Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

miłość w wierszach - konkurs


Rekomendowane odpowiedzi

pokuszę się jeszcze - konkursowy - może nie ostatni

KRÓLOWA MARZEŃ

przyfrunę do twojego gołębnika. nie tak
windą-tak prozaicznie- wjadę na szóste
by zapukać w twoje oczy zaglądając
głęboko w najdalsze ogrody wiszące
przed oczami zakwitniemy purpurowo

przy tobie gwiazdami zapnę się niebiesko
pod brodę uniesieniem ramion na progu
niewiadomego z bezgraniczną ufnością
zmącę ciszę pustelniczej samotności
jak łabędź kiedy skrzydłami zatrzepocze

wtuliwszy się bezpiecznie w poduchy ramion
wyskubię pióra pojedynczym zmartwieniom
rzucę na cztery łapy jak kot wychodzę
z marzeń a one ciągle realnie szepczą
bardziej niż krzesło na którym się rozczulam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 307
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

ALEA IACTA EST*





wysp ani o poranku
to-nie-my
na wzburzonych falach prześcieradła
wtuleni w jedwab własnych ciał
gilgamy ciepłym Eurosem** oddechu
wstrząsy galopujących serc
rytmizują ciszę
usta jeszcze głodne ciepłości po
całun ków tak czy s tych
skażonych magnetyzmem ciał

konwersacja spojrzeń
pożerająco-znamienujących

magia ściskanych dłoni
splecionych palców

holistycznie stwożona
chwila blis kości
zostały rzucone
nieme gesty
tak wiele mówiące




**Euros z „Mitologii” Bóg wiatru zachodniego
* (z łac.) Kości zostały rzucone
(w słowie stwoŻona błąd ort jest celowy)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmierci Ma Miła XIII

Pamiętasz jak patrzyłem Ci w oczy?
Głęboka pustka porwała mnie w wir namiętności -
wtedy zrodziła się niecodzienna miłość.
Zerkałem zawstydzony na bursztyn i złoto
zdobiące jędrne piersi - dotykałem ich palcami wyobraźni.
Sen, nie był snem, przeszedłem zakazane granice,
łamiąc boże prawa, by móc ustami dotknąć ust i smakować martwej krwi.

Po trzynastu latach wracam, do tamtych chwil
i zaczynam rozumieć sens schizofrenicznych wydarzeń.

Zdejmujesz szaty i karmisz oczy mroczną nagością -
halka zsuwa się na podłogę i rozpływa jak zdmuchnięta mgła,
jestem, by dotknąć, pieścić, karmić się
i lewitując razem - splątani jak gordyjski węzeł - zaspakajamy pragnienia,
czekające od początków twojej misji, kiedy to Bóg wybrał cię
do niewdzięcznej roli w teatrze życia i śmierci.

Głupcy malujący Saturna na swoich obrazach - poganie.
Wtulona w tors płaczesz ze szczęścia, głaszczę mgiełki
przepływające pomiędzy palcami - srebrno szare włosy kochanki.

Skończyły się czasy młodzieńczych rymowanek najdroższa,
jestem już dużym chłopcem, dzięki mnie zostałaś kobietą...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Baśń jednej nocy...

Przeczytaj raz, zamknij powieki, śnij nie zasypiając i śnij znów - na jawie.

Daj się porwać, unieść na fali wylanego atramentu,
pozwól bym zabrał cię w przygodę, o której nie przeczytasz w żadnej z książek
Pobudzę zmysły, będę wiatrem wędrującym wokół ucha, szepczącym doń.
Ocierając się delikatnie spływać będę po szyi niżej i niżej,
wyrywając ze snu uśpione dawno temu intyma i skurcze w twardych piersiach,
pod jedwabną skórą drżącego brzucha, na polanach zakazanych,
wilżąc rosą dywany traw - ściółkę pod rozkoszne grzechy.

