Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bunt zgreda, czyli prowokacyjne refleksje


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 61
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

M. Krzywak

Gdyby wycisnąć z Pana komentarza samą merytoryczną zawartość, jakąś treść odnoszącą się do mojego wpisu, to okazałoby się, że jej nie ma, a to, co Pan tu przedstawił, nazwać można zestawem personalnych ataków i popisem pustosłowia: na temat poezji wypowiada Pan same komunały i tak naprawdę trudno dociec, o co Panu chodzi.

ps.

Rzeczywiście, nie ma Pan obowiązku latać po blogach. Podobnie jak ja nie mam obowiązku zachwycać się reklamowanym przez Pana (You tube) – rapem. Lubi Pan taką muzykę , mnie nic do tego. Lecz wybór tego rodzaju muzyki potwierdza tylko moje przypuszczenie, że jest Pan jeszcze w wieku literackiego raczkowania. A w takim razie nazywanie mnie „kolegą”, jest co najmniej kpiną.

Opublikowano

balzak - ja mam wrażenie, że kolega (albo i nie kolega) nie wie, co sam napisał i teraz nie za bardzo wie, co odpisywać. Otóż, jeżeli kolega (albo i nie kolega) prześledzi treść własnego eseju, ujrzy właśnie coś, co "nazwać można zestawem personalnych ataków i popisem pustosłowia". Co gorsze, dalej kolega (albo i nie kolega) uprawia taką formę wypowiedzi, że dalej zadaje sobie pytanie - po co i na co to komu? Dla mnie to jest ćwiczenie retoryczne, w wieku "zgreda" to raczej nie przystoi. Szczególnie, że to, co kolega (albo i nie kolega) o tej "poezji" pisze, oczywiście dla mnie to jest nieudolne i pozbawione jakiejkolwiek argumentacji - i to chciałem przekazać właśnie na forum dyskusyjnym.
Od kolegi (albo i nie kolegi) dowiedziałem się:
oczytanymi analfabetami,
gdy zaczęli wnikliwie gaworzyć z batonikiem
itd...
itd...
itd...

i praktycznie tak jedzie kolega (albo i nie kolega) po wszystkich z góry na dół.
Czyli, ja mam propozycje - jako, że ten tekst czytają osoby wykształcone,(a w dodatku jest on publiczny), niech kolega (albo i nie kolega) w jakiś sposób go poprawi - czyli zacznie jeszcze raz (najlepiej od nowa). Wtedy z przyjemnością obejrzę ten wspaniały gmach poezji, a kto wie, czy w jakiś sposób dołączę się do jego budowy. Może uda się koledze (albo i nie koledze) ubrać na moją intelektualną gołą pupę majtki.

PS - to jest piosenka z dedykacją, zresztą bardzo adekwatna do danej sytuacji :)

Opublikowano

Aaaaa, to ja bardzo przepraszam, ale zajszła pomyłka. Biorę bowiem równolegle udział w dyskusji na portalu www.rolnicy.pl, gdzie w tej chwili trwa potężna dysputa na temat " z której strony dojona krowa daje więcej lepszego mleka i czy wolno pogwizdywać przy tym" ot co. Tak się wczułem, że piszę, nie patrząc gdzie jestem. Wszystkich inteligentnych przepraszam.

Opublikowano

Pan ma denerwującą mnie manierę spłycania przekazu, a jako idoenista poezji powinien pan oddać wszystkie aspekty tematu.
Rano wstanę, to poczytam wnikliwie dzieło o poezji, które pan przez ten czas napisze, poprawiając wpadkę dzisiejszą.

Opublikowano

Blamaż, kiedy poeci zamiast argumentami, przerzucają się inwektywami. Nie szkoda Wam tyle "jazzu" na oczywistości? Prawda, jak zwykle po środku, chociaż to ci, co przed nami ją przywłaszczą.
Świetnych tekstów Panowie , a nie takich ..."dysput" Wam życzę.
Z rozczarowaniem "Żegnalska".

