Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 10.07.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Memento w biegu Bieg, bieg, bieg i bieg przed siebie, w dzień, ulicami, przez miasto, do pracy, sklepu, wciąż gdzieś, gdzieś – już noc – już rano – już jasno. Odhaczyć i biec, biec dalej, jeszcze tu, jeszcze tam, prędzej, bo czasu tyle, co wcale, trzeba więc biec, biec, biec, biec. Życie z uporem oracza w obliczach skiby nam żłobi, żeby tam cienie dróg zasiać i zgonić nas przez te drogi. A włosy rzedną, siwieją i wypadają jak zęby, dziećmi byliśmy dopiero, potem nas porwał ten bieg i gnamy, gonimy, gonimy za wczoraj, teraz, za jutrem, z przyczyną i bez przyczyny, w pełne, w półpełne i w puste. Aleksandryjskie panele iluminują nam twarze, ale tak wielu niewiele jest w stanie prawd w nich odnaleźć. Biegniemy, tląc się przez chwilę, niczym popioły na wietrze, zostanie po nas jedynie – parę zdjęć, groby, nic więcej.
    11 punktów
  2. kochają się na zabój a przy tym raz na wieczność zakładają gniazda w osłoniętych miejscach gdzie chroni je od wiatru fabryczna świata sprzeczność której nie ogarną ich gołębie serca naiwne w przekonaniu że każdy tutaj może bywać panem losu czuć się jak u siebie gdy przyjdzie pora godów po prostu się rozmnażać w rytmie naturalnym goniąc za swym szczęściem i nagle on się zjawia najemnik i czyściciel zimny ostrzy nabój na kamiennej treści przez szkiełka wzrok wyostrza wymierza należycie jednym ruchem palca sieje ziarno śmierci
    7 punktów
  3. w moim magicznym Ego jest tysiąc mydlanych baniek, a w każdej ziarenko na dmuchawcowym spadochronie się unosi, wiecznie ogrzewa światła wiązka, pola pachną chlebem orkiszowym a łąki cukrową watą... muszę to przyznać choć raz a jak raz to i szczerze, że me Ego nie chadza nie biega i nie skacze a jeździ na rowerze, ogromnym jak wieża co chmurę drapie po brzuchu czasem po plecach, po boku, po nosie i czole, a najczęściej po uchu... nie chciałbym żyć jak wszyscy więc pewnie jak każdy z osobna, karkołomnie i nietuzinkowo rzecz to oryginalna i niepodobna matematycznie i sumarycznie wielorząd jedności daje skończenie wielościan sześcianów wszystkich osobowości... w moim Ego mieszka też mały chłopiec w kaloszkach i na hulajnodze i fotograf ekscentryk co nie cierpi fotografii z nim włącznie
    6 punktów
  4. skafander wysokowyspecjalizowany z dość długą potencjalnie żywotnością niektórym się podoba ja też jestem zadowolona mogę pracować mogę kochać nadano mu imię Iwona był dzieckiem dziewczynką dziewczyną jest kobietą będzie staruszką potem go zdejmę a oni spalą lub zakopią Ty weźmiesz mnie do siebie będę tam wszystkim którzy mnie kochali pachnieć świeżo skoszoną łąką
    5 punktów
  5. czy można przytulić wiatr porozmawiać z nim o tym o tamtym czy można się uśmiechnąć do niego by poczuł że nie jest sam jak drzewo na środku pola którego unika echo ba nawet mgła czy pozwoli poczuć zapach trawy gdy ranek pytam nie tylko jego pytam i was bo wiem że go lubicie tak jak ja
    4 punkty
  6. Weno moja kochanko chyba nie dopieściłem ciebie ostatnio jesteś jakaś leniwa, znudzona zupełnie jak stara żona co mam ci obiecać czego dokonać byś mi była przychylną i tuliła eksplozją morał wiem że nie powinienem kończyć tak w środku uniesień lecz czasem brak mi wiary by dzielić twoją, naszą przestrzeń zrozum mnie kornego szarganego tęsknotą i cierpieniem przecież jesteś najważniejsza bez ciebie po prostu nie istnieję
    4 punkty
  7. sercem wrosłam w podlaską ziemię gdzie powietrze żywiczne wrzosowe głaskane wilgotnym wschodem gdzie czas w babie lato wplątany dojrzewa pod krzewem łochyni na bokińskich bagniskach gdzie chaty zgrzybiałe nad Luteńką klęczą tam wrastałam na gościńcu leśnym w lipcową ciszę zasłuchana w świerszcze
    3 punkty
  8. kręci się w diabelskim młynie jak poszarpany latawiec a więc to jest moje wnętrze kawałek folii bąbelkowej styropianowe białe kulki a ty myślałaś że co pamiętasz oranżadę w proszku wysypywało się całą torebkę na dłoń i pluło tak długo aż albo sypało wprost na język to uczucie mrowienia kiedy więc może to śnieg 290520
    3 punkty
  9. Kto na wierzbie szukał gruszek kogo w nocy bolał brzuszek kto z owoców pestki łykał kto w mrowisko kijek wtykał był niesforny i pyskaty był niegrzeczny wobec taty był psotnikiem wobec mamy był... i dziś do przedstawiamy otóż to ja, osobiście z mej młodości oczywiście a ten wachlarz wad młodzieńczych po dziś dzień ten obraz wieńczy. wady nadal pozostały a ich bagaż okazały dziś przemilczę, bo się wstydzę kiedy w lustrze sam się widzę
    3 punkty
  10. Kiedy błagasz o zakończenie Ono nie nadchodzi Jesteś przebity na wylot a Wciąż padasz ofiarą strzałów Nadal ubierane są tobie Zamazane okulary Czołgasz się Na nic W tej zastygniętej beznadziei Wznoś lepszymi cegłami
    3 punkty
  11. Nie mam już sił Składam broń Nie walczę już Celu już brak Odchodzę stąd Tam do nikąd Spokój nadchodzi Sen mnie morzy Jutra nie będzie Wieczność nadchodzi...
