Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zajawka


Staliśmy na progu z duszą na ramieniu i płonącymi głowami. Gajus w koszuli khaki z naszywką niemieckiej flagi na ramieniu, przemoczony jak szczur wypluty z kanału. Ja wbity w opinacze, ściśnięty pasem i wygolony na pałę. Lało całą drogę z B do Wapiennicy i zero autobusu. Dawaliśmy z buta, bo żaden mobilny ćwok nie chciał zabrać na stopa faszysty i skina.
Zapukałem. Odpowiedziało echo pustych pomieszczeń, które po chwili rozeszło się po konstrukcji wbitego w czarnoziem hostelu.
- Zaraz brachu! Już idę! - Dobiegł nas głos z tamtej strony. Popatrzyliśmy po sobie zdziwieni.
- Oglądałeś kiedyś opowieści z krypty? - Zapytałem Gajusa, siląc sie na humor kostyczny, ale nie doczekałem się odpowiedzi, bo szczęk otwieranego zamka przywołał nas do porządku. Spodziewaliśmy się rubasznego ojczulka, z tonzurką, lekko zniewieściałego, pierdzącego przez jedwab, cuchnącego luksusem i pruderią. Tymczasem drzwi otworzył ktoś zupełnie do naszych wyobrażeń niepodobny.
- Witam brachu! - Uśmiech na twarzy Błażeja był kurewsko zniewalający.
Chyba musiało nami wstrząsnąć, bo właśnie nic, autyzm totalny, syndrom karpia.
- Co z wami? Właźcie do środka, zrobie wam herbaty. - I tyle z naszej strony. Nie było nawet cześć, czy pocałuj mnie w dupę.
Lekko przetrąceni nowym imidż duchownych katoli poszliśmy się rozbroić z targanego siedemset kilosów ekwipunku. Rozumięliśmy się z Gajcym w pół słowa, ale nie musiał nic mówić, już po jego minie wiedziałem, że wdepnęliśmy w bagno. Pewnie myślał tak jak ja, że nie wypijemy nawet tej zasranej herbaty.
- Tu są wasze pokoje. Zrzućcie plecaki. Czekam na was w kuchni. - Rzucił mniej przyjaźnie i zniknął za drzwiami.
- Ty Gajus, to jakiś cyrk. Co oni wynajeli do tej roboty płatnego mordercę, łowcę nagród?
- Zabij Maras, nie wiem. Ale powiem Ci jedno. Ten facet, kimkolwiek jest, ma wydziarany znak na przedramieniu. Łączysz to na bazie?
- O co Ci chodzi Gajcy?
- Stary to załogant. On musiał donosić na bajzel, no wiesz, towar.
- Serio? Ja tam mialem mety. Załoganci nie istnieli.
- Tak, ale Ty Maras byłeś szycha. Do Ciebie przychodzili pod drzwi, albo waliłeś na meet na gotowca i miałeś lans z paniami. A ten to zwyczajny dostawca, sznurówka.
- Jasne. Ty Gajcy siedziałeś na niciach, Ty brałeś za to szajs. Ale wiesz co? Ciekaw jestem tego łysego. Chodź idziemy na ta herbatę, woła.

Przy stole siedział wytatuowany łysy facet. Wcale nie niedzwiedź jakiś, ale taki zakalec średniego wzrostu, z lekkim szumem zarostu na twarzy. Białe ścieżki po sznytach określały jego dawną przeszłość. Wystające kości policzkowe i podkrążone oczy zdradzały brak snu i twardość, nieustępliwość, podkreśloną dodatkowo przez zaciśnięte wargi. A jednak z tej twarzy, nakarmionej zmarszczkami (dziwna przypadłość tak młodego wieku) błyszczał surowy i szczery uśmiech, który wypełniał cały ten dom, nawiedzony ciężarem niedającej nam spokoju tajemnicy.