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


heh

- bo nie widziałaś moich cycków
:D
Cholerka, też mam niezłe, ale jeśli Twoje są proporcjonalne do "języczka", to wysiadam. He, he. Ta dygresyjka przy "zacięciu" Panów , zdaje się bardzo na miejscu.Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


heh

- bo nie widziałaś moich cycków
:D
Cholerka, też mam niezłe, ale jeśli Twoje są proporcjonalne do "języczka", to wysiadam. He, he. Ta dygresyjka przy "zacięciu" Panów , zdaje się bardzo na miejscu.Pozdrawiam.
widzisz; tak to jest, jak faceci niewieścieją. zamiast zająć się tym co z przypisu natura oferuje - oni za łby, za jęzory, za dyplomy i heya,banana - który ma puszystszy ogon i kto komu głębiej świecę w zadek wetknie...
gdyby mój Mój był taki gadatliwy, obcięłabym - znaczy... te cycki ;))

brej nocy
kasia :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Legenda:

kursywa - truizm
pogrubienie - tezy nie wiadomo skąd i nie wiadomo na jakiej podstawie
[u]podkreślenie[/u] - ewidentna niekonsekwencja,bo:

Podreślone po raz 1: przecież sam pan sobie odpowiada. Pisze najpierw, że bunt to domena młodych, a potem, że musi mieć uzasadnienie. To jest dobre uzasadnienie: jest bunt, bo jest młodość. Chyba że panu chodzi o uzasadnienie racjonalne? hmm... jeżeli pan wymusi na poecie, by był racjonalny, to natychmiast przestanie być poetą. Bycie poetą to jedna z bardziej irracjonalnych rzeczy na tym świecie.
Podkreślone po raz 2: No przecież się buntują, tak? no to chyba na tym bunt polega, że ktoś chce robić po swojemu, a nie np po Bożemu, albo nie po tatowemu?

Czego pan chce od tych młodych, poza tym, że chyba bezskutecznie próbuje ich zrozumieć? I co pan zamierza osiągnąć, przez uskutecznianie takiego pustosłowia? Z tego tekstu nic nie wynika, poza tym, że nie podoba się panu to, co robią młodzi, a to można było napisać w o wiele bardziej skondensowanej formie. Pana uwagi odnośnie do poezji współczesnej uprawianej przez ludzi młodych są zbytnio oderwane od rzeczywistości. Gdyby poparł pan swoją optykę jakimiś faktami, to można byłoby podyskutować, a tak... można się zastanawiać, czy to jakiś żart, czy okrągłe zdania o niczym.
Opublikowano

Najciekawszy i tak jest ostatni akapit - bo wg niego wynika, że podstawą napisania jednego wersu jest "poznanie świata", co już samo w sobie jest absurdem. W tym wypadku same studia nie wystarczą młodemu, bo to jest takie powierzchowne ujęcie rzeczy (kilka przemian może jest w nich zawarte). Teza - poznajemy świat jest tak szeroka, że aż nieobjęta i w tym momencie wszyscy młodzi pozostają bezbronni i zmuszeni doczekania się sędziwego wieku, w którym może jakąś cząstkę świata poznają.
A teraz pytanie o język - cytowany Mickiewicz oczywiście używał tzw. "prostego języka" (to infantylnie brzmi, ale niech roboczo ta nazwa zostanie, jak autor napisze elaborat o poezji będziemy ją rozwijać), jednak język autora eseju daleko odbiega od, powiedzmy, estetyki mickiewiczowskiej - najeżony jest kolokwializmami, często młodzieżową pogwarką (tytułowe "zgredy"), przedszkolnymi wyzwiskami. "Artystyczny gołodupiec" to już dzwon bijący na alarm - czy autor tego tekstu chce wychować poetów, czy chuliganów poezji?
I na czym polegac ma ta harówa poznawcza, której autor się nie podjął? Normalne funkcjonowanie to na pewno literatura, na pewno goszczenie w pewnych lokalach, na pewno teatr, kino itp - to norma. Na pewno dyskusje, na pewno wycieczka w góry. Sądząc po jednym jedynym utworze autora ("Rytmika") ta harówa polega na ścisłej kopii rytmu, co sprowadza go do pokroju marginesowej poetyki "watażki", bo i w tym wierszyku ta slangowa mowa występuje. Poeta jest rzemieślnikiem, co właśnie m. in. zanegował wspominany już Mickiewicz (i jego pokolenie), bo jak autor pamięta, poetyka klasycyzmy opierała się na wzorach.
Szkoda, że balzac nie podał ANI JEDNEGO wzorca poezji, którą on proponuje - bo argument, że ktoś "starszy jest mądrzejszy" traci w tym wypadku na aktualności. Zostaje ciąganie za język, chociaż i tutaj autor balzac znajdzie szufladkę - "ten jest z tych, tamten z tamtych". Oczywiście, po lekturze takiego tekstu z tym większą przyjemnością rzucę się w ramiona młodych koleżanek. Ta propozycja odbudowania gmachu to kolejna prowokacja, bo na poważnie tego czegoś brać się nie da.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I Pan właśnie jest tym geniuszem, który jest w stanie oddzielić ziarno od plew?

