Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 01.02.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Na skraju losu z bożej łaski, różaniec liczy modłów krople. Aby nie trzeba było spodleć, a symptom wiary w ręku zastygł. Korale rytmem otulają, splotem łańcucha, ziarnem życia. Liczyły palce nawet dzisiaj, czasami w dłonie bierze Charon. Matka w kościele, ojciec w pracy, rolnik przy pługu - w imię plonu. Babcia w kąciku, bierz się pomódl, oracji strumień jakże wartki. Bo tam gdzieś w górze ciągle czuwa, Bóg Wniebowzięty - znieczuleniem. A czy ty jesteś, tego nie wie, litania enta - w myślach burza! Na spokój ducha, niemoc ciała, na ciche noce, snem utkane. Na zakończenie - jutrzne... amen, czułą nadzieją, co nas scala. * - Początek modlitwy codziennej. "Mój umysł jest moim kościołem." - Thomas Paine.5 punktów
-
Mój dziadek, już sam nie wiem, czy biegał po lesie czy strzelał w potylicę, czy to mu zdzierano paznokcie, katowano i szczuto w procesie, czy też padał na zgięte w potrzasku kolano. Co, kto, gdzie, z kim i kiedy, na jakim etapie, jak pionek rozstawiony w pokrętnej szaradzie, w uniformie zieleni na mogił pułapie orzeł rzezany szukał korony w swej zdradzie. W kurhanach wojny nędzą zgwałcone anioły wzniosły czerwone skrzydła służalczych pochodów, gdy hut ciężarnych dymy zamgliły cokoły jutra, aby przeczekać czas złych epizodów. W kraju krzyży afazją obrośniętych żyźnie, pytania wiszą niemym wciąż odium, jak flagą nieba, które skroń mrokiem musuje ojczyźnie. Tutaj, gdzie za przestrogi płaci się zniewagą. Historia nie pamięta, dzisiaj nas nie uczy, lecz modli się wygląda hufców zbawiciela. Gdy bowiem dzieci boże los marny objuczy cudu trzeba po wzgardzie dla nauczyciela.5 punktów
-
w proroków, jasnowidzów, uzdrowicieli, świętych, guru, posłańców... żywych. Kiedy umrą niech sobie istnieją. Ale teraz? Tutaj? W tobie? We mnie? Nigdy.4 punkty
-
wczoraj nocą patrząc w niebo pełne gwiazd czułem się jak Bóg było pięknie dzisiejsza zaś noc już nie taka sama bo nie widzę ulubionej gwiazdy z nią rozmawiając wyznałem to i tamto przyrzekłem że jutro znów sie uśmiechnę a tu proszę smutek na mej twarzy łezka bez kolejki sie pcha mimo woli która podpowiada że następnej nocy owa zagubiona pozwoli się odnaleźć bo kto jak nie gwiazdy moc w sobie mają widzą tych którzy je kochają4 punkty
-
4 punkty
-
biorę w dłonie sklejam znam twój kształt i twoje brzmienie - niezranione wiem że wrócą3 punkty
-
odchodzisz zostajesz bez różnicy nie lodowe lustro stępiam noże o ziemniaki układam skarpetki w dinozaury nie zimne serce próbuje złapać świat różaniec pieczęć kalendarz odchodzisz zostajesz przepiję tabletki muszę wstać trwać skałą2 punkty
-
- Czego mistrzu najbardziej należy unikać? - Mówienia gorzkiej prawdy, nic z niej nie wynika, a łatwo sobie wrogów zrobić przecież można, więc zalecam w tym względzie najwyższą ostrożność. Truth is good, but not the whole truth is good to say2 punkty
-
@dmnkgl Tak sobie myślę, choć to może nadużycie;) że piękno języka tkwi w jego proporcjach, między tym co ma opisać, streścić i przedstawić a tworzywem jakim ma w dyspozycji do tego. Narzędziem jest nasza wyobraźnia.2 punkty
-
