Już ty śpiewasz skowroneczku

Już też i ja orzę,
I my ludzie i wy ptaszki,
Wszystko dzieci Boże.
Człowiek w polu gospodarno
Pracować się sili,
Ptaszek bierze swoje ziarno
Z zimowych badyli.
Tyś skowronku, mój towarzysz,
Choć w nierównej doli,
O kochaniu tylko marzysz
Twemu sercu gwoli.
Tyś szczęśliwy i wesoły;
Gdy jutrznia poranna,
Lecisz w górę, by z anioły
Zaśpiewać: Hosanna!
Z twej piosenki rade nieba
I Pan Bóg się cieszy,
Że ptaszkowi mało trzeba
I dziękować spieszy,
Że różnemi gwarząc tony
Głosisz w kraj daleki:
„Niechże będzie pochwalony,
Na wieki! na wieki!“

II.

Już ty śpiewasz, skowroneczku,
Już też i ja orzę,
Lecisz w niebo, za oraczem
Pomódl się nieboże!
Mów, żeś krążąc wedle sioła,
Widział biedy nasze,
W głodzie wiosna niewesoła
Jako wiosny ptaszę.
Człowiek świtem ze snu wskrześnie,
Ale rąk nie dźwiga,
Chciałby śpiewać świętą pieśnię,
Głodna pierś zastyga.
Za nic wiosny widok rzewny
I krasna jutrzenka,
Gdy co ranka dzwon cerkiewny
Po umarłym stęka.
Dziatwa jęczy, człek się błąka,
Z łez świata nie baczy,
Wiosną życie dla skowronka,
A śmierć dla oraczy.
Módl się ptaszku! Bóg wzruszony
Doda nam opieki,
I niech będzie pochwalony,
Na wieki! na wieki!

Czytaj dalej: Warszawa - Ludwik Kondratowicz