Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ja jestem pewny, że ta matura zgubi oświatę.
Humaniści oto muszą kombinować, co myślał autor pytania, zamiast zaprezentować nową konwencję. Jakich to wykształci artystów, krytyków, badaczy?
Mam wiele koleżanek, które zwolniła z tej "matury" wygrana w Olimpiadzie Literatury i Języka Polskiego. Najlepsze w tym wszystkim, że one właśnie miały największy problem ze złapaniem choćby trójki za wypracowanie-klasówkę.
Matematycy zdają materiał tak okrojony, że potem w październiku łapią się za głowy. To wiem na pewno, bo sam studiuję m.in. ekonomię i, mimo 100% z matmy, pierwszy semestr na studiach spędziłem, ślęcząc nad całkami, które kiedyś obejmowało sławetne liceum czteroletnie.
Lista jest coraz bardziej obszerna, a metodycy z CKE wciąż mają naprawdę rzeczowe argumenty w d...
Najprościej porównać starego i nowego maturystę, a dokładnie jakość ich matury, przez choćby ortografię. Czy wyobrażacie sobie absolwenta dawnego liceum, który soli orty, że aż tchu brak. Taki nie zdałby matury. Dziś poprawność jest zaledwie elementem kompozycji, a w ocenie przeważa korelacja z kluczem.
etc...
Naprawdę słów mi brak na ten chory system.

Opublikowano

krzyczycie na nową matutrę a jak jest z poezją?
mówicie, że trzeba podpaść w klucz, że mysleć trzeba schematycznie, że zero własnej pomyśłowości, a nei jest tak samo z poezją dzisiaj? Promuje się wtórność i epigoństwo i to jeszcze pod hasłem, że nowe. Popatrzcie na Odrę, na konkursy... kto wygrywa, kogo publikują? Tych, co pisza dokałdnie tak samo jak oni... o :P

a co do matury ze scisłych to prawda, mało ma materiału, ale przynajmniej promuje myslenie, a nie wkuwanie na pamięć... To i tak duże osiągnięcie :D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ogólnie to ja się zgadzam. Pozdro
Opublikowano

Ależ ja się Adolfie zgadzam z Tobą w pełni.
Sam jestem zwolennikiem bardziej poetyckiej poezji niż ta najnowsza, najmodniejsza, w której bardziej się liczy kombinowanie niż "to coś". Rozumiem też, że nie można mówić, co jest poezją,a co nie jest, że popularność takich, a nie innych typów, nie jest zabroniona. Uważam jednak, że wiedzie w złym kierunku - prozatorskim.
Wracając do matur, to ścisłowcy oczywiście powinni myśleć, nie wkuwać. Jednak dlaczego mają nie mieć więcej materiału, choćby rozszerzeni. To przecież tylko dla ich, przyszłych studentów politechnik, esgiehów etc., dobra.

Opublikowano

Ja również popieram tezę Adolfa.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Znowu Myśliwski? Kurczę, widać ulubiona lektura kogoś z układających pytania, ja też to miałem... na próbnej :P

A co do klucza - pomysł rzecz jasna dopracowany tak, jak na Polskę przystało (czyli identycznie jak polskie drogi :/). Całkowicie odbiera uczniom chęć wykazania się.

