Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 18.05.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. chcę się zestarzeć nie chcę być młody ja to nie jestem fanem urody choć wiem że starość to nie przywilej ja chcę być stary chociaż przez chwilę lecz nim dopadną mnie alzheimery chcę sobie krzyknąć-nie dziś to kiedy i pójść na całość nie na pół gwizdka podbiec pod górę choć góra śliska a potem z góry zbiegając w dół być jak kozica a nie jak wół chcę się zestarzeć i zmarszczki mieć te kurze łapki to męska rzecz
    6 punktów
  2. Przyszła owca do barana, jak to owca, rozebrana. Patrzy baran na nią smutno: - Nawet naga nosisz futro.
    4 punkty
  3. Kiedy wszystko się popsuje i zostanie tylko ciało, powiedz Bogu - dobrze zrobił, ból przestanie w mózgu skrzypieć. Już nie trzeba nic popychać... spocznij sobie mój Syzyfie, mdłą kronikę zostawiłem - szkoda tylko że drewnianą. Parę wierszy dla nas wszystkich, czułym smutkiem pokropionych, wysupłałem z alfabetu, nic nikogo nie pytałem. Bo i po co - powiedz szczerze, niechaj zagra nam morałem, kawalkada liter zbrojnych, po papierze mknie powoli. Włożysz pióro do piórnika, jak dzieciątko w pierwszej klasie, tak zrobiłem - drzwi zamykam, na podwórzu czeka matka. Szukaj ścieżki hen na górę, chociaż ona wciąż lichwiarska, poprowadzi w ciszy wersów, a na szczycie... ziarno zasiej. A na grani patrzy przestrzeń, co mi okiem daje znaki, wyobraźnię puść wszechwładną, niech zaplecie liter wianek. Są już widzę... czarno-białe, przetłuszczone, przez wiatr gnane, więc co zrobisz, a żem ciekaw - każę je w butelkę nabić. Niech popłyną z szumem fali, byle rekin jej nie zeżarł, znajdzie Malgasz gdzieś z Majotta, czy ognisko nim rozpali? Chociaż w ciszy swojej chaty - znalazł słowo, owe - Paryż, mnich go uczył liter prawych, zaświtała więc... nadzieja. "Lepiej podróżować z nadzieją, niż przybyć do celu." - Robert Luis Stevenson.
    4 punkty
  4. Boże nałóż mi proszę kremowy fluid nieba na twarz szyję i dekolt bym mogła mieć wreszcie jasność słońca i wszechświat pudrem różanym mnie obsyp chcę rumieńców i wiosny zamknij mi w oczach fiołki diamenty błękit i perły i smugą srebrzystych obłoków wymaluj mi proszę powieki na usta nałóż mi świeżość zielczystej rosy o zmierzchu i pozwól patrzeć daleko za czarne w kącikach kreski
    4 punkty
  5. czasem najlepszym co można zrobić jest zaniechanie działania a zrobić coś inaczej nie znaczy wcale lepiej lub gorzej po prostu inaczej różne drogi prowadzą do tego samego celu często też różne cele można odnaleźć na końcu tej samej drogi może być że wszyscy jedziemy tym samym pociągiem i siedzimy w tym samym więzieniu a paradoks powtarzalności i indywidualizmu nie wyklucza prawdziwej miłości
    4 punkty
  6. mój staromodny dziadek wisi na ścianie w komórce na węgiel ma nastroszone wąsy a w nich DNA o których nie uczyli go w szkole nikt nie przekonał go do kiepskiego żarcia hot dogów i kawy w maku gdyby jeszcze żył mówiłby co jest najlepsze w życiu jak zrobić kiełbasę która przyciągnie oszalałe z głodu kobiety które kochają złote buty i białe falbanki blisko uda może powiedziałby że lepsza jest lampa naftowa niż prąd elektryczny i że lepiej kłaść się spać na prawym boku serce wtedy gdy się złamie nie uwiera poduszka
    4 punkty
  7. Rzekła mi, że ona z maja a konkretnie z dwunastego i że głupio jej z powodu znaku tak niefortunnego bowiem baran jest tym znakiem, który jest jej przypisany a przez niego ona miewa często depresyjne stany. Gdy pytają ją o zodiak czy w południe to czy z rana z zawstydzeniem odpowiada tak, ja jestem spod barana nawet myślę, żem jest owcą a mój baran harda dusza nie pozwala się oddalić i do seksu mnie przymusza. Nie ujawniam sprośnych myśli nie udaję niewiniątka, byłam brana przez barana w drodze są już dwa jagniątka jednak proszę nie osądzać żem jest jędza, zołza, zmora bo to nie jest moja wina to wymysły są autora.
    4 punkty
  8. Pingwin chciał polecieć za koło polarne. Musiał zmienić paszport, bo zdjęcie miał marne. Kolorówka już nie pluła, laserówka się zepsuła. Usłyszał pytanie: - Zrobić... biało-czarne?
    3 punkty
  9. Żwawy, ranny, poranny i medialny świat przemawia do nas w jaskrawe słowa Psują nam nasz świat jaskrawo i naprawiają go jaskrawo jedni i drudzy jaskrawi do trzewi Jaskrawe pytanie mnie czasem najdzie jak niekulawo światu odpowiedzieć gdy wcale nawet chcieć nie umiesz jaskrawo? Co to ma być za git bajer który wcale a wcale nie daje po oczach? Juz dawno - gdybym tylko potrafił - popadłbym w rap popart!! Seranon, 18.05.2022r.
    3 punkty
  10. się przy tobie budziłem raz kolejny się uśmiechałaś słońce po firankach obficie ściekało radio starą muzykę nuciło woda w dzbanku na poranną kawę w kuchni się gotowała ty dla mnie ja dla ciebie tylko żyłem czerwone róże które tak bardzo lubiłaś kupiłem dzisiaj znicz dla ciebie zapaliłem
    3 punkty
  11. Ogniem co wyobraźnię roznieci Wodą, która spokojną taflą,ponury nastrój przyćmi. W całej dziwaczności, czar niepowtarzalny, Jeden. Ze wszystkich najbarwniejszy. Kolorem mgłę otuli. Ze wszystkich barw ta najbardziej nasycona. Przełamie nudność, Ogarnie zwątpienie. W lustrze wody odbicie, szeleszczącego promienia. Blasku, co z dna jeziora się wyłania. Jeden. Ze wszystkich najbarwniejszy. We wszystkim prawdziwy Z tego wszystkiego, nie dla wszystkich...
