Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 24.04.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
Szron Czuję w brzuchu lodu iskry, kiedy palcem w nim bezwstydnym wiercisz, cedząc — gdzieś tam przecież musisz być, chodź, kocham cię, wiesz? Moje serce w ramę wrysuj z beta-adrenolityków, cienie czarne zostaw dla mnie, jestem apatycznym błaznem. Wszystkie stare luminacje będą ze mną chyba zawsze, przymknę drzwi, bo nieskończone zza nich w moją stronę zionie. I dobij mnie kiedy wreszcie świat nie zdziwi nas już więcej, patrz mi w oczy wtedy prosto, miłość bywa wszak litością.6 punktów
-
już nie ma dzikich boisk wszystko się zświerszczyło kwieciste spódnice naszych dziewczyn na które ochoczo kładliśmy głowy miłość definiowały najprostsze rymy a wzajemność była czymś oczywistym marzenia unosiły nas jak kamień wystrzelony z procy czasem tam wracam6 punktów
-
zabiorę cię do siebie na bardzo krótką chwilę popłyniemy przez zeszyt papierów kolorowych mówisz że ci słowo ugrzęzło w gardle musisz je wyrzucać a wraca uparcie kręcisz się tak od lat do tyłu do przodu między barw stronami w końcu nawet ściany mają swe historie z kurzu i pajęczyn można kleić bajki pomieszane snami łzami czerstwym chlebem margaryną palmą zaiste masz rację czytasz wciąż te same historie więc jesteś mistrzem ich poznania ale czy na pewno nie chcesz czuć zapachu świeżej książki gładzić fioletowej niebieskiej zielonej lub czerwonej pomarańczowej żółtej żółty to piękny kolor6 punktów
-
To jest przykład przegadania, ale ma melodię i przez to go tu zatrzymam. ----------- Tylko tyle mam dla Ciebie i nic więcej. Może kiedyś, może wcale, może prędzej. Nie obiecam, bo nie mogę i nie umiem. Tylko tyle mam dla Ciebie i dziękuję. Ale szczere to choć drobne, bo od serca. Zobowiązań co dzień mnóstwo: życia twierdza. Nie chcę zwodzić słodkim wzrokiem i się boję, nie uniosę tej tęsknoty za nas dwoje. Nie uciekam, może trochę, może bardzo. Łatwiej ukryć się przed ludźmi śmiechu maską. Gdy poczekasz, tuż za rogiem, zobaczymy: przyjdzie lato z uczuć żarem, czy mróz siny. Tylko tyle mam dla Ciebie i nic więcej. Może jutro, może nigdy ... może wcześniej...?4 punkty
-
*** a brzoza wdzięcznie tańczy na wietrze rozplatając wiosenne warkocze płonie błękit w słonecznym rozkwicie budzi w pączkach ukryte życie *4 punkty
-
Mówisz że to najgorszy czas że siedzisz sama a co z najgorszym czasem tamtych? co z walczącymi o przeżycie po ostatnim wdechu? co z sąsiadem, któremu odcięli nogę? co z pielęgniarką zamkniętą w domu rozedrganym od umierania? co z milionami kurczaków mielonymi żywcem? co z dzieckiem, w które szaleniec wbija nóż? co z toczonym przez raka jeszcze człowiekiem gnijącym we własnych odchodach? co z dziewczyną, której rytualnie obcinają łechtaczkę? co z dziećmi z nabrzmiałymi od głodu brzuszkami? co z psem, którego przybijają do drzewa dla uciechy? co z matką, której odrąbują głowę na oczach jej dzieci? co z ich samotnością? Mówisz że to Twój najgorszy czas że siedzisz sama przed czterdziestocalowym telewizorem w wełnistych bamboszach z kubkiem pachnącej kawy A ja słucham3 punkty
-
