Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 19.07.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Słyszałem o tobie owianej legendą Z ust gorejących tkliwe wyznanie Słyszałem o tobie nie żądam niczego Słowa choć piękne nie kupią cię taniej Słyszałem o tobie na szarych ulicach Włócząc się pijany do rana bez celu Aż oczy oblekły się w światło księżyca Jakbyś je zostawiła tęsknemu sercu Słyszałem o tobie z wieczornym śpiewem Gdy matki kołyszą swe dzieci do snów To ciebie w tych rękach nigdy za wiele Więc żyję próbując spłacić ten dług Słyszałem o tobie tych oblicz tak dużo W niejednym piórze by wysechł atrament Nazwą cię sercem tęsknotą duszą Zachłanni pustką albo czekaniem8 punktów
-
W zawieszeniu pomiędzy tym co mógłbym, a co mogę, co chcę, a co wolno mi zrobić. Dbam o zgodę nieusłuchanego serca i nieugiętego rozumu. Tak by wśród napierającego na mnie tłumu emocji i odpierających ich atak zachowań "bo tak trzeba" znaleźć równowagę, przychylić wszystkim choćby skrawek nieba. Bliższym, dalszym - lecz wciąż na tyle bliskim osobom, by na dalszy plan zepchnąć kim jestem. A jestem sobą. Choć czy oby na pewno? Nie jest to sprawą oczywistą, bo życie uczy, że by być sobą, musisz być egoistą. 2021.07.145 punktów
-
z drogi spłoszona już nietajemniczym milczeniem brzoza goła mokra od zimniej wilgoci czarna spakował szybko miłość z pakietem cierpienia wtedy miała jedwabiste włosy zmywa po nim dla równowagi podniosłam oczy teraz gdy nie dzwonisz sypiam na lodowcu lunatykując palcem z mokrych do wilgotnych warg szukam twoich drobinek zła kołysanka kochania4 punkty
-
Wesołe Miasteczko jest kolorowe, bez przerwy igraszki i śmiechy wokół. Oferta rozrywek bije na głowę to wszystko, co może wyjść na świat z mroku. Na ścieżce przystanął samotny chłopiec, "Co z tobą, chłopczyku? Dlaczego płaczesz?" "Bawiłem się dobrze, teraz się boję. Zgubiłem gdzieś mamę, zgubiłem tatę." "Straciłeś nadzieję, że cię odnajdą? Że przyjdą po ciebie, wezmą do domu? Tu wszyscy wokoło tylko się bawią, o dzieci troszczyć nie ma się komu. Nie szlochaj. Popatrz... skaczą diabełki. I żadne dzieciaki nigdzie nie płaczą... Chodź ze mną, pomogę. Będziesz bezpieczny. Zgubieni rodzice zaraz się znajdą." Na młynie diabelskim wciąż śmichy-chichy, a obok znów szlocha jakaś dziewczynka. "Uśmiechnij się mała. Nie chcesz się bawić?" "Tatusia i mamę chyba zgubiłam..." "Na młynie diabelskim pewnie się kręcą, w zabawie byś była tylko przeszkodą. Masz tutaj cukierki. Chwyć mnie za rękę i zaraz do domu ciebie odwiozę." W Wesołym Miasteczku wciąż trwa zabawa... Strwożeni rodzice szukają dzieci... Anielska czy diabla była to sprawka, w momencie gdy obcy przy nich się kręcił? Wcześniejsze "Wesołe miasteczka": https://poezja.org/utwor/170019-wesołe-miasteczko/ https://poezja.org/utwor/181233-wesołe-miasteczko-ii/ https://poezja.org/utwor/192592-wesołe-miasteczko-iii/4 punkty
-
takie tam z prehistorii myślałem że warto kazali się uczyć być grzecznym i ostrzyć ołówek nocami czytać Dumasa później przyszedł pożar hormony i niechęć w zasadzie sprowadza się to do trwania sen jedzenie praca wydalanie i pory roku wszystko w obrębie spłacanego kredytu na betonowe łóżko i wieczornej pizzy ten podkop prowadzi za okno z drugiego piętra spadam po rynnie aż zobaczę gwiazdy4 punkty
-
