Na cóż, gładka tyranko, ten ból, co mię suszy,
Każesz sobie powiadać, kiedy cię nie ruszy?
Te męki, które cierpię u ciebie w więzieniu,
Wiedzieć chcesz, ale nie chcesz myślić o ulżeniu;
Już też to wierutna złość, że-ć miłość do smaku
Moja, a wżdy się skłonić do jej nie chcesz znaku.
Mogę-ć się śmiele skarżyć i krzyczeć, że ginę
Znosisz lament, lamentu odrzucasz przyczynę.
Gdy-ć się tedy wyrazić żale me napieram,
Nie śpiewam wtenczas, Zosiu, nie, ale umieram.