Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 25.03.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Aniele Boży, stróżu mój Mój aniele prośbę mam do ciebie mój aniele z obrazka nad łóżkiem weź sobie urlop odpocznij ode mnie zobaczymy co z tego wyniknie Na Bermudy wyjedź na Seszele opal skrzydła -biel nie jest dziś modna lub z kumplami wyskocz na jednego wypij zdrowie niewiernego Tomka Z anielicą jakąś bladolicą potrzymajcie się razem za ręce poplotkujcie sobie o ludziach pożartujcie potańcujcie pośmiejcie Mój aniele-medal ci się należy za to że wciąż jesteś ze mną nie opuszczaj mnie proszę w potrzebie żartowałem-zostań ty ze mną
    8 punktów
  2. Wracam z mszy porannej a tu moja pani idzie prosto na mnie dżentelmen na bani. Zachodzi od przodu przyciąga do siebie nie oponowałam byłam w siódmym niebie. Poczułam gorąco pierś zafalowała - oj dałabym jemu, wszystko bym mu dała. Pewnie na to samo wzięło napastnika bo mnie nagle puścił pięść pod nos podtyka. Tym swój cel wyjawił bo się okazało owszem ma apetyt, lecz nie na me ciało. Rzekł słodziutkim głosem kobietko przemiła chcę abyś mnie teraz, tu, uszczęśliwiła. Nie wymagam dużo daj na dwa, trzy piwa dałam mu dwie dychy i jestem szczęśliwa. Ksiądz z ambony głosił jest powinność taka dawać szczęście innym - wspomogłam biedaka.
    6 punktów
  3. - Czy lepiej być kochanym, czy kochać samemu? To pytanie zadano mistrzowi znanemu. - W konfidencji ci powiem, lepiej być kochanym, bo to sposób na życie niejednemu znany. Jeśli jednak sam kochasz, lecz bez wzajemności, to ci nic nie przyniesie, z wyjątkiem przykrości.
    4 punkty
  4. NA STRYCHU Gdzieś na strychu wśród staroci Gruba balia chrapie. A w rzeszocie pełnym wspomnień, Pająk muchy łapie, Stary moździerz wciąż rozgniata Suche skrzydła pszczele, Tara,prać by chętna,ale Miejsca tu niewiele... Gąsior tuli się do konwi Choć i tak jest ciasno, A maślnicy śni się właśnie- Świeżuteńkie masło. Zakurzona,gruba beczka, O kapuście marzy. Święcie pewna,że się jeszcze Jakiś cud wydarzy. Może wreszcie ją ukiszą Na przykład z jabłkami, A mnie znów postawią w sieni Między cebrzykami. Ot marzenia westchną szaflik Rób co chcesz człowieku, Przecież tkwimy tu kochana Od połowy wieku. Coś takiego,proszę pana Aż,uwierzyć trudno, Ale gdy się o czymś marzy Wtedy nie jest nudno. A ja marzę...rzekła dzieża O drożdżowym cieście, Może zechcą kiedy ludzie- Bułek napiec wreszcie. Ot głupiutka-cep nań warknął I po jakie licho, Ty tam cepie,to już lepiej Siedź w tym kącie cicho! No i siedzę,odparł drągal Choć stwardniałem na kość, Namłóciłem Ci ja zboża Całe góry...psiakość! Prawdę mówi,brzękła piła Wiem,co tam się działo Tak w klepisko drągal walił, Że mną trzęsło całą. Moim zdaniem,wtrącił ceber Troszkę tu za nudno, Wolałbym pomyje wąchać Albo stać pod studnią. Może i mnie-szepnął nocnik, Coś się jeszcze zdarzy?... A fee...panie!,pan to nigdy Nie powinien marzyć! Dajcie spokój-rzekła balia Marzyć każdy może, Ale ten?,to niech już lepiej Marzy...gdzieś na dworze. O,przepraszam-szepnął nocnik, Mnie się także nudzi, A najbardziej,to mi tęskno Do tych mniejszych ludzi. Ludzie o nas zapomnieli- Westchnął sierp i piła, Nasza dola i niedola Dawno się skończyła. Guzik prawda,rzekła skrzynia Dziś gawędząc z myszą, Dowiedziałam się że ludzie Wiersze o nas piszą:-)
    3 punkty
  5. żyją swoim nieżyciem istnieją we wszystkim bez emocji nieprawdopodobnie uległe dają się niszczyć bez pamięci i my podążamy do nich śmierć za śmierć. (może pogłaszczesz dziś stół?)
