Dnie, minęłyście. Cóż się może zdarzyć?
Kości, bezradnie pod murawą trwacie,
A czas przechodzi po mnie i kaleczy
Serce ze wszystkim żyjące w rozbracie.
Gniewa mnie w tobie maj, auro niebieska,
Dla beznadziejnych posępny jak klęska!
Wszędzie, gdzie ludzie widzą nieskończoność,
Dostrzegam tylko duszny dach nad dachem -
Zieloną gałąź, gdzie dojrzewa gniazdo,
Pod jesień wicher ułamie z rozmachem.
To, co związały namiętność i rozum,
Los rozwiązuje z okrucieństwem błahem...
- Tu, gdzie się wszystko rwie, niszczy i zmienia,
Byłam źrenicą boskiego marzenia.