    3 punkty
  12. Miało być bez wycieczek wycieczek pod nazwiska a bywa, w komentarzach czytamy wprost wyzwiska. Ktoś czegoś nie zrozumiał albo mu nie na rękę lub czyta bardziej z musu przechodząc jak przez mękę. Ktoś inny jest uparty wywyższa swoje ego i tylko on ma rację na wierzchu ma być jego. Sprężyna się nakręca adwersarz się gotuje i wtedy nikt nikomu za grosz nie pofolguje. Mediator nic nie wskóra więc lepiej na uboczu czekać, kiedy przestaną skakać sobie do oczu. Wystarczy, aby jedna ze stron przystopowała i zatarg się rozmydla ot filozofia cała.
    3 punkty
  13. Widziałem taki kraj, w którym nikt stekiem przekleństw nikogo nie obrzuca Bo każdy jest tylko przecież człowiekiem i czyste powietrze łykają tu płuca Gdzie pachnące są żywicą lasy a woda tak kryształowa, że odbicie Swoje zobaczysz i cała w ogóle przyroda jak królowa ma własne życie Tutaj pogodni są wszyscy ważni politycy i ci z lewa i ze środka i z prawa Na każdej dosłownie miasta placu i ulicy trwa codziennie wielka zabawa Widziałem taki kraj gdzie nikt nie kłamie nie ma wciąż afer ani przekrętów Tutaj się kłaniają zawsze pierwszej damie i tak kochają swych prezydentów Widziałem taki kraj gdzie rok kwitły kwiatki i grzeczni byli łotrzyki i opryszki Gdzie nigdy nie rosły ceny opłaty i podatki w pracy dawali często podwyżki Nikt się nie skarży na swój taki czy inny los ani nie mówił wszędzie jak mu źle W wyborach liczy się zawsze na każdego głos Widziałem taki kraj… w pięknym śnie
    2 punkty
  14. w powietrzu unosi się zapach pustyni i truskawek zroszonych łzami nie zaznałem spokoju posłuchaj dobrej rady zabierz walizkę i kolekcję płyt kilka książek które znasz dwie koszule i skarpet garść bilet w jedną stronę w weekendowej promocji trzecie okienko od lewej wygodny przedział z widokiem na las czas się nie liczy a podróż długa być albo mieć ważne żeby dojechać przed wschodem słońca nocna audycja pobrzmiewa po kątach ten głos dobrze znasz stukot kół usypia miarowo a gdzieś tam czeka sklepik z marzeniami
    2 punkty
  15. "Bieg nietypowego Kamień pod kopytem gra inaczej, Biegnę, galopuję tu i tam. Zwą mię nietypowym, a to znaczy, Że inaczej biegnę - swój styl mam. Poranione, zbite plecy u mnie, Od pragnienia, bólu boki drżą, Biegać ja bym zgodził się w tabunie, Lecz bez siodła, precz mi z uzdą tą! Czeka walka, jam - faworyt znowu, Mój przywilej - że nie biegnę w takt Robią stawki na mnie - “Nietypowy!” Lecz nie mnie - u jeźdźca tchu już brak! Gdzie ostrogi? - Między żeber u mnie! Szczerzy zęby cały pierwszy rząd... Biegać ja bym zgodził się w tabunie, lecz pod siodłem się nie ruszę stąd! Nie, nie dla nas będą góry złote - Gdzieś na końcu dowlec się bym chciał: Ja mu te ostrogi wspomnę potem - Skrócę krok, bez rytmu pędząc w cwał! Dzwonią! Krąg ostatni - jeździec “frunie”, Śmieje się, swój przewidując zysk. Och, jak chciałbym wolnym biec, w tabunie, Lecz bez uzdy, co mi rani pysk. Jakże śmiem, co czynię, co się dzieje - Z nim za jedno - przecież on - mój wróg! Finisz blisko - w żyłach krew szaleje - Nie przyjść pierwszym już nie będę mógł! Cóż tu robić? Gdzie tu wyjście moje? - Zrzucić jeźdźca, co mi ranił bok I tak biegnąć, jakbym był wśród swoich, Z siodłem, leci, bez “niego” sprężyć krok! Meta - za mną, on się wlecze z tyłu Po kamieniach, z rosą dzieląc blask... Nietypowym pierwszy raz nie byłem - Chciałem wygrać, tak jak każdy z nas." © Aleksander Śnieżko. Tłumaczenie, 2013 Źródło: https://wysotsky.com/1045.htm?830 Pozdrawiam :)
    2 punkty
  16. Uwiera coś Jaśka pod bokiem i gniecie pod każdą koszulą. Choć kręci się biedak jak może, by nie czuć pieczenia i bólu. Aż wkurzył się kiedyś okrutnie, chciał wyrwać i prasnąć o ziemię. Lecz darmo ubranie rozdzierał, przylgnęło na amen sumienie.
    1 punkt
  17. Ryba. Nigdy nie będą nią. Cynizm i wiara. Grymas politowania dla ślepców i dzieci, Kiedy połów w głębinie wskazaniem zegara Kończy się przeciążeniem i zerwaniem sieci… Ptak. Nigdy nim nie będę. Ból mój oraz zdrada. Zbierane pilnie ciernie nie uszyją żagla Do nieba, chociaż słowo święte to ponagla, Gdy pomiędzy sploty deszcz gorzki ciągle pada… Drzewo. Nie mogę nim być. Kłamstwo i marzenie. Gdy na konarze wisi nadzieja skazana Na wieczne czekanie i usprawiedliwienie, Ziemia toczy się dalej wciąż przez przyszłość gnana... Głaz. Nigdy nim nie będę. Miłość oraz żądza. Ulegam, jak skupienie światła pryzmatowi, Ażeby ogień, którym życie rozporządza Nie zgasł, nim śmierć mnie w swoje drobne palce złowi...
