Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

za oknami z szyb
która pękają w pajęczynę
a na klakson pukają w czoło
dzięcioły

dziewczyna rozdaje gazety
macha do limuzyny jak z bajki
jej cycata koleżanka
chce mi umyć szyby
jakąś tłustą cieczą
a smaruj i bujaj
bujaj i smaruj
niech się pieni

rośnie mi w środku wiersz
na ten czas zakorkowany
muszę go uratować w sobie
to dotyk z nieba
obraz Michała Anioła
na sklepieniu dwie dłonie
palce szukają siebie

Opublikowano

Dzięki za trafne uwagi, poprawiam....


za oknem z szyby
która pęka w pajęczynę
a na klakson pukają w czoło
dzięcioły

dziewczyna rozdaje gazety
macha do limuzyny jak z bajki
jej cycata koleżanka
chce mi umyć szyby
jakąś tłustą cieczą
a smaruj i bujaj
bujaj i smaruj
niech się pieni

rośnie mi w środku wiersz
na ten czas zakorkowany
muszę go uratować w sobie
to dotyk z nieba
obraz Michała Anioła
na sklepieniu dwie dłonie
palce szukają siebie

Opublikowano

Macie świętą racje z tym oknem, dzięki....


schowany za szybą
która pęka w pajęczynę
a na klakson pukają w czoło
dzięcioły
krew mnie zaraz zaleje
jak nie walnę szczerej wiązanki
tak z grubej rury
od serca

dziewczyna rozdaje ulotki
macha do limuzyny jak z bajki
jej cycata koleżanka
chce mi umyć szyby
jakąś tłustą cieczą
a smaruj i bujaj
bujaj i smaruj
niech się pieni

rośnie mi w środku wiersz
na czas zakorkowany
muszę go uratować
to dotyk z nieba
obraz Michała Anioła
na sklepieniu dwie dłonie
palce szukają siebie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




No to nie, jednak. Pomimo najszczerszych chęci. Nie trzyma sie kupy, panie Bronku. Choćby w warstwie nastrojowej - pierwsze dwie piętrzą irytację, a potem nie wiadomo co się dzieje, końcówka jak od innego wiersza - ani to kulminacja, ani spuszczenie pary. Proszę jeszcze raz spróbować od początku, od samego pomysłu.

Pozdrawiam,
m.
Opublikowano

No właśnie i o to właśnie mi chodziło, że rzeczywistość, która nas otacza jest taka jaka jest, ale to od nas zależy jak ją odbieramy i czy jesteśmy w stanie dostrzec piękno nawet tam gdzie go nie ma, czy jesteśmy niejako przez swoją nadwrażliwość zmuszeni do łapania chwili w słowa....

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...