Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tak sobie człowiek odpoczywa w oparciu o intelektualną rozrywkę (typu horror gore ;) i zastanawia się nad całą nagonką na nasze filmowe życie. Otóż wiadomym jest wszem i wobec, że na naszym rynku nie pojawia się ogromny procent produkcji filmowej ze świata (bo te wątłe resztki to jakiś margines). Mało kto ogląda produkcje z kraju Kwitnącej Wiśni, mało kto ogląda filmy typu "Naziści surferzy muszą umrzeć" i insze takie przez to, że ich po prostu nie ma dostępnych na półkach sklepowych czy w wypożyczalniach. I teraz taki dylemat - albo oglądać "Harry Portera 5" i "Transformersów 2" obok tendencyjnej, pretensjonalnej i mdłej jak gluty "Piły 6" (tak tak - już kręcą) albo poszukiwać w sieci nie mniej ambitnego kina niszowego (bo obawiam się, że mało jest takich kin jak Barany, które dba o to, żeby filmomaniak obejrzał sobie niezależne kino np. z Hiszpanii). Zostaje teraz tak - albo bycie "piratem" (co jest napiętnowane i nie do końca jednak uczciwe) czy szukanie kontaktów ze zbieraczami (co jest legalne i ma taki sam rezultat jak bycie "piratem", tyle, że poczta zarabia za wysyłkę). Ja mam wrażenie, że te wszelkie korporacje chorują na ogromną tępotę i brak wyobraźni, bo zamiast wydawać krocie na jakieś światowe organizacje nierobów i piratów (tym razem bez cudzysłowia, bo wg mnie to są właśnie prawdziwi piraci), wystarczy zrobic coś takiego:

www.nt.interia.pl/audio-wideo/news/12-000-filmow-i-seriali,1341822

Taka wypożyczalnia za rozsądną cenę (około 50 pln miesięcznie) ściągnie ludzi jak magnes - po prostu będzie w czym wybierać i co wybierać (bo miesięczna oferta naszych wypożyczalni to 30 tytułów miesięcznie, co ja spokojnie robię w tydzień, w dodatku płacąc w cholerę grosiwa i latając jak koziołek od bramy do bramy, w dodatku 60% to jakieś badziewie, bardzo rzadko trafia się jakiś rarytasik). I kolejne zyski - jak wytwórnie zdecydują się na wypożyczanie wszelakich filmów, powiedzmy do 1/pół roku wstecz to odpadnie piractwo hitów kinowych, bo wtedy strony torrentowe nie będą miały niczego innego do zaoferowania i tym samym będą łatwe do zlikwidowania (i to bez płacenia setek pensji ludzi, którzy w ten czy inny sposób walczą z "piractwem". Zaoszczędzone pieniądze można wydać na kinematografie,szczególnie Polską, która jest w stanie agonalnym) , a kto będzie chciał iść do kina pójdzie, kto nie - ten poczeka. I mam wrażenie, że w ten sposób będzie wilk syty i owca cała...

Opublikowano

Kiedyś byłam maniakiem kinowym, teraz chodzę do kina okazjonalnie, traktuję to jako zwyczajną rozrywkę, a dobre filmy oglądam w domu, gdzie nie śmierdzi popcornem, nikt nie zagłusza mi swoimi jękami muzyki etc. Wiadomo są kina gdzie można obejrzeć wartościowe filmy (pod baranami, ars - kraków, cytryna, charli - łódź i inne) ale na to też teraz zrobiła się moda. Fajnie byłoby nie być piratem. Propozycja z taką wypożyczalnią jest świetna, bo to że niektórzy wolą filmy oglądać w domu wcale nie znaczy, że robią to żeby nie płacić za bilet do kina, są też inne pobudki.
Tylko jakoś nie wierzę, że w Polsce to możliwe:)

A propos filmów, to w tym miesiącu w machinie "Mechanik".

