Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

córeczka


Michał Kowalski

Rekomendowane odpowiedzi

dwa lub trzy razy w tygodniu
prace domowe
arbeit macht frei

kołysankę cedzi
przez zgadane zęby
pcha dłoń pod naskórek
powieką lubieżną kąsa białe udo
ssie pierś tak zachłannie
jakby chciał odzyskać
tamtą kroplę siewcy

ojcowsko surowy
męsko pierwotny
okrut niebliski

plon zbiera

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 strofa najlepsza, pierwsze 3 to takie wprowadzenie, calkiem fajnie Ci wyszlo. Natomiast nie przekonuja mnie te neologizmy-przymiotniki:
ojcowskosurowy
męskopierwotny
okrutniebliski

Liczylem takze po cichu na jakas mocna puente :)
No,ale nie mozna byc tak zachlannym i wybrednym :)
Cos w tym jest i nawet sie podoba
Pozdrawiam serdecznie
Coolt

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czasem odnoszę wrażenie, że żartem jest napisanie komuś pod tekstem komentarza w stylu: nie w moim klimacie, wymuszone, itd... zwykle oczekujemy jakiegoś uzasadnienia, niektórzy wskazówki, pomocy...
Prócz ewidentnych grafomańkich popisów - których już nie mam siły komentować bo nie są tego warte, bywają utwory którym poświęcam swój czas, komentując staram się skłanić autora do przemyśleń, bywa że proszę o wyjaśnienie, uzasadniam. Wydaje mi się, że nawet jeśli krytykuję to nie po to aby obrazić autora, czy też się dowartościować... W konsekwencji dostałam kilka gniewnych i pełnych wyrzutów wiadomosci. Uczona tym przykladem - uległam metamorfozie /teraz/ - na cóż uzasadniać, wystarczy wyrażać.

Panie Autorze, skoro tak można - oświadczam - nic w tym nie ma - nie podoba się - słowna mamałyga
/nie pytaj Pan dlaczego, bo mi się nie chce/

może za niedługo dorosnę do tego aby niczego nie komentować bo po co?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ot, zwykłe zmęczenie materiału, po 12 godzinach szperania na poezja.org nawet juhas by padł :)
Proszę spróbować rano (czyli w południe :), może coś Pani wyczyta?

Michale, podejrzewam, że wiem (wczoraj w gazetce czytałem info o pewnym naukowcu, który dochodząco wychowywał córkę - aktualnie toczy się proces).
Jeśli tak - to tak.
Jeśli nie - to też tak :)


"drąg miotły
wymaga"

- Ty brutalu!

pzdr. bezet
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ohyda/ ochyda (jak kto woli, w zależności od słownika), kazirodztwo, uszkodzenie mózgu, dramat, zapisane po mistrzowsku. Jestem pod wrażeniem, chociaż dzieci nie chciałabym Panu urodzić i nie chciałabym, żeby Pan je wychowywał. Uwielbiam zapisywanie patologii, jeszcze w takim stylu, tak zwięzłym, precyzyjnym, wszechstronnym, dokładnym.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie życzę sobie aby Pani komentowała moje wiersze... widzi Pani moje nazwisko? Prosze ominąć wiersz. Żeby nie było niedomówień - krytykę dojrzale przyjąć potrafię; na portalu tym czyniłem to już setki razy

pozdrawiam Pani Mileno
proszę się wysypiać
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



SzPani zwykła, otóż chciałem Pani oznajmić, że jestem zwykłym człowiekiem (nie wiem, kto pierwszy wpadł na pomysł, że Moderator musi być mądry, grzeczny, święty, no i uśmiechniety :).
Pisze komentarz gdy muszę/chcę/lubię )* (wybrać-skreślić)
Mylę się tak samo czesto jak inni, piszę kiepskie wiersze, mam doły.

Katedra - PszePani, że hoho!

pzdr. bezet

ps. No i widzisz Kowalsky: napiszę samo: tak - Ty się dąsasz, napiszę cóś - Inni się wyrywają. Eh, życie ...:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Karb udała Rada. Bobu, bo wisi Bob! O, bis! I w obu Boba dar, a ładu brak.    
    • Czy myślisz że ciebie prowadzę? Szanuję od zawsze twą wolę. Wybierasz kierunki wydarzeń, zaliczasz wykroty z mozołem.   A drodze wygodnej i gładkiej, takowej przenigdy nie ufaj. Lecz pozwój, by Bóg twój od teraz, prowadził i nie dał ci upaść. :)  
    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...