Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tak sobie człowiek odpoczywa w oparciu o intelektualną rozrywkę (typu horror gore ;) i zastanawia się nad całą nagonką na nasze filmowe życie. Otóż wiadomym jest wszem i wobec, że na naszym rynku nie pojawia się ogromny procent produkcji filmowej ze świata (bo te wątłe resztki to jakiś margines). Mało kto ogląda produkcje z kraju Kwitnącej Wiśni, mało kto ogląda filmy typu "Naziści surferzy muszą umrzeć" i insze takie przez to, że ich po prostu nie ma dostępnych na półkach sklepowych czy w wypożyczalniach. I teraz taki dylemat - albo oglądać "Harry Portera 5" i "Transformersów 2" obok tendencyjnej, pretensjonalnej i mdłej jak gluty "Piły 6" (tak tak - już kręcą) albo poszukiwać w sieci nie mniej ambitnego kina niszowego (bo obawiam się, że mało jest takich kin jak Barany, które dba o to, żeby filmomaniak obejrzał sobie niezależne kino np. z Hiszpanii). Zostaje teraz tak - albo bycie "piratem" (co jest napiętnowane i nie do końca jednak uczciwe) czy szukanie kontaktów ze zbieraczami (co jest legalne i ma taki sam rezultat jak bycie "piratem", tyle, że poczta zarabia za wysyłkę). Ja mam wrażenie, że te wszelkie korporacje chorują na ogromną tępotę i brak wyobraźni, bo zamiast wydawać krocie na jakieś światowe organizacje nierobów i piratów (tym razem bez cudzysłowia, bo wg mnie to są właśnie prawdziwi piraci), wystarczy zrobic coś takiego:

www.nt.interia.pl/audio-wideo/news/12-000-filmow-i-seriali,1341822

Taka wypożyczalnia za rozsądną cenę (około 50 pln miesięcznie) ściągnie ludzi jak magnes - po prostu będzie w czym wybierać i co wybierać (bo miesięczna oferta naszych wypożyczalni to 30 tytułów miesięcznie, co ja spokojnie robię w tydzień, w dodatku płacąc w cholerę grosiwa i latając jak koziołek od bramy do bramy, w dodatku 60% to jakieś badziewie, bardzo rzadko trafia się jakiś rarytasik). I kolejne zyski - jak wytwórnie zdecydują się na wypożyczanie wszelakich filmów, powiedzmy do 1/pół roku wstecz to odpadnie piractwo hitów kinowych, bo wtedy strony torrentowe nie będą miały niczego innego do zaoferowania i tym samym będą łatwe do zlikwidowania (i to bez płacenia setek pensji ludzi, którzy w ten czy inny sposób walczą z "piractwem". Zaoszczędzone pieniądze można wydać na kinematografie,szczególnie Polską, która jest w stanie agonalnym) , a kto będzie chciał iść do kina pójdzie, kto nie - ten poczeka. I mam wrażenie, że w ten sposób będzie wilk syty i owca cała...

Opublikowano

Kiedyś byłam maniakiem kinowym, teraz chodzę do kina okazjonalnie, traktuję to jako zwyczajną rozrywkę, a dobre filmy oglądam w domu, gdzie nie śmierdzi popcornem, nikt nie zagłusza mi swoimi jękami muzyki etc. Wiadomo są kina gdzie można obejrzeć wartościowe filmy (pod baranami, ars - kraków, cytryna, charli - łódź i inne) ale na to też teraz zrobiła się moda. Fajnie byłoby nie być piratem. Propozycja z taką wypożyczalnią jest świetna, bo to że niektórzy wolą filmy oglądać w domu wcale nie znaczy, że robią to żeby nie płacić za bilet do kina, są też inne pobudki.
Tylko jakoś nie wierzę, że w Polsce to możliwe:)

A propos filmów, to w tym miesiącu w machinie "Mechanik".