Kucharka w kuchni; dziś się nie skupię, jak mam śmietankę wymieszać w zupie; źle się wiąże z zupą, jakby była... z krupą. Zmieszam trzydziestkę - właśnie tak lubię!1 punkt
-
Na początku dwudziestego ogłoszono nam pandemię. Wirus z kraju odległego opanował całą Ziemię! Wprowadzono kwarantanny, maski, dystans i zakazy (choć z wynikiem w sumie marnym), by nas ustrzec od zarazy. Tak jak wszyscy w tym siedziałem i patrzyłem z osłupieniem, które rosło z każdym niusem, na to co się wokół dzieje. Oczekując najgorszego, zgromadziłem wnet zapasy chińskich zupek i pomelo, czosnku, konserw i kiełbasy. Zakupiłem paczkę masek, jeszcze jedną z ekstra filtrem, postarałem się o papier, bo się nagle skończył wszystkim. No i jeszcze rękawiczki, różne środki dezynfekcji, wędkę, spławik i nożyczki, wszystko, co się przyda w akcji. I na koniec jeszcze dodam, choć to tylko rzecz formalna (ją rozwijać, czasu szkoda) - większość była Made in China.1 punkt
-
wielka siekiera na nieboskłonie no co to co to czy to już koniec właśnie wróciła w potężnej dłoni by cios znów zadać krwawo pokroić zamach wnet bierze ginie w obłokach i jeb w stworzenie cieknie posoka rzeki czerwone w nich szczątki różne srebrzyste ostrze nie ma już później znowu wysoko w ręce potężnej i zaraz zamach następny weźmie kochane dziecko co ty malujesz mojego tatę w rzeźni pracuje1 punkt
-
graphics CC0 (powaby międzywojnia) pan prezydent Mościcki jak zawsze szykowny w wysokim błyszczącym cylindrze top hat w lakierkach — białych rękawiczkach życie Warszawy urocze teatrum na balu mody w Hotelu Europejskim Loda Halama zostaje królową nocy a cudna Nina Andrycz wychodzi na scenę w asyście autorów dramatycznych w sobotni wieczór posrebrzany księżyc podświetla motylki krawaty wystawowych manekinów z przeszklonych witryn gorliwi bawidamkowie uśmiechają się do swych asystentek plastikowych emancypantek sztywne atrapy upozorowane na ludzi powab ich fildekosowych pończoch trwoni powszechne zaufanie mentalnie to zimny syntetyk męskie polimery ożyły całkiem na serio całuśni — przystojni — lekko dramatyczni w kieszeniach z jedwabną chusteczką suszą zęby do damskich żelowych autochromów vis-a-vis fabryka braci Pawelskich w zakładzie ajentów i fotografii kolażu z przeszklonych gablot sztuczne zakurzone baronessy trafiają cyklicznie do chromowni era robotów spowita pełną parą pewność związków w trwałość opiewa mentalnie gawiedzi bliżej do Sieradza gdzie imć Antoni Cierplikowski golarzy konsulem zwany tnie jak idzie młode dziunie na chłopczyce mecenaski sztuki napoleonki ondulacji powabnie wyginają ciała w śmiałych pozach francuskich kuszą hultai rasowa kokietka niedojrzałemu kochasiowi zalotne oczko puszcza panny dziobate — panny pryszczate ciągną do stolicy i golą frajerów pozornie niedostępne w małej czarnej od Coco Chanel — za całus zdobytej żyją sobie pożywnie pod szklanym rozpylaczem zafascynowane Luxtorpedą ostrzarką brzytew kieliszkiem absyntu jutro znów ktoś da się oczarować akrylem szorstkiego tartanu na korcie tenisowym Legii kolejny napalony stołeczny amator koszulki polo stylu preppy i mikstów w loży rozkmini minispódniczkę sunącej po nawierzchni Susan Lenglen w przypadkowym rozkroku i dziś wieczorem stolica piękna ma własne Suchodolskie — praktyczne panie poetów nawiedzonych nagabują metresy malarze pędzlują pieszczotą płótna rzeźbiarze stroszą dłuta matematycy w „Kresowej” obliczają prawdopodobieństwo przeżycia upojnej nocy w „teatrze Bagatela” młodsze zadziorne pokolenie oddane sprawniej nagości z gracją schodzi po schodach sceny w „Morskim oku” w apogeum rewia w marabutach ogólnie szyk — blef— blichtr a życie na prywatkach? na korbę patefony bakelitowe odbiorniki na płycie szelakowej argentyńskie tango rozpieszcza pary ulicę dalej klasyczna sceneria Warszawa Mieczysława Fogga okólnik barytonów — tang milonga koniecznie bez tańca brzucha jak w kultowej „Oazie” już późno z wieży zegarowej kuranty biją noc oparem grawituje mgłą przymyka rzęsy opada pudrem w zaułkach ciemnych bramach migocze brylantyną z męskiej pomady rozgrzywia się przedziałkiem w chytre lisie futerka zagląda wtedy obłe dekolty surowych dam nurtują ciała liryczne kto tam wie w czym się obstaluje uczynna noc? u Gałka może zaświecą latarnie? zaradni kręcą interesy na Placu Marcelego tata Tasiemka pobiera haracze i kadzą mu: królu złoty! owalny plafon pławi miejscowych apaszów dzielnica podszyta dreszczem nie szukaj tu luksusu i promocji a między Marszałkowską a Nowym Światem weselni promują swing i jazz w Alejach Ujazdowskich bogactwo detali aluminiowe felgi chevroletów — opli — i buicków — lśnią silniki charczą zaworami w głowicach overhead valve na topie za kierownicą umięśniony model w pilotce obok luba z bukietem róż wyjadą do Monte Carlo pragną glamouru na deser finisz od francuskiego hugenoty pod płaszczem z szewronu na miękkiej podszewce jakaś urocza materia pod rękę z nastrojowym apologetą filozofii masyw umięśnionego ciała w sile wieku wychodzą z domu mody Bogusława Herse na Marszałkowskiej — szał! spoglądają w lustra okien w kamienicy przepychu windy wędrują po piętrach budynek ogrzewa własna elektrownia w sobotnim tyglu związki zasila kabel elektryczny poczuj ów klimat! noc już chowa się za czarnym garniturem frędzlem — bufką — cekinem szum płaszczy i peleryn Jadzia Smosarska z Jurkiem Pichelskim na Starówce w ulicznym życia pragnieniu więc może: „Dwie Joasie” a „Trzy serca”? jazda do kina! bohema przywiązana do tradycji choć ceni naszyjniki i kolie suknie z żorżety tweedowe graniaki z czapką na bakier kwiatki w butonierkach laski i parasole bo moda wiąże się ze sztuką to jednak co Rzeczpospolite i biało-czerwone będzie zawsze dla nich jak supeł trwałego zobowiązania opery — rewie — teatry różowo i niebiesko widownia w tiulowych szalach „relief kali” pachnąca mimozą alabastrowe ciała artystów wykwitają brokatem lecz jakieś okrutne przeczucie targa stołecznym pospólstwem girofle-girofla nuci im antywojennym manifestem i wierzą w powonienie orientalny zmysłowy shalimar rozproszony po tłumie zza aksamitnej kurtyny jest tylko tanim efektem całkiem nudne życie w detalach scena i garderoba garderoba i wybieg jakaś kiecka rankiem wkładana przez głowę nocą zadzierana od kolan z rozporkiem czy bez — czy to ważne? w mniemaniu młodszych panów kobieta konweniuje z namiętnością puder — szminka lusterko w satynowym puzderku z zatrzaskiem ozdobnym kamieniem tyle z życia! przybijaj stempel! stolica tętni