Jak tęcza — — jak tęcza — — półkręgiem wielkim, aureolą, nade mną, szczęście moje jasne, szczęście moje światłe, radość moja głęboka, mądrość moja, ostatnie piętro wieży, szczyt mój słonecznohławy: Miłość.
 Jak tęcza — — jak tęcza — łuk olbrzymi — spięcie. Oczy wzniesione w górę. Ręce splecione modlitewnie. Usta szepcące. Szepcące słowa o Przyjściu, o Zmartwychwstaniu, o Ogniu, o lśniącej rozpalonej Białości. Szepcące słowa męki: niewypowiedzeń, bezedna, bezkresu modlitwy.
 I pełen jestem duszy twojej.
 Wierzę, wierzę, wierzę w Boga. I w ciebie wierzę.
 Jak tęcza — jak tęcza — pręży się siedmiobarwny łuk, archaniołowe cuda: Miłość moja.
 Duszę mą światło zalało, duszę mą słodycz zalała. Patrzą na mnie twe oczy, twe oczy jak kwiaty boże, twe oczy tchnące wiosną. I pełen jestem duszy twojej.
 Patrzę, patrzę, a potem przymykam oczy, złocą mi się pola nieba, modrość jasna, słodycz mą duszę zalewa, rozpływam się w jasności, w cieple odwiecznem, w tęczy...
 I jestem Myślą, bezcielesną żądzą, stopieniem siebie z niebiańską światłością... Szczęście moje! Szczęście moje!
 I pełen jestem duszy twojej. Ja — jeden. Ja — jedyny. Cały. Niepodzielny — we wszystkiem.
 Milczę. Ręce wyciągam. Boskość we mnie wstępuje. Czuję ją, czuję, przez oczy moje wchodzi, serce mi Bogiem wypełnia: miłością moją.
 W światłości płynę. Wierzę.

Opublikowano w: Czyhanie na Boga

Czytaj dalej: Portret kobiecy - Wisława Szymborska

Źródło: Czyhanie na Boga, Julian Tuwim, 1918.