Pozdro :)

Opublikowano

Ja też zrezygnowałem z wielkich kin po tym, jak słyszałem chrupanie popcornów, ciomkanie się dzieci multipleksów i przeraźliwą nudę z ekranu :0
Barany bardzo, bardzo lubię - gdy tylko mam czas, to wybieram się właśnie tam. Ale tutaj jest właśnie kwestia czasu - nie zawsze się da, a już na pewno wtedy, kiedy los obdarza potencjalnego widza radosnymi bobasami. I wtedy pozostaje albo się upijać (na szkodę rodziny) albo pisać wiersze (co znowu szkodzi literaturze :)))
Tyle, że kiedy w czas wakacyjny mam wreszcie czas nadrobić swoje zaległości, pozostaje mi tylko czytanie recenzji z filmów, które chciałbym obejrzeć i robienie skarg wątków :)

Opublikowano

Nie da się nie mieć zaległości, ostatnio mnie ta myśl oświeciła :)
Jest jeszcze takie kino w Krakowie (w sumie trudno kinem nazwać we współczesnym znaczeniu tego słowa_ Paradox. Wyświetlają starocie, dobre starocie. Z tym że naokrągło to samo.

Opublikowano

No, żeby nie być gołosłownym:
(jakbym się mylił, proszę poprawiać)

David Lynch
reżyser 23 filmów, w Polsce dostępnych jest coś około 6 filmów (pomijając scenariusze, scenografie /chociaż "Głowa do wycierania" {Eraserhead} gdzieś krąży), aktorstwo, zdjęcia i kompozycje

Ki-Duk Kim II
reżyser 14 filmów, dostepnych u nas 9

Francois Truffant
reżyser 27 filmów, na razie znalazłem dostępny 1

Lars von Tier
reżyser 28 filmów, dostępnych 16

i nie chcę mi się już dalej liczyć, ale:
David Cronenberg, Louis Malle, Tinto Brass, Luchino Visconti, Michelangelo Antonioni, Takashi Mike, Michael Haneke, Jean-Luc Godard itd., itd

wystarczy porównać ilość zrealizowanych filmów do ich dostępności.

Opublikowano

miałam kiedyś "Głowę do wycierania", więc jak znajdę na jakiejś płycie chętnie udostępnię.

w Rosji ściąganie filmów nie jest nielegalne, więc polecam rosyjskie torrenty (choć znowu mają strasznie zawirusowione strony), czasem można znaleźć to czego u nas nie ma.

masz dużo racji, ale ja już przestałam to przeżywać. trzeba robić swoje :)

Opublikowano

A teraz wyobraźmy sobie utopię - wytwórnie idą po rozum do głowy i orzekają udostępnianie wszelkiego kina do lat, powiedzmy, 2000 za symboliczną opłatą (niech coś zostanie dla telewizji i dla wypożyczalni, tudzież kina). Jestem pewien, że znajdzie się jakiś procent widzów, którzy z przyjemnością skorzystają z takiej oferty. Wtedy tzw. piractwo chcąc nie chcąc będzie musiało się skupić na filmach nowych, co na pewno zmniejszy popularność piractwa. Oczywiście mam świadomość, że zawsze najbardziej pożądane są tzw. "nowości", ale automatycznie walka prawa będzie walką z kilkoma tytułami, a nie z setkami tysiącami internautów. Chyba, że rzeczywiście chodzi o coś innego - bo jak czytam o wszelkich działaniach antypirackich to mam coraz bardziej wrażenie, że tutaj jednak chodzi nie o film (który i tak zarabia miliony - vide "Harry Porter", a o inwigilacje zwykłych zjadaczy chleba. No i o cenzurę...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Znam. Na Lea? - kiedyś się strasznie tego naszukałam.
Prawie nikt - oprócz Rybaka?:)
Kiedyś było jeszcze takie malutkie kino na samym Rynku, ale chyba już nie istnieje.

Nie myślałam, że aż tak się Pan już zadomowił w Krakowie, Jerzy:)
Chyba musimy założyć jakiś klub filmowy z darmową wypożyczlnią.

pozdr. a
Opublikowano

O i proszę:

www.podlaska.policja.gov.pl/index.php?idkat=315&idart=3100

:)))

Taki przypadkowy dowód na to, skąd można brać pieniądze na choćby taki efekt specjalny, który praktycznie w polskim kinie nie występuje.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Znam. Na Lea? - kiedyś się strasznie tego naszukałam.
Prawie nikt - oprócz Rybaka?:)
Kiedyś było jeszcze takie malutkie kino na samym Rynku, ale chyba już nie istnieje.