wyznacza trendy kształtuje rytuały społeczne a ludzie przeciskają się ciasnymi uliczkami po cichu — nad ranem doktoranci uniwersytetów klezmerzy grający do kotleta rytualni klarneciści melodyjni atrakcyjni odsztyftowani w filcowy homburg przywieziony z Hesji z jedwabną tasiemką nad podwiniętym rondem pospolici łowcy awansów topazy savoir-vivre’u z wyuczonym wdziękiem wrażeniowi i romantyczni ci inni — spod ciemnej gwiazdy chojracy spod kina niedogoleni zapuszczeni jak Wagnera „golemy” wyznawcy Gustava Meyrinka w pospolitych fedorach rondo uchylasz palcem wskazującym kikujesz — marszczysz czoło do zjawiskowej kokietki w fotoplastikonie twoja jest wolna Wola1 punkt
-
kiedy prąd płynie przemiennie część jej przechodzi przez ciemność w ciszy siada o świeczce i rozważa strzępy rozmów obowiązki bycie miłym tak bardzo jest poraniona źle oszklonym światem który padł jej do stóp i rozkazał roztrzaskane swe drobiny pozbierać sobą do czysta że dopiero wykrwawiona zasypiając w odłamkach prawdziwą poczuła ulgę przez trudniejszą rzeczywistość jak spokojna rzeka płynąc z księżycowym rozkładem zgodna co do dnia jednego niezależnie od fazy snu bezpiecznik nie wytrzymuje1 punkt
-
Najważniejsze, to znaleźć dom w środku dnia Patrzeć na pranie powiewające na 30-stopniowym mrozie Pić lurowatą herbatę z własnego złotego Graala Nie otwierać drzwi tzw "dobrym obyczajom" Wolność jest ważniejsza niż biennale na zamkach, kreska jest ważniejsza niż całe płótno w misternym pejzażu Zatrzymaj się i krzycz, zabij kwiatek i kamień - popołudniowym ziewnięciem. Zapewne jest wiele rzeczy, których mi się odechciało - i wiele tych, do których podbiegłam, popatrzyłam i zmieniłam zdanie ... Bo nie muszę istnieć. To bzdury, że TRZEBA się koniecznie nad kimś litować, współczuć i wyciągać z dna studni. Najpierw trzeba dać mu wody. A później sam zdecyduje. Ja? Oczywiście, że mam serce. Tylko po prostu na co dzień jest mi niepotrzebne, więc go nie używam. Przyda się kiedy indziej. Sejsmicznie - moje emocje są uśpione. Nie rzucam sztućcami ani szarym mydłem. Przechodząc obok ludzi widzę tajemnicę - naszego wielkiego jutrzejszego nieistnienia. Kocham modelarzy i rolników, szukam siebie o podobnej matrycy - tymczasem zamiast rodzić coś własnymi rękoma, odnajduję zaledwie jakiś rozedrgany bazgroł apatii i paniki. Cóż, jak cię widzą... To tyle archeologii. Często odzywa się we mnie chciwość niechcenia. Przesiewam ją starannie, tę gorączkę tombaku ... A gdy temperatura spadnie do zera - zaczynam żyć.1 punkt
-
@emwoo Dziękuję ślicznie:) . Już spływam pąsem, jakże miło połechtany w ego przez kobiecą pochwałę:) @[email protected] Zawsze jakiś kompleks polski musi wisieć nad "Polakiem-nieborakiem", najczęściej romantyczny;) @jan_komułzykant Tak się składa, że zbyt wiele nie wiemy, to nie jest wyznanie, kogoś, komu nie zależy, to przekonanie, że nie otrzyma on odpowiedzi, że wszystko jest załgane, ze nasza historia nie pozwala na jednoznaczność, że jesteśmy zakładnikami niewiedzy, uproszczeń, że nas złamano i już się nie dowiemy, kto i kim był. Zresztą było to bardzo płynne, bardzo paradoksalne. W tym momencie zawsze przypominam sobie taki oto życiorys, kogoś z rocznika 1918 z mych stron