Tak uparcie ogień smali, wyrysował obręb rzeki, światłocieniem się nie bawi - wszystko pali. Smutek wielki. Ciemnym kleksem zamalował wiosny kolor, życia pęki. Biebrza płacze, strużką wąską niesie pamięć, śmierć i męki. Co powiedzieć orłom w gnieździe czy cietrzewiom na gałęzi, że już nie ma domu w głuszy i że ogień dom im zwędził? Łosiom co rzec, że już nie ma? Jak nakarmić mają młode? Co powiedzieć wilkom w lesie, że... zawalił sprawę człowiek? .3 punkty
-
A gdy umarłem nie mogłem poruszać ciałem lecz nadal było moje Bałem się ognia lecz niczego nie czułem byłem w każdym prochu spozierałem z każdego pyłku który rozsypali nad drzewami jak chciałem Osiadłem na liściach jak mąka na dłoniach byłem nadal sobą choć ciała już nie miałem2 punkty
-
jesteś słaby jak kamień wystarczy konkretnie uderzyć a potem zanosisz się płaczem próbując ponownie uleczyć myślisz nie szablonowo chciałbyś, ludziom uwierzyć lecz doświadczenie zniewagą nakazuje zęby wyszczerzyć jesteś jak trzcina, obawą wyginasz członki w łuk tęczy niezręcznie dopasowując fakty jakbyś mógł dołączyć do reszty mylisz się tak niezgrabnie że śmieją się z ciebie dzieci jesteś swoistym żartem bękartem stworzonym od rzeczy2 punkty
-
już tylko echo przypomina wrzawę spektakularnych uniesień Garmino co nie dowygląda to dopłaci stając się solą w oku sąsiadów którzy przy świetle świętojańskich robaczków klepią pacierze na wyścigi gnębiące go wątpliwości streścił na chodniku gdzie latarnica ustami wkręca żarówkę między arkady zmysłów uliczny performance i przestaje nad sobą płakać2 punkty
-
Już. Jeden ruch i z głowy. To nie wymaga żadnego wysiłku ani odwagi. Ot, zwykła to przecież sprawa. Machnąć to machnąć, a nie, kto machnął. I codziennie przy głowie świszcze czajnik, strzela karabin. Niektórym nawet strzela w stawach! Noga ściska nogę w pociągowym fotelu. Głos prosi tylko (w zasadzie APELUJE) o zabranie ze sobą bagaży, zostawienie porządku - pieska, kotka. Ja się buntuję. Zostawię burdel.2 punkty
-
lubię się wałęsać szukać nie wiem czego rozmawiać z cieniem który za mną łazi lubię się wałęsać nie licząc z czasem podziwiać wszystko co na to zasługuje lubię się wałęsać uśmiechać do ludzi nic że sobie myślą o mnie nie wiem co lubię się wałęsać będąc tylko sobą nie udawać kogoś kto rozumy zjadł lubię się wałęsać potem wracać do domu pisać wiersze o tym moim wałęsaniu czyli o tym co czułem oraz co widziałem zapisując to w pamięci która moją weną2 punkty
-
zapukała do drzwi mając diabła za skórą. otworzył wilk w owczej skórze. patrzyła jak dzielił skórę na niedźwiedziu. nie chciała tanio sprzedać swojej skóry. choć przez skórę czuła, że chciał jej skórę wygarbować. ścierpła jej skóra. w popłochu wyszła ze skóry. już nie wróciła.2 punkty
-
Malaliru kończyła właśnie swój wywar. Bóg jeden wie z jakich ziół i wyciągów z czegoś, on się składał. Pochyliła się nad kociołkiem po raz ostani, coś zupełnie niezrozumiałego pomamrotała pod nosem, po czym szybkim ruchem ręki dosypała garść utartego proszku, który uprzednio wydobyła z nietypowo-kształtnego i odwekowanego słoja. Bulgocząca mikstura w tym samym momencie, zionęła gwałtownie płomieniem, który tak samo szybko zniknął jak i się pojawił. Chwilę potem zaczęła mienić się przeróżnymi kolorami. Począwszy od czarnego, ciemnoszarego i brązowego na brudnozielonym i spatynowanej miedzi skończywszy. - Gotowy! - zakrzyknęła z nieudawaną satysfakcją w głosie szamanka. Szybko podreptała po izbie w poszukiwaniu drewnianego naczynia. Znalazła je