Nie słuchaj zasad dobrego smaku, moralności, tego co ojciec, matka i kościół,
daj mnie dziś dyktować, władać batutą, grać pieśni po ciele, nucić zmysłami,
budzić, nęcić, korcić, a ty gryź prześcieradło i wbijaj paznokcie w satynowe poduszki,
wij się, skręcaj, jęcz, poddaj się, oddaj i nie mów nic, tylko żyj, umieraj, krzycz:
Wulkanio, Wulkanio - eksploduj, wyjdź ze mnie, daj żyć!
Otwórz wrota - płatki róż, wylej wodospady wrażeń - lawy z wnętrza matki Gaji.

Poznaj, co nie poznane, wpuść mnie do siebie, choć mnie nie ma i nie będzie.
Oddaj się szaleństwu wyobraźni, upadnij na kolana na skórach baranich przed łóżkiem,
zrywając krępujące cię suknię, bieliznę, wstań rozkładając ramiona.
Wzywaj bogi heretyków, amory, sukuby i inkuby, a kiedy przyjdę,
wezmę w dłonie, zacznę obrabiać jak glinę, nadając kształty - ty umrzesz, by się urodzić.

Tylko teraz, tylko dziś, nie potem - dziś jestem, ofiarą, ty moją
- jutro wieczorem bawił się będę z twą najlepszą przyjaciółką....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom kwiatów

Pomieszajmy kolorowe pyłki naszych fantazji
i zbudujmy z nich wielki dom
-krainę bez bólu,
cierpienia,
traumy z przeszłości
i obaw o jutro;
gdzie kochać się będziemy na satynowych płatkach róż,
a w przerwach popijać jaśminowe napary.
W każdym pokoju będą ogrody
-kwiaty dobrej nadziei
i zielone ptaki
śpiewające kiedy wstać,
wypić dzban klarownego nektaru,
kąpiel wziąć w orientalnych eterach
i znów kochać się,
nie licząc zmysłowych lotów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

* * * *

To oni od niedawna do piekieł strąceni
Za brak miłości świat opłakują
Do siebie się modląć, raj opisują

Już ponad obłoków gruzy i chmury skaliste wzlatują
Ranią się miłością, której nie nauczono ich dawać

Już go ogarnia, by utracić znów
Dotykiem ją składa w koszyczek zapomnianych snów

Z daleka obserwując
Jak niepokój rozdziera ich dusze
Wzlatują
Przenikają przez bariery umysłu
Przebijają obłoki skaliste
Krwistość ciał zmieniając w złoto

Srebro szkliste do oczu napływa
Oddając hołd jego istnieniu
Oddechów ławice przez nich przepływają
Gdy w śladach cielesności ich dusze się przenikają

Do końca
Do końca
Na wieczność oddani sobie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moje serce

jest słonecznikiem na grządce
nie żółte- raczej czerwone
choć obraca się za słońcem
jest zielone

w słoneczniku miłość drzemie
czując miętę przez rumianek
łapie złociste promienie
oplata swój wianek

czasem zieleń się w nim burzy
bo przez skórę coś tam czuje
czasem tarczę zakapturzy
czasem zbuntuje

może kiedyś powie- "kocham"
znajdzie listek ten od pary
nikt mu nie wybije z głowy
miłosne zamiary

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poranek

Wczesnym rankiem wstaję
by jak najszybciej
zobaczyć Jego twarz...
Kiedy jem śniadanie,
myślami jestem już przy Nim,

Przekręcam klucz w zamku
schodzę po schodach
a świat pięknieje z każdym krokiem...
Idąc przez szarą ulicę,
dostrzegam tylko piękno,
słyszę wspaniały śpiew ptaków...