rodzinnych, we wrześniu 1939 bronił Polski, potem był w niemieckiej niewoli, potem w Wermachcie, potem w amerykańskiej niewoli, potem u Andersa, potem w kraju, a że władał biegle niemieckim to pracował na zmilitaryzowanej kolei obsługującej poniemiecki tabor, wyciągając z transportów ludzi,którzy mieli być wytworzeni na wschód, aby po roku 1956 przejść na stanowisko w straży kolejowej - kim zatem był? O tej wyrwanej, anonimowej masie ludzkich życiorysów to jest. Bo przy całej sympatii do odkłamywania zbrodni komunistycznych i mity żołnierzy wyklętych, to nie było tak, że byli tylko siepacze z UB żywiący się krwią i kryształowi chłopcy z lasu, i nikogo pomiędzy. Nie potrafimy o tym mówić niestety.1 punkt
-
@[email protected] Błogosławieni ci, którzy wierzyć potrafią. A ci, którzy tego nie potrafią mniej czują się rozczarowani bożym dziełem.1 punkt
-
@Kot Dziękuję za wizytę, słowa pochwały i cenne uwagi. Faktycznie chyba korekta była by na miejscu. @emwoo A może przemawia przez mnie typowo męski punt widzenia, wojenny:) a mówiąc nieco bardziej serio faktem jest, że moja codzienność potrafi mi dostarczyć drastycznych wrażeń, chociaż nie żłobią we mnie jakiś głębokich bruzd. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. W tym wierszu, jeśli chodzi o wojnę, to w tym chodziło mi o wojnę o pamięć, czy wyszło, tego nie wiem, próbowałem. Natomiast, jeśli by się tam zastanowić nad poezją głębiej, to albo ona z czymś się zmaga i walczy, tym przemawia w kontrze stając do na placu boju z procą napchaną metaforami w ręku. Lub też snuje nić słowa otulając radosną afirmacja i podziwem obiekty swych westchnień. Jedno i drugie może współistnieć ze sobą, a nastroje to lub tamto dopuszczać do głosu. Z wiekiem też preferencje te i proporcje mogą się zmieniać. Pozdrawiam i dziękuję za wizytę:) @duszka dziękuję, za odwiedziny i komentarz. I nie podejrzewałem się o tak onieśmielające zdolności;)@Waldemar_Talar_Talar @Gerber Wielkie dzięki za lekturę i ślad. Pozdrawiam.1 punkt
-
@Marek.zak1 Marku "prawda w oczy kole a więc kłamstwo wolę" -Jerzy Izydor Sztaudynger. Może być... a z Cyceronem nie dyskutuj, bo Ci się w nocy przyśni i powie całą prawdę.1 punkt
-
zanim narodzi się wiersz zmielone gwiazdy spadną z wiatrem okruchy nocy obudzą twarz skrawek snu utonie w pierwszej kawie wyjrzy słońce na dzień dobry świeży laptop z kromką chleba1 punkt
-
Ależ to cała opowieść... :) barwna, sensualna i ...w epoce :) Co do Niny Andrycz to byłam zaskoczona (pozytywnie!) czytając jej wiersze. Naprawdę dobre. Najpierw myślałam - och, aktorka chce być też poetką. Ale nie, poezja wg mnie na bardzo dobrym poziomie. Pozdrowienia :)1 punkt
-
@Marek.zak1 "Wrogowie często mówią prawdę, przyjaciele nigdy." - Cyceron. Pozdrawiam Marku temu Panu możesz uwierzyć.1 punkt
-
Uśmiech Powoli na usta człowieka wypływa Kiedy się w szarym narodzi półmroku A z ust na świat szeroki wydobywa By blaskiem obdarzyć wszystkich wokół Zrodzony z chwili szczęścia ulotnej Jak promień słońca co błyska o świcie Na skrzydłach myśli podobłocznych Prowadzi przez labirynty życia I w głębi oczu czeka przyczajony Gdy się w nich światło poranka odbija By się wydostać rozpromieniony I mrok rozjaśnić chociaż na chwilę Mały skurcz ust i błysk lekki w oku Namalowany jasną farbą szczęścia Pędzlem radości wydobyty z mroku By swoim blaskiem świat upiększać D.G.1 punkt