dopiero za trzecią powziętą próbą i trzecim obranym kursem. Wyglądem przypominało one niewielkiego rozmiaru czółenko. Zaczerpnęła żeliwną chochlą wprost z kociołka miksturę i napełniła, by w końcu jej podać z zauważalnym błyskiem w oczach. - Pij! - Dziękuję... - odpowiedziała Naoe niepewnym głosem. Nim zebrała się w sobie, by w ogóle to uczynić, minęło kilka dobrych chwil. -Pij! - ponagliła ją Malaliru - pij a zrozumiesz, smakuj a zobaczysz, traw a usłyszysz. Ponaglenie nie pomogło wcale. Lęk przed wypiciem zamiast ustąpić, jeszcze bardziej wzmógł się do tego stopnia, że o mały włos porzuciłaby myśl, by spróbować w ogóle eliksiru. Na szczęście, choć może i niekoniecznie - ciekawość jak to zazwyczaj z nią w świecie bywa, wzięła górę i tym razem. Zdobywszy się na odwagę, Naoe mocno przywarła drewniane czółenko do ust i pojedynczym haustem opróżniła całą jego zawartość. W jednej chwili poczuła się inaczej. Przeszyły ją jednocześnie błogostan i ulga, a potem coś zupełnie odwrotnego. Odczuwała nieprzyjemne mrowienie. Nie takie jak zazwyczaj, dotyczące pewnej okolicy ciała, czy kończyny, która zbyt długo była czymś lub do czegoś przyciśnięta, a mrowienie permanentne, w każdym milimetrze jej ciała. Wraz z nim nadeszły i ogarnęły ją spazmy i drgawki, skóra całkowicie pobladła, a w oczach pojawił się trupioszary cień. Zapadła się w sobie i zgasła niczym świeczka. Serce Naoe przestało bić, oddech ustał, wszystko wskazywało na to że odeszła. Naoe Venetija z rodu Nixie skończyła swój żywot, pijąc tajemny eliksir szamanki Malaliru. Nie... nie nastąpiło to jeszcze. Nie tym razem... Naoe wcale nie umarła. Coś było i musiało być na rzeczy. Mimo, że wyglądała jak ktoś kto wyzionął ducha i nie można było dostrzec w niej nawet najmniejszych oznak życia, nie osunęła się na ziemię. Trwając tak w bezruchu stała, jako żywo, wyprostowana naturalnie, jak gdyby nic nie zaszło i nie uległo najmniejszej zmianie. W tym wszystkim była świadoma. Należałoby by powiedzieć, że nic prócz świadomości w tej chwili nie miała. Naoe pogrążyła się w niej bez reszty, tak jakby raptem okazała się studnią niemającą dna. W tym wszystkim jej myśli krążyły dookoła jej głowy z niesłychaną prędkością - krystalizując się przy tym i to tak, że wydawać by się mogło, że można ich dotknąć, wyodrębnić każdą pojedynczą i złapać ot tak zwyczajnie, jak gdyby był to przedmiot. Odczuła jak potężny może być już sam rozum i jak wielkie możliwości wciąż skrywa, pomyślała sobie sama do siebie, że był on wręcz zabawnie bezużyteczny wcześniej. Ot spał sobie, a teraz w końcu obudził się. Obudził się z nieznaną i nadprzyrodzoną mocą. Naoe nie wiedziała, że ten byt, którym się stała nie tylko zawdzięcza swoją moc rozumowi, ale również czerpie energię i jest jej przekaźnikiem ze wszystkiego, co go otacza. Jestem duchem w takim razie albo czymś jeszcze innym - pomyślała. Naoe stała się kimś nad wyraz nieosiągalnym, kimś z zaświatów albo nie należącym do tego świata, stała się bytem astralnym. Nie od razu była w stanie pojąć, z czym to się wiąże, jakie możliwości to daje oraz jak tym wszystkim zawiadować. Po dłuższej chwili pulsujące, przenikające przypływy energii nagle zaczęły nadawać temu wszystkiemu swój naturalny bieg. Skupiła się na nich. Dała się im ponieść i prowadzić. W jedym momencie uderzyła o