Pozdro :)

Opublikowano

Ja też zrezygnowałem z wielkich kin po tym, jak słyszałem chrupanie popcornów, ciomkanie się dzieci multipleksów i przeraźliwą nudę z ekranu :0
Barany bardzo, bardzo lubię - gdy tylko mam czas, to wybieram się właśnie tam. Ale tutaj jest właśnie kwestia czasu - nie zawsze się da, a już na pewno wtedy, kiedy los obdarza potencjalnego widza radosnymi bobasami. I wtedy pozostaje albo się upijać (na szkodę rodziny) albo pisać wiersze (co znowu szkodzi literaturze :)))
Tyle, że kiedy w czas wakacyjny mam wreszcie czas nadrobić swoje zaległości, pozostaje mi tylko czytanie recenzji z filmów, które chciałbym obejrzeć i robienie skarg wątków :)

Opublikowano

Nie da się nie mieć zaległości, ostatnio mnie ta myśl oświeciła :)
Jest jeszcze takie kino w Krakowie (w sumie trudno kinem nazwać we współczesnym znaczeniu tego słowa_ Paradox. Wyświetlają starocie, dobre starocie. Z tym że naokrągło to samo.

Opublikowano

No, żeby nie być gołosłownym:
(jakbym się mylił, proszę poprawiać)

David Lynch
reżyser 23 filmów, w Polsce dostępnych jest coś około 6 filmów (pomijając scenariusze, scenografie /chociaż "Głowa do wycierania" {Eraserhead} gdzieś krąży), aktorstwo, zdjęcia i kompozycje

Ki-Duk Kim II
reżyser 14 filmów, dostepnych u nas 9

Francois Truffant
reżyser 27 filmów, na razie znalazłem dostępny 1

Lars von Tier
reżyser 28 filmów, dostępnych 16

i nie chcę mi się już dalej liczyć, ale:
David Cronenberg, Louis Malle, Tinto Brass, Luchino Visconti, Michelangelo Antonioni, Takashi Mike, Michael Haneke, Jean-Luc Godard itd., itd

wystarczy porównać ilość zrealizowanych filmów do ich dostępności.

Opublikowano

miałam kiedyś "Głowę do wycierania", więc jak znajdę na jakiejś płycie chętnie udostępnię.

w Rosji ściąganie filmów nie jest nielegalne, więc polecam rosyjskie torrenty (choć znowu mają strasznie zawirusowione strony), czasem można znaleźć to czego u nas nie ma.

masz dużo racji, ale ja już przestałam to przeżywać. trzeba robić swoje :)

Opublikowano

A teraz wyobraźmy sobie utopię - wytwórnie idą po rozum do głowy i orzekają udostępnianie wszelkiego kina do lat, powiedzmy, 2000 za symboliczną opłatą (niech coś zostanie dla telewizji i dla wypożyczalni, tudzież kina). Jestem pewien, że znajdzie się jakiś procent widzów, którzy z przyjemnością skorzystają z takiej oferty. Wtedy tzw. piractwo chcąc nie chcąc będzie musiało się skupić na filmach nowych, co na pewno zmniejszy popularność piractwa. Oczywiście mam świadomość, że zawsze najbardziej pożądane są tzw. "nowości", ale automatycznie walka prawa będzie walką z kilkoma tytułami, a nie z setkami tysiącami internautów. Chyba, że rzeczywiście chodzi o coś innego - bo jak czytam o wszelkich działaniach antypirackich to mam coraz bardziej wrażenie, że tutaj jednak chodzi nie o film (który i tak zarabia miliony - vide "Harry Porter", a o inwigilacje zwykłych zjadaczy chleba. No i o cenzurę...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Znam. Na Lea? - kiedyś się strasznie tego naszukałam.
Prawie nikt - oprócz Rybaka?:)
Kiedyś było jeszcze takie malutkie kino na samym Rynku, ale chyba już nie istnieje.

