Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 15.01.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
W samotny wieczór Niespodziewanie na papier sypią się litery. Tak dawno zwiędłych liści – w głowie mojej zamieć – Tych zapomnianych, wybucha nagle pamięć. Już zapisanych mam ich kartek cztery. Odpływam w przeszłość, lecz wcale nie rozumiem, Tego powrotu zakurzonych wzruszeń, Dlaczego starą emocją tak się krztuszę, Nieważnych dziś już dni. Z jakiej przyczyny tylko tą szarugę Mam przed oczyma? Dlaczego ona do mnie gna, Jak do zbitego, skopanego psa, Przed którym zatrzaśnięto drzwi. Szczęściem to chwila drąży tylko duszę, Wczorajszym parzy, w niej się tli. Marek Thomanek 15.01.202311 punktów
-
Na podwórzu we wsi Młyny, Pokłóciły się maszyny: ‘Hej żurawiu, takiej szyi, Nie widziałam odkąd żyję! Toż uśmiałaby się żmija, Cóź za śmieszna, długa szyja!’ ‘A Pani, koparko, niech spojrzy na siebie, Łopatę ma Pani po samą ziemię. Niech Pani nią lepiej tyle nie klepcze Bo ktoś ją Pani jeszcze przydepcze!’ Kombajn zaś tak betoniarce przygadał: Że mała i gruba, i szara, i blada, Że kręci się tylko i kręci w kółko, I brzęczy za głośno, na całe podwórko! Więc betoniarka mu tak odpowiada: Że może jest gruba, i może też blada. Lecz kombajn jest dryblas, olbrzymi, pokraczny, Do tego kanciasty i bardzo dziwaczny! I tak kłóciło się całe podwórze, Aż końca nie było tej awanturze. Już traktor i walec się spierać zaczęli, Wszyscy wśród maszyn najlepsi być chcieli! Na pomoc maszynom gospodarz pospieszył I wszystkie pochwalił i miło pocieszył, Że każda jest ważna i wyjątkowa, I czy to okrągła, czy kwadratowa, Do pracy są wszystkie tak samo potrzebne, Na wiejskim podwórku zupełnie niezbędne! Więc zamiast się kłócić i konkurować, Powinny przyjaźnić się i współpracować. Maszyny te słowa tak ucieszyły, Że odtąd wesołe i miłe były. Razem zadania swe wykonywały I uśmiech przyjaźni dla siebie miały!8 punktów
-
5 punktów
-
Czym jest szczęście, chwilą na dłoni zatrzymaną przez promień słońca, tęczą rozlaną wśród koron drzew zachodniego nieba, gwiazdą, co oświetla w ciemności drogę. Różą pustyni, co przeżywa wszystko. Czasem wydaje mi się, że nie istnieje, ono i ja, że jestem zbyt słaba, by móc powziąć je w dłonie, że jestem tylko mgłą, co nie znaczy nic, utrudnia widoczność. Poddaję się, upadam. Szczęście jest wnętrzem życia, melodią ciszy. Słychać w niej każdy szept, bicie serca, potrzeby innych, krzyk. W tej ciszy nie potrafię krzyczeć, mówię tylko szeptem, szczęście to wszystko niematerialne, dusza, serce.4 punkty
-
-Mistrzu, nic mnie nie cieszy, co mi pomóc może? -Pomaga, jak pomyślisz, że inny ma gorzej.4 punkty
-
Spotkałem ją kiedyś w którymś z cichszych aczkolwiek ciekawszych lokali śródmiejskich. Można rzec, że atmosfera nam nawet sprzyjała. Całkiem zgrabnie nam szło nawiązanie znajomości. A potem ona jak jakaś nie ona ekstrawertycznie i z pełnym przejęciem opowiedziała mi całkiem wyczerpująco o swoim introwertyźmie. Tak się złożyło, że tamten interesujący wieczór zaliczyliśmy do udanych, z czym zresztą przez długi czas wolałem szerzej się nie wychylać. Przecież i ja również bywam tutaj introwertykiem. Warszawa – Stegny, 15.01.2023r. Uśmiech i inspiracja w kierunku poetów Error Erros i Wędrowiec1894 (poezja.org).4 punkty
