Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



powinny...

W dziale konkursy rzeczywiście nie ma - całkiem możliwe, że są gdzieś w forum dyskusyjnym.
A co do tomiku - w sumie odpowiadam 4 raz z rzędu - gdzieś padł pomysł, żeby zrobić tomik z wierszami konkursowymi i gdzieś padło pytanie, kto by mógł go zrobić. I wtedy zgłosiłem gotowość działania. Potem była cisza, potem ktoś poruszył temat, potem poruszyłem go jeszcze ja, znowu cisza i znowu mamy kolejne pytanie dotyczące tomiku. Dlatego napisze jeszcze raz - żeby wydać tomik, należy poświecić jakąś sumę. Jeżeli danej sumy nie ma, tomiku też nie ma.


Kwestia druga - można by zorganizować jakąś akcje zebrania drobnych kwot i przeznaczać ją na jakieś wydawnictwa/konkursy (np. raz do roku) Ale jeżeli to ma działać na zasadzie - kto płaci, ten zostaje wydany, to ja w to nie wchodzę - po prostu pewnych wierszy nie będę firmował i tyle. Wg mnie rozsądne jest wydanie tomiku dla potencjalnego zwycięzcy, ale jak rzuciłem ten pomysł, to od razu podniósł się wrzask, że jak to, że tak się nie godzi. Ale podyskutować nad pomysłem wg mnie warto.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



powinny...

W dziale konkursy rzeczywiście nie ma - całkiem możliwe, że są gdzieś w forum dyskusyjnym.
A co do tomiku - w sumie odpowiadam 4 raz z rzędu - gdzieś padł pomysł, żeby zrobić tomik z wierszami konkursowymi i gdzieś padło pytanie, kto by mógł go zrobić. I wtedy zgłosiłem gotowość działania. Potem była cisza, potem ktoś poruszył temat, potem poruszyłem go jeszcze ja, znowu cisza i znowu mamy kolejne pytanie dotyczące tomiku. Dlatego napisze jeszcze raz - żeby wydać tomik, należy poświecić jakąś sumę. Jeżeli danej sumy nie ma, tomiku też nie ma.


Kwestia druga - można by zorganizować jakąś akcje zebrania drobnych kwot i przeznaczać ją na jakieś wydawnictwa/konkursy (np. raz do roku) Ale jeżeli to ma działać na zasadzie - kto płaci, ten zostaje wydany, to ja w to nie wchodzę - po prostu pewnych wierszy nie będę firmował i tyle. Wg mnie rozsądne jest wydanie tomiku dla potencjalnego zwycięzcy, ale jak rzuciłem ten pomysł, to od razu podniósł się wrzask, że jak to, że tak się nie godzi. Ale podyskutować nad pomysłem wg mnie warto.

warto.
mnie nawet nie o tomik chodziło, tylko ten wątek z konkursem jakiś urwany. jakby byl niepowodzeniem. skoro na stronie internetowej jestogloszony, to powinny znaleźć się ttakże wyniki, dyskusje, komentarze. bo przeciez w konkursach nie chodzi o zebranie wierszy tylko o popularyzację poezji, stracil element edukacyjny. co mi daje przeczytanie wszystkich wierszy nadeslanych na konkurs? chcialabym, by przynajmniej część z nich zostala wyróżniona i wyrażnie zaznaczony zwycięzca lub zawycięzcy. wtedy to ma sens.

a tomik.. przy braku funduszy faktycznie ciężka sprawa, trzeba znaleźć sponsora, patronat nad konkursem. wcześniej takie koszty się uwzględnia. ale do konkursów nie muszą być wydawane tomiki. Można się kiedyś pokusić o wydanie tomiku złożonego z kilku konkursów tematycznych oraz wierszy wyróżnionych na forum. (i wiem, kto byłby/nie byłby zadowolony ;)

a wracając do początkowego pytania wystarczy dołączyć maly post w dziale konkursy :)
fakt, że przez nieobecność może straciłam na aktualnych wydarzeniach, ale konkursy nie powinny ginąć wraz z sezonem.

Pozdrawiam
/b
Opublikowano

Bea.2u - nie no, akurat o tym konkursie to grzmiały dzwony, włącznie z obrażonym panem "x". z jakiegoś czasopisma, którego koleżanka nie wygrała. Ja tego wyszukiwać nie będę, bo stracę tyle samo czasu co ten, kto chce to wyszukać. Konkursy chyba mijają razem z sezonem ;)

A tomik ogólnie do zrobienia jest, ale znając ten teren wątpię w powodzenie takiej akcji. W każdym razie ja nie mam nic przeciwko czemuś takiemu. Ale tutaj potrzebna jest:
a) zgoda angello
b) jakieś sumy skądś tam
c) niezależny, ale znający się na rzeczy skład wybierający utwory do powiedzmy, almanachu, kwartalnika itp...

Reasumując - wszystko rozbije się o punkt c, więc o tomikach można zapomnieć.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Wystarczy zrobić podsumowanie w dziale konkursy i juz będzie ślad. to nie wymaga wiele pracy. a o calej zawierusze wokół konkursu nie mialam pojęcia.
w temacie finansów i patronatu - niestety nie mam recepty.

pozdrawiam
/b

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...