miała argusowe oczy w kolorze grynszpanu leżała pod drzwiami pokoju sycząc na każdego kto zbliżył się choćby na łokieć sumeryjski zapewniając wynalazcy cichość gdy kotki nie było w pobliżu matka z zeszytem pod pachą przekraczała Rubikon by podzielić się z synem odręczną liryką która wypełniała przestrzeń smakiem winogron i soczystych jabłek a lato za oknami wybuchało kolorami pęczniało podniebieniem i aromatem w międzysłowiach cica rozszczepiała pazurkami złote promienie by wydobyć z nich wielobarw3 punkty
-
miłosne pomyłki są piękne mimo tego że bolą miłosne pomyłki są jak miód smakują po nich zostaje to coś co kusi do grzechu który otwiera okna i drzwi nie tylko nocą miłosne pomyłki bywają zacne umieją kusić miłosne pomyłki to niebo i piekło anioł i czart one to nie wstyd to iskra której na imię sens to trudne kochanie to coś pod górę o czym poeta śni3 punkty
-
nie oglądajmy się za siebie licząc pożółkłe kalendarze jeszcze spróbujmy złapać w locie choćby najmniejsze z naszych marzeń odnajdźmy dawne polne ścieżki gdzie kwiaty drzewa złote słońce nim się ukryje za horyzont poczujmy jeszcze puls gorący nie patrzmy co na końcu drogi licho spać lubi za zakrętem dopóki igra w oczach płomień cieszmy się chwilą jak prezentem2 punkty
-
wieś to nie tylko gnój ona umie pachnąć maciejką i cud majerankiem wieś to nie tylko kurze i krowie łajno to kraina ozdobiona łąką i sianem wieś to nie tylko pola oranie to mleko jajko boćka klekotanie wieś nie wstydzi ma świętą kapliczkę której zmęczenie się kłania wieś to nie tylko nuda to miłości wołanie tu echo i mgła burka szczekanie wieś nie przegrywa nią rządzi radość zwłaszcza zimą gdy białe pada wieś to ojczyzna niejednej poezji tu słowo woła ty jesteś nasza2 punkty
-
na nocną zmianę pracuje na czarno fabryka brakujących zdarzeń tu dobre wróżki i książęta usprawiedliwiają uśmiechami wszystkie nieobecności boleją że ich nie było pełno na każdym kroku że się spóźniali mówisz kochajcie ratujcie fachowo a może jeszcze dam się przeprosić2 punkty
-
miłość to nie taka krucha rzecz prześwitującą skórą mam czułość w lawendowej kąpieli tęsknię za orzechowym masłem kocham urocze listki położę rękę na piersi2 punkty
-
2 punkty
-
Chciałem pomóc nie pozwolono myślałem, że wiem wymagano papierka Z dobrego serca lecz bez stażu pracy z doświadczeniem jednak brak wykształcenia przekonali pacjentów większość wygwizdała oddałem swe miejsce Wkroczyło Niebezpieczeństwo zagroziło wykształconym ze stażem pracy ja byłem bezpieczny nie dźwigałem odpowiedzialności tak myślałem dopóki nie położyli mi na rękach dziecka2 punkty
-
Jestem cholernie wartościowy jeśli nie faktycznie to potencjalnie taki los człowieka obrazu Boga Możesz dewaluować i odkuwać to, co neurotyczne zabierać moje sensy wstawiać znaki zapytania przekreślać wyśmiewać Ja jestem narcystycznie wartościowy jeśli nie faktycznie, to chociaż potencjalnie ty, ja i my też Wartość moją zobaczyć można namacalnie nie jest tylko filozoficznym konstruktem2 punkty
-
Układam w kołowrocie myśli Alfabet usprawiedliwień Jakie sobie podkładam Aby uspokoić sumienie Przecież nic się nie stało feralnej nocy Moje nieugruntowane cnoty niewieście Odbijane od wszystko słyszących ścian Wolnostojąca wanna jeszcze pachnie wanilią Błękitne ręczniki śnią pod okiem słońca Rozkoszując się wspomnieniem Beztroskich obrazów Tantrycznych uniesień Holistycznie zdystansowanych Płoną cienkie linie naszych warg Ciało mięknie nie tylko moje Topnieje dziecięca niewinność Oddech miłości skruszył grunt cnoty Niewiasta przestaje być czysta Kiedy pragnie kochać i być kochana Klaudia Gasztold2 punkty
