Ukochanej

Autor:

Gdzie zgię­ty do­mem gra­jek smycz­kiem
spod pal­ców wart­kich to­czy zie­mię
i nie­bo wiel­kie, nas ma­lut­kich,
ulicz­ne drze­wo szu­mi zwięź­le.
Je­ste­śmy tu­taj wy­chy­le­ni
za każ­de sło­wo. Dłoń się zdar­ła
już od gła­ska­nia szorst­kich tru­mien
i w oczach krzyż po­zo­stał nie­my.
I tak pro­wa­dzi nas już do snu,
i tak nas uczy umie­ra­nia
piosn­ka, co spły­wa po pio­ru­nie.

Nie za­trzy­masz, nie usi­łuj na­wet.
Bę­dzie to­czył nas gra­jek czy ko­smos;
dłoń za mała i ser­ce za małe -
jed­na mi­łość przy­tu­li mi­ło­ścią.
Nam już dzi­siaj ani łza, ni żal,
tyl­ko rękę mil­czą­cą uczyć
jesz­cze tkli­wiej osy­py­wać piach,
jesz­cze moc­niej nad krzy­ża­mi nu­cić;
nam już tyl­ko mil­czą­co ro­snąć
i pod iskrą śmier­tel­ną stać,
gdy za­wo­dzi, gdy tuli nas do snu
nie­bem grzmią­cym i zie­mią gorz­ką
wy­chy­lo­ny w prze­ra­że­nie świat.

Tą ulicz­ką przy­wa­lo­ną gło­sem
smut­nych skrzy­piec i tram­wa­ju dzwon­kiem
nie po­wró­ci do nas pręż­na wio­sna,
a z nią uśmiech i sło­wo mi­ło­sne.

Stać bę­dzie­my pod ulicz­nym drze­wem,
kie­dy sal­wa zna­jo­ma nam po­rwie
pa­mięć do­brą o po­god­nym nie­bie,
w któ­rym ni­kły się ją­kał skow­ro­nek.

Nam już te­raz pod tym szu­mem zo­stać,
słów nie szu­kać, war­gę moc­no za­ciąć
i nas czło­wiek po­że­gna z mi­ło­ścią,
jak wi­ta­my się co dzień z roz­pa­czą.

Czy­taj da­lej: Miłość (Nie wi­dzia­łam cię już od mie­sią­ca) – Maria Pawlikowska-Jasnorzewska