-
W pamięci usiłuję przywołać Ten biały śnieg I ciebie przed nim - Jak stoisz Ale mgła na oczach mi majaczy Niby sen I roją się szare myśli W ciężkiej jak niedźwiedź rozpaczy Bo przecież cię nie ma Przez tak długi czas Na pył zostałeś starty Słońce ciepłym dotykiem Pieści moje policzki Obłoki pływają bajecznie na niby W oczach Ból mnie przeszywa Do kruchych kości W milczeniu osobno toniemy Tylko przez siłę Upartej woli Przez krótką chwilę Nadal jesteś prawdziwy W sennym zapomnieniu Rzeka wzbiera głęboka I rzeźbi koryto boleśnie Prędkością nurtu Przez wiatr szarpana Fale burzą się na jej powierzchni Umykasz mi we wzburzonej pianie Nawet w snach Rozpływasz się W granicach rozległych Niechcianie zapadam się We wspomnienia bez ciebie W dłoniach ściskam mój kwiecisty wianek pachnący nadzieją Niechcianie zapadam się w siebie A zewsząd najszczersze konanie W smutku się poddaję Echo przemożnego szlochu Rozciąga się w zasnuty snem Ciemny zagajnik Który pachnie tak wyraźnie Jak zgniły owoc Dawnym palącym rozstaniem4 punkty
-
przy tobie kwiaty wstydzą się więdnąć wiatr zawsze ciepły tęcza barwniejsza nikt nie ma rąk tak delikatnych jak twoje uśmiech twój od gwiazd piękniejszy ty nauczyłaś mnie miłości zrozumienia tulić do miłego dziękować za marzenia stojąc obok ciebie czuje się spełniony i jest to prawdą a nie złudzeniem3 punkty
-
graphicsCC0 ––––––– --- I kruku! ptaszku ugupu! → oko fachowe więc kruk do sroczki w taką mowę: sroczko ma chodź na randkę zapraszam fidrygantkę na diskotrzaski laserowe -- II sroka też mruga do kruka – nie jestem ci taka głupia disco a potem kuku Amor wypali z łuku i będziesz do drzwi stale pukał -- III – nie będę! kruk się rozsierdził i tak do sroczki z wdziękiem cedzi: – ty jesteś sroka cwana przybierasz piórka z tukana i do bociana na gniazdo wleziesz -- IV – a po co do bociana? pyta sroka – kruku! oj jak[a] z ciebie idiota? nie widzisz kosa nie siada osa gdy kos przeleci obok nosa -- V – to kos też w okno sroce zagląda? kruk tak zdziwiony że kopnął w kompakt – nie będzie góralskiej muzyki! kosa na kosza wzięły czyżyki w pędzie. i sroko z randki nic nie będzie! -- VI a na to sroka tako rzecze: - dziś zajumałam sygnet w sklepie gdy kos za piwo płacił dzioba wsadziłam mu w gacie okradłam snoba! sygnet sprzedałam ziębie -- VII kruk ci dziób prędko rozdziawił ogon na sztorc postawił sroka dalej mu ściemnia urocza i plemienna bardziej papieska od żurawi -- VIII – chodź kruku. tutaj siadaj na grzędzie kura da jajko serce gołębie popijem. puścim pawia zakraczesz. będzie aria taka w kurniku biba. aż kogut zwiędnie! -- IX – kogut? toż kura nie ma koguta? wszak zajumałaś grzebień mu i buta kura go wyrzuciła mówił że z ciebie zdzira więc kogut też ci w okno luka? -- X – luka nie luka. tyś całkiem zgłupiał toż dla nas ze mnie taka suka dawaj ojca zegarek! co tak wytrzeszczasz gały? sikora wyciągaj! bo dzięcioł w szybę stuka! -- Limerick: rymy aabba.3 punkty
