Czas czy kobita, oto pytanie.
Choć ranek świta, odpowiedź na nie
wciąż nie przychodzi,
wciąż gdzieś ucieka
i choć po głowie kłębi się rzeka
tez wzajem sprzecznych,
myśli szalonych,
snów niedorzecznych,
twierdzeń chybionych,
światło w tunelu już mi się bieli:
CZAS JEST WAŻNIEJSZY,
LECZ NIE W POŚCIELI.
-------------------------------
hm, ktoś mi powie, że taka gadka
nie jest dla osiemdziesięciolatka ;)
(...)
jak w sztormie
obijam się o fale burtami
strach pokład zalewa
butla szampana na dziobie i piana
rozsądek w bąbelkach
i poziom swój traci ta myśli udręka
szalony kapitan na rufie od rana
twarz w dłonie składa szepcze do nieba
a rąk mu trzeba by kurs utrzymać
przed siebie
nie w górze zbawienie
a na stałym lądzie gdzie łódź usiądzie
tu działać trzeba!
Święty spokój jest dla świętych
dla ziemian jest ziemia.
oprócz patrzenia w przód trzeba i za siebie
przypomnieć nasze niebo oglądane nocą
kiedy dziecięcą lornetkę przekazywaliśmy z rąk
do rąk szukając Kasjopei po Gwiazdę Polarną
oprócz pożegnań doraźny żal powitań
bo nic nie jest końcem bardziej niż początek
cisza jak dzwon powietrza gdy ją drzwi
zatrzasną skrzypiący śnieg pod butami odchodzących
oprócz nam których znamy w miarę serdecznie
niech pokój innym niech Słońce wchodzi oknem
a deszcz jeżeli pada czy siecze oby oczyścił
zimno ci? to drżenie lekkie to zawroty głowy
oprócz rzeczy widzialnych są wewnętrzne głosy
o tyle groźniejsze gdyż ledwie ślizgać się po nich
przeczuwając że za chwilę cieńki lód pęknie
a nikogo może nie być obok nie oddalaj się!
oprócz mowy milczenie co porasta mchem nerwy
i naczynia krwionośne wtedy powoli przyjdzie
zapaść głębiej w grzęzawisko błędnych doznań
lecz za późno by wołać kiedy język spróchniał
.
Patrzę na kartkę naskrobaną w mroku, na której go urodziłam. I teraz na wersję w świat puszczoną, wymuskaną, dotlenioną. Mój, i nie mój.
Jak dzieci z lekka odchowane. ;-)
Jakie to ciekawe odczucie. :-D
Już wiem mój dom noszę z sobą
w ciszy otwieram szeroko
drzwi na świat i okiennice
z nasion wróżę los i widzę
sznur pokoleń na wietrze.
Szukałam siebie daleko
w książkach ludziach i za rzeką
z kluczem w dłoni z bladym licem
w drżeniu czasu i w panice
siałam popiół na wietrze.
Echo słało cień na drogi
księżyc srebrem mroził nogi
jakieś zdania w cudzych ustach
a w mym sercu szara pustka
rój złudnych żądz na wietrze.
Aż znalazłam w tej podróży
kłębek co mi dobrze służy
teraz do przędzenia wierszy
żeby dom mój był cieplejszy
i nie gubię słów na wietrze.
miałam małą scysję o szarej godzinie przeszłego już
poranka przemawiała ciałem nie znoszącym sprzeciwu
zaczęłam kurczyć się do rozmiaru dziecka
bo tak to jest moi drodzy krzyk ptaka spłoszy zrani cierpiącego
głusi go nie słyszą ich ratunek w uszach
szlachetne zdrowie nikt się nie dowie ile mnie kosztuje
milczenie
sprawa poszła o przestrzeń i zbyt gęste powietrze
w małej kuchni zabrakło miejsca dla nas obu
więc poszłam
zjeżona do siebie czytać poematy tudzież pomniejsze
formy twórczości lirycznej kwiląc w duchu odchodziłam
w innej barwy świat ciche ściany ciche firanki cichuteńkie
biurko na nim prawdziwa dynia która nigdy nie przeistoczy się
w złotą karocę
patrzcie ją panna z mokrą głową królewna za dychę
i widziałam wieżę wysoką czarnego rycerza na wieży
za płotem lasy szerokie w lasach wąwozy trakty wądoły
dalej rzeka myśli płynęła do kogo czego komu co
powiedzieć że tak to bywa gdy ludzie zmieniają się
w paprocie
później złożyłam broń obosieczną schowałam igły
przyjmując skruszone uściski jakby mi podano skrzydła
mogłam bez przeszkód pichcić w kuchni tańczyć
i wykładać na stół jabłka
orzechy i pomarańcze
trochę mchu pod obrus
sianko
.
kolejne niechciane
jak wszy na sumieniu
swędzą wspomnienia
skrzy iskra z choinki
i siano zapala
rozmowa przy stole
opłatek się kruszy
a w wannie karp dusi
sznur ciągnie mikołaj
pod obrus zamiata
rodzinne kłopoty
kościelna kolęda
śmieci wyrzuciłam
na tak ważne święta
gładzę róg serwetki
bóg mały się rodzi
wytrzepię dywany
zanim się pojednam
bo nie wiem co dalej prócz tego że
tato
brzmi jak lato
beztroskie maki raki stogi czas drogi
kwaśne mleko morwy z drzewa i pierogi
tato
nie było cię a jak zamykam oczy to cię widzę
i wiem że gdybyś miał powtórzyć rolę
wiedziałbyś co znaczy berek
i że nic nie jest stracone
jak dobrze że
sens między wierszami nadajemy sami
gdy zajdzie potrzeba.