-
Wiem, że okruchy do siebie pasują, bo widziałem formę, która się rozpadła. Zimne wspomnienia wciąż cicho się snują po równinie, na którą gęsta mgła opadła. Zgubieni w ciemności i strachem przebici, między nami był most przeżarty korozją. Było nas za mało, bylismy zbyt cisi, beznamiętnie puści, przytłoczeni nocą. Ukojeni czasem znów śpimy spokojnie choć cienie, półmroki wciąż wiszą nad nami. Niech nowa nadzieja ukształtuje formę, a światło poranka kawałki znów scali.1 punkt
-
Nie patrz tam, gdzie czarna Pani wchłania wiernych do otchłani smutku. Patrz, gdzie jasność z mroku się wyłania i do przodu, nie na boki, już wystarczy starej drogi, koleiny ciągną nogi, idąc duktem, jak po burzy, ugrząźniemy w tej podróży. Idź poboczem, idź. Nie patrz tam, gdzie czarna Pani wabi swymi atrakcjami, zgarnia ręką do podziemi, nie zostawia i nadziei, że jest inny świat - na wspak. Idź do przodu, idź w nieznane. Brak tam ścieżek wydeptanych, każdy krok będzie odkryciem: nowym życiem: jasnej Pani. Idź. * Idź, jak szkwał i idż po swoje i przez bagno, trudy, znoje, idź - tak jak potrafisz przecie, stąpnieć nie licz na tym świecie. Coś się kończy, coś zaczyna, coś nas jeszcze razem trzyma. Jasna Pani, matka szczodra, weźmie w obrót Ziemi biodra, jasna Pani niestrudzona. idź, nie próżnuj, nie narzekaj, na manowce idź, nie czekaj, idź. *wespół z @Pan Ropuch1 punkt
-
Mówisz, że jesteś zmęczony. Jest piątek rano, a twoje baterie są na wyczerpaniu i straszą czerwonymi kontrolkami, jakiś akumulator by się przydał. Nie ty jeden, o nie. Setki, tysiące, miliony podobnych tobie snuje się bez snu po nocach. Coś im przeszkadza, coś męczy, ciąga po rozumie i nie ma jak się tego wyzbyć. Uruchamia się i nie przestaje bombardować do samego rana. Można w tym tkwić latami, dodać sobie jakiś ból fizyczny, taki co go nie ma jak zlokalizować, by niczym wytłumaczenie stanu czuwania na jawie, zginał się dostosowawczo do potrzeb chwili, wyrywając się nie pytany, nie chciany... nie lubiany. Kiedyś przed zaśnięciem mama opowiadała ci bajki. Kiedy to było? Dwadzieścia, trzydzieści, może sześćdziesiąt lat temu. Pamiętasz? Miała ciepły i zmęczony głos, zaraźliwy taki. Przy niej można było poczuć się jak po kubku gorącego kakao... powieki same się kleiły do siebie unorane w cukrze po same brzegi, z każdą sekundą coraz cięższe od tego były, coraz trudniej było je podnieść. Wreszcie opadały jak kurtyna i spektakl dnia można było przedyskutować za kulisami.. W pewności jest zawsze łatwiej. Jest opowiastka, jest morał, gdzie dobro zwycięża. A w rzeczywistości, dobro jest często wciąż jeszcze na treningu: pręży muskuły, masuje łydki, suplementuje się magnezem, uzupełnia potas i chłonie witaminę d. Pracuje ciężko na swój sukces, na to żeby się przedrzeć do ciebie z wielkim bukietem spokoju. Póki co ... szuka głosu, który mu wyszepce bajki, głosu pachnącego kaszką na mleku i obietnicami. Tego głosu, który będzie mu powtarzać: „stoi na stacji lokomotywa: ciężka, ogromna...” od