Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Etna (Erotyk)


Bogdan Brzozka

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki Sylwester, po tym jak panie wyraziły swoje zniesmaczenie ( ze wszech miar słuszne), zawstydzony pochyliłem się jeszcze raz nad wierszem, teraz dostrzegłem Twój wpis po korekcie, przyjrzę się jeszcze - za sugestie dzięki - pozdrawiam. :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W moim odczuciu ,,słodkiej czułości" wybiłby z rytmu o jedną sylabę, napisałem tak, proszę zerknąć łaskawie.

nie chcąc pozostawać dłużną

w szale ekstatycznej miłości

zalałaś niczym Etna

miła

po brzegi

lawą namiętności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Myślę, że to nie zniesmaczenie, to raczej zachęta do dążenia do doskonałości. Życzyłbym sobie takich reakcji pod moimi :). Kiedyś tu tak bywało i bardzo to sobie ceniłem. Niestety część ludzi wykruszyła się, ale nie jest źle dopóki przychodzą nowi ;)

A ten wiersz ma naprawdę dobre momenty, więc może dla nich warto nad nim popracować :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Właśnie to, Sylwku mam na myśli - bardzo jestem wdzięczny za głosy krytyki, ponieważ po tych paru dniach na portalu widzę swoje błędy i luki - chwała tym którzy próbują tę ,,kostropatą" drogę mi utorować, pozdrawiam, miłego wieczoru życzę. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja śmiem się nie zgodzić co do "zaimkozy" :)

Dla mnie ten wiersz po poprawkach wygląda gorzej, dużo gorzej.

 

W pierwotnej wersji mnogość zaimków trzymała jako tako harmonijne brzmienie całokształtu,

a teraz wszystko się rozsypało...

Można było dostrzec w pierwotnej formie unikatowość strukturalną, lekkość, swobodę, a teraz widzę

strzępy i ośdziory ze zgrabnej figurki :(

 

Jedynie to bujnięcie rytmu, które wskazał Czarek

i pretensjonalne ostatnie trzy wersy zmąciły mi uprzednią przyjemność w lekturze...

 

Tyle mojego, nie bij(cie) po łbie,

dość mam siniaków...

 

Pozdrawiam :)))))))

 

D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powróciłam i stwierdzam, że ołów i pastele w drugiej strofie mi się podobają. 

 

W sumie powoli całość zaczyna mi się podobać, choć i tak mam wrażenie nadmiernego obciachania. 

Chyba jednak namarudziłam na wyrost w poprzednim komentarzu...

 

Pewnie jeszcze przeczytam parokroć

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

D. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A ja śmiem się nie zgodzić z koleżanką :D
Może i trzymała harmonijne brzmienie, ale brzmieć, a brzmieć to nie to samo:)
Zawsze można poszukać jakiejś alternatywy dla lepszego brzmienia w brzmieniu:D
Dla mnie było tego za dużo, ale to tylko ja:)
Natomiast dalej mi nie brzmi 3 wers trzeciej cząstki.
Poza tym poprawiona wersja podoba mi się  dużo bardziej.
Spójrz Deo jak brzmi a jak brzmiał 3 wers 1 strofy. Choć raczej zmieniłabym w nim szyk 
"to bardzo wzruszająca chwila" ale to znowu ja:)

mając do wyboru:

 
to bardzo wzruszająca chwila     

albo  
to bardzo piękna dla mnie chwila - kupuję pierwszą opcję.

 

Marlett wytłuściła zaimki,  naprawdę nie wyglądało to dobrze.
Oczywiście to nie nasze podwórko i autor sam zdecyduje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A jakbyś widziała to w ten deseń?  :)))

 

Tak bardzo pragnę

ucałować 

-jak liść osiki, drżący cały -

twarz ukochaną

smukłą szyję 

ramiona gładkie jak aksamit

kiedy delikatnymi dłońmi

pieściłaś mnie po karku

włosach

wzruszeni  

w oczy zapatrzeni

wzlatywaliśmy pod niebiosa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Karb udała Rada. Bobu, bo wisi Bob! O, bis! I w obu Boba dar, a ładu brak.    
    • Czy myślisz że ciebie prowadzę? Szanuję od zawsze twą wolę. Wybierasz kierunki wydarzeń, zaliczasz wykroty z mozołem.   A drodze wygodnej i gładkiej, takowej przenigdy nie ufaj. Lecz pozwój, by Bóg twój od teraz, prowadził i nie dał ci upaść. :)  
    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...