-
1 punkt
-
Każdy stara się "nie spodleć" na własny sposób. Przypomniałeś mi moją babcię... ona zawsze z tym różańcem i rano i wieczorem. Pozdrawiam :) A i jedno. Tam na pewno ma być "Bób"?1 punkt
-
Żądło kwiatem jest twoje serce a miłość to pszczoła na którym usiadła nie użądli póki jej nie odgonisz ani nie śmiem zaparł się kochający kochanie przeszło ona użądliła i odeszła a on tylko się podrapał1 punkt
-
1 punkt
-
Przekażę. Jeśli Go kiedyś spotkam ;) Dzięki i pozdrawiam @Sylwester_Lasota, @Gosława, @Agrafka(niestety, wegetarianie też miewają), @fregamo, @Marek.zak1, @Karina Westfall, @Kot Serdeczne dziękuję za czytanie i słowa komentarza. Możliwe, że zakamuflowałem właściwą naturę podmiotu zbyt mocno. Jakkolwiek zdarzają mi się bóle migrenowe, a jeszcze częściej piekielne szumy to nie ja jestem podmiotem. W celu jego łatwiejszej identyfikacji dodałem motto, które częściowo podsunęło mi pomysł na treść tego sonetu. Z gorącymi pozdrowieniami :)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Tego czego czy miłość może obejść się bez chemii tak bo można cały świat kochać dostrzeżesz wtedy zrozumiesz kim jest on lub ona dla ciebie nasi najbliżsi ukrywając się nie mówiąc prawdy o sobie najbardziej uderzają to które nie powali może najserdeczniejszy przyjaciel luty 2021r1 punkt
-
stoi krzesło ty siedzisz grasz etiudę mars i wenus w jednej linii a ziemi nie ma między nimi1 punkt
-
Bardzo dobry wiersz, z dystansem. Na niemoc ducha, na niemoc ciała...na zakończenie, a przecież nikt nie wie. W punkt. Pozdrawiam1 punkt
-
Tak, ten "własciwy kaształt" te chwile, w których się nam objawił trzeba zapamiętać i po każdym rozbiciu do niego wracać... Wierze, że jest to możliwe, zarówno w stosunku do siebie, jak i naszej wiary w kogoś innego. Dziękuję Ci za tę myśl i pozdrawiam :) Dokładnie! Bo zna się już jego zamierzony przez naturę plan i konstrukcję. Dziękuję Ci i pozdrawiam :) Dziękuję Ci za szczerość i zapraszam ponownie :)1 punkt
-
Punkt widzenia Pugaczowa śpiewała milion milion róż a ja mam jedno serce które nie zwiędnie to co we mnie może i nie jest piękne ale postaram się by było bo chwaląc się człowiek marnieje a nie kochając dziczeje1 punkt
-
Są ludzie odporni inaczej, choć ciałem podobni do innych, lecz ducha wielkiego, więc siły nie muszą budować na winnych. Potrafią przygarnąć drugiego, wraz z jego historią rozdartą, bo wiedzą, że często nadzieja, ostatnią dla niego jest kartą. Nie dziwią się ludzkim słabościom, nie robią z sumienia mównicy, lecz życie przyjmują z pokorą, i wierni są tej tajemnicy.1 punkt
-
1 punkt
-
Jak się już zna całość to choćby się coś rozleciało - da radę to przywrócić do stanu poprzedniego :)1 punkt
-
1 punkt
-