Nie myślałam, że aż tak się Pan już zadomowił w Krakowie, Jerzy:)
Chyba musimy założyć jakiś klub filmowy z darmową wypożyczlnią.

pozdr. a
Opublikowano

O i proszę:

www.podlaska.policja.gov.pl/index.php?idkat=315&idart=3100

:)))

Taki przypadkowy dowód na to, skąd można brać pieniądze na choćby taki efekt specjalny, który praktycznie w polskim kinie nie występuje.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Znam. Na Lea? - kiedyś się strasznie tego naszukałam.
Prawie nikt - oprócz Rybaka?:)
Kiedyś było jeszcze takie malutkie kino na samym Rynku, ale chyba już nie istnieje.

Nie myślałam, że aż tak się Pan już zadomowił w Krakowie, Jerzy:)
Chyba musimy założyć jakiś klub filmowy z darmową wypożyczlnią.

pozdr. a
Tak, na Lea. Na mapce trasa ze Starego Miasta
wygląda przyjaźnie :P. W kinie jest ciemno i faktycznie przyjemniej
niż w Starym Porcie.

Darmowa wypożyczalnia to jest bardzo dobry pomysł, ale ja dysponuję
tylko piratami i to na dodatek na pendrajwie, bo Nero mi strajkuje.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nam pewnie też niedługo dobiorą się do tyłka za pogaduszki na forum (poetyckim) i propagowanie piractwa :)

No właśnie w tym sęk, że nic tutaj nie zostało powiedziane aby propagować piractwo - a wręcz przeciwnie - to pokazanie legalnej drogi która ukróciłaby krociowe biznesy ludzi nieuczciwych na rzecz samych twórców. Te wspominanie 200 tys. w artykule to dobry przykład na to, ile mogłoby pieniążków wpłynąć powiedzmy dla młodych scenarzystów, reżyserów itp... - oczywiście dodać do tego należy pensje służb, pensje członków przeróżnych organizacji, koszty sądowe i cyferka wzrasta. Jak już wspomniałem - wystarczy porozumienie i dobra wola wytwórni, ale obawiam się, że pewni ludzie stracili by zyskowne zajęcia (bo kto by nie chciał oglądać filmów za darmo i jeszcze dostawać za to pensji, w dodatku pod szyldem prawa?) i raczej takie rozwiązanie w grę nie wejdzie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Biorąc pod uwagę jego ostatni film, może to i lepiej...

Ja do dużych kin nie chodzę, ale jest masa dobrych filmów w mniejszych (Warszawy - Luna, Muranów, Kultura itd) oraz na dvd (kino czeskie, z terenów byłej Jugosławii, skandynawskie).
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Biorąc pod uwagę jego ostatni film, może to i lepiej...

Ja do dużych kin nie chodzę, ale jest masa dobrych filmów w mniejszych (Warszawy - Luna, Muranów, Kultura itd) oraz na dvd (kino czeskie, z terenów byłej Jugosławii, skandynawskie).

Akurat nie widziałem "Antychrysta", bo obawiam się nudy. Ale widział ktoś taki film Larsa "Hvorfor flygte fra det du ved du ikke kan flygte fra? Fordi du er en kujon" z 1970 r.?

Mnie podeszło "Królestwo", "Europa", 'Medea", "Przełamując fale", "Tańcząc w ciemnościach", "Dogville", "Manderlay", "elemant zbrodni", całkowicie zanudziło mnie 'Królestwo 2" i "Szef wszystkich szefów"...
Opublikowano

M., moim skromnym zdaniem nie znudziłbyś się na "Antychryście"
idąc na film, spodziewałam się kolejnego lekkiego horroru, które i tak zazwyczaj oglądam przez palce, w nocy boję się zasnąć, potem się z tego śmieje i zupełnie zapominam, o czym był film

"Antychryst", oprócz obrzydzenia, zostawił we mnie coś dziwnego

były dobre momenty, były też momenty niepotrzebnie przeciągane, końcówka totalnie schrzaniona :] ale chyba coś jest w tym filmie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie no, obejrzę na bank, tylko troszeczkę opinie mnie hamują.
A z takich fajnych, starych horrorków polecam "Lśnienie" (oczywiście to z Jackiem Nicholsonem, a te ten późniejszy wypocin) - to był chyba jedyny film, przez który nawiałem z domu (scena z wanną), jedyne usprawiedliwienie to młody wiek. Książka też jest niezła (warto też przeczytać "To", chociaż film jest beznadziejny).
I tyle, bo ostatnio dyskutowaliśmy o filmach to już tytułów padło masa ;)
Opublikowano

Zawsze macie Micro, Rotundę, ostatecznie ARS czy kino w Hucie... bez popcornu i "karków".
Nic nie zastąpi kina w jego pierwotnej sile, żaden domowy ekran....

