Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

kolejność ognia


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 50
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


kolejność ognia

malejesz o kolejne
topnienie śniegu
rośniesz w kruchość dymu
dopijam powietrze
już nie muszę
kochać
już nie musi
krew
no właśnie to mi się ''gryzie'' - wystudiowany staje się przez formę, którą nadałeś tekstowi, a sam tytułowy jest potargany i porwany - zupełnie znicowany. (jeśli wiesz co chcę powiedziec :))
Tytułowy ogień nie istnieje bez " kolejności ". Kolejność oznacza jego dynamikę, zmienność, wariantowość. Ogień, który " oto jest ", jest różny od swego poprzednika i następcy. Jest jego następstwem i przyczyną. Czy można go nazwać potarganym i porwanym, że o znicowaniu nie wspomnę ?
Wszystko można... ; )
Taka już potargana, porwana kolej rzeczy... ; )
lecz zaczynasz ogniem słabym, ledwo co będącym - już dymem, nie mającym żadnego już wpływu - i tego żałuję - mówiąc szkoda, że ten ogień taki.(ale to już chyba raczej kwestia postawy i nastawienia:). tak czy siak ''posierpień'' bardzo miło wspominam.
pozdr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tytułowy ogień nie istnieje bez " kolejności ". Kolejność oznacza jego dynamikę, zmienność, wariantowość. Ogień, który " oto jest ", jest różny od swego poprzednika i następcy. Jest jego następstwem i przyczyną. Czy można go nazwać potarganym i porwanym, że o znicowaniu nie wspomnę ?
Wszystko można... ; )
Taka już potargana, porwana kolej rzeczy... ; )
lecz zaczynasz ogniem słabym, ledwo co będącym - już dymem, nie mającym żadnego już wpływu - i tego żałuję - mówiąc szkoda, że ten ogień taki.(ale to już chyba raczej kwestia postawy i nastawienia:). tak czy siak ''posierpień'' bardzo miło wspominam.
pozdr.

" Dymny " ogień, może być słabością ale też wyzwoleniem od imperatywu " krwi ". Nie musieć - nie oznacza nie móc..

P.S.
Oczywiście nie udowadniam ci w ten sposób, że wiersz jest dobry. Autor nie może zastępować tekstu w roli " mówcy ". Kiedy czytam jednak w komentarzach o bezładnej żonglerce, czy też , nieuczciwości autora, to mam nieodparte poczucie radosnego paplania... ; )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że mam słabość do pańskiej twórczośći, Panie Piotrze, to i swoje zdanie wypowiem...

Pisanie nie polega jedynie na wyrażaniu myśli, to także głęboka zaduma nad wymową każdego słowa. Jak zwykle udało się to panu, bo inaczej nie zatrzymałbym się, nie podjąłbym działania polegającemu na wzbudzeniu u siebie refleksji. Ciekawe zaburzenie jednostek intonacyjno składniowych no i niedopowiedzenia. Po części przypomina Białoszewskiego, którego kiedyś cholernie nie rozumiałem... A tylko dlatego, że chyba nie doceniałem i nie rozumiałem jego zamiarów.

Dzięki i jak zwykle pozdrawiam pseferdecnie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


lecz zaczynasz ogniem słabym, ledwo co będącym - już dymem, nie mającym żadnego już wpływu - i tego żałuję - mówiąc szkoda, że ten ogień taki.(ale to już chyba raczej kwestia postawy i nastawienia:). tak czy siak ''posierpień'' bardzo miło wspominam.
pozdr.

" Dymny " ogień, może być słabością ale też wyzwoleniem od imperatywu " krwi ". Nie musieć - nie oznacza nie móc..

P.S.
Oczywiście nie udowadniam ci w ten sposób, że wiersz jest dobry. Autor nie może zastępować tekstu w roli " mówcy ". Kiedy czytam jednak w komentarzach o bezładnej żonglerce, czy też , nieuczciwości autora, to mam nieodparte poczucie radosnego paplania... ; )

bezładna żonglerka, czy też , nieuczciwości autora? - mamy przynajmniej ''poczucie radosnego paplania'':)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


bardzo enigmatyczny, myslę że za bardzo ciachnęty, może tak myslę bo sam pisze rozwlekle?
ale myslę że autor mówi na koniec, że nie musi się w nim burzyć krew z miłości?
no właśnie tak mogę interpr. ja a inni?
cmoook Lecterze

Polubiłem esencjonalne podawanie myśli ale chyba rzeczywiście ostatnio przeginam... ; ))
Dzięki, Stasiu.
: )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
    • Jakże prawdziwe. Ot, bardzo lubię grać w tenisa, a jak musiałem kogoś uczyć, trenować kogoś za kasę, to radości zero. Pewnie to nie o tym, ale sprawdza się właściwie wszędzie. Pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...