Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przemiana Twoich dłoni (mały pożar ciszy) w dwie docelowości,
jeszcze w pośnie słyszę ucieczkę wszechrzeczy, ów rajd bibelotów
ku kubłom, pudłom, trumnom, już z drobiazgów uchodzi życie,
wszystko to drobnostka, przemiana dłoni w cierpliwe owady,

mrówczy sanitariat w lesie rzeczy, wszystko to drobina kurzu
rozmnożona słońcem w tę chmuropodobną ławicę brokatu,
którą przeganiasz ciszej niż nasz budzik, wszystko błahostka,
szmatka z mikrofazy lub mikrowłókna made in Sweden, jakby

mercedes wśród szmatek, wilk w owczarni, łowny lis w zacisznym
gnieździe zwiewnych kotków, wszystko to moment, mały sztorm przed ciszą,
która ukoi tętno, wzloty pakuł kurzu, arytmię nocy
wystrzyże przy ziemi, ocaleć mają ścieżynki owadów,

wędrujących podług rad wieszcza, więc poza zasięgiem wzroku,
acz nie horyzontem, bo parkiet nie zawsze cognita, nie zawsze
terra, choć moskitierra szyby zatrzymuje podwórze w oknie
na podwórze, opierra się nocy trąbiąc No Pasarran! a tylko

zwielokrotnia spiekotę i światło padające na zadbane pazurki,
kolię cudnych ząbków, wszystko to nic-to, szmatka mikrowładzy,
szyba tak czysta, że aż znika, ukryte kamery luster
przetarte na błysk z niedowiary - jak szybko wrócił tu porządek

zdarzeń i rzeczy, wbrew pozorom rzeczy, szmat czasu made in
Heaven (nowa lepsza cena) znów jedzie ku nam, wolno wolno.

Opublikowano

podoba mi się tylko niektóre wersy...jak:

ku kubłom, pudłom, trumnom
mikrowłókna made in Sweden

coś tutaj nie pasuje.......

a to....

Przemiana Twoich dłoni (mały pożar ciszy) w dwie docelowości
przemiana dłoni w cierpliwe owady
ukoi tętno, wzloty pakuł kurzu, arytmię nocy
wystrzyże przy ziemi, ocaleć mają ścieżynki owadów,

podoba mi się :-) jednak należy tu coś zmienić pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Starte z powierzchni ziemi metropolie, farmy, obozy,
chatynki dróżników, syk laserowego skalpela wśród ruin,
płynące w dół rzeki szalupy owadów, szmat czasu przeciw
szmatce z mikrofazy, woń całopaleń kontra balsamiczne spray'e, rasowa czystość objedzonych kości, przemiana dłoni
w dwie nieruchomości, przemiana dłoni w dwie nieruchomości,
przemiana dłoni w dwie nieruchomości,
przemiana dłoni w dwie nieruchomości.
Opublikowano

Błędem jest czytanie i ocenianie wierszy, szczególnie pańskich - kawałkami. Taka maniera nie pozwala ogarnąć przesłąnia w całości, kiedy odbiorca koncentruje się czasem na jednym słowie, które staje się podstawą "oceny".

"wszystko to nic-to, szmatka mikrowładzy,
szyba tak czysta, że aż znika, ukryte kamery luster
przetarte na błysk z niedowiary - jak szybko wrócił tu porządek

zdarzeń i rzeczy, wbrew pozorom rzeczy, szmat czasu made in
Heaven (nowa lepsza cena) znów jedzie ku nam, wolno wolno."

To wiersz niezwykły, mądry, budowany obrazami, ze znakomitym finiszem.

NIczego w utworze nie za malo, nie za dużo. I nie wydaje mi się, by potrzebował jakichkowliek zmian.

pozdrawiam - Mirka



Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Och, siadaj spokojnie z ołówkiem albo klepnij klawiaturkę i pisz kolejny tekst, mam nadzieję różnie dobry jak te, ktore tutaj przeczytałam:). Nie ma co się czulić z tekstem napisanym. Zwląszcza, jeśli jest dobry. Nowe wiersze czekają, aż je napiszesz. Więc do roboty:))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Och, siadaj spokojnie z ołówkiem albo klepnij klawiaturkę i pisz kolejny tekst, mam nadzieję różnie dobry jak te, ktore tutaj przeczytałam:). Nie ma co się czulić z tekstem napisanym. Zwląszcza, jeśli jest dobry. Nowe wiersze czekają, aż je napiszesz. Więc do roboty:))))
Opublikowano

"przetarte na błysk z niedowiary"

Jest coś z płynnej materii w tej kluczowej szmatce i to jej nie szkodzi. Zawsze w zdumienie mnie wprawia, a niekiedy w zachwyt, taki sposób pisania.
Cud boski, że w tym się nie gubię.