A zresztą... dobrej nocy.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ponura polska jesień, Przywołuje na myśl historii karty smutne, Nierzadko także wspomnienia bolesne, Czasem w gorzki szloch przyobleczone,   Jesiennych ulewnych deszczy strugi, Obmywają wielkich bohaterów kamienne nagrobki, Spływając swymi maleńkimi kropelkami, Wzdłuż liter na inskrypcjach wyżłobionych,   Drzewa tak zadumane i smutne, Z soczystych liści ogołocone, Na jesiennego szarego nieba tle, Ponurym są często obrazem…   Jesienny wiatr nuci dawne pieśni, O wielkich powstaniach utopionych we krwi, O szlachetnych zrywach niepodległościowych, Które zaborcy bez litości tłumili,   Tam gdzie echo dawnych bitew wciąż brzmi, Mgła spowija pola i mogiły, A opadające liście niczym matek łzy, Za poległych swe modlitwy szepcą w ciszy,   Gdy przed pomnikiem partyzantów płonie znicz, A wokół tyle opadłych żółtych liści, Do refleksji nad losem Ojczyzny, W jesiennej szarudze ma dusza się budzi,   Gdy zimny wiatr gwałtownie powieje, A zamigocą trwożnie zniczy płomienie, O tragicznych kartach kampanii wrześniowej, Często myślę ze smutkiem,   Szczególnie o tamtych pierwszych jej dniach, Gdy w cieniu ostrzałów i bombardowań Tylu ludziom zawalił się świat, Pielęgnowane latami marzenia grzebiąc w gruzach…   Gdy z wolna zarysowywał się świt I zawyły nagle alarmowe syreny, A tysiące niewinnych bezbronnych dzieci, Wyrywały ze snu odgłosy eksplozji,   Porzucając niedokończone swe sny, Nim zamglone rozwarły się powieki, Zmuszone do panicznej ucieczki, Wpadały w koszmar dni codziennych…   Uciekając przed okrutną wojną, Z panicznego strachu przerażone drżąc, Dziecięcą twarzyczką załzawioną, Błagały cicho o bezpieczny kąt…   Pomiędzy gruzami zburzonych kamienic Strużki zaschniętej krwi, Majaczące w oddali na polach rozległych Dogasające płonące czołgi,   Były odtąd ich codziennymi obrazami, Strasznymi i tak bardzo różnymi, Od tych przechowanych pod powiekami Z radosnego dzieciństwa chwil beztroskich…   Samemu tak stojąc zatopiony w smutku, Na spowitym jesienną mgłą cmentarzu, Od pożółkłego zdjęcia w starym modlitewniku, Nie odrywając swych oczu,   Za wszystkich ofiarnie broniących Polski, Na polach tamtych bitew pamiętnych, Ofiarowujących Ojczyźnie niezliczone swe trudy, Na tylu szlakach partyzanckich,   Za każdego młodego żołnierza, Który choć śmierci się lękał, A mężnie wytrwał w okopach, Nim niemiecka kula przecięła nić życia,   Za wszystkie bohaterskie sanitariuszki, Omdlewających ze zmęczenia lekarzy, Zasypane pod gruzami maleńkie dzieci, Matki wypłakujące swe oczy,   Wyszeptuję ciche swe modlitwy, O spokój ich wszystkich duszy, By zimny wiatr jesienny, Zaniósł je bezzwłocznie przed Tron Boży,   By każdego z ofiarnie poległych, W obronie swej ukochanej Ojczyzny, Bóg miłosierny w Niebiosach nagrodził, Obdarowując każdego z nich życiem wiecznym…   A ja wciąż zadumany, Powracając z wolna do codzienności, Oddalę się cicho przez nikogo niezauważony, Szepcząc ciągle słowa mych modlitw…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @andrew Czy rzeczywiście świat współczesny tak nas odczłowieczył? Czy liczy się tylko pogoń za wciąż rosnącą presja społeczną w każdej dziedzinie? A gdzie przestrzeń, by być sobą?