-
mam przez ciebie nieustanny dopływ prądu jonów sodowych do wnętrz komórek nerwowych noszę cię w synaptycznych szczelinach w podotykowym doznaniu na skórze odcinającej projekcji zapachu w ciągłym muszę nie chcę umysł elekryczny przegrywa dryfująca wyspa struktura wrażliwa na odbiór energii ponad wymiarami przecież mogę cię szukać wszędzie3 punkty
-
Taki to temat przebrzmiały Pełen banałów Na każdym kroku Za progiem Za oknem Za każdym drzewem - Miłość Miodem i mlekiem Krainy płynące Ach miłość! Jakiż to nonsens Kochać szalenie Miłośnie Zmysłowo Bo przecież trzeba poważnie Najlepiej rozsądnie I dojrzale jeszcze Prawdziwie i wzniośle Miłość! Pisać o niej na próżno Już inni pisali tyle To po cóż tak pisać wiecznie? Ach miłość! Z nią nigdy nie będzie nudno Prędzej szalenie Niepewnie... I czasem rozchwiane emocje Kołyszą nie tylko serce Najgorsze że kołyszą też mózg I całe życie I jeszcze coś więcej... Ciała zgrabne czy niezgrabne Kołyszą bez przerwy Ups... Erotyk - Niemile widziany Bo miłość To przecież coś więcej Taki to temat przebrzmiały - Miłość Tyle z nią kłopotu i rozterek Tyle lamentów i szczęścia Tyle kart na ślepo rozdanych Dziękuję za inspirację @staszeko i @ais3 punkty
-
dokupię jeszcze chwilę wystarczy siąść nad świeżo namalowanym brzegiem w oddali tli się morze pierwsze opuncje zrywam za kwadrans wtedy dojrzewa niebo nagie słowa wędrują po plaży slow down na mojej łysej głowie marzenia szarpią się za włosy3 punkty
-
skamieniałość praprzyczyna niedoskonałość nas się trzyma codzienny upadek kolejna potyczka po równoważni biegnie życiowa gimnastyczka budujemy fortyfikacje mury wpadając raz po raz w niezalepione dziury lepszy świat wnet nie tylko się przyśni gdy nie rozdzieli nas subtelna różnica myśli3 punkty
-
Właśnie powstało. Zero przemyślania. Szkicownik jednak nie będzie pusty, mam nadzieję. Nim nadejdzie kolejny dzień Rzeczy poukładają się w porządku chaotycznym Skrycie i otwarcie powitają przestrzeń. Nim nadejdzie kolejny zmierzch Przygarnę pod swoje ramiona twoje zmartwienia, Ugłaskam troski, wytłumaczę rozterki... Kiedy nadejdzie ten nowy dzień, Przyjdzie mi pożegnać wspomnienia i oczekiwania. Przeproszę raz jeszcze i ponownie. Kolejny zmierzch przekreśli moje uczucia. Pozbieram stare szmaty, pusty szkicownik. Jeszcze raz przeproszę. Wybacz. Wybacz ...2 punkty
-
Uderzasz tak mocno O brzeg Zamiast muskać ziarenka piasku Czule słowa rzucane na wiatr List w butelce na wodzie liść Płyną w otwarte ramiona W ciszę gdzie one Gubią znaczenie Echo wybrzmiewa mocniej Od serca głośniej Płynie szept Na trzy walc Zatańczmy nie według taktu Prawidła Jak nam w duszy gra Ten jeden raz czas Nie zdąży2 punkty
-
Jest jaki jest raz poda rękę raz da w pysk Wszędzie jest na weselu i na pogrzebie Nie boi się kalendarza ani cieni Tak moi drodzy tak widziany jest nasz los2 punkty
-
z gustami się nie dyskutuje gestykulując dyskurs bez pustych gestów jest w dobrym guście2 punkty
-