    2 punkty
  12. jestem polnym kwiatem wszędzie wyciągasz rozkosznie ręce nasycony nad morzem nasze oczy dobierają się kolorem długo wtedy przyjemność w dłoni
    2 punkty
  13. to mój akt własności ta dłoń zwierzęco zaciśnięta na pośladkach odległość wyostrza apetyt wiem że dobrze czujesz jej ciężar już niedługo przyjdę po swoje by wgryźć się palcami i do czerwoności rozgrzać Twoją wyobraźnię
    2 punkty
  14. Jesteś interesująca fascynująca jesteś dziewczyno z błękitno szmaragdowymi oczami jesteś jak ciekawa książka do której chętnie się wraca z pietyzmem dotyka każdą oglądaną stronę ciągle wzbudzasz zachwyt chęć poznawania ciebie jesteś taka piękna a jednocześnie mądra interesująca twoja inteligencja idzie w parze z urodą i wcale jej nie ustępuje mógłbym cię czytać zawsze codziennie od nowa oglądać w każdej wolnej chwili bo jesteś niezgłębiona jesteś tajemnicza jak ciekawa powieść a niekiedy pełna zagadek jak kryminał najbardziej cię lubię jak jesteś poezją delikatnym pełnym radości wierszem on nalepiej oddaje twój urok i piękno często powoduje że możemy się wznieść pod niebiosa a ty przypominasz wtedy anioła czytałbym cię bez końca 4.2022 andrew
    2 punkty
  15. wyglądam przez brudne okno widzę przemijające chmury burzliwych pogoni za losem szukam cienia by dał ciepło i przywidzenie twoja obecność znów kojarzy się z ciszą nie przełamie spazmatyczny krzyk utkany z zaginionej miłości zaklęta w muszlę pogrążona w przyszłości pochylam się nad niebem sączę niespokojne modlitwy ofiarowywane przez skazanych toczą się echem poprzez wyznania tych którzy zasłużyli na życie
    2 punkty
  16. w zgiełkliwym morzu tachionów w zamęcie fal radiowych milion okrzyków "heureka" brzmi jak śpiew słowików majowy.... miliard kwarków pulsuje w dzieży Drogi Mlecznej na początku był CHaos jak twierdzi towarzysz Lenin ku chwale ojczyzny i ku chwale wiecznej fellachowie w mozole wznoszą piramidy czerwony sztandar łopocze a na niebie błyszczą Leonidy! niech żyje radość krzyczy Cypisek a Rumcajs w wannie z białą pianą czyta greckie mity! Małgosiu czy to ty?
    2 punkty
  17. słomiana łuska spadła z inkaustu chmury w ciemną toń i blady księżyc wdarł się w granat jak lśniący pocisk obcych wojsk ja pomieszkuję na tych fortach szczurów piwnicznych mam już dość spelun prześmiardłych mgłą się brzydzę mdli mnie gdy czuję dymną woń chcę tam gdzie miesiąc złotokapie w ażurze listków robiniowych chcę tam gdzie słońce pali latem złotozielonym wieloogniem lecz w garści stale trzymam szary stęchły i miałki miasta pył i przyozdabiam wciąż gwiazdkami szczypiący w oczy miejski świt
    2 punkty
  18. Na to owca - ty baranie i przy nagiej ci nie stanie.
    2 punkty
  19. @Henryk_Jakowiec Jeden Baran twardogłowy Raz zapragnął mieć podkowy Wybrał szlak do Pacanowa Już się cieszył tam odnowa. Lecz doczekał się odmowy Bo tam kują tylko kozy.
    2 punkty
  20. ziemniaczki dzieło przypadku pyłek tlący się w słońcu zebrany przez boską pszczołę w wietrzne lipcowe popołudnie przechylam głowę z ciekawością patrząc słodka myśl przelewa się z wolna żywa i gęsta jak miód zalewa sklepienie płomienie wystrzeliły w stronę nieba przy żywicznych nutach ogień igra ze mną a pszczoły poszły spać ja też pójdę spać tylko spróbuję jeszcze w dogasającym ognisku upiec ziemniaczki fot. Toa Heftiba / Unsplash
    1 punkt
  21. a jednak umarłam o dziwo na czas dokładnie temu co trzeba ojcu a on już zajął się całą resztą pomnożył żal jak talenty płacz mojej matki chociaż nie gorszy płacz mojej matki chociaż nie mniejszy od dawna suchy pod martwą powieką ucichł na amen tam i wtedy uchować pamięć do waszego tu uchować żal po mnie do waszego teraz Urszulki dozgonnej Urszulki pozgonnej to umiał przecież tylko mój ojciec wiedziałam komu i kiedy umierać
    1 punkt
  22. lawina wielkich danych schodzi nagle na nas niesie nam potencjał lecz coś nim zasłania istotę rzeczy dusi zrzuca ciężar faktów kryjąc spraw przyczyny pod warstwą z przypadków wiedza bywa pułapką gdy słychać tylko szum gdy sedno się zapadło pod naporem bzdur bzdur, co będą często wprowadzać nas w błąd i wyprowadzać w pole widzenia złych stron
    1 punkt
  23. Chciałbym umieć gwizdać - na co dzień.
    1 punkt
  24. @error_erros dla mnie taki błyszczący czarny też jest jaskrawy, ale to tylko moje spostrzeżenie ;)
    1 punkt
  25. "Gdzie żeś to bywał czarny baranie, gdy ja czekałam na świeżym sianie". ;-)
    1 punkt
  26. A kiedyś mnie podszedł przestraszony, poraniony i prześladowany gość. Zmęczony był jak tutaj prawie nikt. Bardziej niż bardzo upadał, a podnosił się jak z jakim ciężarem. Właściwie tylko kręgosłup miał prosty. I powiedział do mnie panie Danielu proszę uważać, bo bezpieka to nie jest opieka. Jak widać zanotowałem jego słowa. Jak widać pamiętam. I nie uważam, ponieważ uważam że... Seranon, 18.05.2022r.
    1 punkt
  27. Nie zawsze można być sobą czasem sie w tym nie mieścimy jesteśmy sobie obcy Nie zawsze to co obok cieszy bywa że mocno boli mimo iż bliskie Nie zawsze mamy racje bywa że przegrywamy nie dajemy rady Nie zawsze nasze myśli są jasne jak gwiazdy bywają ciemne Nie zawsze prawda faktem bo życie to tylko moment który czasami kłamie
    1 punkt
  28. Pisanie czy czytanie wierszy naprawdę daje nadzieję. Nieraz jak czułem się źle, wiersze dawały mi nadzieję właśnie. Nie wiadomo za bardzo na co, ale człowiek czuł się lepiej.