    1 punkt
  18. Budzi mnie budzik aegaen sea słońce już wstało uśmiecha się Przez okno zagląda w locie ptak w radio muzyka cichutko gra Dłonie dokładnie należy myć herbatkę gorącą najlepiej pić Dzień nienajgorzej zaczyna się codzienne zakupy wołają mnie Mam parasolkę na każdy deszcz wiatr smagający wytrzymam też Pojechał autobus - codzienny kurs ja idę spacerkiem i blisko mam już Nie najdę na ciebie bo przejdę o metr gdy maskę nałożę rozminiemy się... fot; autorka
    1 punkt
  19. Osowiała cała iw oso. Sowi WOS. I nudno, ton Duni.
    1 punkt
  20. – Bartek, spójrz, jak słodko razem wygladają! – No, słodko. Bartek przysunął się i objął ramieniem rozczuloną żonę, stali przez chwilę patrząc, jak ich syn śpi ze swoją ukochaną nianią. Wczoraj Pawełek skończył dwa latka, zdrowy, pogodny chłopiec, którego wszędzie było za dużo. Marta nie nadążała za swoim dzieckiem, i była wdzięczna za każdą pomoc przy małym. Najbardziej cieszyła się z obecności Dagi, która nie odstępowała Pawełka na krok. Pawełek do kuchni Daga za nim, Pawełek do ogródka Daga za nim, Pawełek na schody Daga za nim. Pawełek lulu Daga z nim w łóżeczku. Wszędzie. Marta przywiozła Dagę, bo nikt nie chciał starego, kulawego psa po wypadku. Ale Marta chciała, chociaż początkowo miała problem z przekonaniem Bartka. Małżonek nie chciał obcego psa w domu. – Gdyby to był malutki piesek, którego można wziąć pod pachę, albo do torby – przekonywał żonę – ale to wielki, stary bernardyn! A jak nas zaatakuje?! – Bartek, zapewniam cię, że bernardyny nie atakują ludzi, którzy są dla nich dobrzy, żaden pies nie atakuje bez powodu. W końcu go przekonała, że skoro nie mają dzieci, wtedy jeszcze nie mieli, to towarzystwo czworonoga będzie dla nich sprawdzianem, czy w ogóle nadają się na bycie rodzicami. Po roku od adopcji Dagi, urodził się Pawełek, i wówczas ich dom nabrał właściwego znaczenia. Było im dobrze razem. A Daga była kochana. Cierpliwa do małego, który robił z nią, co chciał. Leżał na niej, ciągnął za ogon, jeżdził po jej grzbiecie samochodzikami, i wtulał się w nią, kiedy był senny. Widać było, że psinka bardzo kochała ich szkraba i cierpliwie z wielką miłością i oddaniem wszystko znosiła. * Wieczór był ciepły i pogodny, a Pawełek wyjątkowo rozbrykany. Goście już dawno poszli, lecz widać było, że maluch nie może znaleźć sobie miejsca. Biegał z kąta w kąt, rzucał zabawkami, pokładał się na podłodze, trochę popłakiwał. Dochodziła dwudziesta druga, a maluszek wcale nie zamierzał iść spać. Daga leżała przy oknie balkonowym i patrzyła sennym okiem. – Może idzie na zmianę pogody, jest pełnia, a może to ząbki? – Marta starała się zdiagnozować niepokojące zachowanie syna. – Przecież to żywe dziecko, zachowuje się tak na co dzień, Marta daj spokój, dzisiaj miał dużo wrażeń. Tort, goście, głośna muzyka, nie wiem, ale tak myślę. – Masz rację, Bartek, jestem strasznie zmęczona, może dlatego wyolbrzymiam. – Idź spać, ja się wszystkim zajmę. – Jesteś pewny? Nie masz dużego doświadczenia, nie wiem, czy sobie.. – Mam Dagę, to mi wystarczy. Marta pocałowała męża i synka, po czym poczłapała na górę do sypialni. – No, brzdącu mama już poszła spać, teraz kolej na nas. – Bartek wziął synka na ręce i poszedł na górę. Zaniósł chłopca do jego pokoju, i położył w łóżeczku, sam zaś usiadł na podłodze. Był bardzo zmęczony, i marzył, by się chwilę zdrzemnąć. Pawełek trzymał w małych rączkach dłoń ojca, i po chwili zasnął. Dom ogarnął spokój. Wszyscy po męczącym dniu głęboko spali i nikt nie słyszał popiskiwania starego psa, który przeniósł swojego ciężkie, bezwładne ciało pod schody. Dochodziła czwarta, kiedy Pawełek przebudził się ze snu. Spojrzał na śpiącego ojca, lecz nigdzie nie dostrzegł Dagi. Zwinnym ruchem wyśliznął się z łóżeczka, i otworzył drzwi na korytarz. – Daaaaa...Daaaa…. – cienkim głosikiem wołał swoją nianię. Wszedł na balustradę, spojrzał w dół i zobaczył Dagę. Rozpromieniony zaczął skakać i wołać psinkę, wdrapał się wyżej i przefikołkował w dół. * – Panie Doktorze, błagam pana, proszę powiedzieć prawdę. – Proszę pani, jest pani lekarzem, nie powiem nic ponadto, o czym sama pani już wie. Marta schowała twarz w dłoniach. Podeszła do kozetki, i ze szlochem rzuciła się na bezwładne ciało. – Moja kochana, przepraszam! Lekarz patrzył na tę scenę z głębokim wzruszeniem. – To naprawdę cud, że po paraliżu zdołała przeczołgać się pod schody. Naprawdę cud. Marta z Bartkiem pochowali Dagę pod srebrnym świerkiem, na działce na Mazurach. Położyli marmurową płytę, na której widniał napis: Daga, najukochańsza niania
    1 punkt
  21. nie odmawiam pacierza bez ucałowania podnoszę z ziemi gwiżdżę na psa na polach pod luleminem koło słupska żerują dzikie gęsi może łabędzie to nie ma znaczenia mam chwilową amnezję zespół albo syndrom nie wychodzę z domu zasłoniłam lustra na polach pod luleminem koło słupska żerują dzikie kobiety z wypalonymi oczami gwiżdżę na psa nie przybiega 300320
    1 punkt
  22. Dlaczego deszcz odbiera światu kolor? Zamyka przestrzeń w błękitnawej szarości, topi czerwień dachówek i zabija zieleń mojego sadu. Czasami oddaje w tęczy, zabarwia i bełta te same prawa optyki. Dlaczego deszcz zabiera przedmiotom kontury? Rysuje drżącą ręką szkice rozmazując ślad, krawędzie domów płynne, a łzawe szyby połyskują refleksami ulicznych lamp i księżyca. Bo jest wieczór i jesiennolistny dziś park. Kto nauczył cię malować kolorowy deszcz? Grubą kreską zaznaczać nieoznaczoność. Plamami zmęczonego pędzla zapaćkać zieleń z czerwienią. Skradziony granat domieszać do ochry. Skoczyłem jak wariat w cętkowaną kroplami taflę kałuży. To mnie namalowałeś w głębi deszczowego szaleństwa tylko po co tu parasol?