Miłość to góra szczęścia i nieszczęścia Talerz zupy na obiad A na drugie danie kawałek mięsa W międzyczasie coś jeszcze - Troski więcej Na dobre i na złe Zwłaszcza w te noce upiorne Czasami zbyt długie Gdy dłonie zgięte w lament Bo na ścianach podejrzane smugi A w głowie strach i nadzieje płonne Miłość nieliryczna Całkiem praktyczna Z zadyszką - kiedy po schodach się wspina Taszcząc siatkę pełną zakupów Zmęczona okrutnie lecz zadowolona Szczęśliwa że śniadanie iście królewskie będzie Jajka w koszulkach od kur z wolnego wybiegu Co siedzą wygodnie - z wyboru a nie musu na grzędzie Miłość - jak obraz surrealistyczny Nie żaden impresjonizm z pejzażem mglistym Miłość mięsista Z przytupem od butów czystych Czyszczonych wieczorem By rano gotowe były Na spacer W codzienności - zwykły Miłość... Kto chce dolewkę zupy? Na zdrowie Na szczęście Kto chce? Na szczęście... Dolewka będzie?2 punkty
-
Jestem anty niczym antyk. I ja żeglowałem po płaszczyznach sporu. Dzisiaj już znam swoją wartość. I tylko wersy żegnają się ze zgodą i akceptacją. Warszawa – Stegny, 13.01.2023r. Inspiracja – film „W Trójkącie”2 punkty
-
Człowiek człowieka, krzykiem ponawleka. Ustawi w szeregu, nada miano chlewu. Na drut kolczasty wepchnie z wielką siłą. Spadła kropla - zastygł. Jego serca mogiłą. Żal głowę sponiewiera, Sumienie spać nie daje. Jak zwykle umiera, kiedy rano wstaje.2 punkty
-
Zarys powstał w marcu minionego roku. Dzisiaj postarałem się nadać temu jakąś formę. Nie wiem czy się udało. Cmentarze na ulicach... Ostatni przystanek, dla kwiatów i wspomnień, goryczy i żalu... Ostatni pomnik zaczadzonych okien... Krzyże pod drzewami. Martwy lej po bombie, wypalone żelastwo, zbezczeszczone zwłoki... Mogiły na ulicach Dla kobiet i dzieci; Zabrakło przyszłości, zabrakło nadziei ... Ostatni spoczynek starców i mężczyzn... Grobowce pod domem... śmiercią wypełnione... Proszą o litość, o więcej wspomnień... Błagają: "Zakończ już tę wojnę".1 punkt
-
- Nie trzeba zeskrobywać tynku ze ściany – Heniek skrzywił się znacznie, na samą myśl o tym jakie to musiałoby być nieprzyjemne – już lepiej ją zaszpachlować, odświeżyć i zamalować. - O czym ty pleciesz? Masz pomysły jak archeolog na myśl o starej kamienicy, a to nie jest kamienica, to zwyczajna wiejska chałupa, do tego kryta strzechą. Słońce stało w zenicie, żar okrutny osadzał się kroplami potu na czołach obu mężczyzn. Tam - zaledwie kilkaset metrów dalej, staliby w cieniu rozłożystych dębów, ale nie było czasu na zmianę stanowiska, przecież obaj się spieszyli, a może po prostu chcieli uniknąć dłuższej rozmowy lub chociażby skrócić ją do minimum. - To i z dymem puścić łatwo, bo komu tego szkodować? A przecież zawsze znajdzie się ktoś kto poratuje, pomoże, nauczy. Może za kilka lat się ustatkujesz, żona, dzieci, jakaś praca... - Heniek, ty to jesteś optymista, lubię cię i nie każ mi zmieniać zdania na swój temat Gadam? Ano gadam, taką już mam naturę, ostrzegam – ciągnął Paweł - niechby tam nikt nie wchodził, bo nędza. Świata nie zmienimy, siebie ino możemy. Tu, na odchodne podał dłoń koledze i z nieskrywanym zadowoleniem poszedł w swoją stronę. Zapewne na cmentarz, bo i kierunek się zgadzał i jego nastrój, jak zwykle pełen garnek goryczy nagotował więc z nim