I znów czekając na przystanku
na autobus prowadzący
wprost ku szczęściu,
chce mi się śpiewać.
I jak skowronek na wiosnę
uśmiecham się do świata.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

na drugą stronę


poczekajmy aż słońce zje śniadanie.
nie nie wypada tak na czczo zawracać mu głowy.
lubię patrzeć jak się niecierpliwisz.
masz wtedy tak pięknie zmarszczone czoło.
nie wiem która godzina.
czas to iluzja najdroższy.
jest tylko teraz.

no dobrze.
chodźmy już na drugą stronę.
ale koniecznie weź wygodne buty.
słońce nie zna powrotów.
nie wiedziałeś?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

streszcz się


wiesz.
bo ja nie mam czasu cię czytać.
nie chce mi się.
nie warto.

bo wiesz.
na ciebie
to wystarczy streszczenie.

ale to i tak
bez sensu.

beznadziejne.
całkowicie nie nadziejne.

jesteś dla mnie
bardzo nudną lekturą.

ubarw się.
kup sobie kolorowy żel do włosów.

a mnie
daj spokój.

nie wracaj więcej.
błagam.

kochany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

***


jesteśmy chłopcy wstydliwi
jesteśmy dziewczęta tkliwe
dzieci Tajemnicy -

poprzez schylone głowy
poprzez spłoszony wzrok
poprzez dłonie niepewne

zawieszeni w wieczności
między spojrzeniem
w słowach

usłyszeć
wysłuchać całej pieśni
znieść drżenie cudzej skóry
nie mówić nic
całować

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

prawdziwy poeta o prawdziwej miłości


poezyjo żywa pawico ty nadobna
gdy pod ciepłą dłonią wdzięki rozpierzasz ptasie
niby bystra sroka tak podle patrzysz głodna
w zmysłach się rozpierzchasz truchleję w międzyczasie

albo jako jastrząb rozsłaniasz gładkie szaty
i gdy mam cię schwycić choć trudzę się łapczywie
rozskrzydlasz się prędko sięgając okna chaty
aż zwróblałe serce z garści zmilka brzaskliwie

moje członki mają zbyt słabe zmysły szkoda
próżno biegam wzrokiem za tajemnymi mary
co ani palcem tknąć w nie odkrytych alkowach
ani pięścią grzmotnąć w zdradliwe pół-słów czary

moje kłamstwa mają szkoda zbyt krótkie nogi
trudno im wybiegać naprzód wykwintnym smakom
gdzie muzo zaglądasz czy żadnej w tym zniewagi
że z każdym frajerem chętnie wychylasz flakon

wina lać mądrale wam pobratymcy gęsie
niech z wami tańcuje niech wam śpiewa partacko
i pusto wciąż dudni niby pierd w chamskie gęśle
bezdźwięczne chorały dysonanse prostackie

kurwiago samotna co cię każdy zamierza
a nikt nie kosztuje w tejże miłości krewkiej
co jęzor bezwstydny pcha między bezbrzeża
słów hożych i prężnych niby kolana dziewki

pozwól mi uwierzyć że słusznie jak dąb szumię
o niebyłe dźwięki a nie zwyczajnie dębię
czym też niepotrzebnie tej sztuki dzierżył jutrznię
nad głową zadzierzgał nazbyt wczesną pochodnię

tedy nie musiałbym i głosu i strun sprężać
sylab ciemnych lepić z wstrętnej gliny kleistej
mógłbym łatwo obejść ten ponadludzki ciężar
co się w sercu zalęgł niby uczucia wszystkie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, co wy nazywacie "miłością"



Zagroziła sądem – a rwij na strzępy
przecież wcale nie śpię możesz poszaleć
przybierać monstrualne kształty i patrz
jak odbite w cieniach kudłate węże
jak między nogami symbol ziemi
jakie to wszystko patetyczne się robi powoli

woda nie gasi pragnienia, opaska zakryje tylko czoło
doktor zagryzie skuwkę, tych możliwości jest wiele
ogród rozkoszy na dwóch materacach w pokoju
i jedno jabłko i jeden olbrzym tylko jednooki
a potem tylko zostanie obudzić się rano i wyjść w cholerę
postać na przystanku, może kogoś skubnąć z papierosa