    1 punkt
  23. @[email protected] - witaj - nie mogę obiecać że go nie będzie. - ale mogę obiecać że na wybory się udam - myślę że mój kandydat wygra... - za odwiedziny bardzo dziękuje. Pozdrowienia ślę. @huzarc - dziekuje.
    1 punkt
  24. Żywe, jaskrawe kolory, chyba widzę tęczę... Co na to PiS? Czy byłby gwizd? xD Posiłkowałam sie innym portalem, taka jestem sprytna, ha. Pozdrawiam.
    1 punkt
  25. Dzień dobry, poniżej moje skojarzenia muzyczne :))) _____ Budujemy dom dla naszego EGO - jedni wznoszą pałace, wieżowce, wille z basenem, a drugim wystarcza chatka na kurzej łapce. Jest kilka czułych momentów i dla tych momentów warto było tutaj się zatrzymać. poZdrówka!
    1 punkt
  26. @Somalija Czytaj sobie jak chcesz, jak ci w duszy gra i bądź szczęśliwa :))) o terapiach mało wiem, więc nie do mnie pytania o terapie. Fraza klucz to "szorowanie miski"....taka medytacja, może nią być mycie podłogi, naczyń, jakiekolwiek działanie, któremu poświęcasz całą swoją uwagę, które cię uziemia. Reszta to słowa, słowa, słowa.... pozdrówka ?️?️?️
    1 punkt
  27. @Pan Ropuch Fajnie, bezpretensjonalnie o czymś najbardziej pretensjonalnym co w nas siedzi. Dodam że ego może zabić, wczoraj odprowadziłem w ostatnią podróż jednego z moich dobrych kumpli... Z całego ego została mała puszka wypełniona prochem.
    1 punkt
  28. Stanął na autostradzie, zapłacił mandat.
    1 punkt
  29. @Henryk_Jakowiec E, z Ca kram - smarkacze.
    1 punkt
  30. Dobre. Szczególnego znaczenia temu wielkiemu jak u większości z nas ego nadaje postać chłopca kochającego i nienawidzącego swojej pasji i siebie. Gdyby nie ta końcówka można by uznać wiersz za zabawną satyrę, którą chyba troszkę nadal pozostaje jednak jest czymś więcej. Doskonale oddaje walkę jaka toczy się w co poniektórych spośród nas. Jeszcze się przyrzepię - rym brzuchu - uchu. Nie bardzo, ale to szczególik. Udanego weekendu!
    1 punkt
  31. @ais @Wieslaw_J._Korzeniowski @Lach Pustelnik Rzadki przypadek- wina kleru- zatajenie prawdy !! Wiersz płytki, ale...
    1 punkt
  32. @ais @Lach Pustelnik Średniówka dobra rzecz, ale w ośmiozgłoskowcu akurat jest dopuszczalne jej pominięcie. Tego po prostu nie słychać. To co się słyszy natomiast bardzo wyraźnie, to różne rozłożenie akcentów. W podanym przez ais przykładzie są nieznacznie nierówne, ale tu: Wyraźnie się różnią. Zaś co do sukcesu wydawniczego... Nie zapominajmy o treści. Co z tego, że ktoś ładnie mówi, kiedy to mowa trawa. Pozdrawiam
    1 punkt
  33. @Lach Pustelnik W pierwszej chwili ogarnia człowieka zwątpienie i oburzenie: ale jak to? stwórca, rodziciel miałby gnębić ludzkość z premedytacją?!, przecież to niedorzeczne, haniebne, niegodne boskości. Ale kto powiedział, że bóg musi być dobry? KK, wykorzystało historię Jezusa i przedstawiło go, jako dobrą stronę oblicza boga. Stary testament - zły bóg i niegodni ludzie; Nowy testament - dobry bóg i szlachetni ludzie? Po n amyślę, przychodzi refleksja, ile cierpienia i wszelkich krzywd przysparzają rodzice swoim rodzonym dzieciom, to Twoje słowa nabierają innego znaczenia. Wynikałoby z tego, że nie mamy do czynienia z BOGIEM, tylko z bożkiem, a może z całą gromadą trolli Dżepetto, które poruszają sznurkami swoich nieogarniętych Pinokiów. Jest w przestrzeni siła, która napędza wszechświat. Są mali bogowie, którzy chcą ten wszechświat zniszczyć. Pozdrawiam serdecznie, Lach :))) @Wiesława :O Nie spodziewałam się!!!!!! Zaskoczonam ogromnie! Dziękuję i pozdrawiam!
