Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Efekt Mandeli


Annie

Rekomendowane odpowiedzi

Annie, nie potrafię powiązać tytułu z treścią wiersza. Mandela kojarzy mi się z działaczem ANC i prezydentem RPA uwolnionego od apartheidu. Wiersz mówi mi o miłości i ostatnie dwa wersy determinują temperaturę tego wiersza. Bardzo oryginalnie powiedziane, kocham cię, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Pozdrawiam

Edytowane przez kot szarobury (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Bo nie masz tej mojej dziecięcej ciekawości tak silnie rozwiniętej.

"Efekt Mandeli" to pojęcie z pewnej "spiskowej teorii", która mówi że żyjemy w światach równoległych i niektórzy po prostu "zmieniają rzeczywistość" i żyją już nie w swej poprzedniej a w naszej, lecz pamiętają coś z tej poprzedniej. Nazwa efektu pochodzi stąd, że podobno wiele osób "pamięta", że Mandela zmarł w latach 80-tych w więzieniu. Wyznawcy tej teorii wierzą, że dobrze pamiętają, ale że to było w równoległej rzeczywistości.

 

Przy okazji dodam, że ja znów czytałem o eksperymentach z "wszczepianiem wspomnień", gdzie wmówiono ludziom że pamiętają coś, czego nie było i w to uwierzyli. Podobno z różnych przyczyn człowiek potrafi wszczepić sobie wspomnienia sam. I przychylam się do hipotezy że to efekt wszczepiania wspomnień właśnie a nie światy równoległe są przyczyną efektu Mandeli.

 

A co do wiersza, też dość luźne paralele do efektu Mandeli potrafię w nim odnaleźć.

Zderzające się słowa wytwarzają nowa rzeczywistość, nie wiem dlaczego na nowo powstała rzeczywistość nie ma początku lecz i sf i poezja rządzą się swymi prawami.

P.S. Właśnie uświadomiłem sobie iż matematyka zna takie przypadki że coś co zaczyna się po danej chwili jednak początku nie ma.

 

Pozdrawiam

 

Boguslaw

Edytowane przez Freemen (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybym miała namalować obraz na podstawie Twojego wiersza to pewnie byłyby to twarze tych dwojga a pomiędzy nimi półprzezroczysta falująca membrana.

Podoba mi się szczególnie to, że wierszem potrafiłaś przemówić do mojej wyobraźni.

 

Ten wiersz podoba mi się o wiele bardziej niż niektóre wcześniejsze, bo wszystkich nie czytałam.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Freemen- wyręczyłeś mnie :) dzięki za tak obszerne objaśnienie, dokładnie to miałam na myśli.

O wszczepianiu wspomnień nie słyszałam, dlatego niezbyt mi to pasuje. Bardziej przemawia do mnie jednak koncepcja światów równoległych, tym bardziej, że są na to dowody w postaci "Efektu Mandeli " :) Nie wyobrażam sobie, żeby sporej grupie osób wszczepiano takie wspomnienia, no i w jakim celu ?

Nie chciałabym zbyt dosłownie tłumaczyć wiersza, żeby nie narzucać interpretacji, także pozwolisz, że nie wytłumaczę reszty :)

Dodam tylko, że w myśl najnowszych osiągnięć fizyki kwantowej - cały wszechświat może funkcjonować bez początku i bez końca w obrębie gigantycznej pętli, gdzie przyszłość i przeszłość wpływają na siebie nawzajem

Pozdr

Edytowane przez Annie_M (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam -  wiersz o czymś wzniosłym  inaczej   pokazanym  niż zazwyczaj.

Lubie takie fantazje...

                                                                                                                                     Pogodnego popołudnia życzę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

prawdziwa pazerna kobietka;

zatrzeć wszystko co przed

a jeśli już potrzeba to teraz wykreować - połączyć linie czasu istnienia bycia

tworzyć przyszłość

jak znam życie to równie gwałtowne rozstania

ech jazda po bandzie - jak brać to brać wszystko łącznie z przeszłością

Pozdrawiam :))

ps soliton - chodzi o falę dla modeli d+1 samopodtrzymującą a w życiu istnieje do czasu i się degraduje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacku, no nie wiem czy taka pazerna :) ale myśl tworzy rzeczywistość, więc dobrze sobie coś tam  czasami wykreować :)

Tak - fala samopodtrzymująca się, niektórzy mówią, że to kompleks świadomościowy, energetyczno - informacyjny :)

Pozdr :)

Oxyvio - dzięki za tak piękny komentarz. 

Pozdr. serdecznie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ooo... To dla mnie coś nowego. Bo do tej pory czytałem o szacowanym wieku Wszechświata na ok. 80 mld. lat. Ale to tylko świadczy o tym, że nadal jesteśmy dziećmi we mgle. A czy fizycy dopuszczają, że takich universów jak nasze może być niezliczona ilość? I że na przykład Big Bang był wywołany przez zderzenie się takich dwóch światów.?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Karb udała Rada. Bobu, bo wisi Bob! O, bis! I w obu Boba dar, a ładu brak.    
    • Czy myślisz że ciebie prowadzę? Szanuję od zawsze twą wolę. Wybierasz kierunki wydarzeń, zaliczasz wykroty z mozołem.   A drodze wygodnej i gładkiej, takowej przenigdy nie ufaj. Lecz pozwój, by Bóg twój od teraz, prowadził i nie dał ci upaść. :)  
    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...