    1 punkt
  29. @WiechuJK Miłość to Coś.
    1 punkt
  30. @Gosława Ja też jestem spod Barana tylko tyle, że kwietniowy i też jestem uparciuchem ciężko mi coś wybić z głowy choć bywają takie chwile gdym łagodny jak baranek ot chociażby dla przykładu świt dzisiejszy i poranek. Pozdrawiam
    1 punkt
  31. JUTKA TUTKA, TAKA ROLA - HALO - RAKA TAKTU, TAK - TUJ. AMELA JAKO TAKO - KAT OKAJ, ALE MA.
    1 punkt
  32. To są i erotyki dla dzieci? ;oooo Niewiemcomammyślećotym. Poważnie. Zaczęło się jakby satyrycznie, a potem... osobiście mam awersję do wulgarnych nazw narządów płciowych, dla mnie zawsze w wierszu wyglądają pretensjonalnie. Acz z drugiej strony... tyle już się obczytałam erotyków "dusznych i mglistych", że fajnie jak ktoś kawałek ciała pokazuje i nazywa rzeczywistość po imieniu. Ale po imieniu, a nie przezwisku (fragmentami). A poza tym, no... czyta się, czyta, wciąga, przykuwa uwagę, ale... czy na pewno w taki sposób, w jaki byś sobie życzyła? Ech... Pozdrawiam, D.
    1 punkt
  33. @Henryk_Jakowiec Z pełnym podziwem dla Pana kunsztu - poezja poprawiająca humor. Dzisiaj ze świecą takiej szukać.
    1 punkt
  34. Powiedz mi Czy tam trzymasz mnie za dłoń Czy wplatając miłość między dzień i noc oczy szczęśliwe wypełniają wszechświat Powiedz mi Czy tu wydarzyło się naprawdę Czy było tylko mgłą pośród traw spragnionych A może wiszącym między drzewami,snem Selavi
    1 punkt
  35. Nazajutrz w domu na dole było kilku mężczyzn. Arman słyszał cichą, ale emocjonalną rozmowę, jednak nic nie rozumiał, nikt go również nie budził. Dopiero jak sam zszedł na dół, to jeden z mężczyzn zagadał go po angielsku: - Witamy cię, jestem kuzynem gospodarza tego domu a to mój brat. Ojciec Nili u mnie pracuje. Wszystko wiemy, wiemy jak się zachowałeś i jesteśmy ci bardzo wdzięczni. Uratowałeś Nilę i jej ojca, mojego kuzyna. - Mieli wielkie szczęście, że akurat tutaj spaliśmy. - To prawda, chcielibyśmy ci się zrewanżować, tylko musisz być z nami szczery. - O co wam chodzi? - Wiemy, że twoja córka jest chora. Czy zmierzasz z córką do Albanii? - No a gdyby nawet, to co? - Wiesz jak trudno dostać się do strefy, bez biletów to niemożliwe. - Może wiem i co z tego? - Możliwe, że jest sposób żeby ci w tym pomoc, ale bardzo ryzykowny. Ryzykowny dla ciebie i twojej córki, ale również dla nas. Arman usiadł wyraźnie zainteresowany. - Co możecie zrobić? - Chodzi o to, że w strefie przebywa bardzo dużo ludzi i oni potrzebują bardzo dużo jedzenia. Moja firma oraz inni rybacy z okolicy, których dobrze znamy, jesteśmy jednym z ich dostawców. Co kilkanaście dni wysyłamy dwa tiry pełne ryb wprost do strefy. Kontrola odbywa się u nas. Robi to urzędnik z Salonik który przyjeżdża i plombuje tira. Potem tir jedzie wprost do strefy i nikt go już nie otwiera po drodze, aż do końca. Na granicy też nie. - Ten urzędnik by się zgodził? - Nie może nic wiedzieć. Przyjeżdża do nas jak auta są już załadowane. Ma do nas zaufanie. Nie jest w stanie sprawdzić załadowanego tira dokładnie. Kierowca też nie może nic wiedzieć. Nie znamy go dobrze. - Umieścicie nas tam? - Masz na imię Arman? - Tak. - Słuchaj Arman, jest z tym problem, te tiry to chłodnie. Posyłamy surowe ryby a w tych chłodniach cały czas jest około minus 15 stopni. - Jak długo trwa podróż? - Około 10 godzin. - Damy radę, potrzebujemy tylko ciepłe ubrania. - Dostaniecie je. Tylko jak już przyjedziecie na miejsce, to musicie tak opuścić chłodnie, żeby was nikt nie zauważył i żebyście niczego po sobie nie zostawili. Wymyśliliśmy sposób, jak otworzyć chłodnię od środka. Trochę przerobimy zamek. Nauczymy cię. Jak tir wjeżdża do strefy, to przy bramie zrywają plomby i sprawdzają chłodnię. Nie zauważą was bo będziecie z tyłu za skrzynkami. Następnie chłodnia wjeżdża do środka, ale nikt jej już nie plombuje, wtedy, przed rozładunkiem, musicie z niej uciec i zamknąć drzwi. To będzie w nocy. - Kiedy jedzie tir? - Jutro po południu. - Bardzo wam dziękuję, jestem wdzięczny, że chcecie mi pomóc. - Zasłużyłeś sobie. - Ci bandyci to młodociane gnojki, wątpię żeby chcieli tu jeszcze raz przyjeżdżać, ale do końca nigdy nie wiadomo. Mogą chcieć się zemścić. - Nie martw się, myślimy o tym. Uzbroimy Nilę i jej ojca, wzmocnimy drzwi i okna domu a poza tym będziemy mieć ich na oku przez jakiś czas. Przez kilka tygodni ktoś będzie z nimi w nocy. Obronimy ich. Skąd umiesz tak walczyć? - Jestem żołnierzem, komandosem. Nazajutrz Arman z Jamilą zostali wyposażeni przez miejscowych w ciepłe kurtki i swetry oraz ciepłą bieliznę. Dostali również ciepłe czapki, rękawiczki i szaliki oraz duży termos z gorącą herbatą. Arman bardzo się cieszył, że los znowu im sprzyja. Nie dowierzał że to, co wydawało się absolutnie niemożliwe, nagle stało się takie proste i takie osiągalne. Pomimo licznych niedogodności, ich podróż jednak ma szansę zakończyć się powodzeniem. Zaczął wierzyć w sukces. W tirze tak poukładano skrzynki aby stworzyć bezpieczną przestrzeń dla dwojga ludzi, a jednocześnie w ten sposób, aby niczego od strony drzwi do chłodni nie dało się zauważyć. Umieszczono tam Armana z Jamilą a następnie wypełniono tira skrzynkami ze świeżymi rybami, zasypanymi