    1 punkt
  34. @Ilona Rutkowska O! To Wszystkiego Najlepszego, Najmilszego, Najzdrowszego i Najcudowniejszego!!! Dziękuję za przeczytanie, skomentowanie i podobanie :))) poZdrówka!
    1 punkt
  35. @Wiesława Było kiedyś tak niestety inkwizycja dla poety była biczem i sztyletem znacznie później i bagnetem była także zniewalana przez oprawcę i tyrana dzisiaj wiele się zmieniło bo wolności nam przybyło. pozdrawiam.
    1 punkt
  36. Więc skamlę nocą w deszcz jesienny o zapach listów – lawendowy. Kałuże dźwięków snów majowych. Kropli nutowych Vivaldiego. Więc? Nie wiem strasznie co jest złego, w deszczu jesiennym, w noc majową. Do czerwca jeszcze kawał drogi, więc... … czekam cicho. Jaśminowo. Więc przyjdzie sędzia jakże srogi, bo srogie czasy teraz przyszły, dla moich marzeń oraz ciszy. I wyda wyrok nim pomyśli. Czy warto jeszcze dać mi wyśnić deszcz zjesienniały w noc majową. Pachnący ciepłem jaśminowo. Ech, (nocy) nic nie stanie się na nowo.
    1 punkt
  37. @Henryk_JakowiecDzięki i odpozdrawiam usmiechowo! :o)))))))
    1 punkt
  38. Ufo ma oblicze tajemnicze... ;) Najbardziej ufam "Ufo future"... :) I pozdrawiam serdecznie :)) urodzona 2 lipca, więc wiem co mówię ;) :D fajne :)
    1 punkt
  39. @aisais, to tylko plusiki, a Ty również mnie nimi obdarzasz szczodrze i nic w tym złego: nie plusowalbym tak, ale nic na to nie mogę poradzić, że Twoje wypowiedzi podobają mi się i już.... dzięki i pozdrawiam :-))))))
    1 punkt
  40. Głupota to cząsteczka stworzenia i w każdym z nas coś z niej jest i bez głupoty ten świat byłby za poważny. Tak patrzę na to z humorem. Trzeba dać szansę każdemu, aby z gąsienicy narodził się motyl mądrości.
    1 punkt
  41. Usiadłem krzywo z krzywo włożoną poduszką co by uwierała trzeba mi specyficznego natchnienia gorzkie żale przybywajcie! Zaraz mam je we krwi to narzekanie narodu wybranego przecież nie jest mi obce - sera żółtego 30 dekagramów poproszę - którego? - goudy - której? - lepszej - panie a mnie skąd wiedzieć, która lepsza?! jedna z pomorza jest a druga z włoszczowej jeśli wie pan o czym mówię... - pojęcia nie mam! - panie toż ser też jest już upolityczniony. - wie pani co, sam sobie zrobię tą goudę - dziękuję za fatygę.
    1 punkt
  42. @Gathas Choć nie do końca jasne jest dla mnie to stwierdzenie dlatego je przemilczę albowiem bon-ton cenię. pozdrawiam @iwonaroma Tak właśnie być powinno bez sprzeczek, złośliwości bo każdy z nas piszących zna swoje możliwości. pozdrawiam
    1 punkt
  43. Zgadzam sie z @ais. Dodałbym tylko: senne marzenia, zwłaszcza trzy początkowe wersy dają do myślenia. Pozdrawiam :-)
    1 punkt
  44. Kolejna Część Any tym razem trochę dłuższa. Poniedziałek nie był obwity w incydenty, do tego Ana nie przeszła większych zmian oprócz tego, że macki na odwłoku zaczęły rosnąć i na czarnym oku pojawiła się piąta tęczówka. Choć najciekawszy był wtorek. Gdyż po robocie byłem w sklepie Netto żeby kupić parę produktów i spotkałem jego. Kacpra Kowalskiego, mojego młodszego kolegę, (Jestem starszy od niego o sześć lat), poza tym to jest też mój kuzyn, no cóż było to dziwne spotkanie, gdyż był ubrany w łuskową złotą zbroje z nim szli dwumetrowi ochroniarze ubrani w garnitury. Oczywiście się przywitaliśmy i pogadaliśmy o mało ważnych sprawach jednak jak się zapytałem co on nosi i z wielkim uśmiechem powiedział mi ,,Że ja jestem Cezarem Panaceum i mój stary kumplu możesz mnie prosić o co chcesz gdyż moi ludzie rządzą tym krajem,,. To było dziwne, no cóż takie życie spotykasz na drodze dziwaków (On pochodzi ze zwykłem robotniczej rodziny i ma skończone gimnazjum gdyż zrezygnował z Technikum dlatego iż ,,Polska edukacja jest zacofana i szkoli tylko kolejnych niewolników dla zysków rządzących,,). Jednak zastanawia mnie skąd wziął kasę na takie rzeczy. Też mówił o tym że za jakiś dwa tygodnie będzie mieć pierwsze przemówienie i dał mi zaproszenie, w pięknej zdobionej zielonej kopercie z czerwoną opaską i dodał żebym przyszedł z jakąś osobą towarzyszącą. Poza tym, Anie bardzo urosły jej macki na odwłoku i często je wykorzystywała do poruszania. Tego też dnia, postanowiłem ją nauczyć używania sztućców, a dokładniej łyżki, nauka ta szła całkiem szybko, wystarczyło raz pokazać do czego służy i już jadła zupę mleczną. Następnego dnia, dwie największe macki na odwłoku zaczęły pokrywać czarny pancerz. Po za tym skóra pod jej okiem zmieniała kolor na czarny, a jej usta przypominały coraz bardziej ludzkie niż dwie kości i jeszcze urosła do 1,30 metra. Skóra na plecach też zmieniała kolory, gdzieniegdzie pojawiały się zielone, niebieskie, fioletowe i szare plamki. Do tego jeszcze jej włosy urosły