idzie. Paweł nigdy nie pogodził się ze śmiercią Zośki, miłował ją jak nikogo na świecie. Ale ona umarła i od tego czasu z każdym problemem szedł na jej grób, żeby w wielkim monologu przedstawić swój plan. Ludzie widzieli, że czasami stał tam nieruchomo całymi godzinami, jakby oczekiwał jakieś odpowiedzi, może nawet ją otrzymywał, bo po takich wizytach podejmował niezwykle trafne decyzje. Ola za to oczy miała żywe, zagmatwane co prawda w pastelowych barwach. Na niebo spoglądała, gładziła trawy, układała świat w nowe obrazy. Kiedy pytał skąd taki pomysł, zazwyczaj mu odpowiadała, że kolory się nie dogadują z tonem jego głosu, że chciałaby go choć odrobinę zaczarować, bo tak twardo chodzi po ziemi, że kwiaty zaczynają spoglądać w dół szukając swojej w tym tętencie winy. Co ona widzi w Pawle? A co może widzieć człowiek zakochany, który ściągnął okulary i próbuje czytać najmniejszą z czcionek, bo własne potrzeby? A kiedy tylko zaspokoi ich krztę, jest pewien, że znalazł drogę do raju. Heniek od dawna podejrzewał, że Paweł żyje w dwóch światach. Co zasadza w nim Ola, to zjada nieobecna ciałem, a żyjąca w Pawle wspomnieniem Zośka. Niby taki porządny związek, układni ludzie, bez kłótni i oszustw... tylko po co ten cmentarz? Zamyślenie prowadziło Heńka po kolei, przez wszystkie stagnacje, co to się wdarły do wsi. Idąc wyliczał więc: jednym przypada kamień przy płocie, drugim wieczne zdrowaśki, trzecim rozlatująca się obora i kury na jabłonce. Każdego dnia od nowa, ten sam widok trzeba oglądać, ale do kroćset nie można zmarłych i żywych trzymać w jednym pomieszczeniu! To niezdrowe, zaraza się porobi! Jedna kobieta odeszła w zaświaty, a ten drugą sam wygania, wszystkich po wsi nastawia, żeby mu pomagali. Chociaż... a może ta Ola lubi być powietrzem, przecież maluje siebie ciągle w zieleniach stojąc nad sztalugą. Dobrali się jak Stach do wina i razem też się obalają. W głowach im wiruje kiedy w trójkę, bo i Paweł i Zocha i Ola... a może tej Oli nawet nie ma, tak jak Zochy. Zostaje więc tylko Paweł. Paweł i jego powietrze zatęchłe, jego chata kryta strzechą, a jednak murowana, ta o którą zabiega i którą zaniedbał. A mówi, że sam siebie zmienia na lepsze. A niech to... co za smętna nuta.1 punkt
-
Okienne skrzydła nade mną. Ciężkie. Pancerne. Dalekiego zasięgu. Bombardujące kurzem, pyłem, martwymi pająkami w gąszczu pakuł, pajęczyn i brudu… Czyniące huraganowy wiatr białe motyle z chorobowej maligny. Z pijackiej kloaki smutku i otępienia. Opuszczenia, zapomnienia, nicości… Kłujące w szybach oczu rozbłyski. Gwiezdny rozsiew molekularnych strumieni. Uderzają mnie i chlaszczą po powiekach, źrenicach i skroniach. Po nagich ramionach, brzuchu, pośladkach… Odzierają do cna z człowieczeństwa. Pastwią się, szydzą i niemiłosiernie drwią… Właśnie znowu nadlatują. Spadają z nieba flotylle bogów o ostrych konturach. Tną ze świstem powietrze. Nurkują w zmasowanym natarciu całe ich zastępy. Zataczają kręgi, wypatrując ofiar. Lecz w oddaleniach są jeszcze inne. Odbite w lustrach obłoków poskręcane dziwnie maszkary ciągną za sobą pierzaste węże o zapachu