trosk, od dnia, od lat, od zmierzchu, od... „ ...wagony do niej podoczepiali, wielkie i ciężkie z żelaza, stali..., a tych wagonów jest ze czterdzieści” i myślisz i główkujesz „ ...co się w nich ...mieści”. A kiedy już wszystkich atletów i fortepiany i te słonie i inne kiełbasy odnajdujesz w szepcie się lokując, nagle jest: „ ...gwizd... koła w ruch... maszyna... toczy się w dal... jak gdyby to była piłeczka nie stal... to tak, to to tak...” Czujesz już jak buja? Miarowo uderza impulsami... wszystko zdaje się być takie uporządkowane, takie na miejscu... „to tak, to to tak”... za oknem mijasz drzewo i kolejne, jest też rzeczka szemrząca, wypiętrzona miejscami, jeziorko porośnięte po bokach tatarakiem, żaby kumkają, peron pierwszy, drugi, czarty... Dokąd jedziesz? Do siebie jadę – odpowiesz - do siebie z pękiem białych snów przewieszonym przez ramię... do siebie jadę, do spokoju, bo stamtąd pochodzą odpowiedzi na pytania, których mi jeszcze świat nie zadał... do siebie jadę... „ ...to to tak”. *Tekst po części oparty o "Lokomotywę" J.Tuwima1 punkt
-
w tym całym nadmiarze przyszło nam razem - koegzystować, mówisz - gdzieś tam jest ktoś kto wygląda zupełnie jak ja i o zgrozo ktoś kto ma takie same myśli zmilczamy przepięknie i to w tym całym nadmiarze przyszło nam razem - baraszkować, wzdychasz - gdzieś tam jest ktoś kto odczuwa zupełnie jak ja i o zgrozo ktoś kto dzieli te same nastroje zmilczamy fenomenalnie i to i każde podszepty a kukułeczka kuka1 punkt
-
odrapane mury a wokół róże róże róże ktoś tu mieszka od dawna kto kocha bardzo bardzo bardzo1 punkt
-
mijają i dobrze. a dobre? nie! zbieram je skrzętnie do skarbczyka w sercu kiedy jest mi bardzo źle otwieram na oścież wylatują jak motyle otaczają głowę 'widzisz ile nas jest?' koją mnie. a straszne rzeczy? jeśli nie chcą minąć i zalegają przełykam to. rozpuszczam w kwasie solnym i wydalam. straszne rzeczy ;)1 punkt
-
Jestem obdartym kundlem słuchając rock and rolla Wcieram w oczy brud idąc tym samym chodnikiem Nie pytaj mnie o jutro jak nie wiem co robiłem wczoraj Nazwij mnie jak chcesz żadnej prasy przez weekend Bo wszędzie tylko dramy celebryci mamona mamona Puszczam kilka zakurzonych szlagierów Sąsiedzi pewnie myślą już co z niego za idiota Gdy z butelką szampana stoję na deszczu1 punkt
-
na wyspach tropikalnych to jest to znalazłem go ukradkiem małego około dziesięć centymetrow ma a skacze na sześć metrów mówię wam śpi zawsze z jednym okiem otwartym ojej nie wiem czy się wysypia kto go tam wie oczy ma wielkości mózgu to jest gość sprawdzę czy u nas w zoo mieszka odwiedzę to coś1 punkt
-
@Somalija pojadę sobie do kadykczanu... to na dalekim wschodzie rosji, w obwodzie magadańskim... opuszczone, zdewastowane miasto duchów... lobię patrzeć na smugi słońca pokrywające obdrapane, popękane ściany, podłogi... sufity... wirują w nich drobinki kurzu...1 punkt
-
Tak tu zimno i wieje pustką, zostaję sam Bicie serca dobija echem od ścian Te rośliny są smutne, nie umiem dbać Myśli padają jak śnieg a czas poszedł spać Próbuję się skupić tylko na sobie Jakie to uczucie, kiedy zawodzi człowiek? Lawina "nic nie czuję już" ryczy inaczej Chcę twarz zobaczyć w zamieci znaczeń "Wróć dziecko do domu" mówiła sąsiadka Gdy matką była klatka, kołysanką wycieraczka Plecak dziurawy znów wymaga naprawy Dziś obudziłem się w drugim śnie Kurosawy1 punkt
