Sandałem wonny i brązem ciała, wjedwabiu szat, ten Jedyny
perłami w uszach dźwięczy przy tańcu i depcze kwiaty bez winy.
Hari na łące w rozkoszy śnie
tańcząc przetańcza noce i dnie.
Drżącą zagrodą ramion otoczy kochanki pierś, krąg księżyca.
Oddechem słodszym niż kwiaty tila usta kochanki zaszczyca.
Tysiąc bajader przed nim się gnie,
kołysząc ciał swych palmowe pnie.
Bażanty w kratę złotą z niebieskim słuchają brzmień czarofletni.
Bóg się rozpasał w kole kobiecych brzuchów, wiosennych i letnich.
Hari na łące w rozkoszy śnie
tańcząc przetańcza noce i dnie.
Piersi wzburzone, białe z tęsknoty, wznoszą się w krąg Jedynego.
Hari, Gowinda, Madana, Kama - oto imiona są jego.
Tysiąc bajader przed nim się gnie,
kołysząc ciał swych palmowe pnie.
Słonie podchodzą, wiankiem stanęły wśród gąszcza drzew Wrindawany.
Wąż objął szyję skwitłej Keatki, kołysząc się zasłuchany
Hari na łące w rozkoszy śnie
tańcząc przetańcza noce i dnie.
Mnie jak malajską stokrotkę tańcem wdeptali w grunt i murawę
Mnie jak gazelę młodą spłoszyli, wpatrzoną w boga Madhawę.
Tysiąc bajader przed nim się gnie,
kołysząc ciał swych palmowe pnie.
Na sercu bóstwa, w rękach miłości, innych się krew rozsłodycza
Snieżnozębaty nie raczył ku mnie zwrócić lotosu - oblicza
Hari na łące w rozkoszy śnie
tańcząc przetańcza noce i dnie.
Zadeptał nogą w górę wzniesioną, sklepioną w łuk na podbiciu.
ramion fontanny, oczu lotosy i usta słodkie w użyciu.
Tysiąc bajader przed nim się gnie,
kołysząc ciał swych palmowe pnie.
Wdeptał w proch ręce, srebrne piersi jak śpiew powstrzymany
i tańczy na mnie, obce całując kolana, swój taniec boga Madany.
Hari na łące w rozkoszy śnie
tańcząc przetańcza noce i dnie.