w lodzie. Po jakiejś godzinie przyjechał urzędnik celny. Arman długo tłumaczył Jamili, że w kluczowych momentach ma być cicho jak myszka. Urzędnik zajrzał tylko przez chwilę i zamknięto wrota. Po kolejnej godzinie Arman usłyszał hałas od strony kabiny kierowcy. Wiedział, że przyszedł kierowca i wchodzi do kabiny. Następnie uruchomił się silnik i tir ruszył. W chłodni było zupełnie ciemno, ale Arman z Jamilą byli wyposażeni w latarkę. Jak auto zaczęło jechać, szybko zrobiło się bardzo zimno. Arman przytulił córkę najmocniej jak potrafił. Co kilkadziesiąt minut oboje wstawali ze swoich skrzynek i wykonywali proste ćwiczenia, dla rozgrzania mięśni. Pomimo ciepłego ubrania, podróż była bardzo uciążliwa. Oboje siedzieli w dość niewygodnej pozycji i z każdą godziną marzli coraz bardziej. Jamila w końcu zasnęła w objęciach ojca. On wiedział, że na pewno w chłodni nie zamarzną, jednak mogli się silnie wychłodzić i Jamila mogła tą podróż odchorować. Tir jechał cały czas, nie zatrzymując się w ogóle po drodze. Widać kierowcy zależało aby jak najszybciej wykonać swoje zadanie. Zatrzymał się tylko na chwilę, chyba na granicy. W końcu, po dziesięciu godzinach jazdy, tir stanął i kierowca wyłączył silnik. Po kilkunastu minutach zaczęto zdejmować plomby i szeroko otwarto wrota ładowni. Ostre światło wdarło się do wnętrza oślepiając Armana i Jamilę. Oboje zastygli w bezruchu. Arman zasłonił małej usta reką. Ktoś świecił do środka, jednak ich nie zauważył. Następnie znowu zamknięto drzwi i tir znowu ruszył. Po kilku minutach wolnej jazdy stanął na dobre. Arman zrozumiał, że to właściwy moment na opuszczenie chłodni. Szybko włączył latarkę i poprzestawiał kilkanaście skrzynek w górnej części tak, aby oboje mogli dostać się do drzwi. Starał się robić wszystko najciszej jak to tylko możliwe. Następnie przeniósł plecaki i pomógł Jamili przejść górą przez ładunek na drugą stronę. Tak jak mu pokazano, za pomocą dużego śrubokręta, który specjalnie został włożony do jednej ze skrzynek, bardzo powoli i niemal bezgłośnie, otworzył i uchylił jedno skrzydło wrót. Wiedział, że kierowca jest w środku i że jeśli go usłyszy to zostaną zdekonspirowani. Cicho wyskoczył na zewnątrz i wyciągnął Jamilę. Na zewnątrz było ciemno, był środek nocy a tir czekał przy rampie magazynowej na rozładunek. Jednak Arman nie umiał poradzić sobie z zamknięciem drzwi. Trzeba było do tego użyć dużej siły, a to na pewno spowoduje hałas. W końcu odbiegł z Jamilą i kazał jej schować się pomiędzy innymi tirami wraz z plecakami a następnie wrócił i siłowo, szybko zamknął ładownię, powodując przy tym głośny trzask. Szybko podbiegł do Jamili i oboje z ukrycia obserwowali cieżarówkę. Kierowca usłyszał hałas i wysiadł z kabiny. Dokładnie obejrzał drzwi ładowni, następnie je otworzył i zajrzał do środka. Stwierdził, że wszystkie skrzynki są na swoich miejscach. Rozejrzał się uważnie dookoła i uspokojony ponownie zamknął ładownie, a po chwili otrzymał sygnał, że ma podjeżdżać do rozładunku. Oboje z Jamilą wreszcie poczuli ciepło letniej nocy. Choć na dworze nie było więcej jak 15 stopni, to im po podróży w lodówce wydawało się, że znaleźli się w tropikach. Arman badał teren. Wiedział, że jest w części technicznej strefy za ogrodzeniem i bramą, ale nie w samej strefie. Ta od części technicznej również była odgrodzona płotem z siatki. Ale był to pojedynczy płot, którego nikt nie pilnował. Korzystając z ciemności, wraz z Jamilą, krótkimi skokami przebiegali odcinki drogi w stronę strefy, starając się unikać miejsc oświetlonych. Oboje widzieli, że w części technicznej strefy pracuje wielu ludzi, w szczególności przy przygotowaniu posiłków. Arman z grubsza znał rozkład budynków i ogrodzenia, bo dane na ten temat można było znaleźć w internecie. Po kilkunastu minutach znaleźli się pod płotem, za którym była już widoczna biała linia, oznaczająca przestrzeń cudownej mocy strefy. Teren za tym ogrodzeniem był oświetlony i zabudowany konstrukcjami drewnianymi, na których widać było bardzo dużo ludzi leżących na materacach. Pozostało tylko przejść na drugą stronę. Zauważył, że za płotem stoi budynek który ma piwnice. Jego celem było za wszelką cenę dostać się właśnie tam. W siatce trzeba było zrobić dziurę. Schowali się razem za ścianą baraku, który prawie przylegał do ogrodzenia. Arman podczołgał się i nożycami, które kupił jeszcze na Cyprze, przeciął siatkę przy samej ziemi. Tylko tyle, aby mogli się zmieścić. Rozejrzał się uważnie i w końcu podjął decyzję. Podbiegł po Jamilę i plecaki, przytrzymał przeciętą siatkę i Jamila, plecaki a na końcu on sam, byli za płotem. Jeszcze kilka szybkich kroków i oboje znaleźli się za białą linią a następnie przy otwartym, małym piwnicznym okienku, do którego wskoczyli. Musieli przebiec kilkanaście metrów pod pomostem, na którym leżeli ludzie na materacach. Ponieważ był środek nocy, to ci którzy mogli ich zauważyć, akurat spali. Możliwe też, że ktoś ich widział, ale nie zainteresował się tym na tyle, żeby wzbudzać alarm. Oboje wskoczyli przez okienko do piwnicy i zastygli nieruchomo. Arman słyszał szybkie bicie własnego serca. Nie mógł uwierzyć że to, co wydawało mu się