-
Widziałem Cię z oddali Stałaś pośród wrzosowisk Emanowałaś kobiecą mocą Poczułem ją z daleka Źródło Twej siły i słabości. Zbliżyłem się do Ciebie Dotknąłem Twego ramienia, lekko spoconego Tańczyliśmy tango delta foxtrot W rytmie naszych wspomnień i snów o przyszłości Twoje stopy stopały cicho po wrzosach. Twoje włosy rozwiewał wiatr Muskał delikatnie nasze marzenia o bliskości Nagle wstał niechciany świt Ty zniknęłaś A ja zostałem tu sam. Warszawa, 17.07.20211 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Nie chcę sprzedać ci duszy bez niej nic nie znaczę chcę tylko abyś mnie kochała podziwiała1 punkt
-
iść ciągle iść w stronę końca czuć jak boli mijana dal iść ciągle iść nie bać się tego co po drodze o tym śnić iść ciągle iść podziwiać to co prawdą pachnie iść ciągle iść uśmiechać się unikać łez nie bać się Boga iść ciągle iść być tylko sobą niech cieszy to co czasem boli iść ciągle iść dojść do końca dotknąć go uronić łzę1 punkt
-
1 punkt
-
Podoba mi się ten opis życia, a te trzy części, czyli przygotowanie, słabe trwanie i chęć wyrwania się to takie całkiem powszechne. Pozdrawiam.1 punkt
-
nasze ciała należą do ziemi zaś dusze do Boga zatem w dniu naszego skonania nie będziemy porzuceni gdyż ziemia przyjmie a niebo zabierze skąd się wziął człowiek z Bożej miłości i ludzkiej dwojga takich schodzi się z sobą zakochuje się i jest owoc miłość dobro świata kochaj a jeśli nie kochasz to pozwól kochać innym jakie to proste a zarazem trudne kochanie kochanie kochanie1 punkt
-
Nie jesteś jednym z nas choć chodzimy tymi samymi chodnikami Czasem patrzymy ci w oczy nasze są puste wasze spuszczone smakujemy krwi, smakujemy piwa płaczą nasze dusze potrzebna ofiara aby bogowie zmienili nasz los ale nie zmieniają czasem jesteśmy głośni czasem stoimy w ciemnych bramach nasze oczy i ostrza świecą królowie bez korony urojeni bohaterowie nie jesteś jednym z nas my też nie jesteśmy jednością nienawidzimy się nawzajem los wlewa nam beton w buty a udajemy, że biegamy i jeśli zęby na chodniku to zrozum – pragniemy tylko miłości1 punkt
-
1 punkt
-
@Patryk M. Pierwsza część świetna, super pomysł dobrze rozpisany, wobec poniższego fragmentu mam wątpliwości: w zasadzie sprowadza się to do trwaniasen jedzenie praca wydalanie i pory rokuwszystko w obrębie spłacanego kredytu nabetonowe łóżko i wieczornej pizzy wg mnie słabszy (chodzi głównie o treść - wg mnie zużyte obrazy, rozwiązania), bardzo mi się podoba wers: "ten podkop prowadzi za okno", kolejne w ostatniej już mniej. Przemyślałabym pewne fragmenty na nowo, bo tekst ma bardzo duży potencjał. Pozdrawiam.1 punkt
-
Spójrz na mnie… ― widzisz mnie? Twoje oczy są takie puste, pełne czarnej otchłani… Szalejąca wokół cisza anihiluje każdy, nawet najmniejszy odruch życia… Za oknem wiatr ― oddech przestrzeni… … migotliwa, gwiaździsta noc… Przytulam się do drzewa, wyczuwając porami skóry chropowatość kory… Słyszę szum płynącej w żyłach krwi… Jest tu kto? Czy ktoś tu jest? Przywierają do moich ust ― twoje spierzchnięte gorączką usta… Przychodzisz każdej nocy ― martwa… Nieulękła śmierci, całkowicie wolna… Kochasz mnie, prawda? Powiedz, że mnie kochasz… Powiedz to, Jewgienijo… Gałęzie kreślą kręgi, tak bardzo wolno… … tak bardzo powoli… … Uchylam drzwi ― stoisz na schodowej klatce… … zaciskam powieki… Otwieram ― nie ma ciebie… Niedowidzę, ponieważ przeskoki czasu załamują obraz… Dotykam ścian mrocznych pokoi, szukając ciebie wśród drżących pajęczyn i drobin kurzu… Skrzypienie podłogi ― zwiastuje ― przybycie tęskniącej duszy… … odwracam się… ― rozwieram z uśmiechem ramiona… (Włodzimierz Zastawniak, 2021-07-18)1 punkt