la maison du pommeraie w kantabryjskiej trawie piękna leżała rosa żółtymi kropelkami ozdobiła sad piękny blada rosa porankiem wśród niej piękno kłosa kołysząc się w tańcu podkreślało jej wdzięki wiatru powiew choć lekki to tańczą z nim wszystkie tylko rosa zastygła jak gdyby w środku pusta zatańczy tylko z ziemią tworząc kompost tak miękki że aż same z rozkoszy rozciągną się usta niegdyś hermosa rosa a teraz paruje ku niebu wiatr niesie zebrane gazy rosie nawet tak pięknej bóg nie daruje i nic nie powstrzyma rozkładu fazy wnet muchy się zlecą nad ciałem spuchniętym i w purpurowej rosie zalęgną się larwy w oczach pochwie i w brzuchu nadętym taki już młodej dziewki los marny przepadł błysk dawny tęczówki szarej niegdyś skóra taka jędrna teraz jak wór jest wiotka długie zgrabne tak nogi teraz baby są starej niegdyś pełna wigoru teraz żarta od środka nie wiadomo kto jeszcze szedł sadu aleją wiedzą jedynie gnijące u stóp jabłka miękkie z powiewem wiatru oba rozkłady się zleją tworząc perfumy jakże trudne choć piękne la maison du parc planty cham ułożył ją na ławce ot nocny wysiłek lędźwie wcisnął w dół i pstryk wypiął się tyłek młoda i piękna lecz pakt z diabłem zawarła bei nacht und neibel gdy latarnia zamarła w bezlitosną noc ciemną cham walił posuwał by do piersi się dostać kurtkę zręcznie rozsuwał była hiszpanką lub włoszką zresztą mało istotne walił ją pięc minut sześć może i skończył w niej psotnie tę walił doraźnie zresztą sama tak chciała tydzień temu z rodrigiem się przecież rozstała ta dziewczynka mała tak niewinna przecie w sobotę jej mama warkoczyk zaplecie ona skończyła też i spodnie ubrała don juan dłon powąchał przyjemność niemała olejek z cipy; dekokt krakowski w parku na plantach akord hiszpański lub włoski1 punkt
-
@duszka To najcenniejsza umiejętność w życiu, zbieranie swych kawałków i układanie z nich swego kształtu, choć idąc przez niej, cały czas rozbijamy się na wertepach. Pozdrawiam:)1 punkt
-
1 punkt
-
kilka kropel soku z pomarańczy wysycha na poduszce skutek nieuwagi tworzący antyświat zaczyna istnieć kiedy nikt nie patrzy zapalam zapałkę od tak albo od (nie)znanej przyczyny niebieski kolor podtrzymuje złotożółty płomień konieczność zawsze jest chłodna nie odpowiada na pytania po chwili gaśnie przypadek przeznaczenie nie ma już znaczenia a my znowu szukać będziemy ciepła1 punkt
-
1 punkt
-
:) fajnie zapisane. Ale wiadomo, że to jeden typ wirusa którego są... miliardy? :) Mimo to ten jeden typ to typ spod ciemnej gwiazdy ;)1 punkt
-
Smażone ryby i radiowozy... Nie znasz mnie. Spotykamy się już od jakiegoś czasu. Nie widzisz mnie. Nawet mam siły dopytywać czasu, co będzie za minutę. Robisz to za mnie, nerwowo, ale - przynajmniej znasz 'konkrety.' Mam dość nietypowe nazwisko: Apokalipsa. Nienawidzą mnie na planach filmów, jak i w garderobach Odgrywają każdy scenariusz z obawą dopytując, czy firmuję go swoim nazwiskiem. Dziwne, bo co miesiąc podpisuje się w urzędzie pracy. Wszyscy chcą mi pracę dać, ale ostatecznie - każą czekać w nieskończoność. A przecież mam możliwość ją, tę nieskończoność dokończyć! Nikt nie korzysta. Pasjami wyplatam kosze z rattanu. Ćwiczę rzut za jeden punkt: małą piłką o intrygującej nazwie "ziemia." Ciągle nie trafiam. A ćwiczę konsekwentnie: jest tylko jedna szansa. Ach! Zapomniałam dodać: jest to piłka lekarska ...1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Kłamać nie należy, potwierdzam, co nie znaczy, że należy mówić prawdę, która boli i niszczy samoocenę innych. Pozdrawiam1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne