewa niebo nagie słowa wędrują po plaży slow down na mojej łysej głowie marzenia szarpią się za włosy
    3 punkty
  13. skamieniałość praprzyczyna niedoskonałość nas się trzyma codzienny upadek kolejna potyczka po równoważni biegnie życiowa gimnastyczka budujemy fortyfikacje mury wpadając raz po raz w niezalepione dziury lepszy świat wnet nie tylko się przyśni gdy nie rozdzieli nas subtelna różnica myśli
    3 punkty
  14. Właśnie powstało. Zero przemyślania. Szkicownik jednak nie będzie pusty, mam nadzieję. Nim nadejdzie kolejny dzień Rzeczy poukładają się w porządku chaotycznym Skrycie i otwarcie powitają przestrzeń. Nim nadejdzie kolejny zmierzch Przygarnę pod swoje ramiona twoje zmartwienia, Ugłaskam troski, wytłumaczę rozterki... Kiedy nadejdzie ten nowy dzień, Przyjdzie mi pożegnać wspomnienia i oczekiwania. Przeproszę raz jeszcze i ponownie. Kolejny zmierzch przekreśli moje uczucia. Pozbieram stare szmaty, pusty szkicownik. Jeszcze raz przeproszę. Wybacz. Wybacz ...
    2 punkty
  15. Uderzasz tak mocno O brzeg Zamiast muskać ziarenka piasku Czule słowa rzucane na wiatr List w butelce na wodzie liść Płyną w otwarte ramiona W ciszę gdzie one Gubią znaczenie Echo wybrzmiewa mocniej Od serca głośniej Płynie szept Na trzy walc Zatańczmy nie według taktu Prawidła Jak nam w duszy gra Ten jeden raz czas Nie zdąży
    2 punkty
  16. Jest jaki jest raz poda rękę raz da w pysk Wszędzie jest na weselu i na pogrzebie Nie boi się kalendarza ani cieni Tak moi drodzy tak widziany jest nasz los
    2 punkty
  17. z gustami się nie dyskutuje gestykulując dyskurs bez pustych gestów jest w dobrym guście
    2 punkty
  18. Miłość to góra szczęścia i nieszczęścia Talerz zupy na obiad A na drugie danie kawałek mięsa W międzyczasie coś jeszcze - Troski więcej Na dobre i na złe Zwłaszcza w te noce upiorne Czasami zbyt długie Gdy dłonie zgięte w lament Bo na ścianach podejrzane smugi A w głowie strach i nadzieje płonne Miłość nieliryczna Całkiem praktyczna Z zadyszką - kiedy po schodach się wspina Taszcząc siatkę pełną zakupów Zmęczona okrutnie lecz zadowolona Szczęśliwa że śniadanie iście królewskie będzie Jajka w koszulkach od kur z wolnego wybiegu Co siedzą wygodnie - z wyboru a nie musu na grzędzie Miłość - jak obraz surrealistyczny Nie żaden impresjonizm z pejzażem mglistym Miłość mięsista Z przytupem od butów czystych Czyszczonych wieczorem By rano gotowe były Na spacer W codzienności - zwykły Miłość... Kto chce dolewkę zupy? Na zdrowie Na szczęście Kto chce? Na szczęście... Dolewka będzie?
    2 punkty
  19. Jestem anty niczym antyk. I ja żeglowałem po płaszczyznach sporu. Dzisiaj już znam swoją wartość. I tylko wersy żegnają się ze zgodą i akceptacją. Warszawa – Stegny, 13.01.2023r. Inspiracja – film „W Trójkącie”
    2 punkty
  20. Człowiek człowieka, krzykiem ponawleka. Ustawi w szeregu, nada miano chlewu. Na drut kolczasty wepchnie z wielką siłą. Spadła kropla - zastygł. Jego serca mogiłą. Żal głowę sponiewiera, Sumienie spać nie daje. Jak zwykle umiera, kiedy rano wstaje.