- Panowie. Ostatni raz tak do was mówię. Chcę byście wiedzieli czym jest ten dom i gdzie się teraz znajdujecie. - Zabrzmiało to tak poważnie, że herbata, którą wypiłem dwoma łykami, smakowała tylko wrzątkiem.
- Od dziś. Od tej chwili jesteśmy jak bracia. Nie ma mnie, moja, moje. Ten dom jest dla was. Ja jestem dla was. A my, jako bracia, jesteśmy dla tych dzieci. Dzisiaj nasz pierwszy dzień i pojedziemy tam wieczorem. Teraz rozejrzyjcie się po terenie. Za godzinę obiad. Spotkamy się na ostatnim piętrze. Znajdziecie mnie. - Słowa tego łysielca zamiast mnie umacniać wprowadzały niepokój.
- O co chodziło z tymi braćmi? - Zapytałem Gajusa, kiedy już byliśmy na zewnątrz i robiliśmy rozpoznanie terenu.
- Nie wiem Maras. Ale jedno wiem, ja stąd wyjadę zupełnie innym człowiekiem. Czuje jakiś power tego miejsca i te dzieciaki. Muszę się z nimi spotkać. Muszę tu kurwa się wreszcie odbić, bo inaczej zdechnę tam na bajzlu Maras! Rozumiesz? I ty mi pomożesz nie zdechnąć! Jesteśmy braćmi. Słyszałeś?
Adrenalina skoczyła mi na full. Słowa Gajusa wierciły mózg. Czułem się tak, jakby mi ktoś igłę wbił pod paznokieć.
- Dobra stary! Choćby skały srały, zostanę. W końcu przyjechaliśmy tu z misją, pamiętasz? Powiedzieliśmy sobie, że już nigdy więcej tego ścierwa? I poweim Ci coś jeszcze. Ty Gajcy już jesteś moim bratem. Stałeś się nim wtedy na bajzlu. Powiem Ci kiedy to było. Jak na tej mecie, na głodzie latałeś po ścianach i miałeś sobie walnąć grzańca. Pamiętasz naszą pierwszą modlitwę? Jak to leciało? Aniele Boży Stróżu mój...
- Dobra Maras idziemy na obiad. Żołądek mi pożera kręgosłup. Dawaj!

Weszliśmy do kuchni, ale Błażeja nie było za stołem.
- Powiedział, że spotkamy się na ostatnim piętrze. Chodź. - Rzuciłem krótko i ruszyłem po schodach a Gajcy za mną.
Dotarliśmy na samą górę. Przed drzwiami prowadzącymi na poddasze zobaczyłem glany. Otworzyłem i ścięło nas totalnie. Na samym środku, na szarej wykładzinie, skulony na klęczkach siedział Błażej z twarza ukrytą w dłoniach oplecionych różańcem. Na ścianie na przeciw jego postaci zobaczyłem tabernakulum. Cisza wypełniała to miejsce. Utonęliśmy w niej tuż obok niego.
- Od tego bracia zaczynamy każdy dzień, każde nasze działanie. Teraz posiedźmy tu trochę. Posłuchajmy. (...)

Opublikowano

Miałam już kończyć markowanie nocne, a tu patrzę:
i nie mogłam odłożyć na później.
Powtarzam się: Świetne pisanie! A w nawiązaniu do treści,
ciekawe skąd znasz ten żargon? ("waliłeś na meet na gotowca i miałeś lans z paniami. A ten to zwyczajny dostawca, sznurówka.", " siedziałeś na niciach, Ty brałeś za to szajs")
Pozdrawiam już sennie
- baba

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Wiem wiem :)

Ale milczysz ostatnio na orgu. Nie chodzisz w te wszystkie szarpaniny.
Pozdrawiam

Marek

gdzieniegdzie jestem :))
mijamy się po prostu
:))
Ciebie namierzam, spoko.

Widzę. A ja pod osłoną nocy cyk i nowy tekst. Wtedy jest cicho i lepiej wczytuja się teksty, a jest ich ostatnio sporo, takich wagi ciężkiej. Czytałem adama i jestem w wielkim szacunie. Świetny tekst a u mnie jak zawsze garkuchnia i łatanie dziurawych worków z kośćmi.

:)))

Marek
Opublikowano

Marku, czytałam różne Twoje "kawałki' i mam m.in. taką konkluzję, że one mogłyby istnieć jako części czegoś wiekszego i jednocześnie jako skończone utwory (nawet jeśli rzecz kończy się dialogiem, wskazujacym na coś jeszcze).
Slang jest porywający, uwiarygadnia sytuacje i fajne jest, że wśród tych zwrotów slangowych zjawiają się literackie stwierdzenia w rodzaju
[quote]Cisza wypełniała to miejsce. Utonęliśmy w niej tuż obok niego


Łączy się jak profanum z sacrum, świetnie schodzi się razem.
"Hostel" cały bardzo dobry, pozdrawiam :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Łączy się jak profanum z sacrum, świetnie schodzi się razem.
"Hostel" cały bardzo dobry, pozdrawiam :))


Dziękuję. To wstęp do większej całości, która powstaje.

Masz rację z tymi opowiadaniami. One się łączą i nawet wiem jaki jest wspólny mianownik, ale o tym później.

;)

Marek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"proszę na temat, bo wycofam tekst..."
coś takiego kiedyś rzekłeś...
:))
a ja lubię gadać...nie na temat!