Pozdrawiam. A.
[sub]Tekst był edytowany przez Joanna_W. dnia 06-08-2004 14:10.[/sub]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tam, gdzie fale Bałtyku biją o piaszczysty brzeg, a wiatr szumi w starych kniejach, żył niegdyś dumny lud Prusów. Choć mieczem i ogniem narzucono im władzę Zakonu Krzyżackiego, w sercach wciąż pozostawali wierni dawnym panom: Słońcu, Księżycowi i Ziemi. Najświętszym miejscem pruskich plemion, ukrytym przed wzrokiem najeźdźców, była świątynia w Romowe. To tam, w cieniu wiekowych drzew, rezydowali potężni bracia: Perkun – władca gromów i Ugnis – pan świętego ognia.   Pewnego dnia bogowie ci, chcąc sprawdzić wierność swego ludu, przybrali postać zwykłych wędrowców. Przemierzali pruskie ostępy, zaglądając do wiosek i świętych gajów. Perkun kroczył z podniesionym czołem i uśmiechem, widząc, że wiara przodków wciąż tli się w sercach ludu mimo krzyżackiego panowania. Ugnis jednak chmurzył się z każdym krokiem. Jego bystre oko dostrzegło, że w wielu gajach święte ogniska przygasły, a opieka nad żywiołem ognia zeszła na dalszy plan. W sercu boga zaczęła kiełkować zazdrość i uraza.   Tymczasem na ziemiach tych pojawił się nowy cień – komtur krzyżacki Mirabilis. Podstępny ten rycerz, władający z drewnianego zamku Lenceberg nad Zalewem Wiślanym, uknuł plan okrutny i krwawy. Rozesłał posłańców do najznamienitszych pruskich rodów, zapraszając wodzów i starszyznę na wielką ucztę. Obiecywał pokój i braterstwo, a zwabieni wizją końca walk, Prusowie przybyli tłumnie, nie przeczuwając zdrady.   Stoły ugięły się od jadła i napitków, a gwar rozmów wypełnił salę biesiadną. Lecz gdy uczta dobiegała końca, a umysły gości były już mętne od miodu i wina, Mirabilis wraz ze swoją świtą chyłkiem opuścił komnatę. Na jego znak ciężkie wrota zatrzasnęły się z hukiem, a rygle opadły. Po chwili pod drewniane ściany podłożono ogień. Gdy pierwsze płomienie zaczęły lizać ściany, a dym gryźć w oczy, Prusowie zrozumieli, że znaleźli się w śmiertelnej pułapce. W obliczu straszliwej śmierci, ich głosy zlały się w jeden potężny krzyk rozpaczy. Wznosili modły do potężnego Perkuna, błagając go o ratunek przed żarem, który trawił ich ciała.   Perkun, będąc wciąż w pobliżu, usłyszał wołanie swego ludu. Jego serce ścisnęło się z żalu, lecz nie miał władzy nad płomieniami. Zwrócił się więc do towarzysza: — Bracie Ugnisie! Powstrzymaj żarłoczne języki! Nie pozwól, by ten zdradziecki ogień strawił naszych wiernych! Lecz Ugnis, pamiętając zaniedbane paleniska w świętych gajach i słysząc, że konający wzywają tylko imienia Perkuna, odwrócił wzrok. Zazdrość o sławę brata, którą ten cieszył się nawet wśród dalekich Słowian, zaślepiła go. — Nie do mnie wołają, więc nie ja im pomogę — rzekł chłodno, pozwalając, by pożoga dokończyła dzieła zniszczenia.   Widząc nieugiętość brata, Perkun podjął błyskawiczną decyzję. Nie mógł ocalić ciał, które zamieniały się w popiół, lecz mógł ocalić to, co najcenniejsze. Zanim ostatnie tchnienie uszło z piersi Prusów, bóg gromu chwycił ich dusze i przeniósł je w pobliskie, potężne dęby. Drzewa, przyjmując w siebie cierpienie płonących ludzi, w jednej chwili zmieniły swój kształt. Ich pnie powykręcały się w agonii, a konary skurczyły, przypominając ramiona wzniesione w błagalnym geście.   Od tamtego strasznego dnia, żaden Prus nie ważył się podnieść siekiery na te sękate dęby. Wierzono, że drzewa te czują ból tak samo jak ludzie, a w ich wnętrzu wciąż żyją zaklęci przodkowie. Zniszczenie takiego dębu skazałoby duszę na wieczną, mściwą tułaczkę po świecie. I choć minęły wieki, a po zamku Lenceberg nie został nawet kamień, gdzieniegdzie na dawnych pruskich ziemiach wciąż stoją samotne, powykręcane dęby. Mają już ponad tysiąc lat i wciąż szumią dawną pieśń. Gdy mijasz takie drzewo, wstrzymaj krok i pochyl czoło. Pamiętaj, że nie są one naszą własnością. Należą wciąż do dusz, które przetrwały ogień zdrady.  
    • @Omagamoga czasami to świat jeździ nim popychany ręką depotów po piaskownicy.
    • @Laura Alszer Zmysłowy, luksusowy wiersz. Ta "ekskluzywność" żyrandoli i "kosmos w kolorowym szkiełku" to piękny kontrast – wielkie zawarte w małym, dostępne tylko wybranych. 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Waldemarze, są też łzy szczęśliwe, takie z radości. 
    • @huzarc Ten wiersz nie jest dla mnie o przeznaczeniu, a już na pewno nie o jakiejś wyższej konieczności. Bardziej o pamięci, która wraca nocą - o obrazie, który nie chce odejść i który człowiek nosi w sobie dłużej niż trwa sama walka.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...