Nie myślałam, że aż tak się Pan już zadomowił w Krakowie, Jerzy:)
Chyba musimy założyć jakiś klub filmowy z darmową wypożyczlnią.

pozdr. a
Tak, na Lea. Na mapce trasa ze Starego Miasta
wygląda przyjaźnie :P. W kinie jest ciemno i faktycznie przyjemniej
niż w Starym Porcie.

Darmowa wypożyczalnia to jest bardzo dobry pomysł, ale ja dysponuję
tylko piratami i to na dodatek na pendrajwie, bo Nero mi strajkuje.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nam pewnie też niedługo dobiorą się do tyłka za pogaduszki na forum (poetyckim) i propagowanie piractwa :)

No właśnie w tym sęk, że nic tutaj nie zostało powiedziane aby propagować piractwo - a wręcz przeciwnie - to pokazanie legalnej drogi która ukróciłaby krociowe biznesy ludzi nieuczciwych na rzecz samych twórców. Te wspominanie 200 tys. w artykule to dobry przykład na to, ile mogłoby pieniążków wpłynąć powiedzmy dla młodych scenarzystów, reżyserów itp... - oczywiście dodać do tego należy pensje służb, pensje członków przeróżnych organizacji, koszty sądowe i cyferka wzrasta. Jak już wspomniałem - wystarczy porozumienie i dobra wola wytwórni, ale obawiam się, że pewni ludzie stracili by zyskowne zajęcia (bo kto by nie chciał oglądać filmów za darmo i jeszcze dostawać za to pensji, w dodatku pod szyldem prawa?) i raczej takie rozwiązanie w grę nie wejdzie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Biorąc pod uwagę jego ostatni film, może to i lepiej...

Ja do dużych kin nie chodzę, ale jest masa dobrych filmów w mniejszych (Warszawy - Luna, Muranów, Kultura itd) oraz na dvd (kino czeskie, z terenów byłej Jugosławii, skandynawskie).
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Biorąc pod uwagę jego ostatni film, może to i lepiej...

Ja do dużych kin nie chodzę, ale jest masa dobrych filmów w mniejszych (Warszawy - Luna, Muranów, Kultura itd) oraz na dvd (kino czeskie, z terenów byłej Jugosławii, skandynawskie).

Akurat nie widziałem "Antychrysta", bo obawiam się nudy. Ale widział ktoś taki film Larsa "Hvorfor flygte fra det du ved du ikke kan flygte fra? Fordi du er en kujon" z 1970 r.?

Mnie podeszło "Królestwo", "Europa", 'Medea", "Przełamując fale", "Tańcząc w ciemnościach", "Dogville", "Manderlay", "elemant zbrodni", całkowicie zanudziło mnie 'Królestwo 2" i "Szef wszystkich szefów"...
Opublikowano

M., moim skromnym zdaniem nie znudziłbyś się na "Antychryście"
idąc na film, spodziewałam się kolejnego lekkiego horroru, które i tak zazwyczaj oglądam przez palce, w nocy boję się zasnąć, potem się z tego śmieje i zupełnie zapominam, o czym był film

"Antychryst", oprócz obrzydzenia, zostawił we mnie coś dziwnego

były dobre momenty, były też momenty niepotrzebnie przeciągane, końcówka totalnie schrzaniona :] ale chyba coś jest w tym filmie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie no, obejrzę na bank, tylko troszeczkę opinie mnie hamują.
A z takich fajnych, starych horrorków polecam "Lśnienie" (oczywiście to z Jackiem Nicholsonem, a te ten późniejszy wypocin) - to był chyba jedyny film, przez który nawiałem z domu (scena z wanną), jedyne usprawiedliwienie to młody wiek. Książka też jest niezła (warto też przeczytać "To", chociaż film jest beznadziejny).
I tyle, bo ostatnio dyskutowaliśmy o filmach to już tytułów padło masa ;)
Opublikowano

Zawsze macie Micro, Rotundę, ostatecznie ARS czy kino w Hucie... bez popcornu i "karków".
Nic nie zastąpi kina w jego pierwotnej sile, żaden domowy ekran....

A zresztą... dobrej nocy.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...