śmieje się hiena na pustyni, słup ognia propaguje rozejm
te konsekwencje są takie żałosne jak twoja sukienka
pogardy warta, za długo mi opowiadałaś o wakacjach na Krecie
za szybko się rozłożyłaś, nie trzeba tyle pić tego świństwa
po to w końcu masz telewizor w mieszkaniu i jakąś tam matkę
żeby wiedzieć, że to się zawsze kretyńsko kończy…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tańcu


zatańczmy razem w rytm miłości
najpierw leciutko przytul mnie
obejmuj utul słodko szepcz
a potem tylko unieś mnie

zawirujemy w tańcu jak motyle
a ziemia nie tknie naszych stóp
i coraz wyżej nieś w powietrze
by ujrzeć tam rozkoszny pył

utońmy razem w kropli rosy
gdzie aniołowie chodzą spać
przecież kropli nie podzieli nikt
dobrze wiemy o tym ty i ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LIST



Nie pozbieram słów na ten list
(on nie będzie do ciebie i
do ciebie też nie będzie i
na pewno nie do ciebie), bo
więzną mi w gardle jak łzy, a
list łzami pisany jest zły.

Emocji nie zbiorę na list
(nie do ciebie, nie żałuj i
nie wzdychaj, bo nie tobie i
na pewno nie do ciebie), bo
biegną po twarzy jak łzy, a
list łzami pisany jest zły.

Nie złapię myśli na ten list
(nie, słoneczko, nie tobie i
nie tobie, kochasiu, ani
na pewno nie do ciebie), bo
nieuchwytne są jak łzy, a
list łzami pisany jest zły.

Nie wysłowię sie bez listu
(ani to do ciebie, ani
do ciebie tym bardziej, ani
na pewno nie do ciebie), bo
tęskność jest jak wielkia łza, a
list łzą podpisany - to ja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JULIA SPOD PIĘTNASTKI



To jakby Julia się zakochała
zamiast Romea - w Marley'u.
Julia gorszej kategorii,
taka pięknem nie grzesząca,
ni słodyczą ust.

To taka Julia, co by zechciała
widzieć Romea w Marley'u.
Julia z bujną wyobraźnią,
taka, co jedynym grzeszy:
naiwnością snów.

Ta śmieszna Julia! Ona myślała,
że jest Romeo w Marley'u!
Julia smutna a uparta.
Takiej niczym nie zniechęcisz,
choćby prawdy kłem.

To właśnie ona tyle czekała
ech, na Romea w Marley'u.
Julia sie nie doczekała.
Julia uschła jak konopie
na jego biurku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KOCHANKA



Nie...

To tylko gwiazdy szepczą szyderczo
zza firan okna w nocnej ciszy, to
tylko te gwiazdy, to nie jego serce.

W zamyśleniu widzę czasem kwiaty,
ale one więdną w tym wazonie
pustym jak twoje serce, kochanko.

Widzę czasem słońce pod powieką,
ale ono kurczy się jak płomień
świecy twojego serca, kochanko.

Śnić przestanę, może wreszcie znikniesz
i nie będę nasłuchiwać drżąca
szeptów, które cię karmią, kochanko.

Nie...

To tylko gwiazdy szepczą szyderczo
zza firan okna w nocnej ciszy, to
tylko te gwiazdy, to nie jego serce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CIĄGLE PYTASZ



Ciagle mnie pytasz, czemu nocami
pokój mój cały jest rwącym potokiem
i czemu ja tonę w nim tonę w nim tonę?

Ciągle mnie pytasz, czemu ten ogień
złotym płomieniem co noc trawi pokój
i czemu ja płonę nim płone nim płonę?

Ciągle mnie pytasz, ale nie słuchasz
gdy mówię szeptem przez szloch przerywanym
że nocą ja płaczę wciąż płaczę wciąż płaczę.

Ciągle mnie pytasz, ale nie patrzysz
na moje oczy, co skrzą się miłoscią.
A ja nocą tęsknię tak tęsknię tak tęsknię.