smarów i ropnych spalin. Przylatują skądś do zupełnej pustki oplecionej stalowym deszczowym niebem. Pędzą żwawo do celu… Jakieś truchła w gęstniejących wyziewach nadciągających mgieł, kroczą ciężko w błotnistym powietrzu. W otchłani rur bluzgi hydraulików, bulgotania. Wyciekająca z otworów cuchnąca czarna maź. Niosą się jakieś jęki i stuki. Jakieś zapomniane istoty z głębokich warstw przeszłego czasu. Są w ciągłym ruchu. Wychodzą ze szpar w ceglanym murze, z tynku. Jednak, co chwila przystają. Milczą, jakby w jakimś namyśle. I znowu brną ku nie wiadomo czemu w morderczej udręce zagubienia. Idą na przestrzał. Przeze mnie… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-01-15)1 punkt
-
odhaczone wszystkie szczęścia lądują na liściu sezonowej zagłady spadną wraz z nim spoglądając jak naturalnie ich przeciwieństwa wdrapią się na piedestał - cykliczność przychodzi niezauważona1 punkt
-
To może ja dodam, bo wcześniej nie mogłem, gdyż obiad mnie gonił i musiałem uciekać. Są tacy, którzy nie wierzą w miłość. Uważają iż to tylko taka chemia w mózgu lub rodzaj psychozy. Inni z kolei wierzą w samo pojęcie miłości, ale uważają iż nic takiego już im się w życiu nie przytrafi, bo są za starzy, niepełnosprawni, nieatrakcyjni, lub rozczarowani na zawsze. Takich raczej wiersze miłosne nie przywabią.1 punkt
-
Pamięci Johna Berryman'a rzewne głosy Zatroskanych – cały poczet z Onufrym na czele lecz za nico ponad dychę kupowałem już bilet do raju (klasa biznes w jedną stronę) skomplikowana transakcja trochę jak instrumenty pochodne: Asia (jej jędrne piersi przede wszystkim), parę puszek mocnego piwa – katalizator dopaminy który wyważał z futryną wejścia awaryjne do niebios myśli trzeba było posmarować, tak samo emocje – umysł już od dawna był na tropie Asia nazywała to „strojeniem gitary” na co odpowiadałem „w porządku” ta święta forma, istnienie w lewitacji, potrzebowało oczywiście swojej istoty: strumień wrażeń z lektur, gdzieś smętny glam rock w tle i noce, ich nieskończone utrapienie – opatulałem się w ciepły, miękki smutek który co jakiś czas zatruwały zapachy Rozsądku i Opinii Innych zawsze kiedy już wlałem w siebie odpowiednią miarkę spirytusowej lury tam obok czarnych topól i gnijącej fury śmieci (najpiękniejsza speluna świata!) zgodnie z przewidywaniami wiadomość nadbiegła od Onufrego: - znowu zawaliłeś - pisał rozmijaliśmy się jednak i tym razem ja stercząc w miejscu „strata” a on wciąż krążąc swoim drogim samochodem od „statusu społecznego” przez jakieś nieznane mi rewiry aż do „pieniędzy” które nie były żadną lokalizacją z mojej prywatnej geografii drobne z portfela można przecież zamienić na jakiekolwiek cudowne wspomnienie – do wspomnień mogłem wrócić i szukać wsparcia, u druha mego Onufrego – niekoniecznie tamta noc była paliwem dla kolejnej, podobnej – rekurencja, która żywot zamienia we fraktal czarnych pulsujących zwierząt ja w jego środku, w środku tej nieobjawionej krainy, wierny sobie rozdaję siebie hojnie na pożarcie wciąż przegrywam aby zyskać cokolwiek i nim się obejrzę topnieje śnieg a zima mija 5.12.2022, Warszawa1 punkt
