Zobaczyłem mego ojca we śnie:
siwiuteńki, ze smutkiem na twarzy -
i spoglądał gdzieś w dale bezkreśnie,
mając serce, co nigdy nie skarży.
Czarne smutki odkryły się we mnie
mego serca, co nigdy nie wskrześnie -
życia mego zwiędło pół daremnie
[księżyc wschodzi ponad wody leśnie]
a pół życia mego leci z burzą,
jak olbrzymie nad chmurami pieśnie,
widzę w chatce - co ma nóżkę kurzą
mego ojca: błogosławi we śnie.