do odwłoka. Najciekawsze była inteligencja Any, kiedy widzi siebie w lustrze, nie reaguje jak zwykłe zwierze (czyli próbuje odszukać to zwierze, obchodząc lustro, próbując znaleźć inne zwierze) ale jak człowiek, czyli oglądała siebie w nim, jak raz dałem jej grzebień to się czesała przed lustrem, także umiała włączać i wyłączać telewizor za pomocą pilota, trochę kontroluje co ogląda w telewizji (kiedy oczywiście jestem w domu), na przykład włączam jej kreskówki dla dzieci, programy kulinarne i inne takie. Przy okazji kupiłem książki na temat psychologii. Na tym etapie jestem przygotowany, że ewoluuje coś podobnego w człowieka, jednak przy dalszym rozmyślaniu stwierdziłem, że wszystkie możliwości są prawdopodobne. Przy oglądaniu telewizji po prostu tak głaskałem jej głowę, zawsze gdy to robię głośno mruczy z zadowolenia, co ciekawe jej włosy zrobiły się bardzo gładkie i miękkie w dotyku. Kolejne dni były coraz ciekawsze, te dwie opancerzone macki zesztywniały i mogły się zginać tylko w jednym miejscu i bardzo przypominały nogi, raz widziałem że próbuje wstać i się podpierała na sofie w salonie, ale kiedy mnie zauważyła to od razu opadła na ziemie. Przy okazji kolejne dwie macki rosły do podobnej wielkości co dwie poprzednie. Skóra pod jej okiem powoli zanikała i została zastąpiona przez białko (tak mi się wydaje). Koło jej powstających warg pojawiały się małe dziurki i także zauważyłem że u niej zaczynają rosnąć zęby. Dodałem do jej diety owoce, warzywa i troszeczkę bardziej skomplikowane potrawy. Także kupiłem jej zabawki takie jak piłka czy inne coś plastikowego i dużego żeby nie zjadła tego przez przypadek. W piątek po pracy w drodze do domu spotkałem swojego starego kolegę Jana Balcera jak jego nazywam ,,Marta,, z powodu jego damskiego wyglądu, który jest spowodowany pewną rzeczą z jego dzieciństwa, której nie mogę napisać (to są sprawy bardzo prywatne). Ciekawie było się z nim spotkać po zakończeniu liceum, do tego z nim był jego syn pierworodny Andrzej, który ma trzy latka. Fajnie też było poznać gdzie mieszka, gdzie pracuje z kim spłodził swojego synka, ba nawet mi powiedział, że mogę wpaść do niego od czasu do czasu. Ja oczywiście powiedział ,,Kiedy będę mieć czas, może kiedy będę miał urlop, to za tydzień,,. Także porozmawialiśmy o różnych rzeczach, jak nam poszło i przy okazji zaszliśmy do sklepu żeby kupić jakieś produkty. Co do Any, coraz więcej razy próbuje chodzić na tych dwóch niby nogach, przy okazji skóra na jej prawym policzku tak samo jak pod okiem zaczynała powoli czernieć i zmieniać się w białko. Także przy białku, tam gdzie była skóra pod okiem powoli pojawiały się tęczówki. Tak widząc jej ciągły wzrost (bo chyba już mierzyła około metra czterdzieści) przeniosłem ją do jednego z pokoju nieużywanych. Sobota w ogóle nie obfitowała w żadne spotkania czy większe ewolucje Any, kupiłem więcej książek o psychologii i psychologii dziecięcej, plus z Aną zacząłem robić ćwiczenia z pisania tak, żeby w jakiś sposób się z nią skomunikować (Bo jedynie umie piszczeć, mruczeć czy wydawać inne dźwięki) jednak poza gryzmołami nie dało się na razie nic zrobić. Jeszcze wieczorem tego dnia oglądaliśmy znowu jakąś kolejną komedie romantyczną, ja oczywiście głaskałem ją po głowie i znów kiedy główni bohaterowie się całowali tym razem zamiast gwizdu i pomruków było mruczenie i patrzenie na mnie z zadowoleniem. W niedziele spokojnie odpoczywałem od pracy i innych obowiązków i patrzyłem w sieci jakieś informacje o rożnych rzeczach i zauważyłem że Ana stoi na swoich dwóch nogach i porusza się bez najmniejszych problemów, patrzyła się na mnie z uśmiechem i przy okazji mruczała. Byłem tak zaskoczony że wstałem i ona od razu podeszła do mnie przez chwile się na mnie patrzyła z zaciekawieniem potem odeszła do salonu. Przypominała swoja postawą i sposobem poruszania jakiegoś Quasimodo z Dzwonnika z Notre Dame. Wieczorem jak ją myłem zobaczyłem, że na klatce piersiowej pojawiły się dwie brodawki i jakaś dziwna karmazynowa plama pomiędzy tymi brodawkami, odwłok się coraz bardziej zmniejszał i na prawym policzku w paru miejscach znów się pojawiał kolor beżowy, pojawiły się kolejne tęczówki, w sumie było pięć tam gdzie było oko i sześć na policzku. Kolejne ewolucje mnie coraz bardziej zaciekawiały. Poniedziałek i odliczanie do urlopu. W pracy przez te dwa poprzednie tygodnie nic nie było ciekawego do pracy (tylko zwykła papierkowa robota) i tak samo było w tym dniu. Kiedy wróciłem do domu zastałem Ane siedzącą przed komputerem, nie robiła nic specjalnego tylko wciskała przypadkowe przyciski i klikała myszką. Nie miała w ogóle włączonego komputera. Kiedy