niemożliwe, jednak się ziściło. Byli w strefie! Udało się! Znaleźli miejsce za jakimiś starymi meblami. Tam zorganizowali sobie schronienie i legowisko. Położyli się i zdrzemnęli do rana. Jednak Arman wiedział, że musi stamtąd wyjść i zrobić rozeznanie. Musiał znaleźć miejsce, gdzie będą mogli załatwiać potrzeby fizjologiczne oraz musiał pozyskać w jakiś sposób przynajmniej wodę do picia. Wcześnie rano poszedł się rozejrzeć. Wyszedł na piwniczny korytarz, który okazał się być bardzo długi i łączył piwnice w całym budynku. To co zobaczył bardzo go zdziwiło. Okazało się, że w piwni- cach wcale nie był sam. Jak skradał się po piwnicznym korytarzy to z jednej otwarły się drzwi a z nich wyszedł ciemnoskóry starszy mężczyzna. Jakby nigdy nic, minął Armana w wąskim korytarzu i poszedł w kierunku jego końca. Korytarz piwnicy był oświetlony elektrycznymi żarówkami. Arman powoli poszedł za nim i wtedy zorientował się, że przed piwnicą do której zmierzał, stoi kilka osób w kolejce. Byli to ludzie w różnym wieku, zarówno starcy jak i małe dzieci. Nikt nic nie mówił, stali w ciszy i czekali. Podszedł bliżej i wtedy zza tych drzwi wyszła kobieta, a następny w kolejce wszedł do środka. Po dźwięku spłukiwanej wody i po zapachu, zorientował się od razu, że w piwnicy tej była zaimprowizowana ubikacja, właśnie dla ludzi którzy tu mieszkali. Idąc wzdłuż korytarza słyszał, że zza niektórych drzwi kolejnych piwnic słychać głosy ludzi rozmawiających w różnych językach. Rozmawiano po cichu jednak oczywistym było, że ci którzy tam są, wcale nie obawiają się nagłej dekonspiracji. Arman już po niedbałym wyglądzie tych co stali w kolejce do ubikacji zorientował się, że musieli być to ludzie, którzy byli w strefie nielegalnie. Ich wygląd różnił się znacząco od tych, których obserwował przez okienko piwnicy a którzy leżeli schludnie ubrani i zadbani na przydzielonych im, ponumerowanych miejscach, na pomostach zbudowanych pomiędzy budynkami. Każdy z tamtych miał jakiś identyfikator na szyi. Ci w piwnicy żadnych identyfikatorów nie mieli. Wrócił po Jamilę i zaprowadził ją do ubikacji. Kiedy szli z powrotem, zostali zaskoczeni przez patrol dwóch żołnierzy, którzy akurat zeszli schodami i wyszli wprost na nich. Pomyślał, że to koniec, że zostanie za chwile aresztowany, tak jak pozostałe piwniczne towarzystwo. Jednak nic takiego się nie stało. Żołnierze minęli ich w korytarzu nie zatrzymując się i nie mówiąc ani słowa, jednak obaj bacznie im się przyglądali oraz patrzeli z uwagą do której piwnicy Arman z Jamilą wejdą. Arman zauważył, że każdy z nich, zamiast broni niósł z trudem dużą, załadowaną torbę, a potem widział jak pukali do niektórych piwnic i rozdawali z tych toreb żywność i plastikowe butelki z wodą mineralną. Żołnierze dokładnie wiedzieli w których piwnicach są ludzie. Do piwnicy w której był Arman z Jamilą nie zapukano. Arman pomyślał: “- Co tu jest grane?” Zaczął domyślać się o co tu chodzi. ***** - Na dole są jacyś nowi. - Jacy nowi? Co ty gadasz. Od kogo? - Nie wiem od kogo. Jakiś przystojniak z małą dziewczynką. Widzieliśmy ich na korytarzu. - Szef nic nie gadał, nie ma dla nich prowiantu. - No właśnie, to dziwne. - Chodźmy do szefa, zapytamy się. Dwóch żołnierzy udało się do sztabu oddziału wojskowego, który zajmował się ochroną strefy. Wejścia do gabinetu pilnowała sekretarka. - My do pana majora, mamy ważną sprawę. - Muszę się zapytać czy szef ma czas teraz. Możecie wejść. Żołnierze weszli do gabinetu dowódcy. - Panie majorze musimy się o coś zapytać. - W jakiej sprawie? - W wiadomej, tajnej. Major podszedł do nich bliżej i mówił szeptem: - Mówiłem wam nie raz, że w tych sprawach nie wolno wam tu przychodzić i tutaj ze mną rozmawiać. Tu ściany mogą mieć uszy. - Wiemy szefie, ale jest ważna sprawa. - Co się stało? - Jest jeden nowy a właściwie dwoje bo to facet z dzieckiem, nic o nim nie wiemy. - Co za bzdury gadacie, jak to nowy, jesteście pewni? - Tak, dwóch naszych dzisiaj ich widziało. - Nic nie wiem. - No właśnie, my też nie. - Może od Ripla? Major wymienił nazwisko dowódcy drugiego oddziału, zajmującego się bezpieczeństwem kadry medycznej i naukowej. - Może, nie wiemy, nikt nic nie mówił. - Poczekajcie tu, zaraz wrócę. Major wziął komórkę i wyszedł na korytarz. Wrócił po kilku minutach. - Od Ripla też nie. On nic nie wie. Jak tu weszli? Może szpiedzy? Namierzają nas? - Panie majorze, to co robimy? ***** Arman przy pomieszczeniu z ubikacją znalazł kran z wodą. Nie miał wyjścia, musiał uznać ją za zdatną do picia, smakowała normalnie. Widział, że inni też ją pili. Miał niewielkie zapasy jedzenia, przy głodowych racjach może starczyłoby go jakoś na 12 dni. Dla niego liczyło się tylko zdrowie córki nawet gdyby miał przez ten czas nic nie jeść. Miał nadzieję, że tutaj przetrwają i że skoro są tu nielegalni “kuracjusze” to może i im się uda. Jeden dzień jakoś już minął. Jednak w środku nocy brutalnie wyrwano ze snu jego i Jamilę. Do piwnicy wpadło czterech żołnierzy, tym razem już z bronią gotową do strzału i zapytano Armana czy rozumie po angielsku. Skinął głową. - Nie wiem jak się tu dostaliście i kto was tu wpuścił, ale tutaj rządzimy my. Bierzcie