    • @Tectosmith całkiem. jakbym czytał któreś z opowiadań Konrada Fiałkowskiego z tomu "Kosmodrom".
    • @Manek Szerzenie mowy nienawiści??? Przecież nie skłamałem w ani jednym wersie!
    • Widzą mnie. Przez te korytarze. Przez te imaginacje. Patrzą. Wodzą za mną wzrokiem nieruchomym. Te ich oczy. Te ich wielookie twarze… Ale czy to są w ogóle ich twarze? Wydrapuję żyletką te spojrzenia z okładek. Ze stronic starych gazet. Z pożółkłych płacht. Zapomnianych. Nie odtrącam ich. Było ich pełno zawsze i wszędzie. Nie odtrącam… Kiedyś odganiałem ręką te spojrzenia wnikliwe. Czujne. Odganiałem jak ćmy, co puszyściały w przelocie. Albo mole wzruszone jakimś powiewem nagłym z fałd ciężkich zasłon, bądź ubrań porzuconych w kącie. Z barłogu. Z legowiska. Ze sterty pokrytej kurzem. Szarym pyłem. W tym oddechu idącym od otwartych szeroko okien. Od nocy. Od księżyca… Od drzew. Od tych topól strzelistych. Szumiących. Szemrzących cicho. Od tych drzew skostniałych z zimna. Od chmur płynących. Od tych chmur w otchłani z jasnymi snopami deszczu...   Siedzę przy stole. Na krześle. Siedzę przy stole oparty łokciami o blat. Oparłszy się na złożonych dłoniach brodą. Zamieram i śnię. I znowu śnię na jawie. Wokół mnie płomienie świec. Drżące. Migoczące. Rozedrgane cienie na suficie i ścianach. Na podłodze błyszczące plamy. Na klepce. Czepiają się sęków. Czepiają się te widma. Te zjawy z nieokreślonych ustroni i prześwitów z ciemnej linii dalekiego lasu. Na stole płonące świece. Na parapetach. Na szafie. Na podłodze. Świece wszędzie. Płonące gwiazdy na niebie. Wszechświat wokół mnie. Ogromna otchłań i mróz zapomnienia…   Przede mną porcelanowy talerz z okruchami czerstwego chleba i emaliowany kubek, odrapany, otłuczony. Pusty… A więc to moja ostatnia wieczerza…   *   Wirujące obłoki nade mną. Pode mną mgławice, spirale galaktyk. Nade mną… Nasyca się we mnie jakaś deliryczna ekscytacja. Jakieś wielokrotne, uporczywe widzenie tego samego, tylko pod różnymi kątami. Wciąż te same zardzewiałe skorupy blaszanych karoserii, powyginanych prętów, pancernych płyt, pogiętych, stępionych mocno bagnetów i noży… Przedzieram się przez to wszystko z donośnym chrzęstem i stukotem spadających na ziemię przedmiotów. Idę, raniąc sobie łokcie, kolana… Idę… I słyszę. I słyszę wciąż w mojej głowie piskliwy szum. I pulsowanie, takie jakby podzwanianie. I znowu drzwi. Kolejne. Uchylone. Spoza nich dobiega to nikłe: dzyn-dzyn. A więc ktoś tu był. I jest! Ktoś mnie ogląda i podziwia jak w ZOO. Nie mogę się pozbyć tych mar natrętnych. Dzyn-dzyn.. Tych namolnych widziadeł, które plączą się tutaj bez celu. Dzyn-dzyn… I widzę je. I słyszę... Nie. Nie dosłyszę, co mówią do siebie, będąc w tych pokracznych pozach. Gestykulują kościstymi palcami obwieszonymi maleńkimi dzwoneczkami… Dzyn-dzyn… Wciąż to nieustanne dzyn-dzyn...   *   Otaczają mnie blaski. Mrugające iskry. Kiedy siedzę przy stole, oparłszy brodę na dłoniach. Mieni się wazon z kryształu z uschniętą łodygą martwego kwiatu. Cóż jeszcze mógłbym ci powiedzieć? Będę ci pisał jeszcze. Kartki rozrzucone na stole. Pogniecione. Na podłodze. Ciśnięte w kąt w formie kulek. Wszędzie. W dłoni. W tej dłoni ściskającej pióro, bądź długopis… W tej dłoni pomazanej tuszem, atramentem. W tej dłoni odrętwiałej. I w tym odrętwieniu trwam, co idzie od łokcia do czubków palców. Mrowienie. Miliardy igieł... W serwantce lustra migoty i drżenia. W serwantce filiżanki, porcelanowy dzbanek. Talerze. Kryształowa karafka ojca. Zaciskam powieki. Szczypiące.   Dlaczego ten deszcz? Latarnie na ulicy. Noc. Zamglone światła. Deszcz. Drzewa oplatają się nawzajem gałęziami. Nagimi odnogami. Drzewa splecione. Supły… Deszcz… Zamglone poświaty ulicznych latarni. Idę. Kiedy idę – deszcz… Wciąż deszcz… Stukocze o blaszane rynny starych kamienic. O daszki okrągłych ogłoszeniowych słupów. O blaszane kapelusze ulicznych latarni… Deszcz… Kiedy idę tak. A idę tak, bo lubię. Kiedy deszcz… I ten deszcz wystukuje mi. Spada na dłonie. Na policzki. Na usta. Na twarz…   *   To rotuje. To wciąż rotuje. Oddala się, ciągnąc za sobą długą smugę. Rezonuje od tego jakiś magnetyzm. To się oddala. To wciąż się oddala, nieubłaganie. Kiedy idę długim korytarzem, muskam palcami żeliwne rury, które ciągną się kilometrami w głąb. Które się ciągną i wiją. Które pokryła brunatna pleśń. W których stukoty i jęki. Zamilkłe. W których milczenie. Martwa cisza. Ciągnące się rury. Rozgałęzienia jakieś. Wychodzą. Wchodzą. Rozchodzą się. Łączą… Od jednej ściany do drugiej. Z podłogi w sufit. Przebijają się znikąd donikąd. Martwy krwiobieg w ścianach z popękaną, odłażącą farbą. Chrzęszczący pod stopami gruz, potłuczone szkło... Na języku i w gardle gryzący szary pył zapomnienia. Uchylone drzwi. Otwarte na oścież. Zamknięte na klucz. Na klamkę. Naciskam z cichym skrzypieniem. Wchodzę. W półmroku sali kamienne popiersia okryte zakurzoną folią. Rozrzucone dłuta, młotki… W półmroku. Zapach jakichś dalekich, zeskorupiałych w mimowolnym grymasie gipsowych twarzy. W odległym echu dawnego czasu. Pożółkłe plakaty na ścianach. Uśmiechnięte twarze. Patrzące filuternie oblicza dawno umarłych…   Kto tu jest? Nie ma nikogo.   Szklane gabloty. Zardzewiałe metalowe stelaże. Na pólkach chemiczne odczynniki. Przeciekające butle z jakąś czarna mazią. Odór rozkładu i czegoś jeszcze, jakby opętanego chorobą o nieskończonym wzroście… Na ścianach potłuczone, popękane porcelanowe płytki z rozmazanymi smugami zakrzepłej krwi. Od dawna ślepe, zgasłe oczy okrągłej wielookiej lampy. Przekrzywionej w bezradnym błaganiu o litość, w jakimś spazmie agonii. W kącie, między stojakami do kroplówek, ociężały, porysowany korpus z kobaltem-60 w środku pokryła rdza. Na metalowym stole resztki nadpalonej skóry z siwą sierścią kozła. Nie przeżył. Wtedy, kiedy blade strumienie wypalały jego wnętrze do cna… Walające się na podłodze stare, zwietrzałe gazety. Czarne nagłówki. Czarno-białe zdjęcia. Pierwszy wybuch jądrowy na atolu Bikini. Pozwijane plakaty... Szukam czegoś. Szperam. Odgarniam goła stopą… Nie ma. Nie było chyba nigdy.   *   Powiedz mi coś. Milczysz jak głaz wilgotny. Jak lśniący głaz na poboczu zamglonej drogi. Zjada mnie promieniowanie. Zżera moje komórki w powolnej agresji. Wokół mojej głowy mży złociście aureola smutku w opadających powoli cząsteczkach lśniącego kurzu. Jakby to były drobniutkie, wirujące płatki śniegu. Jakby rozmyślający Chrystus, coraz bardziej jaśniejący i z rękami skrzyżowanymi na piersiach, szykował się powoli na ekstazę zbawienia w oślepiającym potoku światła...   I jeszcze...   Otwieram zlepione powieki... Długo jeszcze? Ile już tu jestem? Milczysz... A jednak twoje milczenie rozsadza moją czaszkę niczym wybuchający wewnątrz granat. Siedzę przy stole a on naprzeciw szczerzy do mnie zęby w szyderczym uśmiechu. Kto? Nikt. To moje własne widzimisię. Moje chorobliwe samounicestwienie, które znika, kiedy tylko znowu zamknę je powiekami. I znowu widzę – ciebie. Jesteś tutaj. Obok. We mnie. W przeszłości jesteś. A ponieważ i ja jestem w głębokiej przeszłości, nie ma nas tu i teraz. Zatem byliśmy. A tutaj, w teraźniejszości tkwisz głęboko rozgałęzieniami korzenia. W ziemi. W tej czarnej glebie. W tej wilgotnej, w której ojciec mój zdążył się już rozpaść w najdrobniejsze szczegóły dawno przeżytych dziejów. W atomy. W ziarna rozkwitające w ogrodzie pąkami peonii…   Przełykam ślinę, czując sadzę z komina, dym płonących świec na podniebieniu. One wokół mnie rozpalają się jeszcze i drżą. Marzyłem. I śniłem. Albo i śnię nadal. Na jawie. I jeszcze… Moje nocne misterium. Moje własne bycie mistrzem ceremonii, której nie ma, która jest tylko we mnie. Mówię coś. Poruszam milczącymi ustami. Tak jak mówił do mnie mój nieżywy już ojciec, wtedy, kiedy pamiętałem jeszcze. Przyszedł odwiedzić mnie, ale tylko na chwilę. Przyszedł sam. Tym razem bez matki. Posiedział na krześle. A bardziej, tylko przysiadł. Tak, jak się przysiada na moment przed daleką podróżą. Lecz zdążył jeszcze zapalić papierosa, oparłszy się jednym łokciem o blat stołu..I w kłębach błękitnawego dymu, zaczął swoją przemowę pełną wzruszeń. To znowu ze śmiechem, albo powagą człowieka z zasadami. A jego oczy za szkłami okularów stawały się coraz bardziej lśniące. Coś mówił. Albo i nie mówił niczego. A to, co mówił było moim przywidzeniem. Omamem słuchowym. Fantasmagorią. Tylko siedział nieruchomo. Jak posąg z kamienia. Ale wiem, że odchodząc, położył jeszcze swoją dłoń na moim ramieniu, w takim jakby muśnięciu, w ledwie wyczuwalnym tknięciu. Czy może bardziej wyobrażeniu…   Sam już nie wiem czy tu był. I czy był jeszcze…Chłód powiał od schodowej klatki. Od wielkiego przeciągu drzwi trzasnęły w oddali…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-23)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...