Zauważyłem. To może spisuj to co chcesz powiedzieć i wyjdzie z tego kawał ujmującej prozy... ;)

Marek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bo to o niebo trudniejsze, wbrew pozorom,
nie sposób uwiesić się na szczegółach,
a fakt, że dobrą prozę przede wszystkim się pochłania, dodatkowo utrudnia sprawę.
"Pochłonąłem, mniam, dziękuję bardzo, do następnego"
tak pewnie wyglądałyby moje komentarze.
A zapowiedź całości bardzo mnie cieszy, bo w prozie wolę dłuższe formy, lubię się nasycić,
i dodam jeszcze, że ja tę "większą całość", to najchętniej bym pachnącym drukiem przyswoił.

a jeśli jakaś uwaga warsztatowa, to do tego zdania:
"Na ścianie na przeciw jego postaci zobaczyłem tabernakulum."
"na przeciw jego postaci" - za barokowo, stylistycznie mija się z resztą tekstu, jakby ktoś wepchnął te słowa narratorowi w usta.

A poza tym znakomicie - jak zawsze.
Pozdrawiam
Adam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie znoszę dzisiejszej poezji, ponieważ "dzisiejsza" poezja nie istnieje,  wszystkie utwory pisane są jakby z odgórnie ustaloną relacją do dawno zmarłych artystów, jakby ich głównym celem było jedynie pokazanie: "Widzisz co by na to powiedział Mickiewicz? Obrzydliwe, nieprawda? A więc jakie to dzisiejsze!". Współczesna poezja definiuje się nie tym czym jest, ale tym czym nie jest, tym co odrzuca, grając grę pozorów o zrzucaniu z siebie ołowianych kajdanów decorum, gdzie tak na prawdę jest to jedynie przeżuwanie starych trików z początków zeszłego stulecia, tym bardziej ironiczne, im bardziej przeżuwacz taki chce pomiędzy mlaskami perorować o swojej nowatorskości.    Czytelnikowi powinno się to od razu zdać nieautentyczne, a po czasie - zwyczajnie nudne. Nie ma w tej poezji prawdziwej istoty dzisiejszego życia, ponieważ cały czas oglądamy ją jedynie przez pryzmat osób trzecich - tych magicznych "klasyków", których okowy staramy się rozpierać, a więc dzisiejszą poezję czyta się jedynie jako fetyszystyczną pornografię, gdzie postacie mogą się pieprzyć, ale tylko ku zadowoleniu mężczyzny siedzącego na fotelu w rogu pokoju, a u nas tym Panem może być chociażby Mickiewicz. Z początku może to odbiorcę uwierać, można czuć, że stanowi się wbrew swojej woli część tej erotycznej zabawy, że także i rola odbiorcy jest w tej sytuacji nie tylko sztampowa, ale o zgrozo pożądana, i stanowi dla naszego niewidzialnego fetyszysty źródło zadowolenia. W takich momentach, można marzyć o ucieczce w inne czasy, w styl życia który nie byłby źródłem niczyjej satysfakcji, ale taki, który byłby po prostu "nasz". Kiedy zdajemy sobie sprawę, że nie ma w rzeczywistości ucieczki od zaplanowanego scenariusza, jedyne co pozostaje nas wypełniać, to nuda. Nuda. Nuda. Nuda. Kolejny wiersz. I kolejny. O niewziętym L4, o zakupach na obiad, o kolejce w przychodni albo o tym, że pani K. jest dzisiaj tak jakoś smutno.    Zawsze dostaniemy w tym momencie klasyczne (sic!) pytanie fanów danej poezji, tzn. "Czy to nie jest autentyczne? Czyż to nie jest istota sztuki?" Nie. To nie jest autentyczne. Jest tak autentyczne jak miłość w filmach dla dorosłych. Oczywiście, ruchy są całkowicie w porządku, może nawet bardziej przemyślane niż na co dzień, ale wszystko jest jedynie grane pod kamerę. I może coś nawet jest w tym porównaniu, może dzisiejsza poezja stanowi te same, fraktalne ruchy, w przód i w tył, i w przód, i w tył, wierzganie się w brudach codzienności, ale nie po to aby coś w nich znaleźć, lecz dlatego, że jakiemuś starszemu mężczyźnie ten brud na ciele się po prostu strasznie podoba.
    • @Tectosmith Z tego jestem kontent i ma już niech sprawdzę... @Tectosmith 415 wyświetleń, 2 lajki i 30 moich autorskich zaglądnięć :)
    • @SomalijaPo co nam pierwiastki:)
    • @Waldemar_Talar_Talar Poducha zazwyczaj lubi posłuchać, taka już jest.
    • @violetta Raczej odkryła... 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...