Odysseja

Józefowi Wittlinowi

I na greckim korabiu oparty o wiosło
Po morzu rozbujanem w fal odmęcie płynąć
Stary żywot żeglarski wziąć za swe rzemiosło
Na burze odpowiadać pochutliwą drwiną
Wschód słońca witać pieśnią słoneczną i jasną
Brzegi wyspy dalekiej pozdrawiać oklaskiem
Płynąć po wód bezmiarze samotnie jak jastrząb
Nocą oczy u rudla gwiazd rozmarzać blaskiem
U portów nieznajomych kotwicę zarzucać
I szydzić urągliwie z bólu Polifema
Mieć w gibkiem, jurnem ciele młode zdrowe płuca
Brać życie jak kobietę, jak radosny temat
I smagłą, nagą piersią młodej greckiej rzeźby
Podrażnić Posejdona nieprzystojnym pląsem
I nie otwierać oczu — nad sadzawką wierzby
płaczą po pięknie Grecji — płaczą lat tysiącem.

Czytaj dalej: Samotność - Andrzej Wolica

Źródło: Sygnały, r. 1936, nr 21.

Zobacz inne utwory Andrzeja Wolicy