    2 punkty
  21. moja córka jest aseksualna w kraju takim na literę "Pe" gdzie ciemno... wiecznie ważne by powiedzieć na głos... mól syn jest heteronudny klasycznie w sypialni tylko przy zgaszonym świetle ważne by powiedzieć na głos ja jestem heterohiperaktywny dzień w codzień rytmiczny rechot wszędobylski ważne by powiedzieć na głos wszyscy w stosunku mają swoje upodobanie czy jest to takie ważne by powiedzieć na głos
    1 punkt
  22. - Nie trzeba zeskrobywać tynku ze ściany – Heniek skrzywił się znacznie, na samą myśl o tym jakie to musiałoby być nieprzyjemne – już lepiej ją zaszpachlować, odświeżyć i zamalować. - O czym ty pleciesz? Masz pomysły jak archeolog na myśl o starej kamienicy, a to nie jest kamienica, to zwyczajna wiejska chałupa, do tego kryta strzechą. Słońce stało w zenicie, żar okrutny osadzał się kroplami potu na czołach obu mężczyzn. Tam - zaledwie kilkaset metrów dalej, staliby w cieniu rozłożystych dębów, ale nie było czasu na zmianę stanowiska, przecież obaj się spieszyli, a może po prostu chcieli uniknąć dłuższej rozmowy lub chociażby skrócić ją do minimum. - To i z dymem puścić łatwo, bo komu tego szkodować? A przecież zawsze znajdzie się ktoś kto poratuje, pomoże, nauczy. Może za kilka lat się ustatkujesz, żona, dzieci, jakaś praca... - Heniek, ty to jesteś optymista, lubię cię i nie każ mi zmieniać zdania na swój temat Gadam? Ano gadam, taką już mam naturę, ostrzegam – ciągnął Paweł - niechby tam nikt nie wchodził, bo nędza. Świata nie zmienimy, siebie ino możemy. Tu, na odchodne podał dłoń koledze i z nieskrywanym zadowoleniem poszedł w swoją stronę. Zapewne na cmentarz, bo i kierunek się zgadzał i jego nastrój, jak zwykle pełen garnek goryczy nagotował więc z nim idzie. Paweł nigdy nie pogodził się ze śmiercią Zośki, miłował ją jak nikogo na świecie. Ale ona umarła i od tego czasu z każdym problemem szedł na jej grób, żeby w wielkim monologu przedstawić swój plan. Ludzie widzieli, że czasami stał tam nieruchomo całymi godzinami, jakby oczekiwał jakieś odpowiedzi, może nawet ją otrzymywał, bo po takich wizytach podejmował niezwykle trafne decyzje. Ola za to oczy miała żywe, zagmatwane co prawda w pastelowych barwach. Na niebo spoglądała, gładziła trawy, układała świat w nowe obrazy. Kiedy pytał skąd taki pomysł, zazwyczaj mu odpowiadała, że kolory się nie dogadują z tonem jego głosu, że chciałaby go choć odrobinę zaczarować, bo tak twardo chodzi po ziemi, że kwiaty zaczynają spoglądać w dół szukając swojej w tym tętencie winy. Co ona widzi w Pawle? A co może widzieć człowiek zakochany, który ściągnął okulary i próbuje czytać najmniejszą z czcionek, bo własne potrzeby? A kiedy tylko zaspokoi ich krztę, jest pewien, że znalazł drogę do raju. Heniek od dawna podejrzewał, że Paweł żyje w dwóch światach. Co zasadza w nim Ola, to zjada nieobecna ciałem, a żyjąca w Pawle wspomnieniem Zośka. Niby taki porządny związek, układni ludzie, bez kłótni i oszustw... tylko po co ten cmentarz? Zamyślenie prowadziło Heńka po kolei, przez wszystkie stagnacje, co to się wdarły do wsi. Idąc wyliczał więc: jednym przypada kamień przy płocie, drugim wieczne zdrowaśki, trzecim rozlatująca się obora i kury na jabłonce. Każdego dnia od nowa, ten sam widok trzeba oglądać, ale do kroćset nie można zmarłych i żywych trzymać w jednym pomieszczeniu! To niezdrowe, zaraza się porobi! Jedna kobieta odeszła w zaświaty, a ten drugą sam wygania, wszystkich po wsi nastawia, żeby mu pomagali. Chociaż... a może ta Ola lubi być powietrzem, przecież maluje siebie ciągle w zieleniach stojąc nad sztalugą. Dobrali się jak Stach do wina i razem też się obalają. W głowach im wiruje kiedy w trójkę, bo i Paweł i Zocha i Ola... a może tej Oli nawet nie ma, tak jak Zochy. Zostaje więc tylko Paweł. Paweł i jego powietrze zatęchłe, jego chata kryta strzechą, a jednak murowana, ta o którą zabiega i którą zaniedbał. A mówi, że sam siebie zmienia na lepsze. A niech to... co za smętna nuta.