usłyszała mnie wchodzącego do pokoju wstała i zobaczyłem ją. Jej odwłok całkowicie zanikł i wszystkie macki przeniosły się na plecy, jej kształty coraz bardziej przypominała człowieka i skóra wokół jej brodawek jakby… robiły się z nich piersi. A jej karmazynowa plama zamieniła się w coś podobnego do klejnotu. Potem popatrzyłem się na dół i … . Gdy to zobaczyłem, uświadomiłem sobie, że patrzę na… . Natychmiast poszedłem do szafy z ubraniami i znalazłem koszulkę i spódnice. Ubrałem ją tak szybko jak mogłem, choć się trochę opierała, później próbowała je zdjąć, lecz po godzinie się do nich przyzwyczaiła. Patrzyła na mnie z zaciekawieniem i na obiad który przygotowałem, bo było to Spaghetti z mięsem mielonym. Nigdy takich rzeczy nie robiłem, bo większość obiadów, były to mrożone zupy, pizze czy inne obiady do mikrofali lub coś na zamówienie. Nawet jej smakowało, bo poprosiła o dokładkę dwa razy. Później próbowałem z nią porozmawiać lecz nic poza mruczeniem i uśmiechem nie udało się wyciągnąć. Wtorek, jeszcze pięć dni do urlopu i nic się nie działo specjalnego w firmie, OCZYWIŚCIE. A w domu, Ana nauczyła się rysować i pisać (tylko nie wiem czy umie czytać, bo jakby ona powtarzała po mnie moje ruchy). Wracając do tych gryzmołów, najbardziej zapadły mi w oko trzy i one no cóż miały w sobie nutkę tajemnicy. Na jednym widziałem las lub coś do lasu podobnego, na gałęziach tych ,,drzew,, były zawieszone jakieś dziwne kształty, na innym były dwie wielkie czerwone oczy mające jakieś dziwne znaki, a na trzecim była twarz kobiety z rudymi włosami i zieloną skóra po lewej stronie twarzy. Także jakby zamiast jej rąk były macki. W okolicach bioder beżowa skóra wypierała pancerz. A te dwie największe macki zostały pokryte biało-szarą skórą. I kiedy robiłem obiad to Ana dała mi kartkę z napisanymi produktami i dodatkowo poniżej było napisane ,,po proszę te rzeczy na obiad który chce przygotować dla ciebie,, a ja na to. -Ana co ty chcesz zrobić? - Zabrała mi kartkę i napisała na drugiej stronie ,,Chce ugotować obiad, bo widziałam je w telewizji,,. Bardziej przyjrzałem się liście produktów, część z nich na pewno nie znajdę w sklepach a inne są za drogie, więc wykreśliłem część z nich lub napisałem tańsze zamienniki bo chyba się domyślałem co ona chce zrobić, pokazałem jej to i powiedziałem. -Ana – od razu jak usłyszała swoje imię bardziej się skupiła na mnie- zobacz, na to mogę się zgodzić - Ana widząc to przytaknęła, i włączyła telewizor, oglądała jakiś film, oczywiście co jakiś czas patrzyła się na mnie z uśmiechem. Środa, co ciekawe Ana wstała wcześniej ode mnie i zrobiła mi śniadanie, jajko i chleb z dżemem. Po pracy kupiłem te produkty co chciała i kiedy wróciłem do domu zobaczyłem ją w innym ubraniu. Nosiła bardzo piękną, czarną, zdobioną sukienkę do kolan, także na prawej stronie twarzy znajdowała się maska manekina. Jej figura miała kształt klepsydry co jeszcze bardziej ją upodabniało do kobiety. W dłoniach trzymała dużą kartkę z napisem ,,Podoba ci się,, cały napis był otoczony serduszkami, ja miałem zdziwioną minę. Tak staliśmy przez kilka minut i zapytałem. -Skąd to masz?- Po chwili napisała na odwrocie kratki ,,No znalazłam tą sukienkę w szafie a ta maska była w piwnicy,, (nie pamiętam żebym miał taką sukienkę w domu, może moja kuzynka coś takiego miała, tak samo mógłbym powiedzieć o masce manekina) podałem jej torbę ze składnikami i po dwóch godzinach mieliśmy obiad. Zapiekanka z kurczakiem i wieloma warzywami i serem. Kiedy podawała mi ją, patrzyła się na mnie bardzo uważnie, wyglądało to całkiem dobrze kiedy włożyłem kawałek do ust, nie było to złe ale też nie było to coś wybitnego. -Cóż Ana jak na pierwszy raz bardzo dobrze ci wyszło,- zrobiła przeogromny uśmiech – ale nadal musisz ćwiczyć … Ana ale dlaczego nie użyłaś wszystkich składników? - Ana znalazła jakąś kartkę i napisała ,, Bo chce jeszcze jutro zrobić obiad i tak na następne dni,, -Aha jesteś ambitna, a w sumie ładnie w tym wyglądasz Ana, ba nawet te macki są zakryte nie liczę tej ręki - ,,Dziękuje Adamie Ciesze się że ci się podoba a co do tej ręki to nie wiem,, słowo Adam też było otoczone serduszkami. -Wiesz może pójdziemy w Niedziele do parku co? - pokiwała głową Przy reszcie dni nic wielkiego się nie wydarzyło, oprócz czwartku w którym nasz szef ogłosił, że będzie się żenić z swoją narzeczoną. Poza tym Ana nauczyła się coraz lepiej gotować. A jej obiadki smakują jakby robił to jakiś szef kuchni. Zauważyłem też, że jej włosy robią się kręcone (trochę wyglądały jak włosy mojej kuzynki tylko, że czarne (ona jest blondynką)) i ta twarz, która nie jest zasłonięta przez maskę