    2 punkty
  6. przenosiło rozmiarem licho pustookie rzucane odważyłam się zapomnieć podnieść z czarnej strugi mimo, że w szczelinie skalnej palona zalewana w czas skrzypiącej pełni puszczam z nim nie mogę nie potrafię
    2 punkty
  7. Sztywne dzisiaj towarzystwo Jak w krochmalu umoczone Na obrusach nazbyt czysto Nie ma wesel - jest Corone-R PS. Z przymrużeniem oka ;)
    2 punkty
  8. tęsknie za ogrodem pełnym kwiatów za lasem pachnącym sosnową żywicą tęsknie za parkiem zajętych ławek za nocą echem ozdobioną tęsknie za miłością która nie kłamie oraz szczerym usmiechem tęsknie za prawdą która nie kłamie za wolnością letniej nocy tęsknie za życiem które nie płacze otwartymi drzwiami do lepszego tęsknie za tym co ma sens co świeci nadzieją która nie boli
    2 punkty
  9. Nie wymagaj ode mnie zbyt wiele oddechu. Nie wystarcza więdnącym falom melancholii. Przypływy tłustej krwi łaszą się do nagich kostek. Pomóż marzyć o lepszej zimie, obumierającym śniegu, coraz cięższym poranku. Niech ten, za którego umierają aniołowie, za którego kona Bóg, stanie się dowodem na istnienie słońca. Nie baw się moją duszą, potrafi ugryźć bez uprzedzenia. *** Pragnę się pochwalić, iż nawiązałam stałą współpracę z miesięcznikiem literackim „Bezkres”.
    2 punkty
  10. zazdrościła cegła cegle ty z innymi tworzysz ścianę a ja tu stworzenie biedne potrzaskane niekochane ty w miłości tkwisz schowana otoczona tym kokonem a ja w deszczu leżę sama kupa gruzu moim domem tobie tynk przykrywa lico twoją czerwień pieści czule prostokątną tyś dziewicą ja do śmierci się przytulę * już żelazna wielka kula pędzi prosto w środek ściany na protesty jest nie czuła domek cały zrujnowany * cegłę co to w mękach kona widok taki cieszy wielce wreszcie głupia się przekona w jakiej żyłam ja udręce
    2 punkty
  11. już nigdy nie wybiegniesz z domu bez pytań o wino i czas byle tylko spotkać mnie pośród upartej zieleni akwamaryny pod nami siadamy na ciasnej ławce zgłębiamy zakamarki wspólnych kopalni soli kruszywo moje kruszywo twoje nasz ból nie byliśmy w nim bez skazy posypywanie ran dowodziło życia zajety mną i moimi światami a świat nasz zamknięty w uścisku jak polny kwiat w dloni aromat wiosny nasycony śmiech spojrzenie, które chowam do kieszeni ogrzeje mnie gdy zawiedzie lato naszkicowani stuletnim węglem na dykcie co skrzydłem upadłego anioła wyryci w perspektywie wspomnień na tym szkicu trwamy
    1 punkt
  12. do pieniędzy trzeba mieć głowę później trzeba mieć kieszeń a jeszcze później rękę na koniec trzeba ciągle mieć pieniądze później i później później... aż umrzesz z pieniędzmi lub bez znaczenia może nie mieć wtedy to później czy później później zwyczajnie będzie za późno... później... żyj kochaj i w za nic w świecie nie pozwól sobie na klepanie umysłowej biedy do później
    1 punkt
  13. A, I NAM - O, TU - AUTOMANIA.
    1 punkt
  14. @Leszczym Kochanki wychodzą taniej, wiadomo wolny rynek i prawo podaży oraz popytu, ale małżeństwo to monopol i biurokracja:)
    1 punkt
  15. ... czy kiedyś znowu zakwitną łąki nie przygniecione ciężkim całunem swobodne kwiaty bez pajęczyn co im płatki częściowo skrywały i żaden nie zwiędnie o wiele za wcześnie (zawsze za wcześnie) trudno zrozumieć głęboki oddech bez przeszkód powróci a wtedy niejeden człowiek wypowie no popatrz no co tam z drzew martwe spadają kosy covidowe ≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈ powiedzieć to za mało gdy serce jest stęsknione a gesty bezpowrotnie zniknęły w tamtym dniu...
    1 punkt
  16. Ale dana osoba, kochana przez osobę jej obojętną, ma te kochanie w głębokim poważaniu, niemniej jednak pragmatycznie może tę miłość wykorzystać dla własnej wygody, choćby pomocy w nauce, pracy, reperacji samochodu itp. Pozostanie z miłością własną - zawsze na czasie i bezcenne:)
    1 punkt
  17. @Leszczym Dziękuję jest mi miło :)
    1 punkt
  18. Fajna modlitwa :) empatyczna, z poczuciem humoru. Na pewno wysłucha :)
    1 punkt
  19. Mój dziadek to stary mistrz właśnie. Prasuje pięknie żelazkiem. Nie umiała babcia, więc przyuczyła dziadka. Lubię patrzeć jak dziarsko prasuje. Co pogniecione najpierw, później gładkie fajne. Narzędzie sprzed wieków, dla mnie zagadką, lecz bliskie sercu dziadkom. Jestem ich małym wnuczkiem i kiedyś dostałem nauczkę. Chciałem sprawdzić, czy ciężkie żelazko i na podłogę spadło. Odłamało sobie rączkę i to był nieszczęścia początek. Przy myciu babcia spojrzała mi w twarz, pytając, skąd taki ślad tutaj mam. Co zrobiłem odważnie powiedziałem i za co dziadek wymierzył mi karę. I babcia po chwili wiedziała, skąd blizna i czemu. Musiałem chodzić z duszą na ramieniu.
    1 punkt
  20. Co za pyszna gałka oczna – myślokruczy stary Kruk, siedząc na zwłokach nieżywego trupa. Wydziobuje z oczodołu smaczny przysmak, przez co wielki dziób, ma błyszczący i wilgotny. Niczym w lusterku, widać w nim część lasu. Szybujący zapach, maluje całunem słodkawej woni, czarne, pobrudzone skrzydła. Musi co chwila je rozkładać, by utrzymać równowagę na śliskiej powierzchni. Zwłoki są nagie, a słońce wymiotuje żarem, co jeszcze bardziej uwydatnia sytuację cuchnienia. Właśnie pragnie wydłubać, drugą, mniam mniam gałkę, gdy nagle czuje za ogonem jakiś ruch. Po chwili stoi dziób w dziób, naprzeciw kochanej, wiecznie kraczącej, leciwej: Kruczycy. –– Mówię ci stary, przestań wtranżalać te obleśne gałki. Może jedna ci nie zaszkodzi, ale ty już robisz przymiarkę do drugiej. Czy wiesz, że… –– Nie. Nie wiem, że. Ciągle tylko kraczesz i jeszcze w końcu coś wykraczesz. –– Żebyś wiedział, że wykraczę. Czy wiesz, że... –– … że lepiej powydłubuj flaczki z brzucha. Zjemy jako deser. Zamiast wiecznie zrzędzić, jak stare czarne ptaszysko. –– A ty to niby kto? Biały łabędź. Słuchaj, co do ciebie mówię, bo dziobem przywalę w twój. –– No dobra. Krakaj i później zrób przerwę, bym mógł spokojnie dokończyć, com zaczął. –– Czy wiesz, że… co, nie przerwałeś? –– Nie. –– Stara wiedźma zaczarowała te trupy. Tak sobie, bez przyczyny. Z tego, co mi wiadomo, kto nimi nakarmi swoje trzewia, to zgłupieje i licho co jeszcze. Dotarło? –– Zgłupieje powiadasz? Przecież tyle razy dawałaś… –– … nie aż tyle. Pochlebiasz sobie. –– … mi do zrozumienia, że już nie mogę więcej zgłupieć. –– Żartowałam chyba. –– Oczywiście – zakrakał Kruk, wcinając drugą gałkę. Trochę czasu