    1 punkt
  23. graphics CC0 ————— ————— ————— ————— wspomnień już nie dogonię…lecz jadę… zapach łubinu na polach, łany, zagony, sioła… dobrze nam było tam, jak nigdzie przy okazji i przypadkowo, w podróży i w niedoczasie, za masywną szybą, do mego szanownego dzieciństwa, koleją… to podróż… widok sprytnie odmieniony, sterylny choć w pamięci jawnej czy deklaratywnej stoją tam jeszcze budki i kramy pamiętasz? w „CITY”… młode kurewki z Hamburga, pod zlewką i keg’iem znów wypinają ogromne pulchne pupy, wcinają burgery. wymazane czerwoną pomadką, bezecny rybi zaduch plus odór kwaśnego piwa, ta chwila, przybliża się zwinnie, unosi i kugluje z materią pobudzone libido młodych chłystków czapą przygniata zaduch społeczny tego miasta, przekłamując przy okazji chytrą czasoprzestrzeń pociąg do rzeczy, kolej donikąd, to podróż do korzeni? kolorowe parasole Pietryny, kiecki Moulin Rouge, markowe wulgarne kabaretki… dziś czas sporadycznie rejestruje analogowe wspomnienia z dzieciństwa przywołanie wymaga skupienia, daru bilokacji… przymykam oczy… i świat wrażeń się materializuje… pod wądołem powieki znów zakwita kasztanowiec pyramidalis a furtka prowadzi – do gruszkowego ogrodu słyszę ją ciągle– głośno skrzypiącą; powietrze aż krztusi od świeżej emalii zataczam więc organoleptyczne koło historii, infantylny holding zmysłowych pokuszeń zasila uśpiony umysł przypadkowego podróżnika; NICZEGO TU NIE ZAPOMNISZ… mógłbyś – może – przeoczyć elektryczny baner wszak wtedy takich nie było, lecz obraz aż ćmi w dosłownym korcu szczegółów; pod zwojem hałd retrospektywnych w rozbłysku niczym kolaps synaptycznej nostalgii; wtenczas pulsuje znów żyłka pacholęca i budzi czujną muzę Mnemosyne lecz wiele można w sobie unicestwić, zatracić w czasie, nawet zaburzyć wierną chronologię, zapomnieć można doprawdy wszystko… ale nie szkiełka którym poraniłeś stopę jako tamten szczypiorek, nie zapomnisz też widoku pierwszej waginy podejrzanej ukradkiem; to był dopiero hard|kor wycięty z życia żywcem, i nota|bene –on|line– tym bardziej poznaj mą duszę zawieszoną na przepierzeniu komemoracji, z emocji i dysonansu odczynioną pasywnie lecz – z gusłem; bo, ona jeszcze marzy, i myśli tamtym chłopcem w synkopie pierworództwa poezji zajrzyjmy jeszcze dalej na prowincje, z muzyką szelestów, ornitologią klangorów – czar uformujmy w zachwycie naturystycznej biologii, w krwiobiegu organicznym, bez współczesnego transu płci, bez gender i licznych paskudztw kultury emo! z czym -tu- na co dzień musimy wciąż obcować… treść kwaśna lecz rustykalna, w pragnieniu i nasycona, odwieczna natura rzeczy! jak szczawiu cierpki smak wiosną z obryzganej przez rude setery – miedzy, lub lód ze szkolnej ślizgawki co w styczniu -Anno Domini- zeszklił chłopca dziurawą hokejówkę, i popchnął tego smarkacza mały zadek pod spaniel dziewczęcych loków zarumienionej Marzenki pożywna ma muzo Melpomene, jestem taki jak – ty, tylko słowa dobieram w pary, pakuję w makulaturę ulicznych zaułków; wciąż taki sam… i oryginalny do imentu, wytrawny autentyk… czytaj: naturszczyk… małolepszy a nie gorszy, dokładnie wykapany, na balu, w tańcu… i na linie, w ręku z tragiczną maską i kiścią winogron, zawodzę! powtarzalnie tragiczny, bez twarzy – w cieniu zaklęć- opieram się czasem o maczugę z kamienia, kusząc tańcem krzemiany– spinam białe marmury; ciało mam jedno, uwięzione