-
Bo o Miłości to trzeba umieć pisać, a nie każdy posiada tę umiejętność. Bo Miłość, to nie erotyk. Najbardziej druga strofa, bo jest najważniejszy obraz Miłości. Pozdrawiam!1 punkt
-
Moja najdroższa A muszę ci wyznać, że mam dla ciebie troszkę a – wersji. Bardzo proszę uświadom sobie, że kłamstewka między – o zgrozo - nami mają krótkie rączki, krótkie nóżki i różki do poduszki. Warszawa – Stegny, 13.01.2023r. Inspiracja – poeta Wielebor (poezja.org).1 punkt
-
Niestety. Śnieg nastraja pozytywnie, choć kierowcy i służby porządkowe psioczą okrutnie. Mnie bardzo brakuje zarówno śniegu, jak i ulewnych deszczy. Pozdrawiam @Ewelina 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@violetta To prawda. Z całą pewnością są i tacy. Dziękuję za serduszko i komentarz. Pozdrawiam serdecznie.1 punkt
-
1 punkt
-
@Tomasz Kucina Równie dobrze tytuł wiersza mógłby brzmieć "Inwokacja do Adolenscencji" . Dużo współdzielnych postrzeżeń mam poczynionych zerkając delikatnie wstecz, zaś ten trud tego kunsztownego odtworzenia w wersach szalenie szanuję. Zmysły są utrwalnikami wspomnień, zagrałeś na nich z ogromną swadą. ropuszy1 punkt
-
1 punkt
-
@Tomasz Kucina Musi być słuszna wiosna tej zimy skoro ptasie trele już się dają we znaki. Dobrze się limerickowało wodząc wzrokiem wers po wersie. ropuszy1 punkt
-
Jedzie pociąg ekspresowy Z miejscowości A do miejscowości B Zatrzymuje się w połowie trasy Wysiadam o nic nie pytając Na stacji Wszędzie wysiadam Przy peronie Tutaj Stoję miękko I wokół nikogo Żywej duszy Przy peronie Tutaj... Pociąg pędzi dalej Tu i ówdzie słychać trzask A w nozdrzach czuję duszące opary silnika i smołę Chociaż nie wiem skąd Z oddali nadciąga kolejny pociąg Z czerwonymi wagonami A ja czekam Przy peronie Tutaj I w górę głowę zadzieram Liczę puchate obłoki Słyszę że się do mnie zbliża chytrze Jak wąż boa zakręca przy zwrotnicy Sunie ekspresowo przebiegła maszyna Po szynach trze ostro Aż iskry przestrzeń tną na kawałki Czyha na mnie ten smok olbrzymi Zwalnia żeby mnie połknąć w pośpiechu Oddalam się bezpiecznie na pobliską łąkę Prawie ospale ale wystarczająco szybko Żeby się wywinąć żelaznej paszczy Niebo i obłoki oglądam dalej Jestem na stacji Wszędzie Przy peronie Tutaj Napijesz się ze mną kawy?1 punkt
-
@staszeko Hahaha 😅😅😅... Jesteś dużym chłopcem, więc doskonale wiesz, że kobieta jest tylko wtedy usatysfakcjonowana, gdy ma rację lub, gdy mężczyzna sprawia jej się tak wydaje... DZIĘKUJĘ, że zajrzałaś, to wiersz o tęsknocie, ale kto by się zajmował głupotami, dziękuję też za loda... ja teraz podobno rzuciłam pisanie wierszy i podjęłam wyzwanie odszukania w ciele tali, więc wszystko, co słodkie jest pod kontrolą, znalazłam w internecie trenerkę i... zobaczymy 😅😅😅😅1 punkt
-