-
Aniołowie Stajenni Przeraźliwe wycie na kozłach, słychać z wierzchołka góry. Strzelają baty i klekoczą bryczki, zaprzężone do setek tętniących kopyt, z doczepionymi końmi. Bogato zdobiony w wielobarwne wstęgi szał, niczym szal, szybuje pośród rżenia spienionych, żółtych zębów. Wichrzy pyszne kłaki, jedynej w swoim mniemaniu, skołtunionej słusznie grzywy. Spod kopyt wylatują Roziskrzeni Aniołowie Stajenni. Szybują, lecz nie spoczywają na laurach, tylko na spoconych zadach, by zadać pytania i zjednać słońce. Okrągły koński befsztyk, o krwawym smaku przeznaczenia, wiruje na horyzoncie, segregując galopowanie. Balsamiczno wrzące krople, kapią cwałem pincetami, szukając szpilek w żłobie. Grzebią uczciwie, lecz papierowe ostrogi, szalonym popiołem jeno. Na szczęście podkowy ocalały. Czekolandia Czekolandia tętniła życiem, za sprawą czekoladowych ludzików. Z białej, czarnej gorzkiej, oraz nadzianej bakaliami. Ci to się ustawicznie wywyższali, jako że posiadali bogatsze wnętrze. Najbardziej pyszni, przyodziani byli w szaty ze srebra. Czekoladowe przekomarzanki, kto lepszy, a kto nie, rosły na sile. Aż nagle zaistniał ten, co zakończył waśnie. Los im zesłał wspólnego wroga i kłótnie ustały. Rzucali w niego spleśniałym kakaem, aż poszedł sobie precz. Pech chciał, że w tym czasie, krainę którą olał, pragnęli zaatakować nieznośne Czekoladojady. Jednak ludzik Czekoladopodobny, tak ich zniesmaczył, iż go okrutnie spożyli i zatruli się własną pogardą. Czekolandia została w ten sposób ocalona.1 punkt
-
Słonce wschodząc rozpoczyna kolejny dzień. Dwójka mężczyzn szykuje się do drogi. Jednym się życie zaczyna drugim kończyn. Gdzie doszliśmy w podróży życiem zwanym? Może na wojnę wiele zła czyniąc. Matka syna pielęgnując wojownika wychowała. Miecz go dosięgną, teraz ziemia do snu go utuli, kości okrywając brunatną kołdrą. Gdy następny dzień przyjdzie nic nowego nie przyniesie. Tu się śmieją a tam płaczą. Brat z bratem za łby się chwycili. Zbawienia nie będzie. Przysięgli to krzywo przyciężcy, wyrok dawno zaplanowali. Kto oczyści ziemię? Jeśli wiesz odpowiedz.1 punkt
-
Połączyło nas na troszkę dłużej jej strój z domieszką urody moja postawa z nutką niezgody poszliśmy na jednoczącą kawę poszliśmy się przejść i przekomarzać po bliskiej nam okolicy bywaliśmy tu i tam swobodnie i tylko słowa: wzajemnie nawzajem napisaliśmy sztukę bez kantów ponoć od miłości lub tęsknoty za nią ona ta sztuka właśnie pochodzi zapomnieliśmy o nerwowych dialogach pominęliśmy nędzne niesnaski droga, kochanie, słoneczko, rybeńko zapamiętanie wyszło na czerwone tak, odważnie graliśmy w czerwone opowiadaliśmy we dwoje czary do cna spłukani z realiów chcieliśmy przejść nie mocząc butów wiedząc że to na wskroś niemożliwe miała wtedy sukienkę czerwoną zdjęła ją pamiętnej chwili niedostępne dla tutaj obcych czerwone bikini ujrzało moje oczy oniemiałem jej kształtem ależ ja byłem niezmiernie wnikliwy co tam jeszcze jest pod spodem chciałem tylko zapytać jacy my jesteśmy co było potem zapytasz ciekawsko znamy się oj znamy się dobrze chyba nawet aż za dobrze Odwieczne pytania co potem co potem potem nieumiejętność nakazuje przemilczeć mi co potem A teraz, właśnie teraz, tu i teraz Ciebie, tak Ciebie, właśnie Ciebie: Ja się zapytam - co z dzisiaj? No właśnie - co dzisiaj i co z dzisiaj?1 punkt