Sorry, ale albo Pana starość dopada, albo głupota.
Opublikowano

M. Krzywak

Z Pańskiego wiersza-wyznania ”życie mi obrzydło”, przytaczam cenny fragmencik ilustrujący naszą dotychczasową pogwarkę:
„niektórzy z nas jeszcze z tego nie wyrośli i płodzą
garbate dzieciaki z tych samych skojarzeń
po dobrym litrze to można nazwać poezją”.

I w tymże fragmencie zawiera się istota naszego sporu, bowiem wychodzi na to, że mamy wielce odmienny sposób patrzenia na poetycką rzeczywistość: ja widzę jej nieustanną ciągłość, konsekwencję przetwarzania przeszłych dokonań i wzbogacania ich poprzez, np. język, Pan natomiast chce w niej dostrzec tylko – TERAŹNIEJSZOŚĆ, tylko czystą kartę pełną starawych „nowinek”, mętniackich ewentualności, milionowego odkrywania Ameryk, babrania się w kopiowaniu po wielokroć napisanych, a banalnych spostrzeżeń. Faktycznie, poezji w proponowanym przez Pana stylu, bez litra nie ma. Ale skoro Pan to zauważa, dlaczego jej Pan broni?

pozdrawiam

Marek Jastrząb

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Marek Jastrząb

Dołączenie: 21 Sty 2009 16:24
Posty: 57

Post O sobie
Twórczość jest dla mnie wszystkim po trochu: lekcją pokory, karą, nagrodą, zabawą i przygodą z darowaną obecnością, atrakcyjną i podniecającą odmianą egzystencji, ucieczką w śmiech przed jej rzeczywistą monotonią i zarazem niezgodą na jej dziadostwo, świadomym zagadywaniem swoich cierpień, tych prawdziwych i tych wyolbrzymionych, względnych, bo subiektywnych, odwracaniem od nich uwagi, reakcją organizmu na zmianę osobowości, lekarstwem na chroniczne osamotnienie i fałszywe współczucie, ratunkowym kołem prze agresywną nieżyczliwością bliźnich, zastępczą formą bytu na uwięzi, nieruchomym ruchem, sposobem na senne koszmary i emocjonalną huśtawkę, wyzwaniem, uczeniem się pokonywania trudności, zbawiennym przejściem w stan duchowej metamorfozy, daremną próbą zrozumienia siebie i dożywotnim, nieudolnym, i dlatego stale podejmowanym usiłowaniem określenia swojej wewnętrznej kondycji.


Ostatnio edytowany przez Marek Jastrząb 15 Maj 2009 14:34, edytowano w sumie 2 razy
-------------------------------------------------------------------------------------------------
:D Pozdrawiam
Opublikowano