minęło. Nastała zima. Nie mroźna co prawda, lecz o jadło było coraz trudniej. Dla jeszcze starszego kruka, też. Aż pewnego razu, gdy szybował wśród drzew, zauważył w śniegu, coś żółtego. Kawałek sera. Nie kruczomyśląc, złapał go w dziób i poleciał z nim, na gałąź drzewa. Trudno powiedzieć, dlaczego nie zjadł na miejscu. Właśnie trzyma posiłek w dziobie, gdy nagle widzi i słyszy Lisa, stojącego blisko pnia. A potok słów jego, napawa dumą siedzącego na gałęzi. Wreszcie ktoś, docenia przedni talent. –– Kochany kruku. Zapewne ślicznie śpiewasz. Coś o tym wróble, pokracznie ćwierkały. Zaśpiewaj specjalnie dla mnie. Pokornie cię proszę, jako dozgonny wielbiciel twoich śpiewnych możliwości. Rozpowiem na cały las o twoim koncercie i za chwilę przybiegną zewsząd tłumy zwierząt. Wszystkie rozdziawią pyski z podziwu. Klaskać będą na całe knieje, a twoja sława, już nigdy nie przeminie, choćbyś zdechł. Słysząc takie pochlebstwa, pochlebiony otwiera dziób. W czasie spadania sera, siada przy starym kruku, stara kruczyca. –– A nie mówiłam, że rozum stracisz, głupku jeden. Widzisz lisa? –– No nie. –– A ser. –– Też nie. –– No właśnie. Na cholerę dziób otwierałeś, kra? –– Bom zgłupiał. –– Święta prawda… kurczę, co z tobą? Nie tylko zgłupiałeś. Ile trupom tych gałek wyżarłeś? *** Epilog. Krukowi przez głupotę i zmartwienie, normalnie pióra opadają. Jest goły. Skrzydła, głowę, nogi, dziób, chłonie tułów. Coś tam słychać w środku. Jakby maszynkę, do mielenia wszystkiego. Ptak zmienia kształt. Jest prostokątną, zafoliowaną paczką mięsną. Filetem z kruka. Lis w tym czasie powraca. Po chwili, ma przed nosem, danie obiadowe. Gdy je zjada, zamienia się w rozkładające, trochę jeszcze żywe zwłoki. Słyszy szum skrzydeł. Oraz widzi ostry dziób, blisko oka. ------------------------------------------ W tekście zamieściłem motyw z bajki↔I.Krasickiego↔”Kruk i Lis”
    1 punkt
  21. Oczywiście, to jest jasne, mam wrażenie. Zreszta żaden obowiązek by tego nie zmienił. Nikt nie ma obowiązku odwzajemniać, obowiązek nie ma miejsca na polu miłości.
    1 punkt
  22. @Voitus Hm... przeczytałem obie wersje - w tym "koślawym" autora czuję Olobola, w Twojej wersji czuję... każdego, czyli raczej nikogo, aczkolwiek zgrabnie sobie poradziłeś.
    1 punkt
  23. To może jeszcze... BAJKA O SAMOGONIE Sam ogon. Tak, nic więcej.
    1 punkt
  24. znalazł również w trzecim wersie owej fraszki (?) tępą kosę jej znaczenie wyjdzie szersze przy liczeniu reszty zgłosek :) PS Przepraszam, ale to nie ja wyjąłem jako przykład swój limeryk. Bądźmy uczciwi zwłaszcza w słowie pisanym
    1 punkt
  25. @Voitus napisałeś równiej, rzeczywiście czyta się lepiej, ale to "częstochowa" z dokładnymi rymami typu "wolnego/tego", "krzaku/pijaku" itd. To juz wolę u @OloBolo "modna/Tomka, ręce/pośmiejcie". Rytm zawsze łatwiej naprawić.
