Nad Gerlachem zawisnął kłąb czarny, olbrzymi
zawichrzonych obłoków, raz wraz ogniem pryska,
grzmotu huk się roztrąca o skalne zamczyska,
waląc się złom odbity skry krzesze i dymi.
Wzdymaj się nawałnico! jak na morzu wzdętem
łódź wiruje: tak moja myśl wiruje w tobie,
leci z twymi ptakami o płomiennym dzióbie,
upaja się do szału ogniem i zamętem.
Wzdymaj sie nawałnico!... Druzgocz twarde złomy,
wywracaj lasy, jezior pruj głębokie tonie,
pędź, zniczenia i śmierci straszliwy demonie,
pędź duchu, wśród błyskawic jaskrawych widomy!
Wzdymaj sie nawałnico!... Łeb swój pochyl turzy,
uderz w ziemię, aż jęknie, ślepiami krwawemi
nieć pożary, az ogień buchnie po wszechziemi,
aż spopielenje cała! Pędź, demonie burzy!
Przegnała nawałnica... Wzrok rzuciłem na dół
myśląc, ze świat zobaczę odmłodzony, świeży --
kilka drzew zdruzgotanych w mętnej wodzie leży,
lecz nie zmienił się w niczym smutny ziemski padół.