w szczegółach, niedociążone, bosko nieważkie, ulotne,… SŁONE I ZIMNE, skonfundowane, przeklinające, lecz śliczne jak harpun na kobrze utkanej z retrospekcji OD ZARANIA… fragmentaryzm zarządza naszym fleszem pamięci, wyjada rodzynki z czasoprzestrzeni, światło się zmienia, fotony podróżują… jak dagerotyp za szybką na metalowej płytce ze skrzypiącej szafy prababki wyciągnięty ukradkiem; któż dzisiaj chciałby wspominać co nas kiedyś bolało -lub- w czym się ubabrało? fiolet jodyny, strupy na kolanach, zaduch w plecaku… wszystko się goi i odpada… przygodny kibol klnie jak szewc na wyjeździe… dzisiaj od nalewaka birofilów dzieli raptem iloczyn prędkości i czasu, nasze lokalne TE-ŻE-WE z nalewaka i NA LEWAKA, mają styl to wzór na drogę, środek ciężkości słodkiego życia promil rozkoszy miasta z szemranym rodowodem więc wypijmy do dna! konwent leminga! z wielkiego słoika wyjedzono ogórki a wlano weń zajzajer! jedziemy kolejką – do celu … podpieramy zbiorowy łysy głąb na karku, szukamy wyjścia z własnej oberży zmysłów, tu żyjąc w permanentnym niedoczasie; w niedopamięci NIE!… DO CZASU? -i- NIE! DO PAMIĘCI?, (hmm?) w sumie… jakież to komiczne i irytujące priorytety…?! turkoczą w… tej ustawce podróży, gigantyczny fejk zmysłów z szalikiem ogolonej na niby Mnemosyne DRAMATYCZNY I DERBOWY MECZ W TWOJEJ PARCELI! MISTYCZNA PODRÓŻ ku WŁASNEJ ADOLESCENCJI —
    1 punkt
  24. @Ewelina Moim skromnym odczuciem, o miłości pisze się po to, aby sięgającego po tekst nie ominęły emocje. Jeśli doznania autora spotkają się z typem wrażliwości czytelnika. Pewne archetypowe zestawiania słów rezonują z określonym rytmem serca i powstaje syntonia pomiędzy wierszem, a czytającym. Intymna bliskość, która kusi i inspiruje do życia, dodaje witalności. A to że niemal liturgicznie recytowane, od początku wynalezienia pisma to nie ulatnia nic z ich nieustannej mocy, lecz tylko dla tych, który w nie wierzą.
    1 punkt
  25. Biegnące chmury i szum nagich drzew Malujesz wiatrem i sennym oddechem W uskrzydlonych liści przestrzeń. Dla Ciebie jestem, bo każdy gasisz gniew. A kiedy kładziesz stęsknioną głowę I pleciesz sny w rytm mojego serca, To nie potrafię pragnąć więcej, Bo śnisz mój świat jednym słowem. Razem bez końca na końcu świata. Jesteś moim szczęściem Twoim jestem. Zupełnie wypełniamy przestrzeń, Wtuleni w futro psiego skrzata. Pocałuj mnie jeszcze i wreszcie Zaśnij piękna taka.
    1 punkt
  26. @Tomasz Kucina dziękuję! Miłego wieczoru! :-) @Rafael Marius tak jest! Pozdrawiam :-)
    1 punkt
  27. Wstyd się przyznać, ale tak jest.
    1 punkt
  28. Poeci nie oszukują! Nie, nie oszukują. Tylko mylą pojęcia. 🙂
    1 punkt
  29. @ais pozdrawiam serdecznie :)
    1 punkt
  30. O, u Ciebie też jest śnieg! Ale fajnie!😁
    1 punkt
  31. ~~ Dzisiaj Felkowi ze wsi Śnieżyca wypada tylko wyć do Księżyca. Miejscowość turystyczna; klientela wprost nieliczna - to finansowa już jest miażdżyca .. ~~
    1 punkt
  32. Ekstra wierszyk. Animizacja jako rodzaj metafory. Ciekawa koncepcja i udana, dobrze zrealizowana - moim zdaniem. Miłej niedzieli życzę.
    1 punkt
  33. @violetta To prawda. Z całą pewnością są i tacy. Dziękuję za serduszko i komentarz. Pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  34. @Tomasz Kucina Dziękuję za czytanie i serduszko :-)
    1 punkt
  35. @Tomasz Kucina Dziękuję za serduszko.