    1 punkt
  26. @OloBolo prawdę mówiąc zastanawia mnie jaki cel przyświecał peelowi, aby dać "skrzydlatemu" wolne. Nie, że podejrzewam jakiś niecny. Ja mam np. uczulenie na pierze, przeszkadza mi zbyt świdrujący wzrok na plecach i takie tam ;) Jakoś w czystą empatię nie wierzę - anioły, takie mam wrażenie, są przecież niezmordowane. Ważne, że wierszyk uśmiecha i o to chodzi :) Pozdrawiam. PS Rytm faktycznie warto wyrównać, natomiast rymy masz całkiem ok. poza jednym 'ze mną/ze mną'
    1 punkt
  27. SZUKAM ODGŁOSU KROKÓW SZUKAM POKŁOSIA WZROKU SZUKAM ŻARZĄCEGO SPOJRZENIA NIEOPODAL MOJEGO... PIERZYNO W MOIM SERCU KOCHAJĄCA WYSOKIE TEMPERATURY CECHA MOJEJ SZALONEJ NATURY... SZUKAM ECHA ODDECHU TWOJEGO NIEPOWTARZALNEGO ŚMIECHU.. CIEPŁOTY SKÓRY TWOJEJ POSTURY PACHNĄCEJ LILIOWYM ORNAMENTEM BOLESNYM MOMENTEM... DUSZA SCHOWANA W PUDEŁKU ZAPOMNIENIA UDAJE ŻE ŻYJE...
    1 punkt
  28. @Barbara Tadaj Zgrabnie, z DUŻYCH LITER wnoszę, że to rap?
    1 punkt
  29. @OloBolo Chodzi mi o to, że z Twojego wiersza mógłbyś Ty wyciągnąć dużo więcej!
    1 punkt
  30. Tu, już nie można pisać konstruktywnych komentarzy, a przynajmniej mi się odechciewa. Należy tylko piać z zachwytu albo wstawiać urocze buźki. Nawet mała subiektywna uwaga dotycząca tekstu, powoduje brak odpowiedzi na komentarz. Autor najwyraźniej czuje się obrażony z tego powodu i nie zamierza nic odpowiadać. Dla mnie świadczy to niestety o poziomie, przede wszystkim kulturalnym, samego autora.
    1 punkt
  31. @Henryk_Jakowiec Człek szuka w loteriach, podróżach, powieściach, lecz nie wie jak mało potrzeba do szczęścia. Wystarczy złotówka, lub lepiej dwa złote, mózgotrzep, małpeczka i nocleg pod płotem. Pozdrówki :-)
    1 punkt
  32. @OloBolo Nie bardzo wiem co tu wypada, co nie, z góry przepraszam jeżeli kogoś urażę. Mam nadzieję, że nie jest to kolejne kółko wzajemnej adoracji, ale forum do wymiany poglądów. Przeglądam różne wiersze i większość jest strasznie koślawa. Tak jakbyście nie słyszeli rytmu. Pomysł masz fajny, ale się to nie klei. A może tak? Płynniej? Z rymem? Mój aniele, co ty na to, gdybyś trochę wziął wolnego, popatrz wokół, prawie lato, zobacz co wyniknie z tego, Zostaw skrzydła w jakimś krzaku, skocz z kumplami na jednego, zobacz czy świat po pijaku, oferuje coś lepszego. Z anielicą jak ty białą, zarumieńcie się na plaży, spytaj przy okazji małą, czy o tobie czasem marzy. Za to żeś wytrzymał ze mną, złoty niech ci wręczą order, żeś istotę tak nikczemną tyle lat trzymał za mordę. I wróć szybko dzierżąc medal, bo sam tutaj nie wytrzymam, byś nie skończył tak jak Dedal, za to że się dzisiaj zżymam. ---
    1 punkt
  33. @error_erros Jak mówił Zagłoba, gdy zaczęło suszyć, "Z takiego kochania każ psu buty uszyć". Pozdrówki :-)
    1 punkt
  34. @Somalija naszczęście mnie to ominęło.. A propo wiersza może dało by radę dopisać wers jeszcze w tamtym miejscu żeby to przedstawic tak jak teraz to opisalas
    1 punkt
  35. Szczęśliwości nigdy w życiu nie za wiele a szczególnie po mszy do tego w niedzielę. Nie miałam przy sobie zbyt wiele gotówki bo gdym ją miała dałabym dwie stówki. Pozdrawiam :) He Ja
    1 punkt
  36. @Henryk_Jakowiec dwie dychy? ... aleś zaszalała, wystarczyła dycha-drugą innemu byś dała. Pozdrawiam.