dno oceanu, ukorzeniła się lasem, wezbrała rzeką i deszczem, w poświacie plazmatycznej lawy i wiecznej zmarzliny odczuła gwiazdy, księżyc i słońce. Wzrastała zataczając coraz szersze kręgi, przenikały ją wszystkie początki i bezkońce wszystkich dróg, galktyk, wrzechświatów. Lecz i to nie było wystarczające, jej absorbowanie wymykało się i z tego naczynia, które raptownie okazało się śmiesznie małe - niczym chrysalis ćmy. Dotarła na jego elastyczną cienką powłokę, przywarła do niego i zaczęła go przenikać. Rytmicznie choć i w nietaktcie uderzeń… muzyki… dźwięku… a może fal, częstotliwości – transcedencji. W każdym bądź razie, zbliżała się coraz bardziej do ich epicentrum i ich źródła. Wzrastała jeszcze przez chwilę by przestać, a energia w końcu przestała się absorbować. Od tej chwili tylko przechodziła przez nią, odświeżała się i płynęła dalej. - Powstań i otwórz oczy Naoe - metafizycznie porozumiała się z nią MaGo ............................................................................ O najpotężniejszy Abismo ty zawsze czuwasz w bezruchu nasłuchujesz złowrogiej ciszy otchłani, dom masz w czeluściach na fundamentach nicości O wiecznie skory do wojny przepotężny Kaoso niszczysz zastany ład mnożysz plagi i nieszczęścia upodobałeś sobie perfekcję chaosu zniszczenia O życiodajna tańcząca Mago wplotłaś koraliki wszechświatów we włosy swoje rytmicznie krocząc po powierzchni astralnego bębna rodzisz spokój i wszelkie stworzenie ..................... Abismo zastygł tańczyła Mago Kaoso się nudził gdyby tak pomyliła krok jeden fałszywy dźwięk wybudziłby tego drania z letargu i chwila uciechy MAdre GOd nie przeczuwała jak tęczowy serpent Numereji pod jej stopą się układał o mały włos zgubiła by rytm lecz z gracją go omijała Kaoso widząc to sprawił by wąż przystąpił do działania wyrosły mu zęby uzbrojone w jad ukąsił jak ma w zwyczaju ten obślizgły gad raptownie zmylony krok na bębnie stąpnął niewzruszony pozostał Abismo Kaoso nastroszył się i najeżył ten impas byłby niczym niezmącony gdyby nie szklano-czerwony koralik z włosów Mago utrącony o astralny bęben uderzając na miliard kawełeczków się rozpraszając ani Kaoso ani Mago w tym się nie po orientowali Abismo zaś otworzył swoje oczy ku uciesze pozostałych pojawiło się w nich na moment błysk radość i zdziwienie ................................... W mieście szamanów było gwarno i tłoczno. Było to pierwsze tak duże i tak dobrze zorganizowane miasto w dziejach nomad i plemiennej rzeczywistości. Większość z mieszkańców ów miasta odłączyła się od swoich pierwotnych plemion widząc swoją bezsilność w objaśnianiu praw natury i zapobieganiu niepotrzebnemu rozlewowi krwii. Plemiona pochłonęły walki o wieczny ogień, polowania i nieuzasadniona niczym przemoc. Była to era - krwii i mięsa, władzy, ekspansji oraz demonstracji siły, która nigdy wcześniej nie miała precedensu. Człowiek który zapomina o strachu postępuje irracjonalnie, natomiast gdy ten strach ukierunkuje na jedną jedyną rzecz działa śmiertelnie skutecznie. Strach przed wrogiem bo o nim tu mowa sprawiał, że dane plemię było w ciągłej i nieustannej gotowości by podjąć walkę, walkę do ostatniego żywego, walkę do kompletnego unicestwienia. Tak nie było zawsze i niekoniecznie bywało jeszcze gorzej. Mrok dotyka tylko na samym początku niechcący i niedbale, później obłapia i klinczuje każdą próbę oswobodzenia się by na koniec dać rozpasaną radość i satysfakcję z najczystrzego zła i jego nawarstwiających się konsekwencji.1 punkt
