Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

jeśli jesteśmy tacy sami
nie potrafimy kłamać o północy
chociaż unosisz brwi jak mężczyzna
któremu zdarza się zapominać

widok na najbliższą rzekę
bywa że graniczy z cieniem
śniegowe mury uczą wiosny horyzont

rozpoznajemy się w zaćmionych oknach i oczach
śledzących strukturę wody

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




jestem pod ogromnym wrażeniem, jak to tak można - długo i namiętnie bić pianę, sklecać słowa o niczym.
nie wspomnę o potknięciach stylistycznych, rwanej konstrukcji, nie wytknę nawet błędów myślowych/braku logiki przy wiośnie i horyzoncie i o kuriozalnym odniesieniu do niby syndromu "zamyślonego", jakby te brwi były domeną, czy też (o zgrozo) atrybutem tylko faceta i jeszcze kilku wtórnych apsikach - bo mnie tips rozbolał i jestem szczerze znudzona, znurzona, zmęczona taką peelką.

ostatkiem sił... MINUS
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




jeśli jesteśmy tacy sami
nie potrafimy kłamać o północy
chociaż unosisz brwi jak mężczyzna
któremu zdarza się zapominać 1


widok na najbliższą rzekę
bywa że graniczy z cieniem
śniegowe mury uczą wiosny horyzont 2


rozpoznajemy się w zaćmionych oknach i oczach
śledzących strukturę wody 3



proszsz :

ad.1
- nielogiczny wniosek - z tego wersu przez zwrot "jak mężczyzna" wynika, że podnoszenie brwi w chwilach zapomnienia/zamyślenia, jest jedynie domeną mężczyzn.
czyli, że co? że peelka ma czoło po botoksie?

ad.2

"widok na najbliższą rzekę bywa"--- ??? tak to z wersyfikacji wynika, tak zapisałaś.
czy nie powinno być:
"bywa że widok na najbliższą rzekę
graniczy z cieniem"---???
słyszysz to? widzisz? a poprawną przerzutnię dostrzegasz? (zapominać - bywa)
i dalej znowu się rwie/znowu upada i zgrzyta stylistyka w konstrukcji - więc winno być:
"graniczy z cieniem
śniegowych chmur"
--- i dalej nie ciągnę, bo masz nielogiczny zlepek słów, dlatego dopytam:

co to jest za zjawisko fizyczne, a może liryczne, albo fotograficzne:
"chmury uczą wiosny horyzont"???
a stylistycznie?
czy nie powinno być:
"chmury uczą wiosny horyzontu"
lub;
"chmury uczą wiosnę horyzontu"

- w obu przypadkach można wybrnąć ze stylem, ale leży logika :D
bo jeśli chodzi Ci o "horyzont wiosny", takiej wiosny z horyzontem ;) - to te dwa rzeczowniki tworzą, ale horyzonty dla kolejnej hybrydy językowej, niestety.

ad.3
te okna i oczy są "zaćmione" - zaćma... zatem ślepe, jak mogą śledzić? co? strukturę wody? :D
nie powinny stać w jednym wersie koło siebie
tylko w tych wodach można się (zgodnie z logiką) rozpoznawać, ale nie przez okna/oczy - dlatego powinno być:
"śledzimy strukturę wody"---- i to bardzo naciąganie, bo powiedzmy, że chodzi Ci o inne zmysły, niż oczy/okna ;)

a przy okazji czytania ze zrozumieniem, wali Ci się i tak porwana konstrukcja
- nie powołuj się na licencję poetycką - idź z tym na warsztat

dobranoc, Kasiu
kasia.
Opublikowano

Kasiu, ja zapytam za to, czy Ty patrzysz w ogóle na poszczególne wersy w kontekście wersów z nimi sąsiadujących? Bo mam wrażenie, że nie.

"unosisz" - nie jak mężczyzna (co sugerowałoby, że kobiet to nie dotyczy) tylko "jak mężczyzna, któremu zdarza się zapominać"

...zapominać "widok na najbliższą rzekę właśnie"
A przeniesiony do kolejnej strofy, bo to już poniekąd nowy obraz.

"Bywa, że graniczy z cieniem" (widok!)

"śniegowe mury uczą wiosny horyzont" - a nie wiosnę horyzontu! Bo to horyzont (to, co w oddali, w przyszłości) ma nauczyć się wiosny - nie odwrotnie.

A zaćmione... są tylko okna (w każdym razie sposób zapisu nie jest jednoznacznym stwierdzeniem, że zaćmienie dotyczy także oczu). A oczy śledzą, co najmniej półotwarte.

To jest wiersz, a nie pismo urzędnicze. Lepszy lub gorszy, ale wiersz. A nie słyszałam jeszcze o obowiązku maksymalnej precyzji i jednoznaczności w wierszu?!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Kasiu, poprosiłaś o wskazanie - wskazałam i nie o pismo urzędnicze tu chodzi, rzecz jasna, ale o szyk, stylistykę, logikę - reszta jest wolną wolą poety.
Jednak nawet licencja poetycka nie uwzględnia kaleczenia języka polskiego.
Czytałam tak, jak je uporządkowałaś - wers po wersie, pamiętając o ich integracyjnej autonomii, ale także ostatnim i kolejnym słowie.
Nie mówię o maksymalnej precyzji - miałam za mało czasu na perfect ;)
Poza tym jestem zwolenniczką pisania spontanicznego - nie trawię rzemiosła, a to co napisałaś w boldzie.... udam, że nie widziałam.
Leży także konstrukcja - dziś już jestem za leniwa, wolną chwilą mogę pomóc - na warsztacie.
Opublikowano

Dla mnie wszystko jest zrozumiałe, ot kilka przerzutni, w tym międzystrofowa; nie są to błędy stylistyczne czy logiczne, raczej specyfika prowadzenia wiersza, nie spotykana często, zapewne bardzo subiektywna. Ale starcie Kaś może być całkiem owocne

wierszyk ładny, wczytam jeszcze, pozdrówka ;P

Opublikowano

no, tak – subiektywnie… niespotykanie…specyfika prowadzenia…i możebysie na agrafkach…

obcokrajowcy też mają fajny akcent; śmieszny, czasami śpiewny, albo… seksowny taki i
uroczo przekręcają końcówki, ale przecież przeważnie ich rozumiemy ;)
a moja znajoma to nawet twierdzi, że wie, o co im chodzi ;>

i o to w tej całej poezji - od dłuższego czasu chodzi, a właściwie… leży tak sobie - w zagródce po byłej zet - i tak sobie kwiczy…

;]

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dzięki Lecterze, bo już wiem, co mi tu (i ówdzie) nie pasuje, Kasiu przemyśl to sobie, bo i ja się podpisuję ;PP



Nie napisałem "niespotykane" tylko "nie spotykane często", a to jest różnica, bo drugie wyraża charakter każdej specyfiki... :P
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


w temacie bicia piany mam podobnie, ale AŻ takiego wrażenia na mnie nie robi ;)
dość podzielam Wasze zdanie, moje drogie. całkiem nudnym ten wiersz widzę.


świat
się kręci
między nogami
- Czesiek śpiewa

;)
Opublikowano

witaj,

czytam ten impresyjny wiersz i czegoś
mi tutaj brakuje. a może jest tutaj
czegoś zbyt wiele. w sumie wydaje mi się,
że w tym wypadku 'im mniej tym lepiej'.


Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dla takiego obrazka jestem na tak. za tajemniczość,
niedopowiedzenie i malarski smaczek :P.

pozdrawiam
Karolina

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
    • Ukradli konia ino: kil, Darku. Dar koi, no - koniokrady        
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...