Ciągle mnie pytasz, ale nie wierzysz
w żadną odpowiedź, w żadne wołanie,
że dla ciebie jestem tu jestem tu jestem!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Projekt Takamoya, 124   Taka jesteś mojmoj że warto w burzy Spragnione ciepła dłonie, Na chwilę choć, w aksamitny płomień  Z czułością zanurzyć    Zachwyt nad zmierzchem kładzie Się deszczem włosów w miłym bezładzie,  Gdy pieści je szeptów wieniec, Światłem w półcieniach tonący z drżeniem.    Śmiech plecie w zegarze  Warkocze półsennych marzeń Na śladach dawnych bitew, Tak czule, że nie warto już krzyczeć, Gdy góra staje się głazem.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Dzięki ci Kauflandzie za twe hojne dary, Za upusty, rabaty, którym nie masz miary. Za półki, witryny wypchane po brzegi, Za postój darmowy czy maj albo śniegi. Ogarnąć cię trudno, wszędy pełno ciebie: w gazetkach, reklamie, telewizji, web-ie. Pragniesz mych wizyt, otwierasz podwoje, By do skarbczyka wpadło to, co było moje. Tyś dom swój zbudował, tu na gołej ziemi I pokryłeś regały dobrami znacznemi. Wraz ze ściśniętym sercem napis - Witamy, By ofiarę złożyć, próg twój przekraczamy. Tyś panem jest czasu przez długie godziny, Gdy z nadzieją płoną na ceny patrzymy. Za twoim rozkazem towary znikają, A potem znienacka droższe się zjawiają. Lecz i one złożone w wielkiej mądrości, Upiększasz tańszymi, z oznaką starości. Tobie z twej woli rolnik plony zwozi, Których smak czasem w reklamie nas zwodzi. Wina przepyszne, mięsiwa rozmaite dawasz, Których kolorem sztuczno wzrok napawasz. Słowem, z rąk twych czeka wszelkiej żywności, Stworzenie z portfelem sporej wartości. Obdarzaj nas, póki raczysz, łaskami swemi, Póki Polak pokorny i pozbawion premii, Ze spuszczoną głową - czy Marian, czy Józek, Z Grunwaldu, z 'tej ziemi', niemiecki pcha wózek.    

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      (wersja udźwiękowiona)
    • Wolę się tobą modlić niż wdychać nagie jesienie Chociażby najpiękniejsze ... Czekasz za przepierzeniem - liliowej intymności i przyciasnego stanika Próbujesz podrywu ''na pośpiech'' - nowa strategia?  Znikam.  Olejne malowidła i zachwyt w Barcelonie Rozrzucam wokół peruki, zasypiam na peronie Śnią mi się płatki śniegu i kwadratury rozstania W kółko chcę tylko ... wszystkiego!  I niby nikt nie zabrania ... Ściągam z najwyższej półki atlas - MOJEGO świata Przeglądam go w lochach przeszłości, dziękując za wszystkie lata Cóż, sama nie mogę wydobyć - powietrza, światła i wody ''Mój świat'' chce mieć stolik w Piazza Duomo - choć jestem jak ziemniak z wody Życie jest moim życiem, niech nikt się do niego nie wtrąca Blok, pokój z ołtarzykiem, serce się parzy, gorące!  Czekamy na koniec świata i dobrych konfenansjerów Kompromis jasno wykazał:  "Podzielcie się cyfrą zero..."
    • mój ukochany potrafi się zbliżać do mnie na szerokość parasola smaży naleśniki tuż przed zakończeniem świata łagodnieje czasami i dostaje zbałamuconego kurwika w oczach nie rzuca wtedy przekleństwami na pożegnanie daje mi się pocałować w rękę  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Niestałości trzeba rzucić gałąź do pyska Ocean przelotnych chwil przecumować ... w przystań I na tym rym się kończy... Melodia roznosi się głuchym echem Obija się o ściany, które trąbią fanfarą klaksonów: "uważaj! Tu nie skręcaj! To nie! Tamto też nie! Chybione!''   Potrzebuję dziś w łóżku mężczyzny. Ten, którego znam, jedyny, który też mnie tam potrzebował, ocucił się moją szpetnością.   Chrystus w złoconej ramie ...   Teraz chodzę samotnie po alejach w wielkim mieście i nawet do głowy mi nie przyjdzie, że jest jakieś łóżko.  I że w ogóle był jakiś mężczyzna.  Znalazł sobie kogoś? A, to nie szkodzi. Ja obojętnością  ... już nie rozpaczam. Otwieram garść ... Wezmę się.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...