-
Obudziłeś swoją Psyche boskimi łzami. Wrzuciła swój kokon milczenia w zapomnienie. Morfeusz malował czarno - białymi snami. Czas zacierał ślady jak Tanatos marzenie. Teraz wiesz Erosie jak smakuje tęsknota, kiedy w objęciach tulisz zmącone fantazje. Czy zapomniałeś już jakie barwy ma cnota i które najjaśniej świecą Duszy wibracje? Rozbudzona poezją uwierzyłam w słowa, pisane namiętnie blaskiem Twojego Serca. Rozchyliłeś zwątpienia, by powiedzieć kocham i ujrzeć swoją boginię całą w rumieńcach.1 punkt
-
Kim jestem? Sumą komórek przypadkowo zebranych? Ograniczoną ilością przeziębień i angin? Szklaną figurą bez uczuć, bez strachu? Myślą, powracającą w wyłapanym zapachu? Krótkim: Dzień dobry! Cześć! Do miłego! ? Byle jakim posiłkiem z głośnym: SMACZNEGO!? Zbyt głośnym śmiechem? Kim jestem dla ciebie? 14.03.2020r.1 punkt
-
Pan jest duży, Pan nie boi się zakochać. To nic złego spojrzeć w prawo, na kobietę. Mam spódnicę w barwne malwy i balony. Pan nie boi się zakochać - bo i czego? W takim stanie jest, fakt, trudniej co dzień znosić, jeśli nie ma blisko tego co kochamy, ale łatwiej przez problemy też przechodzić, a świat nęci zakochanych kolorami. Pan jest duży, taki silny i zaradny. Ja mam czerwień ust i wstążkę wokół dłoni. Pan nie boi się zakochać - bo i czego? Pobiegniemy w stronę tęczy, niech nas gonią!1 punkt
-
I. Zapada zmrok. Sensualny czy może zmysłowy. Zmiana linii melodycznej. Zastanawiam się nad definicją. Zaostrzony ołówek dobrze się trzyma. Słowa nikną pod naciskiem antagonisty. II. Noc. Niewdzięczny za wszystko i za nic. Czuwam dla samego czuwania. Chleb wyrósł już dawno. Proces pieczenia zostanie zakończony ugodą. Księżyc puka w kuchenne okno pytając czy mam jeszcze wódkę. III. Świt nadchodzi powolnym syczeniem. Bezsenność to taka wielka trwoga. Dlaczego wszystko niczym w soczewce skupia się na mnie. Ustawiam szare komórki w ciasnym dwuszeregu. IV. Rozbity dzban już nigdy nie przyniesie wody.1 punkt
-
uskrzydlij kamień by fruwać umiał wnet poszybuje gdzie czas zakręca a słowo punktu wszechświatem powie tak szczerze mówiąc nic nie pamiętam po cóż rozdrabniać to co scalone gdzie supernowa karłem się staje lecz w dziwnej strunie świat zawinięty i świadomości wielkie choć małe tu w ciągłym ruchu wszystko wiruje czas każdy inny szybkością zmiany człowiek się wierci w pajęczej sieci chociaż pająka nie wciąż kochamy tam na rozdrożu przeszłości przyszłej płoną przeróżne plany człowiecze a królik biegnie w chichocie losu za chwilę może nie być na świecie * zapytaj skałę co górę tworzy poza horyzont wszelakich pytań tam odpowiedzi śnią kołysane sensem nieznanym co wciąż rozkwita1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Anastazy z miasta Kielce tak się uradował wielce, że to on na słupie choć to takie głupie pozawieszał trzy widelce.1 punkt
-
@jjerzy dobitnie prawdziwy. Wstrząsający... Czasem, kiedy patrzę na histerie moich dzieci, myślę o matkach i małych dzieciach, które musiały się ukrywać w kanałach i ani dźwięku z siebie wydobyć. Zimno, ciemno, wilgotno, smród, strach przed kulką w łeb. A my teraz narzekamy...1 punkt
-