Marek Jastrząb - o, wreszcie doczekałem się 6 sensownych linijek. I teraz pytam - czy "twoje oczy" nie jest najbardziej konwencjonalnym poetyzmem? Jest. Podobnie - "moje dłonie", "moje serce" i wszystkie "cię, się", jakie występują w poezji współczesnej. Plus rymy gramatyczne, plus różne takie. Ale - to jest warstwa językowa, to jest naturalne i to nawet jest normalne. Czy wg pana każdy, kto zdecyduje się napisać wiersz ma czekać? I na co czekać? Żeby uznać coś za gotowe, należy to zaprezentować. I tutaj właśnie jest ta prezentacja. Zresztą pan jako autor tego eseju jest niekonsekwentny, bo bez obrazy - ale pan tez powinien jeszcze poczekać z debiutem (oczywiście będąc w zgodzie z tym, co pan pisze).
Co do tego, co ja chce dostrzec - jakby się pan wczytał dobrze, to daje sobie rękę uciąć, że nawet w tym utworze, który pan przytoczył trzy wersy jest odniesienie do przeszłości (bodajże "Wernyhora"), czy do Norwida (owe "fortepiany"), pomijając baśniowe krasnoludki. Dlatego pytam - panie Marku - pan potrafi czytać poezje? Czy pan tylko udaje? Ja jestem na sto procent przekonany, że nie potrafi pan odczytać poprawnie tekstu, a używa oderwanych fragmentów dla własnej wygody kontrargumentacji.I przez co właśnie zrodził się ten "spór" (chociaż to dal mnie nie jest spór, bo naprawdę nie ma pan takiego argumentu, żeby mnie zmusił do poważniejszego myślenia). Pan się nastawił na pozę, na sztubactwo - używa pan języka pokolenia, do którego pan nie należy o to jest nieautentyczne, sztuczne - i każdy tutaj to czuje. Albo niech pan pisze jak dorosły, albo jak młodzieżowiec, a nie dorosły udający młodzieżowca. Dlatego ja jednak zostanę przy mojej poezji, bo pan po prostu zaproponował nic, a takie nic mnie nie satysfakcjonuje. Pan nie pisze zupełnie o poezji, pan zazdrości ludziom tego, że żyją. Smutne.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Śliczna liryka, subtelna Twoje pióro:):)
    • małe okruchy dobra bez fleszu i rozgłosu cerują serce świata nie obwiniając losu
    • sprawność pióra wspaniała ale merytorycznie    czy idzie tu oto by stale tak gnać i skończyć najszybciej jak tylko się da by instynkt zadziałał i ziścił marzenia Boga nie mieszajmy w te ziemskie spełnienia   których tu istota gdzieś umknęła chyłkiem bo śpią wykończeni odwróceni tyłkiem :))
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pięknie się czyta płynnie, choć na tym zdaniu trochę mnie zatrzymało
    • W środę w zeszłym tygodniu obudziłem się około 10 rano. Byłem zgłodniały więc ruszyłem do lodówki. Znalazłem tam pół słoika majonezu. Wziąłem jeszcze paczkę chipsów i wróciłem do łóżka. Włączyłem telewizor i moją ulubioną stację tvn24. Poseł Kierwiński,  tłumaczył jakiejś kobicie, że te mohery to barbarzyńcy bo nie dość, że połamali brzozę to jeszcze w to wątpią. Zjadłem ten majonez z chipsami i popiłem wodą z kranu bo dziadek reperował akurat maszynkę elektryczną i nie było na czym postawić czajnika. Mama zostawiła na stole 20 złoty i jak je zobaczyłem to ubrałem się w dresik i zjechałem windą do Biedronki. Kupiłem cztery bułki, tani bo przeterminowany  salceson i orzeszki solone które bardzo lubię. Wziąłem też najtańszy litr mleka w tekturze. Było pochmurno i nawet trochę kropiło więc po powrocie wlazłem znowuż do łóżka. Burczało mi w brzuch tak głośno, że nawet dziadek się dziwił i powiedział, że to z głodu. Ten Kierwiński z tvn 24 dalej śmiał się z moherów a ja zjadłem dwie bułki z salcesonem zagryzając orzeszkami. Popiłem mlekiem i zasnąłem. Obudził mnie ładny zapach z kuchni gdzie dziadek gotował grochówkę na żeberku. Wstałem i zjadłem dwa talerze. W brzuchu miałem taki bulgot, że aż mnie zakręciło. Siadłem na kiblu ale bez rezultatów. Jak przyszła z pracy mama to naszykowała dla nas kupione na przecenie po pół  udka z kury w musztardzie. Bardzo mi to smakowało. Potem siadłem do komputera i siedziałem tak do wieczora. Dziadek zrobił ziemniaki z kefirem, więc zjadłem i poszedłem spać. Obudziłem się rano, jak mama poszła już do fabryki gdzie sprząta i cholernie mnie zemdliło. Siadłem na kibelku i leciało ze mnie górą i dołem. Dziadek dał mi miskę więc siedziałem na kiblu i rzygałem buzią jednocześnie. Przed tym musiałem się zamieniać. Te czyszczenia bardzo mi ulżyły i poczułem głód. Wypiłem sok malinowy z zapasów dziadka i zjadłem żeberko z wczorajszej grochówki po czym się położyłem i włączyłem tvn24. Mój ukochany premier Tusk miał konferencje więc ciekawie patrzałem ucząc się z jego słów patriotyzmu  i prawdomówności,  ale przyszedł mój kumpel Bingo i przyniósł dwa browarki. Wypiłem w łóżku i zaczęło mi się zdrowotnie bekać. Dziadek powiedział, że teraz poczuję się lepiej. Więc Bingo  poszedł po następne browarki ale już nie wrócił. Wyglądałem za fiutem na schody ale nie przyszedł. Jak mama wróciła z pracy to przyniosła małą picę z żółtym serem i sałatą,  to ześmy zjedli dzieląc ją na trzy części. Znowu zaczęło mi burczeć w brzuchu i dziadek powiedział mamie jak rano cierpiałem. Mama powiedziała, że muszę przejść na dietę i zrobić sobie lewatywą. Przygotowała mi w misce wodę z mydłem a ja wziąłem dziadka gruszkę. Zrobiłem lewatywę ale woda była za gorąca i mnie sparzyło wewnątrz więc poprawiłem jeszcze jedną z zimnej wody. Od razu było lepiej chociaż coś mi się tam skurczyło. Wieczorem wypiłem herbatę gorzką i oglądaliśmy tvn24. Był pan poseł Budka a on się mamusi bardzo podoba. Mama mówi, że jest przystojny jak Mahomet i daleko zajdzie. Dziadek powiedział, że to antychryst i mama chyba oślepła. Mama ma bielmo na jednym oku i przez nie nie widzi. A dziadek lubi tak mamie czasem dokuczyć. Trzymałem stronę mamy bo ten pan wygląda naprawdę spoko i mówi treściwie jak prezydent Biden. Zasnąłem. Obudził mnie hałas i jakiś wstrząs. Ta cała lewatywa chlusnęła ze mnie zanim się obudziłem. Zerwałem się ale już było pozamiatane. Ta woda aż przeciekła przez prześcieradło, koc i łóżko polowe. Skoczyłem na kibelek. Dobrze, że obok leżała miska bo chlustałem dołem i górą. Bardzo mnie to osłabiło ale poczułem się rześko bardzo. Kołdrę, prześcieradło i koc wywiesiłem na balkon. Łóżko polowe wytarłem starą gazetą. Wziąłem chodnik z przedpokoju i położyłem na łóżku. Ubrałem kurtkę zimową i spodnie narciarskie co zostały po tacie. Ale dalej telepało mną  jak cholera to napiłem się wody z kranu bo czajnik znowu był pusty. Zasnąłem i obudziłem się koło południa. Dziadek powiedział, że jestem blady jak papier i powiedział, że chyba mam gorączkę. Zmierzyłem i miałem 38,8. Dziadek zrobił mi herbaty z fusów co zostały od wczoraj i przykrył swoim swetrem. Włączyłem tvn24 i zasnąłem. Obudziła mnie mama jak wróciła z fabryki. Zmierzyłem gorączkę i miałem 38,6. W naszym bloku mieszka doktor który ma do dziadka dług wdzięczności. Kiedyś w windzie jego pies ugryzł mojego dziadka w brzuch i krocze. Dziadek nie poszedł na policję i ten doktór robił mu u nas w domu opatrunki. Więc mama poszła po niego. On powiedział, że się czymś zatrułem i żeby mama robiła mi herbatki z rumianku. Mama poszła po rumianek i zrobiła mi herbatkę z trzech torebek. Wypiłem i ożyłem. W nocy zrzuciłem kurtkę zimową i włożyłem dziadka sweter bo już mną nie telepało. Rano byłem jak nowy chociaż trochę słaby. Dziadek dał mi suchą bułkę i gotowaną wodę. Wieczorem wszyscy oglądaliśmy tvn24 i nawet się serdecznie śmiałem bo pan ze szkła śmiał się z pisowców. A mama to prawie się posikała ze szczęścia. Dziadek był zły i aż smierdząco prukał. Minęło już kilka dni a ja do dzisiaj myślę jaka franca mi zaszkodziła. Myślę, że chyba salceson. Opisałem to abyście się strzegli salcesonów, bo są po prostu niezdrowe. Lepiej zjeść kawałek schabu takiego jak mama zrobiła nam na święta trzy lata temu. Ale tylko wtedy, jeden raz dali mamie w fabryce talon na pół kilo schabu.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...