stawała się coraz piękniejsza, trochę połączenie moich najładniejszych sąsiadek. Także, kiedy idę spać, Ana zawsze patrzy przez uchylone drzwi czy aby na pewno nie idę spać, raz się spytałem o co chodzi to od razu uciekła do swojego pokoju. Też pojawiły się kolejne mutacje, na zakończeniu jej macek powstały fioletowo czarne guzy, teraz macka ośmiornicy przypominała rękę, i mogła zginać się tylko w jednym miejscu. Choć nadal nie ma dłoni i palców. Nadeszła niedziela i obiecany spacer, Ana wyglądała na bardzo podekscytowaną, najpierw obeszliśmy trochę moją ulicę a później poszliśmy do parku. Ciągle na wszystko patrzyła z zaciekawieniem, dotykała drzew, wąchała kwiaty, całkiem uroczo wyglądała w sumie nigdy ją nie wypuszczałem na mój ogród, kiedy była w tych innych formach. Potem usiedliśmy na ławce, wpatrywała się we mnie z wielkim uśmiechem, dobrze że miała na sobie swoją sukienkę i maskę manekina, ludzie którzy obok nas przechodzili, nie zwracali na nas żadnej uwagi (no może gapili się na jej maskę). Ana po chwili swoją lewą ,,macką’’ objęła moje ramię i położyła głowę o mój bark. Nawet było miło, gdy nagle Ana przybliżyła się do mojej twarzy i wyglądała jakby chciała mnie pocałować, jednak wtedy poczułem paraliżujący ból, jęknąłem, Ana od razu się odsunęła wyglądała na spanikowaną, nagle ból minął. Po tym incydencie od razu poszliśmy do domu, ja nadal nie wiedziałem co się dokładnie stało, a Ana wyglądała na bardzo smutną, może to była jej sprawka? Ale tylko jak? Myślałem o tym do końca dnia, w sumie to bardzo niezły początek urlopu. Kiedy miałem iść spać, Ana przyszła do mojego pokoju z pochyloną głową. -Co się stało Ana? - zapytałem, nie oczekiwałem odpowiedzi słownej a bardziej napisu na kartce -Jjjaaa…. Psie...pla...siam Adamku – Byłem osłupiony, jej pierwsze słowa, brzmiały jak… no właśnie nie wiem co. Jej głos przypominał połączenie głosu dziecka z jakimś głębokim głosem potwora, nie wiedziałem co odpowiedzieć i siedziałem. -Wie… no bo bajdzo mi psyko... co tam si stalo… ja nie cialam tego … - dalej kontynuowała -Eeee… Ana mówisz o tym co się stało w parku? - nadal byłem pod wielkim szokiem -Tiak… Adamku ja mam tu… - prawą ręką wskazała swoje zakończenie macki – tiaki no… iad iiii mi si tlosecke – złapała się za głowę – pses psypadek ja …. tobie go wlałam… albo wstrzyknęłam nie znam na razie tylu słów… jeszcze się uczę Adamie - To już było dziwne, jakim cudem zrobiła taki postęp w tak krótkim czasie( przecież musiała wcześniej jakiś czas ewoluować, zazwyczaj jeden dzień, teraz z mówienia trochę jak dziecko przeszła do mówienia jak normalna osoba w kilka sekund). -Adamie przykro mi ja… no cóż… - Wstałem i podszedłem do niej, jak do niej się zbliżałem wyglądała na jeszcze bardziej przygnębiona. -Ana, kim ty jesteś? - Tak drogi czytelniku dopiero teraz przypomniałem, że nie wiem o niej nic poza tym, że może szybko ewoluować i mogłem się spytać wtedy, kiedy umiała już pisać, tak jestem zapominalskim jełopem -Jakim cudem ty możesz tak szybko ewoluować? Skąd pochodzisz? - -Ja… ja …. ja… nie wiem, Adamie ja tylko najwcześniej pamiętam ten dzień... kiedy... no cóż mogłam się poruszać… po tym chyba wtedy jak mnie przygarnąłeś… wcześniej nic nie pamiętam ja… ja …. przepraszam, że nie mogę ci na to odpowiedzieć… i ja nie wiem kim ja jestem... - -Dobrze… a o co chodzi z tym jadem? - -No jak ci wcześniej mówiłam na końcu tej ręki mam wypustki i w nich są właśnie małe kolce i one wstrzykują jad, na szczęście on tylko mógł cię sparaliżować ale on nie mógł cie zabić… nie wybaczyłam bym sobie tego… nie chciałam tego specjalnie zrobić… one służą tylko do sama nie wiem czego - -A czy te macki mają też jad? - wskazałem macki na plecach -Nie Adamie… na szczęście nie… - -Mam do ciebie wiele pytań ale proszę zróbmy to jutro dobrze, teraz jest późno i muszę odpocząć po dzisiejszym dniu - -Tak koch…. Adamie - Poza tym pokaże wam rysunek Any zrobiony przez Merekę.
    1 punkt
  45. @Frohnixe zastygła gdzieś w kamieniu przeszłości chcemy ją uwolnić lecz niepewność rzeźbi oczy
    1 punkt
  46. się na końcu mi wadzi, choć pewnie wersja: usta opuchnięte lecz w uśmiechu - spłyci przekaz. Pozdrawiam, bb
    1 punkt
  47. @Frohnixe "Czułość - bywa jak pełny wojen krzyk, i jak szemrzący źródeł prąd, i jako wtór pogrzebowy..." - C.K. Norwid. Wszystkiego dobrego, masz odpowiedz... gdzie jest - wszędzie.
    1 punkt
  48. ARO, KOPIEC, OKO, KOCE I POKORA.
    1 punkt
  49. @jan_komułzykant Maratończyk z Kołobrzegu postanowił, że na brzegu na plażowym piasku zawiśnie na pasku lecz nie dożył, zmarł w przedbiegu.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...