    1 punkt
  37. Ja daję piątkę zaprzyjaźnionym spragnionym i to nie codziennie, bo by za mną chodzili. dzień cały. Pozdrawiam
    1 punkt
  38. @error_erros zatem skomentuję po męsku, krótko i zwięźle -> świetne!
    1 punkt
  39. @error_erros Tak, ten drugi typ walczy z miłością, dokładnie jakby trzeba było ją przetrwać niczym zarazę. Jakby nie była wystarczająco skomplikowana. Tym wierszem poruszyłeś znowu wątek na dyskusję rzekę. Świetny wiersz.
    1 punkt
  40. @OloBolo ten się śmieje, kto się śmieje ostatni
    1 punkt
  41. BAJKA SAMOGRAJKA Samograj? Sam ograj.
    1 punkt
  42. 1 punkt
  43. @Pan Ropuch nie tłumacz się :) fajnie napisane!
    1 punkt
  44. @Pan Ropuch Ależ tych rowów nam się naroiło, przód spowszedniał, idźmy ku tyłom. Miłego dnia.
    1 punkt
  45. Jeszcze nie ma takiego programu komputerowego. Sporo palindromów ludzie już poukładli, nim takie rozwiązanie się pojawiło, i to jest zabawne. A gdyby było wiadomo, kto napisał po raz pierwszy palindrom?
    1 punkt
  46. Zachodzące Słońce omiata swoją gasnącą, czerwonawą poświatą, ogromne Żółte Koło, stojące na pustkowiu. Jego dolna część, jest trochę zanurzona w gruncie. Dlatego nie ma wyglądu pełnego koła, aczkolwiek tylko głupi by pomyślał, że ma do czynienia z kwadratem. Ta dziwna żółtawa rzecz, ma może z dwadzieścia metrów średnicy i z pięć grubości. Lekko się chyboce na boki, w powiewach ciepłego wiatru. Aż dziwne, nieprawdaż? Taka wielka i ciężka, a się trochę wierci od byle podmuchu. A może coś tam w środku kombinuje? Licho ją wie. Jej powierzchnia jest nie za twarda i nie za miękka. A poza tym strasznie śmierdzi. Właśnie ów smród, budzi mnie: Pana Jaskiniowca, w mojej jaskini. Co prawda, okolicę można nazwać: pustkowiem… ale nie zupełnym. Jednak coś na niej jest {oprócz koła oczywiście} a mianowicie: skały, pagórki, zwierzęta oraz początek ludzkości, czyli ja: wyżej wspomniany. Teraz jestem pierwotnie wnerwiony. Wściekła woń, wchodzi swoimi smrodliwymi nóżkami do mojego domku. Niby to dziura w skale, ale jednak musiałem się sporo nadłubać innym kawałkiem skały, bardziej twardej i wytrzymałej, zanim wydłubałem co trzeba. Ale byłem cierpliwy a muskularny jestem nadal. Całe życie górę miętosiłem, aż powstała na tyle obszerna jama, że mogłem w nią cały wejść i po trzydziestoletniej robocie, trochę wreszcie spocony odpocząć. Co dopiero położyłem swoją głowę na kamiennej maczudze… i masz ci los… smród, jakby szablasty bąka puścił i okoliczne małpy. Nie czuję się małpą. Co to to nie! Wiem, że stoję wyżej. Ponad nimi. Zaczynam mruczeć przekleństwa, bo słów jeszcze nikt nie wykombinował. Ale jednak nimi myślę. Co u diabła? Wychodzę ze swojej kamiennej komnaty, by zobaczyć: co to za cholerstwo tak cuchnie. Zatykam początek nosa, który ma tylko jedną dziurkę i właśnie ewoluuje, by mieć kiedyś dwie, ale guzik to daje. Czuję to świństwo nadal, jakby mnie gówno oblazło i oklepało że wszystkich stron, swoją wkurzającą wonią. Małpy jak to małpy, też przyszły, ale w białych maseczkach na ryjkach. Zazdroszczę im takiego pomysłu, bo coś mi w głowie lekko kołuje, do czego te dodatkowe twarze służą. Czyżby przegoniły moje myślenie? Nie, to niemożliwe. To ja stoję na najwyższym szczeblu rozwoju. One