swoje rzeczy i wychodźcie. - Zostawcie nas tu, zapłacę wam albo waszemu szefowi, mam pieniądze. - Nie ma mowy, nie znamy cię, nie wiemy kim jesteś. Wypad stąd. Arman i Jamila wzięli plecaki i pod eskortą zostali zaprowadzeni do wojskowego pojazdu, który stał na zewnątrz. Zanim wyszli to widzieli, że inni żołnierze przeszukują piwnicę za piwnicą, sprawdzając czy ci, którzy się tam znajdują to wyłącznie “ich” chorzy. Arman myślał, że został oficjalnie aresztowany, ale nic takiego się nie działo. Żadnych kajdanek nie używano. Nikt nie chciał dokumentów oraz ich nie przesłuchiwał. W pojeździe było kilku ludzi. Nie wyglądali na zestresowanych, raczej na szczęśliwych. Uśmiechali się, choć zamieszanie z Armanem i Jamilą trochę ich deprymowało. Żołnierze którzy ich przyprowadzili, kazali im być cicho. Jamila wystraszona do granic możliwości, cicho płakała. Pojazd szybko ruszył i bez kontroli wyjechał w środku nocy ze strefy. Arman zapytał się pozostałych gdzie nas wiozą? - Jak to gdzie? Mister to już koniec, dwanaście dni minęło, jesteśmy zdrowi. Jedziemy do domu. Zrozumiał, że jedzie z tymi, którzy nielegalnie zostali umieszczeni w strefie i którzy zakończyli już swoje leczenie. Po krótkiej jeździe pojazd nagle się zatrzymał. Żołnierz krzyknął: - Wszyscy wysiadać! Wszyscy wysiedli gdzieś w zupełną ciemność nocy, na jakimś odludziu. Auto gwałtownie ruszyło a Arman usłyszał jeszcze na pożegnanie: - A ciebie chojraku, jak tu jeszcze raz złapiemy to będziemy gadać z tobą inaczej. Był w strefie z Jamilą tylko jedną dobę. Wiedział, że to o wie- le za mało, żeby pomóc jego córce. Był wściekły. Było już tak blisko. Wiedział już, że nawet dostanie się do strefy nie rozwiązuje problemu. Tam nie ma się gdzie schować na 12 dni a dostanie się tam nielegalnie jest nie w smak tym, co robią tam swoje interesy. Jednak Armana trudno było złamać. Żołnierze, choć wywieźli go wraz z innymi poza strefę, to pozostawili go niedaleko od niej. Od razu poszedł z Jamilą w odwrotnym kierunku niż reszta pasażerów. Udali się w stronę tej części miasteczka, która była poza strefą a w której nikt nie mieszkał już na stałe. I jeszcze tej samej nocy Arman sforsował ogrodzenie i tam się znalazł wraz z Jamilą. Tego ogrodzenia, w przeciwieństwie do oświetlonego i bardzo silnie strzeżonego ogrodzenia samej strefy, w nocy nikt nie pilnował. Arman włamał się do mieszkania na parterze, w którym nie było nikogo od kilku miesięcy. W mieszkaniu był zapas butelkowanej wody i trochę jedzenia. Zdecydował, że zanim ostatecznie opuści okolice, to jeszcze parę dni rozpozna jej bezpośrednie otoczenie. Miał jakąś nadzieje czy przeczucie, że może coś jeszcze przyjdzie mu do głowy. W trakcie dnia miasteczko wydawało się całkiem wymarłe. Obserwował przez okno, tak aby go nikt nie zauważył. Rzadko kręcili się tam ludzie. Były patrole tej samej jednostki wojskowej z którą miał już do czynienia oraz kręcili się tam dawni mieszkańcy, którzy czasem przyjeżdżali obejrzeć swoje pozostawione mieszkania. Jednak po zmroku ludzi było więcej. Nie wiadomo kim byli i skąd się brali, ale kręcili się po ulicach, prawdopodobnie szabrując pozostawiony dobytek. Arman w nocy również wychodził na kilkanaście minut, tak aby Jamila długo nie zostawała sama. Jej psychiczny stan po przygodach w strefie wyraźnie się pogorszył. Rozglądał się po miasteczku. Podchodził pod ogrodzenie strefy. Idąc ulicą jeden szczegół przykuł jego uwagę. Uważnie przyglądał się jej jezdni, aż w końcu położył się na chodniku i zaczął świecić latarką w miejsce, które wydało mu się interesujące. ........................... Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów ......... www. Ebookowo.pl
    1 punkt
  36. I MANNA PADAŁA. MAŁA DA PANNA MI. MA TU IWON OPADY? DA PO NOWIU TAM.
    1 punkt
  37. Bardzo dobra, pojemna znaczeniowo miniatura, która może obrazować wiele negatywnych emocji, zarówno wstyd, jak i lęk czy naturalny i zdroworozsądkowy strach. Pozdrawiam :) Deo.
    1 punkt
  38. @iwonaroma Tak, świetna, to gwiazda numer jeden tego sportu na świecie. Jednak zostawię, bo slang tenisowy ma swoje wymagania, ale dzięki za koment:). M
    1 punkt
  39. z dobroci serca darował król królowej królestwo całe ta z radości w dłonie klasnęła potem oniemiała w sali kolumnowej na jednej nodze szczęśliwa skakała o drzwi framugę z hukiem globusem walnęła kozła przy rycerzach damach dworu i służbie wywinęła nagie dupsko raz ostatni wszystkim pokazała martwa przed królewskim tronem padła tyle z tego królowania miała ta co za życia bez umiaru balowała
    1 punkt
  40. uporczywa terapia strachem jest wylęgarnią pożytecznych idiotów miej się więc na baczności przed tymi którzy nieustannie się boją rusofobia prawdziwa nie dla hecy żołnierz strzela w plecy nie dla medalu zabija dzieci w azowstalu nie dla splendoru gwałci dziewczęta i kobiety w ich domu nie dla rymu o tym przecież... i nie dla bezkresnej pogardy dla rzezimieszka z kłamstwem na ustach dla patosportowca, patocelebryty z "zetką" na piersi dla każdego co rękę bądź palec wkłada w płótno ciała mówiąc święcie przekonanym: patrz, to tylko czerwona farba - nic takiego się nie stało ...