-
Zostało mi już niewieleBy moc żyć w pełniCzuję się taki pustyCzuję chwilę mojego upadkuStaczam się na dno życiaChciałbym byś była wtedy ze mnąTo czas mojej ŚMIERCICzy będzie po niej odrodzenie?!Jeśli nieTo chcę dalej żyć w kłamstwieCzuję zapach CzerniCzuję smak mojego imieniaJak obietnicęNowego życiaW nowym innym lepszym świecieW którym ŚMIERĆ i cierpienieNie mają nic do powiedzenia...1 punkt
-
Dałeś mi kiedyś kwiaty pobladłe Parę obrazów, drogich korali Kilka wierszyków (specjalnie dla mnie) Jeden mnie nawet szczerze rozbawił Później już byłeś w gorszym humorze Wtedy... Znajomi do ciebie przyszli Tego wieczora dałeś w prezencie Pamiątkę - sińce w kolorze wiśni A gdy czekałam wczorajszą nocą Z rozlanym winem, a może łzami To mnie przestraszył twój widok nagły I podarunek - wisior z perłami "To raz ostatni kochanie, zrozum Ja przecież będę kochał cię zawsze" Objąłeś w talii, dałeś całusa A ja co zrobię? Pewnie wybaczę...1 punkt
-
Przede mną niewiadome Próbuję podglądać przeznaczenie Bezskutecznie Przecież mogę być blisko Nikt nie zna jutra Dla czyjegoś dobra Mogę się obudzić W nowym ciele Znowu młoda Niczego nieświadoma Z perfekcyjnie wymazaną pamięcią Ktoś mnie nauczy Stawiać pierwsze w tym życiu kroki Kochać kwiaty na łące Promienie słoneczne Okręgi na wodzie Ktoś we mnie ponownie miłość rozbudzi Lub to ja wyruszę w rejs Bądź pewien że żaden romantyk Z piórem między palcami Ani muzyk z harfą u boku Nie dorówna Twojej mocy przyciągania Choć zapomnę co się wydarzyło Gwiazdy mi świadkami Pamiętnikiem Żadne serca tak nie zabiją Jak nasze gdy się trzymaliśmy za ręce Pod czujnym okiem księżyca Chyba że mnie odnajdziesz Ponownie przekonasz Nieświadomi Déjà vu Zakochani Zbudujemy dom na drzewie Miejsce w kalendarzu Klaudia Gasztold1 punkt
-
Logopedia rozpinam się nad dnem te nieba wspólne świecą nam i gasną trochę nerwowo do snu a może tylko do drzemania kładzie się i wstaje to nic i nic dzienne co wieczór w ustach korek od butelki wina czerwonego białego by nie wybełkotać gdy kocham trzeba wyraźnie powiedzieć to czym nie jest przemilczenie1 punkt
-
Pewien minister z O/o/choty chce wybić z głowy głupoty młodym uczennicom, szczególnie dziewicom. Utrwala niewieście cnoty.1 punkt
-
0 punktów
-
Oj, temat rzeka. Nie ma wg mnie reguł, tylko jednostkowe, indywidualne "tu i teraz" - jak się zachować, oczywiście korzystając zarówno z serca jak i rozumu. Żeby komuś przychylić choćby skrawek nieba, trzeba to niebo mieć w sobie ;) A wśród tłumu emocji i zasad "tak trzeba" to chyba trudne... Egoista zawsze powie (zgodnie z prawdą! :)) że jest sobą (czyli...egoistą:)). Ale tłum niepowiązanych ze sobą egoistów (np.komórki rakowe) to rozpad. Musi być połączenie i wymiana, co zresztą wcale nie musi być przykre ;) Sorry, że się tak rozpisałam :) (Ale wierszyk napisany zgrabnie). Pozdrawiam0 punktów
-
0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne