Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zapach pochodni wiatr rozwiewa
I światło żarzy się tak cicho,
Że ledwie widać ich przy stole.
Już oddalają się od zmysłów,
Dzielą na wiele to, co całe
I niepodzielne pośród bogów.
Wkrótce zasłynie gdzieś Sokrates,
Lecz o tym jeszcze nic nie wiedzą:
Ojciec i syn. I mądry tyran.
- Siedzą na razie jeszcze razem,
Choć dziś wykryto w mieście spisek,
A ktoś z nich jest weń zamieszany…

Ojciec to może Parmenides.
Wygląd szlachetny, całkiem siwy.
Kłopoty z dykcją – raczej drobne –
Dodają chyba mu uroku.
Roztrząsa racje. Jest układny.
I bogów ma po swojej stronie.

Tyran Diomedont jest postacią
Tylko możliwą, niewyraźną.
Może herosem jest z Elei,
Silnym jak straszne czyny jego?
Może Tezeusz mu pomaga
Porządek w mieście zaprowadzić?

A syn? To chyba jest ten Zenon,
Co ceni mądrość oraz ojca
I gardzi wszelką drobną cnotą.
Wysoki jest, zaczepny w sporze.
I równie sprawny za jak przeciw,
Gdyż ciągle dialektykę ćwiczy.

Zagląda ojciec w szarą przestrzeń
I widzi tam trzy drogi dla nich.
- Pierwsza jest drogą niemożliwą,
Podróżą w nicość i zatratę.
Bo tylko tam wymyślać można,
Że może być to, czego nie ma.
Lub że pomyśleć można o tym,
Co być nie może, więc i nie jest.

Druga jest drogą intuicji,
Wiary w przemianę, powstawanie.
Na tym gościńcu się błąkamy,
Mniemamy wciąż, nie wiele wiemy.
Mylimy tutaj wszelkie rzeczy:
Chimerę z ptakiem, śmierć z ciemnością.
Nie nadążamy liczyć zdarzeń
I odchodzimy w nieskończoność.

Trzecia to dobra droga wiedzy.
Co myśl przenika – jest na pewno.
Zatem byt raczej jest niż nie jest.
Nie może nie być i trwa stale,
A zmiana każda nam przesłania
To, co w nim było i zostanie.
Nadto jest krągły, całkowity
I nie ma drobnych przypadłości.
Jest sam dla siebie, bez powodu.
Nic nam nie mówi, nic nie znaczy.
Samych nas sobie pozostawia
I drwi bez przerwy z ludzkich znaczeń.

Diomedont głos podnosi przeciw.
Jak to tak - milczkiem i bez świadków?
Bez żadnej dostatecznej racji?
A może zmierza w jakimś celu
I opowiada o tym stale,
Bo nie istnieje samoistnie?
Bo jest dla kogoś i ku czemuś,
Tylko wraz z nami w każdej zmianie,
Razem z początku i u kresu.
Czyli jest zawsze, jak i nie jest.
Jak my jesteśmy i nas nie ma,
Jak sny złożone z naszych mniemań.

Błądzimy wszyscy - wtrącił Zenon.
I złego w tym nic raczej nie ma.
Wiedza, mniemanie i niewiedza
Nie wykluczają się i może
Wszystkie nam mówią o tym samym.

Może w niewiedzy o niebycie
Nie tylko pustka jest i nicość?
Wszak razem z nami są i one,
Gdy przeciw nim tworzymy mity
Lub wywodzimy coś z niczego.

Wkraczamy w niebyt raczej słabi,
Lecz zyskujemy bardzo wiele.
Najpierw niepewność i zwątpienie.
A potem smutek, który zdobi
W jego otchłani nasze twarze.

Z niebytu dna mówimy nie wiem
I z myśli, która jest o niczym
Myślące ja się wyodrębnia.
A później tylko jest samotność,
Gdy opuszczają nas bogowie.

- A dowód na to? – Czy istnieje?
- Tylko pośredni, niezbyt mocny.
Na wodzie kręgi. Znak na niebie.
I mgła przed świtem nim wstaniemy.
Rzeki głębokie, obce brzegi
I chmury poza horyzontem.

Oraz niektóre dziwne czyny,
Co nie przynoszą nam korzyści...
- A czas? - Co z czasem w twej koncepcji?
Przecież już wiemy - nie mam czasu.
Albo też mam go jak Achilles –
Dużo. Lecz nie dogonię żółwia.

Diomedont nagle rzecz pojmuje.
Wychodzą cicho z cienia straże
I spór w rozprawę się zamienia.
Tak w końcu myśl się jedna z bytem,
Gdyż tyran chce dziś tak rozstrzygać,
By życie mogło być grą pojęć.
W imieniu płynnych mniemań rzecze:
Kto jest za bytem - pozostaje.
Kto nicość chroni - musi zginąć.

I jeśli się rozeszli wolni,
To tylko tak, dla niepoznaki,
Bo duszno było tamtej nocy.
Siepacze przyszli nieuchronnie,
W imieniu wiedzy, walcząc z niczym.
Lecz nie z siekierą, a z poduszką.
I nie za dnia - przybyli we śnie.
Więc nie rąbali – udusili.
Tak jemu cicho dech zabrali.


Postscriptum

Ojciec go przeżył, tyran także.
Przeżyła jego też nauka.
Lecz może w trakcie przesłuchania
Odgryzł mu chociaż nos lub ucho?
To prawe ucho, do którego
Przekazać miałby tajemnice
Spisku oraz aporii bytu?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witaj - dużo prawdy w twym komentarzu - dziękuje -                                                                                                  Pzdr. Witaj - dziękuje za czytanie i komentarz -                                                                              Pzdr.
    • dziś nie będę się  złościł ani płakał patrząc szeroko na ten świat   dziś chcę być jak wolność szczęśliwy nie bać się smutku ani prawd   dziś pragnę kochać zrozumieć wiatr szumiące drzewa echo i kwiat   dziś ponieważ jutro może być gorsze  może mieć trochę trudniejszą twarz
    • między aplauzem świata a szeptem duszy jest miejsce  na ciszę   w tym sanktuarium można spotkać siebie   jeżeli tylko będziesz gotowy   na prawdę  
    • @huzarc   made in huzarc   wiersz widzę jako manifest mentalnej twardości.    podmiot liryczny, doświadczony lub zmeczony kruchoscią własnej egzystencji, postanawia przyjąć postawę kamienia :   obojętność jako pancerz.   brzmi to w wierszu -  poszukiwanie fundamentalnej prawdy o życiu.     twardość jako forma prawdy o istnieniu   symbolizowane przez ostatnie dwa wersy.     fundamentalna prawda tkwi nie w uczuciach ale w chłodnym uporze materii.   wiersz głęboki. do zamyśleń. dobra poezja.        
    • Jeszcze nie narodzony wiersz zaledwie embrion z niewykształconymi metaforami bezrymowy po porostu biały  delikatny i bezbronny z dala od sadystów krytyków jeszcze bezpieczny w łonie zagubionych myśli karmiony tylko dobrym słowem rozpieszczany nieśmiało się rozwija chuchany i dmuchany oczko w głowie tatusia beztrosko dryfuje w umyśle czasem impuls go zarzuci ale nie chce wychodzić tu jest mu dobrze nie poddam go aborcji własne dzieci kocha się najbardziej jednak kiedyś muszę go wypuścić z rodzinnego gniazda chciałbym patrzeć jak dorasta poznaje czytelników do serc ich się przytula zapada w pamięć ale to jeszcze nie jego czas
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...