Co do uwagi z ortografią to również się zgadzam - kiedyś dyslektycy musieli po prostu wykuć się słownika ortograficznego żeby dobrze zdać maturę. Mam wielu znajomych z dysfunkcjami, więc dla mnie wspaniałym rozwiązaniem w tej "nowej" maturze było oddzielenie matur tych osób od pozostałych i "sprawiedliwsze" ocenianie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Polityk wdziera się do przychodni NFZ jak tornado w złotej marynarce, jak kapsułka witamin z huraganem w środku. Drzwi skrzypią jak stare respiratory na kredycie. Kolejka pacjentów cofa się w popłochu – czują, że zaraz zniknie im nie tylko limit refundacji, ale i resztki nadziei. Rejestracja mdleje, bo wszystkie miejsca są już „tylko prywatnie”. Krzesła jęczą i próbują schować się pod podłogą. Termometr robi fikołek i udaje martwego. Plakaty o zdrowiu rwą się same – wiedzą, że zdrowie to luksus. Lewatywa rzuca się pod nogi pielęgniarki, błagając o ratunek przed uzyciem politycznym. Polityk siada. Fotel pęka jak budżet po wyborach, jak złamana obietnicą wyborcza. Kroplówki skaczą jak kibice na stadionie – każda kropla to podatek, każdy worek – dotacja dla kolegi z partii. Pacjenci   chowają się pod stołami. Stoliki robią salta. Gabinet drży jak cały system ochrony zdrowia. Lekarz blady jak recepta bez refundacji. Stetoskop na jego szyi dygocze jak bankomat przy pensji minimalnej. Biurko ginie pod brzuchem polityka – Zeppelin absurdu unoszony na naszych składkach. Oczy – dwa rentgeny pychy. Oddech – inhalator z piekła, co dmucha na półki z lekami. Syropy bulgoczą jak marszałek sejmu w amoku. – Co panu dolega? – pyta lekarz drżącym głosem. Polityk śmieje się jak rezonans magnetyczny na dopalaczach, śmiech rozdziera gabinet na części pierwsze. – Wszystko mnie boli, doktorze! Plecy od noszenia władzy, ręce od brania kopert, żołądek od darmowych bankietów, nogi od omijania kolejek do specjalistów… A sumienie? – tu wybucha rechotem – Nie pamiętam, gdzie je zgubiłem! Lekarz nie cofał się, nie drżał. Patrzył na polityka w absolutnej, nienaturalnej ciszy. Na jego policzku, tuż pod okiem, pojawiła się linia – pojedyncza, lśniąca kropla, która sunęła wolno w dół. Nie była słona. Była lepka jak zaschnięty tusz, gorzka jak brak refundacji. Ciśnieniomierz na biurku zaczął dziwnie syczeć, jakby łapał ostatni oddech tuż przed krzykiem. Wtedy eksplodował. Skala kończyła się na słowie „EGO”. Rentgen pokazuje wnętrze: katastrofalnie rozdęte ego za publiczne miliardy. Widać przerzuty władzy na wszystkie organy, metastazy stanowisk w każdej tkance, a w sercu – pustą salę sejmową. W środku wakacje na Krecie, darmowe kotlety, kilometrówki, premie, premie, premie. Dookoła – zadłużone szpitale, pacjenci czekający latami na operacje. Długopis lekarza wybucha w dłoni. Tusz wsiąka w sufit i układa napis: „Naród zapłaci”. Szafka na leki płonie ze wstydu. Pielęgniarka mdleje, rejestratorka śpiewa hymn w omdleniu. Kroplówki robią falę. Pacjenci salutują jak w Sejmie. Polityk wspina się na wagę i czyni z niej tron. Ze stetoskopu – berło. Z kart pacjenta – nową ewangelię o sobie. Każdy kilogram jego ciała to nasze podatki. Każdy oddech – kredyt wzięty w naszym imieniu. Każde mrugnięcie – nowa ustawa na jego korzyść. Wstaje i woła: – Tu nie ma przychodni! To moje żarowisko! A wy wszyscy jesteście moimi sponsorami! Pacjenci uciekają przez okna. Stoliki robią fikołki. Strzykawki latają jak ptaki apokalipsy. Lekarz chowa się w szafce, która rozpada się z hańby. Na podłodze rozsypane tabletki i recepty układają się w napis: „Tu był Polityk. I już nikt… nigdy nie wyzdrowieje.” Ostatnia tabletka toczy się po podłodze, zatrzymuje w kałuży krwi i wykwita na niej napis: „REFUNDACJA = 0 zł”.      
    • @aniat. namiętność spadła wraz z żółtym liściem z pierwszym kasztanem uleciał sen wspomnienia z jeżem czmychnęły szybko wiem :))
    • nie chroń myśli od świtu jasnego choć sen złudą czas zatrzymuje przeszłość ciąży i tłamsi twe ego kroplą rosy deszcz namalujesz?
    • @iwonaroma piękna metafora    dojrzewamy jak te kasztany bez kolców gładkości do piękna choć wdepczą to ulatamy by dalej swe życie wypełniać  
    • @Waldemar_Talar_Talar ... a dzisiaj narzekamy bo wciąż za mało mamy uczucia i miłości   życie to nie gra w kości  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...