    1 punkt
  41. - Czego jak czego, ale tego non ego expectavi, nie spodziewałem się - odezwał się po dłuższej chwili antywielbiciel morskich głębin. - Umysłowa kontrola innego stworzenia, w dodatku tak dużego... i jeszcze to... - przez chwilę szukał najbardziej właściwego słowa w prostym żołnierskim języku. Nie mogąc znaleźć, zaklął cicho. - O, mam! - ucieszył się jak chłopiec, którym po części pozostał mimo upływu lat. Tak samo, jak wielu mężczyzn i kobiet, spośród których wiele pozostaje dziewczynkami. - Przeniknięcie! Tak, to chyba odpowiednie słowo. - Niezupełnie - uśmiechnął się NemoJezus uśmiechem kapitana i swoim zarazem. - Słowo przez ciebie użyte zakłada odrębność pomiędzy bytami - znasz to słowo, prawda? - zapytał retorycznie. - Gdy kogoś zabijasz, twój miecz wnika w jego ciało. Istotowa odrębność pozostaje: tu człowiek, tam miecz. - Wypowiadając te słowa kapitanoBóg wyciągnął przed siebie lewą rękę. Miecz wysunął się z pochwy żołnierza, łukiem przemknął odległość między nimi, po czym zwolnił i położył się rękojeścią na otwartej dłoni. Dwuczłowiek uniósł rękę i dźgnął lekko niczego nie spodziewającego się legionistę. Ten spojrzał nań, przestraszony. - Czułeś ostrze - powiedział Jezus, oddzielając się powoli od kapitana. - To właśnie z powodu odrębności, chociaż wszystko, co istnieje, zbudowane jest z tej samej energii. Mojej. Natomiast pomiędzy kapitanem a mną istnieje ponadto więź osobowa. Żyje on jednocześnie w innym, równoległym świecie, gdzie rzeczywistość przypomina tę tutaj wokół nas. I gdzie przypominała tę wam znaną, z czasów waszego cesarstwa. Ale że jest to inna linia czasu, wasz kapitan jest jednym z moich wcieleń. Stąd stała możliwość przeniknięć, by użyć twojego słowa. I nieco większy talent do zapanowywania myślami nad czyimś umysłem niż u innych ludzi. A skoro większy talent, więc i większa łatwość wypracowania tej umiejętności. Która wkrótce ponownie okaże się potrzebna, bo - w tym momencie Jezus zerknął na sufit - nieprzyjaźni nam ludzie nadpływają. Przyda się więc pomoc. - Zatem czy jesteś gotów - tu zwrócił się z uśmiechem do antypasjonata wielkich morskich stworzeń - na kolejne spotkanie z, jak to mówisz, z morskim potworem? Takim bardziej niebezpiecznym, większym - a w każdym razie dłuższym? - Jezus ponownie uśmiechnął sie szeroko, przykładając na chwilę palce do skroni. - I na kolejne stanięcie twarzą w twarz ze swoim strachem? - Moje żony nam pomogą - Jezus uczynił lekki gest w stronę wchodzących kolejno do pomieszczenia kobiet. Ubranych z wyjątkiem jednej w dziwne, przynajmniej zdaniem legionistów, stroje. Zwłaszcza pierwsza wchodząca robiła wrażenie: wysoka, o długich czarnych włosach, związanych w koński ogon. Piękna, jak ocenił dziesiętnik, znawca i wielbiciel kobiecej urody. Ale o dziwnych, lekko skośnych oczach. I brwiach: jakby z przyklejonych i uformowanych w drobniutkie owale wąziutkich pasków nieznanej substancji. - Przedstawiam wam - z radosnym uśmiechem powiedział Jezus, wyprostowawszy się po dwornym ukłonie - oto piąta z moich żon: księżniczka Maya.* Cdn. * Postać zmiennokształtnej księżniczki Mayi przeniosłem do powieści z brytyjskiego serialu science-fiction pod tytułem "Kosmos 1999", nakręconego w latach 70. i pokazywanego przez polską telewizję od 1977 do 1979 roku. Voorhout, 16.05.2022
    1 punkt
  42. Powalony na kolana dociśnięty wielką skałą ziemi czołem dotykając łzy na trawę wylewając bezradnością otoczony w górę z wiarą spoglądając ...
    1 punkt
  43. Często spirala zamyka się w trefnym punkcie.
    1 punkt
  44. -Mistrzu co robić, żeby życie się udało? -Najważniejsze to być z tą, z którą być się chciało. -A dlaczego to takie trudne jest dla wielu? -Bo z tą jedną to wielu marzy o weselu.
    1 punkt
  45. No proszę, jakie dwa różne komentarze :D @Marek.zak1 Dziękuję :) @Dared Mogłoby Cię zdziwić jak czasami wychodzą dobre "wiersze pisane od niechcenia" i jaka czasami wychodzi lipa z przepracowanego godzinami dzieła. Chociaż ja mam takie doświadczenia. Co wyszło z tego? Nie mi to oceniać... a chodziło za mną cały dzień. :) Miałem dać ulecieć? :) Pozdrawiam.
