Zając i żaba

(Z La­fon­ta­ine­'a)

Sza­rak, co nie­raz by­wał w kło­po­tach i trwo­gach,
Nie tra­cąc ser­ca, póki czuł się rą­czy,
Te­raz pod­upadł na no­gach.
Po­czuł, że się źle z nim skoń­czy.
Więc jęk­nął z głę­bi ser­ca: "Ach, nie masz pod słoń­cem
Lich­sze­go po­wo­ła­nia jak zo­stać za­ją­cem!
Co mię w dzień pies, lis, kruk, ka­nia i wro­na,
Na­wet i ona,
Jak chce, tak ga­nia.
A w noc gdy drze­mię, oko się nie zmru­ża,
Bo lada ko­mar bzyk­nie przez siat­ki pa­ję­cze,
Wnet drży me ser­ce za­ję­cze,
Tchó­rząc tchórz­li­wiej od tchó­rza.
Zbrzy­dło mi ży­cie, co jest wiecz­nym nie­po­ko­jem,
Po­sta­no­wi­łem dziś je skoń­czyć sa­mo­bo­jem.
Żegnaj więc, mie­dzo, lat mych wio­śnia­nych ko­leb­ko!
Wy ko­chan­ki mło­do­ści, ka­pu­sto i rzep­ko,
Po­że­gnal­ny­mi łza­mi do­zwól­cie się skro­pić!
Oznaj­mu­ję wszem wo­bec, że idę się to­pić!"
Tak z pła­czem gdy do sta­wu zwra­ca sko­ki sła­be,
Po dro­dze stą­pił na żabę.
Ta mu, jak raca, drgnąw­szy spod nóg szu­sła
I z góry na łeb w staw plu­sła.
A za­jąc rzekł do sie­bie: "Niech nikt nie na­rze­ka,
Że jest tchó­rzem, bo cały świat na tchó­rzu stoi;
Każ­dy ma swo­ją żabę, co przed nim ucie­ka,
I swo­je­go za­ją­ca, któ­re­go się boi".

Czy­taj da­lej: Przygody Pchły szachrajki – Jan Brzechwa