Własne odczuwanie i nastrój jest ważniejszy niż wszystkie dramaty świata które nas nie dotykają. Schopenhauer albo ktoś inny. Pozdrawiam.1 punkt
-
Jak widzę debiut pański w tymże dziale, też tu zaglądam sporadycznie, położyłem tu może ze 3 teksty. Jak czytam i rozumiem jest to "pejzaż" mocno subiektywny. Więc z pogranicza liryki i epiki jedocześnie. Prawdopodobnie próbował pan wyłożyć nam pewien rys zachowawczy bohaterek: szamanki Malaliru i degustującej eliksir Naoe. To chyba impresja - rzut wrażenia autora po osobistym kontakcie z tą mitologią. Pewnie chęć przybliżenia nam tematyki. W takim trybie tu mój komentarz, bo zawsze czytając prozę, zastanawiam się dlaczego autor napisał tekst, i jaki cel chciał osiągnąć poprzez publikację. Pozdrawiam.1 punkt
-
Marcinie - masz rację, że więcej osób zmarło w tym czasie na inne choroby. Ale ani Ty ani ja nie jesteśmy lekarzami. Wiem, że każdy Polak to lekarz i polityk - darujmy sobie. Niech decydują ci, co słuchają fachowców. Najważniejsze nie zachorować - życzmy sobie zdrowia. Pozdrawiam1 punkt
-
@Tomasz Kucina Być może na część z tych i Pana pytań, odpowiedzi poznamy w dość niedalekiej przyszłości. Świat się kurczy na naszych oczach, wciąż jeszcze nie przemieszczamy się tak szybko jakbyśmy tego chcieli, póki co na jakąś chwilę w ogóle nas wstrzymali, ale wiem, że jedno i drugie i tak nadrobimy. W tym widzę bardzo dużo niebezpieczeństw, filozoficznie to katastrofa a nawet pojęciowo-znaczeniowo i językowo słowo podróż straci swój sens. Bo i jak inaczej nazwać trzydziestominutowy lot z dwóch najdalej od siebie położonych punktów na Ziemi jak nie antypodróżą (tutaj jeszcze nie starczyło mi wyobraźni by to w ogóle nazwać jakoś, choć wiem, że ta nazwa się pojawi albo już ktoś taką zaproponował) Kurczenie się świata jest chyba największą dzisiejszą bolączką bo raptem wszystkie te oddalone i "nie nasze" problemy stają się nam takie bliskie. Ma też to swoje dobre strony, zauważam je, ale znając naturę człowieka, przecież sam nim jestem, wiem, że zachłanność ludzka znów weźmie górę, ot chociażby zapragniemy mieć kolonie na Księżycu i na Marsie. Jeszcze nie wzięliśmy Ziemi, jak się należy, pod nasze władanie, nie nauczyliśmy się, jak doprowadzić bieżące sprawy do ładu i składu, a już mierzymy wysoko i coraz wyżej - w myśl słów pycha kroczy przed upadkiem. Przepraszam, że zanudzam, zdaje się, że Pan znalazł już na to wszystko odpowiedź, być może i ja skorzystam z tej rady, nie mówię, że nie - a to już sukces. Miłego popołudnia! A.G.1 punkt
-
1 punkt
-
@Czarek Płatak ludzie nie powinni chodzić w politykę tylko szkodzą komuś i sobie zamiast być cudownymi istotami czyli ludźmi1 punkt
-
1 punkt
-
Ponoć Tomek powsinoga od chałupy do chałupy chodził po wsi i zaliczał w każdej choćby... łyk siwuchy więc nadano mu przezwisko lub kto woli to przydomek powiązany z sytuacją i go zwano Siwy Tomek. Tomek jednak nie był siwy rocznik dwa tysiące czwarty chłopak młody, lecz desperat alkoholem wskroś przeżarty tylko dziwię się mieszkańcom że chłopaka rozpijali gdy spytałem ich, dlaczego to zwyczajnie mnie wyśmiali. W tej wsi odkąd pamiętają żaden z chłopów sił nie szczędził w lesie, w chacie lub w obejściu każdy z nich swój bimber pędził. bo to tak jak ze skorupką czym za młodu... dalej znacie więc dlatego tam się pije nie od dzisiaj w każdej chacie.1 punkt