    1 punkt
  36. Mój los tak jak Twój Jest w gwiazdach zapisany Więc wykorzystajmy czas Który jest nam dany I popłyńmy na falach Dzikiej namiętności Bo chcę posmakować Razem z Tobą odrobiny miłości Która uniesie nas wysoko Na rajskich skrzydłach Tam do nieba Tego nam trzeba
    1 punkt
  37. ~~ Za niedługo przyjdzie luty - po nim marzec. Koniec zimy; lecz na razie się męczymy z wiatrem, deszczem, no i chłodem. Moim lekiem wódka z miodem i herbatka z ziół wszelakich - gdy dopadną mnie oznaki przeziębienia, wraz z katarem. Jestem już chłopiną starym, więc okłady z młodych piersi nie należą się takiemu .. .. ale czemu ..?!!! ~~ po namyśle - stanowcza errata!! Jestem już chłopiną starym, lecz okłady z młodych piersi też należą się takiemu .. .. i wiem czemu!!! ~~
    1 punkt
  38. @Tomasz Kucina Równie dobrze tytuł wiersza mógłby brzmieć "Inwokacja do Adolenscencji" . Dużo współdzielnych postrzeżeń mam poczynionych zerkając delikatnie wstecz, zaś ten trud tego kunsztownego odtworzenia w wersach szalenie szanuję. Zmysły są utrwalnikami wspomnień, zagrałeś na nich z ogromną swadą. ropuszy
    1 punkt
  39. @Tomasz Kucina bardzo, jesteś świeżym powiewem:)
    1 punkt
  40. @Tomasz Kucina Ubawiłam się setnie... autorze, dajesz się poznać z innej strony. Pozdrawiam 🙂
    1 punkt
  41. @error_erros Lubię muzykę. Również głośną. Ale w ciszy jest też coś bardzo pięknego. Żyję bardzo spokojnie, ale i tak potrzebuję codziennego ukojenia w samotnym godzinnym spacerze i godzinnym samotnym siedzeniu na ławce pod blokiem. Dziwaczne to, ale w ten sposób ten zgiełk aż tak we mnie wchodzi. Bardzo dużo wtedy w myślach piszę :)) Świetny wiersz, a dyskusja pod wierszem jeszcze ciekawsza ;)
    1 punkt
  42. Jednak zgiełk i hałas ma swoją przyczynę. Jest nią kapitalizm i jego niepohamowana chęć zysku. Jeszcze 200 lat temu na świecie było cicho. Tylko w miastach dorożki się tłukły po kostce, ale to bez porównania z tym co teraz. A pociągi powstały po to, żeby przewozić wojsko i towary bogatych kupców w początkach kapitalizmu. Jak herbata to może być, choć ja bym wolał spotkanie na łące. Trawa już u nas uśmiecha się wiosną. Deszczyk zrobił dobrą robotę. Żartowniś zimowy.
    1 punkt
  43. Cenna psychologia. Ciekawy utwór.
    1 punkt
  44. @Rafael Marius Świetnie. Zatem wszystko jasne w moim tekście. Przyznaję, dość zawiłym. Pozdrawiam. Dziękuję Iwonko za te szczególne słowa. Normalnie zarumieniłem się ;) Ciebie szczególnie i cieplutko pozdrawiam. Uwielbiam!
    1 punkt
  45. Kochaj mnie I poczuj się ze mną Jak we śnie Takim upragnionym I wymarzonym I pozwól mi zatrzymać Twoje łzy Chcę zobaczyć Jak kwitną białe bzy I kwitniesz Ty Piękna dziewczyna I słodkie sny To prowadzi mnie W objęcia czegoś niewiadomego Takiego cudownego Jak powiew morskiej bryzy Unosi mnie wysoko Tam w górę Ponad błękitną chmurę Bo nie ma nic Prócz Ciebie Boskie ciało Afrodyty W szmaragdowym niebie
    1 punkt
  46. W szponach przeszłości Niepewna przyszłości Stąpa po kruchym lodzie teraźniejszości
    1 punkt
  47. Nasiąknięta czasem przemoknąć w deszczu i wiem kim jestem pięknym lasem ślizgamy się po brzegu dumnie paprotką Cierpkość intensywnie i długo wpatruję się w ciebie czy będę tym błękitnym pejzażem pęknę kolorami na twoich oczach lekkim sercem zabrzmię pięknie niczym ciepły promień wkrótce
    1 punkt
  48. Dziś nie potrafię zapomniałam jak mrugać w płytkim grobie zakopano ambicję mech surowo obrósł powierzchnię ukrywając jej pamięć chłód samotne duchy w poszukiwaniu świętych szczątek pozostają w mglistym niebycie nicości ziemskiej krzyczą nadzieja zgnębieni pielgrzymi nie zdołali dojrzeć w mrozie cmentarnej prawdy nadzieja umarła przedwczoraj
    1 punkt
  49. w uniwersum porcje świata przyniesione wibracyjnie uderzają koraliki krzywa faluje niestrudzenie cisza oddech spokój zdrowaś so ham hare rama
    1 punkt
  50. Promienie słońca opierają się o skraj lasu tam jest początek i tam jest koniec wczorajsi kochankowie nie usłyszą dzisiaj bicia swoich serc deszcz zamknął bramy końca i zmył grzech z ust kochanków po burzy salamandry wyjdą na spacer
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...