    1 punkt
  46. W barze na serwetce wymienione były dobre czyny.
    1 punkt
  47. Właśnie w tej chwili dostałem: głupawki. W związku z tym, postanawiam pomaszerować na miasto, by zadawać ludziom głupie pytania i patrzeć, jak zareagują. Myślę sobie, kielcząc się do lustra, że to może być fajna zabawa. Taki swoisty: test psychologiczny. Tylko muszę być poważny a chichrać się w duchu. Stoję na chodniku. Idzie jakaś staruszka. Tak ledwo ledwo, z laski na nogę. Gdy przechodzi obok mnie, mówię wesoło: – Mam pytanie. Czy jest pani płodna? – Nie, nie, młodzieńcze. Nie jestem głodna. Ale bardzo dziękuję za troskę. Weź karmelka. Świeżo kupiłam. – Bardzo dziękuję, ale nie mogę. Stanie mi w gardle a pani mnie wsadzi do trumny. – Nie bądź taki dumny młodzieńcze. Mam dosyć. Ady weź. Muszę ją czymś zdenerwować. Zaczyna byś mniej radośnie. – Pani jest brzydka jak straszna noc. – Niepotrzebny mi koc. Jeszcze spać nie idę. Pójdę już, bo pan wariat, tak? Stara jestem, ale rozum mam nie tam, gdzie pan. Żegnam. Pierwsze koty za płoty Podchodzę do eleganckiego pana w garniturze. – Mogę o coś zapytać? – Owszem. – Dlaczego pan trzyma ręce w kieszeniach i gwiżdże na całą ulicę? – Pan choryś? Piątą zgubiłeś? Znikły fałdki pod kością czaszki? – Nie. Poważnie pytam. – Poważnie? Nie mam rąk w kieszeniach i nie gwiżdżę. A teraz żegnam. – To dlaczego ludzie zatykają uszy. Nie dosyć, że pan kulki w portkach głośno przerzucasz, to jeszcze dodatkowo hałasujesz po nocach. – Proszę mnie puścić i nie gadać głupot. – Niech pan nie odchodzi. Poczekajmy na następnych. Fajnie może być. Ojej. Idzie kolejny starszy pan. Na samych szanowanych trafiam. Spiesznie zagaduję, żeby mi ten pierwszy, z nudów nie zwiał. – Spójrz pan na tego. Jak świetnie ubrany. A pan co? Bieda z nędzą. Pan mu tego garnituru zazdrościsz. Widzę błysk w pana oczach. – Chce pan w pysk? Nie rozumiem, o co biega. To jakiś test? Wypuścili czuba, żeby się racjonalizował na ulicy. – Pan o mnie mówi? – Nie. O bałwanie ze śniegu. Też ma luzy między kryształkami. – Panie, ten pan wszystkich zaczepia i obraża. Trzeba mu przywalić zamrożoną Królewną Śnieżką. Podbiega mała dziewczynka i drze się wesoło: – Babciu! Chodź szybko. Jakieś dziadki się kłócą. – Nie jestem żaden dziadek. Mam dopiero czterdzieści lat. Chociaż teraz już jestem starszy... cholera... i znowu... i znowu... i Podchodzi następny facet. Taki zupełnie wesoły. – Co tu za zbiegowisko. Mogę się przyłączyć? – Chyba jak dupa do psiego ogona. – Nie jestem psem. Wypraszam sobie. – To czemu pan szczekasz jak kot w rui? – To czemu tamten się jąka. – On się nie jąka, tylko starzeje. Na chwilę mogę dojść do swoich słów: – Tamta pani co idzie, ma czułki na głowie. To chyba jakaś Ufolica. Podchodzi babcia dziewczynki. – Co tu się wyprawia. Za moich czasów, młodzież była spokojniejsza. – Jaka z nich młodzież? Stare dziady bisurmanią! – Nie jestem stary dziad. Jam kwitnący kwiat. Zaśpiewam wam piosenkę: mam trzydzieści lat i parę sięgam brodą ponad barek – Proszę nie pić wódy na ulicy. Jam władza tutejsza. – Spadaj pan. Nic złego nie robimy w tej chwili. – Zakłócacie porządek publiczny. Na dodatek w przypadkowym gronie. – A pan co? Winogrono pędzisz? Ciekawe na co? Nadchodzi kolejny. – Ojej. Ale siupy. Coś wam powiem. Gołe baby w cukierni widziałem. Takie pomalowane i wyrośnięte. Aż miałem apetyt. – Pan sobie stań pod iluminacją świąteczną, to pana oświeci. Jestem cukiernikiem. Wypraszam sobie. – Panie, pan se kup okna z widokiem na przyszłość. Coś marnie pan wyglądasz. Sytuacja mnie przerasta. To ja miałem zadawać, pełne kultury pytania, a tu co... targ na mieście. – A ja ostatnio otwarłem drzwi kluczem gęsi. Mówię wam, zamieszanie w klatce jak cholera. – Małpa pan? – Tylko bez takich. To pan ma w ręce banana. – Ty go nie wnerwiaj, bo skórką rzuci i bliźni wyrżnie w niewinny chodnik. – Panie! Gdzie pan idziesz z tym kajakiem? – Do wywiercenia dziur niosę. Będzie lżejszy na wodzie. Podchodzi kolejne dziecko. – Czy możecie mi naprawić hulajnogę. Chcę kolegę rozjechać, bo mi ukradł poprzednią. – Chłopcze. Tu rozmawiają dorośli. A sio! A kolegę możesz po prostu kopnąć. Podchodzi matka chłopca. – Dorośli, a tępi jak obuch cepa. Takie rzeczy małego uczyć. Przejść z wózkiem nie można. Tarasujecie chodnik. Nawet dziecko mi uciekło ze strachem. – Na hulajnodze? Z wózka? Na wróble? – Na jeździtku to nie moje. Przychodzą następni przypadkowi. Widząc, że tu radośnie, to zostają. Nie tak to sobie zaplanowałem. – Ale tu jaja. Ja nie mogę. – Proszę bez takich insynuacji. A w ogóle o moich jajkach, proszę publicznie nie gadać. Wykup pan licencję, to nawet pokażę jedno albo dwa. Odzywa się babcia: – Matkości świata. Nie dosyć, że w sejmie na okrągło same bezeceństwa, to jeszcze na oczach mojej wnuczki, gołe jądra będą tańcować. – Babciu. Przecież oni o dupach nie gadają. Tylko o zwykłych jajkach. – A temu co się stało? Pan w garniturze coraz bardziej nerwowy. Cała zgraja wokół, a jemu głupio odejść, bo reszta pomyśli, że się czegoś boi. Napomyka gustownie: – Czy nie czas na rozłąkę? Wezmą nas za wariatów. – Już wzięli, to co się przejmować. Pomału wycofuję swoje ciało z tego całego zamieszania. Nie tak to miało wyglądać, ale i tak było fajnie. Jestem głodny. Odchodzę. Babcia z karmelkami też odeszła. Dogonię ją. Może mnie poczęstuje. Albo dostanę cukierkiem po łbie. To nic. Mam żółtą czapkę. Zamortyzuje babciowe uderzenie. Ktoś mnie ciągnie z tyłu za podszewkę. Patrzę, a to Ufolica, uśmiecha się przez zielone zęby z czułkami. Słyszę jej nieziemski głosik: – Słyszałam, że pan głodnyś. Świetnie się składa. Z racji nabrzmiałych stosunków między Nami a Ziemianami, kładę igłę w balonik w celu spuszczenia wrogiego powietrza w przestrzeń kosmiczną i w ramach pojednawczego gestu, zapraszam serdecznie do talerza, w celu współżycia posiłku.
    1 punkt
  48. @Krzysztof2022 @Krzysztof2022 mogę się mylić, ale na mojego czuja, to jeden ze słabszych tekstów na tym portalu. No cóż.....
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...