@error_erros Lubię muzykę. Również głośną. Ale w ciszy jest też coś bardzo pięknego. Żyję bardzo spokojnie, ale i tak potrzebuję codziennego ukojenia w samotnym godzinnym spacerze i godzinnym samotnym siedzeniu na ławce pod blokiem. Dziwaczne to, ale w ten sposób ten zgiełk aż tak we mnie wchodzi. Bardzo dużo wtedy w myślach piszę :)) Świetny wiersz, a dyskusja pod wierszem jeszcze ciekawsza ;)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Przyciągnął mnie zapraszający tytuł, a temat jest mój, ponieważ uwielbiam jazdę pociągiem i wszystko co jest z tym związane: atmosferę dworców i anonimowych ludzi snujących się po nich, komunikaty z głośników odbijane echem stacyjnej głuszy (tu stacja Iława, tu stacja Iława…), łoskot maszyn na torach i jęk elektrycznych wózków załadowanych bagażem, uśpione kołysanie kuszetki, noc za oknem rozjaśniana światłami mijanych latarni i stukot kół na złączach szyn: ta-data ta-da-dam… W tym wierszu jest to wszystko, a nawet więcej: ekscytująca samotność podróży i chęć poznania kogoś. To są stacyjne perfumy: zapach pary z silnika przemieszanej z olejem tłoczonym przez pompę do metalowych łożysk lokomotywy, a wszystko przesycone wonią kreozotu, którym impregnowano drewniane podkłady. Dziękuję za kawę ☕ oraz przedsmak romantycznej podróży (nabrałem ochoty na więcej) i pozdrawiam. 👋1 punkt
-
1 punkt
-
@Rafael Marius Świetnie. Zatem wszystko jasne w moim tekście. Przyznaję, dość zawiłym. Pozdrawiam. Dziękuję Iwonko za te szczególne słowa. Normalnie zarumieniłem się ;) Ciebie szczególnie i cieplutko pozdrawiam. Uwielbiam!1 punkt
-
Kalkulator dziś wyliczył, że na koncie jest deficyt. Teraz w biurze trwa debata, jak by dziurę tę załatać. Zszywacz sprawy się wystraszył i się w biurku biedak zaszył. Tusz zaś szybko zdecydował: ‘sprawę trzeba zatuszować’. Wtem nożyczki się wcinają, budżetowych cięć żądają. Klej zaś myśli się uczepił, że on dziurę sam zalepi. Gumka myszka pomóc chciała, lecz zestresowana cała, Problem zamiast ów odkręcić, wymazała go z pamięci. Krzesło tylko chciało wiedzieć, czy ktoś za to pójdzie siedzieć. Dziurkacz myśli ‘moja wina, dziury przecież ja wycinam, Może i tę ja zrobiłem, toż kłopotu narobiłem!’ I tak skandal się ten toczył, aż komputer w akcję wkroczył, Popodliczał wnet rubryki i …. na darmo były krzyki. W kasie, bowiem, jak obliczył, jest nadwyżka, nie deficyt!!! Autor: Adriana Gawrysiak1 punkt
-
1 punkt
-
Dziś nie potrafię zapomniałam jak mrugać w płytkim grobie zakopano ambicję mech surowo obrósł powierzchnię ukrywając jej pamięć chłód samotne duchy w poszukiwaniu świętych szczątek pozostają w mglistym niebycie nicości ziemskiej krzyczą nadzieja zgnębieni pielgrzymi nie zdołali dojrzeć w mrozie cmentarnej prawdy nadzieja umarła przedwczoraj1 punkt
-
w uniwersum porcje świata przyniesione wibracyjnie uderzają koraliki krzywa faluje niestrudzenie cisza oddech spokój zdrowaś so ham hare rama1 punkt
-
ach jaka skromna jaśnie pani przepiękne wnętrze z czterech wierszy bajkami sufit malowany poezją lampa na mnie świeci i chciałoby się cicho powiem leciutko z panią w rytm pohasać flirtując miło bawić słowem lecz żona czeka muszę wracać :)1 punkt
-
Późnym latem starzeją się miłości zagubione w szarościach martwych traw ostudzone zimnymi mgłami dzisiejsze słońce już ich nie rozgrzeje jutrzejszego słońca nie będzie koniec może być przedwczorajszy albo wczorajszy potem odlecą ptaki1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne