@Migrena
Napisałeś wiersz, który nie upiększa śmierci, ale też jej nie bluźni. Patrzysz na nią bez sentymentu i bez cynizmu. Zaintrygowała mnie fizyczność umierania – opisujesz je z niemal kliniczną dokładnością.
Ta „niewidzialna klamra" – to niesamowity fragment, moment, w którym śmierć przestaje być tylko biologią, a staje się ontologiczną przepaścią. „Śmierć zabiera wszystko" – i ten katalog strat jest przejmujący właśnie przez swoją konkretność.
Ale najbardziej zastanawiające jest zakończenie. Ta ciemność, która „jest Bogiem" – to nie jest pocieszenie ani sąd.
Nie czytałam jeszcze poezji o śmierci, która jest tak konkretna. Ale dla mnie Twój tekst jest przede wszystkim głęboką medytacją nad nietrwałością materii. Ale też trwałością ducha, mimo, że kończy się rodzajem spokoju - ostatecznej akceptacji nieuniknionego przejścia w „beziemnny” wymiar Absolutu. Piękny i bardzo filozoficzny tekst, wywołuje wiele refleksji.
O zmierzchu lata zapłonęła iskra,
u progu jesieni rozgrzewał ogień,
w półmetku zimy nadal gorał płomień.
Na koniec roku pożar dogasł, nie było widać już płomieni.
Lecz kres zniszczeń był tylko pozorny,
w drzew cieniu przetrwały ogniki,
krążąc po resztkach spalonego lasu i trawiąc resztki ocalałej ziemi.
I nawet gdy śladu ich nie ma, ich widmo powraca po latach,
na nowo spalając iskrą wznieconą o zmierzchu lata.
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się