dopiero dobiegają do drabiny. A jednak… skąd to wzięły lub z czego zrobiły? Dlaczego umiały? Widzę, że idą do żółtego koła i go obwąchują. Co za durne małpy. Po co one to robią? Co im z tego przyjdzie? Co innego ja. Też zaczynam tam iść, by chociaż dotknąć tego dziwa. Nie wiadomo skąd tu ono. Nic nie było i nagle jest. Z innego drzewa złażą dalsze małpy. Trochę większe i bardziej wyprostowane. Ale nie aż takie prostaki, podobne do mnie. Trzymają przy uszach dziwaczne klapki. Coś do nich mruczą. Nie wiem, że to słowa, ale nimi myślę. Na diabła im takie głupoty. Małpy gadają do telefonów komórkowych. Słowami? A co to za paskudztwo, te: telefony? Skąd znam takie słowo, skoro wcale słów nie znam. I skąd one znają? Wszystkie mają takie gadżety. Poza tym są ubrane. Wcale nie gołe, jak święty turecki. Jaki znowu turecki? Chyba głupieje z wolna. Dobrze, że nie szybko. Nie, ja nie mogę zgłupieć. Jestem mądrzejszy. Na samym szczycie rozwoju. Hałas robi się nie do wytrzymania. Nie dosyć, że smród, to jeszcze to. Na dodatek przyłażą mamuty, co to na kłach mają doczepione anteny satelitarne, a przed gębą, na aluminiowym wsporniku: ekran. Na cholerę im takie wielkie okulary. Okulary? I dlaczego dumam słowami, chociaż nie wiem, co to jest. I po diabła, wciąż powtarzam w myślach...że myślę. Po co mi to. Mało to mam zmartwień na głowie. Ale jednak muszę. Stoję wyżej w hierarchii. A oni wszyscy doszczętnie powariowali. Maczugą takich lać i tyle. Jeszcze toporkiem kamiennym po łbach dołożyć. Przestaną mieć durnowate pomysły. Tylko mi w głowie mieszają. Tyle czasu był święty spokój. Tylko odgłosy mojego stukania w skałę, przez trzydzieści lat było słychać. A teraz co? Dupa, smród i zamieszanie. Podchodzi tygrys szablasty. Ma łagodne usposobienie. Łagodne? Chyba go z lekka pogięło? To znaczy dla mnie tak lepiej, bo jeszcze trochę pożyje. Tygrys staje na dwóch łapach. Z prostokątnej małej rzeczy, wylatują jakieś dźwięki. Szablasty nadal stoi, lecz zaczyna się ruszać. Robić jakieś wygibasy. Małpy też. Nagle widzę kolejne dziwo: coś jedzie na dwóch… takich samych, jak to wielkie żółte. Nagle wiem, że to rower. Rower? Istota podobna do mnie, przy mnie przystaje, pytając o coś. Może jak dojechać na stacje benzynową. Co to w ogóle jest ta: benzyna. Można się chociaż upić takim czymś? Albo co najmniej, zapalić do tego pomysłu? Ja słów nie znam, tak żeby na głos gadać, chociaż stoję wyżej, ponad nimi. I znowu ze mnie chwalipięta,wciąż to samo nawijam, jak mamut węża na kieł. Co będzie mi tu mruczał nad uchem, jak mucha do kupy gnoju. Ten z roweru, wyciąga pudełko i do niego gada. Podchodzi małpa i coś mu tłumaczy. Po chwili, on odjeżdża. A Wielkie Żółte Koło, nadal stoi. Tylko trochę bardziej wiruje. Ma na sobie kupę śladów różnych łap. Zostało dotknięte, przez nas wszystkich tu obecnych. A dokuczliwa woń, nawet przez maski przelazła. A może jeszcze wtedy masek nie było. Pojawiły się później. * Czas i przestrzeń nieustanie się tutaj zagina. Coś z nią nie tak. Sekundy, dni, lata, wieki… jakby wszystko wymieszane. