Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

byłem w błękitnych ścianach San Juan, słona woda Atlantyku
podmywała moje stare stopy. portorykańskie panny wymalowane farbą
plakatową oddawały się w uliczkach drobnym złodziejaszkom.
krzyczały z rozkosznym grymasem na twarzy. pamiętam ten grymas.
w Cerro Puntita czas płynął inaczej, panny kochały chrystusa;
na przeszklonych ścianach zostawiały odciski gorących ust,
pomarszczonych od przeszłości. stary naskórek zostawiały
na szybach ku pamięci. mój przyjaciel Jesus, zabrał mnie
do burdelu w San Juan. pachniałem wtedy tytoniem z plantacji
Jesusa. ta dziwka, wtedy, objęła mnie i pokochałem ją jak matkę,
której nigdy nie miałem. jak ojca który uczy życia. wczoraj
ta dziwka, moja żona, odeszła. dotykałem jej powiek, jak gdyby
miała je otworzyć. drżałem zrozpaczony.

błękitne ściany San Juan usypiają moje pomarszczone ciało. wspominam
życie sprzed Puerto Rico. jakże szare by było bez San Juan.

Opublikowano

Paulo Coelho i Leonard Cohen w jednym - Tak mi się skojarzyło coś pomiędzy "Jedenaście minut" , a "Piękni i przegrani". Podoba się taki poetycki prozac ;)
Dobra żonglerka emocjami. Mocna puenta. Zastanawiam się czy nie lepiej zakończyć pomijając dwa ostatnie wersy...Pozdrawiam.

Opublikowano

ta dziwka, wtedy, objęła mnie

łomatko, ten zapis to klęska ;) jak to kiedyś napisała mi szachrajka: przekropkowany. Interpunkcja utrudnia subtelne i gładkie przejścia, co jest momentami naprawdę irytujące, bo tekst mi się widzi. Z uwag:

byłem w błękitnych ścianach San Juan, słona woda Atlantyku
podmywała moje stare stopy. portorykańskie panny wymalowane farbą
plakatową oddawały się w uliczkach drobnym złodziejaszkom,
krzyczały z rozkosznym grymasem na twarzy. pamiętam ten grymas.
w Cerro Puntita czas płynął inaczej, panny kochały chrystusa; ==> te same panny?
na przeszklonych ścianach zostawiały odciski gorących ust,
pomarszczonych od przeszłości. stary naskórek zostawiały
na szybach ku pamięci. mój przyjaciel Jesus zabrał mnie ==> ad. 1
do burdelu w San Juan. pachniałem wtedy tytoniem z plantacji
Jesusa. ta dziwka objęła mnie i pokochałem ją jak matkę,
której nigdy nie miałem. jak ojca który uczy życia. wczoraj
ta dziwka, moja żona, odeszła. dotykałem jej powiek, jak gdyby
miała je otworzyć. drżałem. ==> przegadałaś rozpaczą.

błękitne ściany San Juan usypiają moje pomarszczone ciało. wspominam
życie sprzed Puerto Rico. jakże szare by było bez San Juan.

ad. 1:
przeszklone
za blisko szyb/
po co przecinek?/
dwa razy wtedy,
po kiego grzyba?

Przeszklone ściany robią nadmiar szkła i ścian. Trzeba zmienić tę metaforę, bo chyba nie o ściany z pierwszej strofy chodzi. Poza tym przymiotnik 'pomarszczenie' powtarzasz dwa razy. Jak sądzę o inne gatunki marszczenia chodzi, więc język za ubogi, żeby coś nowego wymyślić w poincie? ;)
+/- wszystko imho. Być może mam złe oko. Generalnie niezły klimat.

Pancuś

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zależy mi na tym, żeby tekst podczas czytania (na głos - przyp. ja) w pewien sposób płynął. Na początku swojego pisactwa miałam zwyczaj nie używania znaków interpunkcyjnych. Dziś powoli do tego wracam. Interpunkcja w zasadzie nie powinna być widoczna w poezji, aczkolwiek wydaje mi się, że jest potrzebna. Czasem, być może, przeginam :)


Tak, te same panny. Chciałam zastosować zabieg "przenosin", nie tylko w czasie ale i przestrzeni. Cerro Puntita również jest w Puerto Rico. Peel jest pewnego rodzaju podróżnikiem, globtroterem. Zależało mi na ukazaniu zależności - w San Juan panny są zwykłymi dziwkami, w Cerro Puntita (gdzie prawdopodobnie mieszkają) są pobożnymi kobietami, które całują witryny sklepowe z dewocjonaliami. To takie małe wyjaśnienie.



No właśnie. Przeszklone ściany a później szyby to "moja" hiperbola. Chciałam lekko przejaskrawić, przypomnieć. Nie wiem niestety o jaki przecinek chodzi :(



Hmm, dlaczego wtedy? :) Bo prawdopodobnie na co dzień nie pachniałem tym tytoniem. Być może w burdelu w San Juan, gdy mężczyzna pachnie tytoniem, jest bardziej, hmmm, męski? To tylko moje przypuszczenia, wypadałoby pogadać z Peelem :)




Oj, to bardzo śliskie stwierdzenie i bardzo nie lubię tego typu wypowiedzi, więc do powyższej pozwolisz, że się nie ustosunkuję.


[quote]Przeszklone ściany robią nadmiar szkła i ścian. Trzeba zmienić tę metaforę, bo chyba nie o ściany z pierwszej strofy chodzi.

Cóż, wychodzę z założenia, że jak nie kole w oczy, to można i kurwy z pięć razy użyć :) Pozwolisz, że na chwilę obecną zostanie w stanie niezmienionym. Nad kolejnymi sygnałami pomyślę - w końcu to czytelnik jest wyrocznią, nie autor :)

[quote]Poza tym przymiotnik 'pomarszczenie' powtarzasz dwa razy.

j/w


Reasumując - dzięki wielkie za poświęcony czas, przeczytam jeszcze kilka razy i zastanowię się nad zmianami.

Pozdrawiam,
p.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Maciek.J

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Nie ma to jak turkus morza:)
    • @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja.   Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.  
    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...