-
4 patrzę i widzę różnych leśnych dzbanów, rymują jak szalone powtarzają te same głupoty , prawdy, udawanki. obiecanki.ciężkie to wszystko jakieś takie, umówione na kłamstwo. komunały ..................................................... nie modlę się do Boga nie łapie mnie za Dupę trwoga wiem, że po swojej stronie chcesz mnie mieć ale to tak nie działa Boś Boże Cieć "zapomnieliśmy o Bogach , ciebie też zapomnimy" -Książę ciemności (1987, Prince of Darkness) reż. Stanislav Carpenter przypominam o ostrzeżeniu ! będzie tylko gorzej, możesz nawet gorzeć ! a, tak, a żebyś wiedział.1 punkt
-
@Tomasz Kucina Nawet nie wie Pan jak ten tekst jest mi światopoglądowo bliski. Dziś drugi dzień z rzędu udało mi się obudzić przed własnym kotem co bardzo rzadko mi się zdarza. Zawsze przychodzi do mnie pół godziny przed właściwym budzikiem, by ukraść co swoje, trochę czułości, atencji i czochrania, przecież tak jak każdy kot jest kocim bogiem. W półmroku tak leżąc dało się dosłyszeć za oknem przepiękny treli koncert. Zaśmiałem się do siebie w duchu, że to wrażliwość już drugi raz mnie obudziła wyręczając kota, ba nawet kilka strof w głowie, wiersz mi o niej się napisał, ale był tak delikatny i kruchy, że pozwoliłem mu ulecieć tam skąd pewnie przywędrował. Myślę w tym samym momencie co do Pana piszę nad rolą poety w XXI wieku, nawet nie podkreślałbym szczególnie tego wieku, ale na zdrowy poetycki rozum czy się da to zrobić nie uwzględniając tego właśnie?! I jeszcze jedna zupełnie poboczna i mała chochlikowa sprawka, zaczytywałem się ostatnio o mitach o tęczowym wężu znalazłem go aż w trzech różnych religiach, naprawdę miałem czym się zająć. Wchodząc wczoraj na nasz poczciwy Onet patrzę jak wół artykuł o tęczowym wężu, który z racji na suszę w Meksyku wyszedł na ląd co jest zjawiskiem conajmniej niespotykanym do tego jeszcze był zamieszczony filmik. Po krótszej chwili zacząłem się zastanawiać czy i w pozostałych domach i komputerach ten sam artykuł był tak okazale wytłuszczony, czy może już jest i tak, że nasze wybory i poszukiwania, projektują już w jakimś, bo przecież nie w permanentnym jeszcze stopniu, naszą wirtualną rzeczywistość. Dlaczego o tym piszę? bo to by oznaczało w zależności ile czasu spędzamy w tej wirtualnej rzeczywistości, że stajemy się coraz bardziej ludzkimi wyspami stymulowanymi słusznością naszych tez i wyborów oraz o zgrozo jedynie słusznych(bo naszych) poglądów, półświadomie zanurzającymi się coraz bardziej we własnym egocentryźmie. Na szczęście póki to dostrzegam to tak nie jest, dzięki rozumowi i świadomości można przejść obok tego. Jak ma się przy swym boku te cztery panie to jest wrażliwość, świadomość oraz Anę i Lizę to naprawdę chyba nie ma powodu by się tym zbytnio frasować. Miłego dziona Panie Tomku! A.G.1 punkt
-
@Antosiek Szyszka Byle tylko nie za często bowiem to się nie opłaca byle tylko nie za dużo po co jeszcze poić kaca można wypić dla kurażu przy wypłacie z kolegami ale nie tak miesiąc w miesiąc lecz co trzeci lub czasami i nie flaszkę, bo organizm też chce sobie dłużej pożyć a więc nadmiar można przecież przy okazji innej spożyć żonie będzie też przyjemniej gdy mąż trzeźwy a rebiata będzie, będzie wniebowzięta, że na trzeźwo wrócił tata. pozdrawiam :)))1 punkt
-
1 punkt
-