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość, do jednego worka wrzucone. * Ogromny statek kosmiczny, wyłania się nad ową Planetą, jakby nie wiadomo skąd. Wisi dokładnie nad Żółtym Kołem. Niektórzy go widzą, inni nie. Jedni słyszą jakiś szum, drudzy wcale. Żółte Koło nadal wiruje, tylko szybciej. Na dole osuwają się z niego grudki piasku. Wiatr jak diabli od tego obracania. Dostajemy rozwiewanym smrodem po naszych mordach. Małpy nawet maski zdejmują ze zdziwienia. Ja nie widzę żadnego kołowania, ale o nim wiem. Dla mnie, jest nieruchome. Mamutom, coś się chyba wydaje, bo kręcą w kółko głowami. Szablasty przestaje tańczyć, ale nie wiadomo dlaczego. Stoi na czterech łapach, podpierając się ogonem. Żółte zaczyna świecić jasnym blaskiem. A może już kiedyś tu świeciło i śmierdziało. Nikt tego nie wie. Nawet taki ktoś jak: ja Wszyscy do tego zjawiska podbiegają, chociaż niektórzy, tylko dlatego, że inni gdzieś biegną, więc oni też... myk, myk, w tym samym kierunku. Doprawdy… jak stado baranów. Koło zaczyna się unosić, pozostawiając łukowate wgniecenie. Jest coraz mniejsze i mniejsze, aż wreszcie znika, w tym wielkim klamocie, co wisi nad nami. Od powstałego podmuchu, teren się wyrównuje, jakby tu nigdy nic nie stało. I bardzo dobrze. Czort go brał! Wreszcie cisza i spokój. * [ * Dyskusja hen wysoko, nad Żółtym Kołem *] – Na próżno żeśmy im ten ser podarowali. Nauczyli się to czy tamto wytwarzać, korzystać z dobrodziejstw naszej cywilizacji, ale jak widać, nie wszyscy. – Ten głupek… no ten, co to wiercił skałę, wszystko popsuł. Namieszał im w głowach. -- Cholerny jaskiniowiec. – Małpy chociaż zeszły z drzewa. Maski zrobiły, telefony. – Ale jak ich używali. Sam widziałeś. – Mamuty też pojętne. – Żebyś wiedział. Tylko po co im te ekrany przed łbami? Przecież mogły się potknąć. – Ale ten szablasty. To super. Chociaż jakiś taki...drgający. – Ech… i wszystko o kant czarnej dziury rozbite. -- Chciałeś powiedzieć: dupy? – Też. – A tak żeśmy się starali, żeby to był ser: długo dojrzewający. By dać im czas na różne przemyślenia…chociaż z drugiej strony, uszczęśliwiać kogoś na siłę, to jak gołemu gacie założyć. – Co komu założyć?... w zasadzie można powiedzieć, że największy problem mieliśmy z początkiem człowieka. – Żebyś wiedział. A przecież jako jedyny, smrodem obudzony... i najwięcej go wchłonął. – I co z tego. Sam bardziej śmierdział. Był o tym przekonany. Ciągle się tym chwalił. Nasz smród miał w zadzie. – Swój też. Obydwa tam były. – Ale tylko jeden został. – Zapewne. – Taaa… Wsysajmy Ser i odlatujmy. – Może gdzie indziej, zalążek człowieka nam nie przeszkodzi. – Raczej to jego głupie myślenie: co to nie ja. – Takiego to maczugą w łeb i po sprawie. – No nie, panowie. Tak nie wypada. Nie jesteśmy barbarzyńcami, spod spalonej gwiazdy. – A co z nimi tam na dole? – Po prostu, to wszystko im zniknie. Zapomną zupełnie. To już nie nasz problem, kto zdominuje planetę i co kiedyś wymyślą. – Ale potrwa to na pewno dłużej. – Może to i lepiej. Kiedyś tu wrócimy. – Jeżeli będzie do czego. – To się okaże. – Nie dla wszystkich myszy ser. – Niektórym może zaszkodzić. – Taaa… a jeśli nie tak śmierdział, jak powinien, bo za mało żeśmy wysiłku włożyli w jego produkcję? Za mało serca, miłości...no wiecie... – Kapitanie! Proszę nie robić sobie wyrzutów. Śmierdział właściwie, tylko oni niewłaściwie wąchali.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...