Wszystko ładnie pięknie, ale kto to wymyślił, żeby biegać w maseczce??? Koszmar. Pozdrawiam :)1 punkt
-
@Konrad Koper Jeśli nieposkromionej, głodnej nie poczujesz rozpaczy, nie napiszesz nic o niej, bo nie wiesz co znaczy...1 punkt
-
@valeria Min. Środowiska mówi w wywiadach, że to efekt wypalania traw. Pewnie będzie dochodzenie, ale składa się na suszę i pożar wiele czynników. Górnolotnie brzmi: zmiany klimatyczne, topnienie lodowców, susza itp. Ale nawet w kontekście korony i kryzysu gospodarczego, robi to na mnie większe wrażenie... Działalność niszcząca człowieka. @jjerzy Eko-tren - przyjmuję do użytku. Eko-trend popularny, ale z trenem jest ciekawe. A co do końcówki- masz pomysły? Mogę zmienić, na 7 sylab. Jedynie bluzg mi przychodzi na myśl... Dziękuję za obecność, bb1 punkt
-
na Marsie stokrotki się śnieżą i konwalie szepczą że pod gwiazd mrugawicą jest sucho i zimno strzeliste sekwoje witają rzęsistymi brawami nowe grawiloty osadników milion liści klaszcze że nowy dom jest jak plaża na Thaiti.... kevlarowe domy wokół których bratki eksplodują tęczową burzą są wygodne i przytulne na Marsie sto lat samotności zamienia się w nirwanę sursum corda! wiosna idzie!1 punkt
-
Odłożyłem na bok Koszyk naszych myśli, Dawno przeterminowanych Nie smakują już Tak jak kiedyś Słodyczą i goryczą, Bardziej za to truchłem Nie chce wdychać Dłużej tego zapachu, Który ciągle mami Więc ukryłem koszyk Z nikłą nadzieją, Że nie będę go szukał Pamiętasz jeszcze? Spożywaliśmy z niego wspólnie, A potem zostałem sam Żywiłem się długo Pleśnią i tęsknotą, O martwym posmaku Ale dziś już koniec, Nie ma koszyka, Smaku i zapachu, I Ciebie...1 punkt
-
3.mądra mina. i poważny ton to za mało. tak jak mycie rąk i wchodzenie pod stół wiosna wybuchnie lub lato, a może to i to. nie jestem gotowa, ale spokojnie ostrzę miecz. ................................ - całe kalpy buddów i misjonarzy, nie przejmuj się. wbij głęboko ostrze w łeb cicho siedź a skalp z czerepa zdejm " ... wiem, że nic nie wiesz i widzisz krwawą jatkę, krwawą łaźnię " -Faust-1 punkt
-
Witam - nie jest źle ale ten kamień porywany przez wiatr to troszkę fantazja...za ciężki. Pozd.1 punkt
-
Pewnemu turyscie z Sanoka pomyliło się w krokach zamiast dojść do balwierza horyzonty poszerza gdzie barmanka niebieskooka Raz jeden na wyspach Bahama Aresztowano orangutana był już karany za lewe banay Znaleźli też złoty hamak Pewnego króla z Afryki oryginalne nawyki: miał w dań karcie czlowieka w musztardzie I kota miał król z Afryki1 punkt
-
@nightman Znany szuler raz w Sanoku pewien lokal miał na oku chciał tam przy sobocie zgarnąć forsy krocie ale nie znał gry sudoku.1 punkt
-
Cały urząd dojrzałości intelektualnej peelki uzbroiłaś w świadomy cel wiersza. Dlatego jak to się nieraz określa, jest to wiersz z "perspektywy królowej", to bardzo dobry zamysł, i fajnie kolportuje do czytelnika biologiczność jej samej, zwłaszcza jak idzie w pierwszej osobie. Ta podświadoma gorycz, która przenika przez tkankę wiersza nie jest tu rozczarowaniem, raczej głębszą konstatacją związku. Pomysłowo, podoba mi się. nieśmiertelność nie ma końcaa tęsknota jest zbyt ludzka A tu na czerwono najlepszy moim zdaniem fragment wiersza. Jeden z lepszych wierszy które tu czytałem.Pzdr. bb.1 punkt
-
0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne