Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

chłopiec wygląda nocy. od świtu do zmroku,
zanim ostatni promień zniknie, niecierpliwie,
czeka aż ciemność przyjdzie, pogasi obłoki
i powietrze uciszy. za nim się kołysze

anioł z dziurawą głową przewleczoną nitką.
przesłona już się skręca, zapada szarówka -
od góry po horyzont granat spływa szybko.
chłopiec trzyma styropian. anioł w igły umknął.

worek się nie zapełnia, bo w zbyt luźnym splocie
trudno wytrwać, choć palce bezustannie skubią,
żłobią w kulkach księżyce zbyt długim paznokciem,
nieco brudnym. gra ogień. anioł głosi cuda.

maluch włazi na lampę. mrok udaje olej.
w palcach skwierczy tasiemka jak świąteczna ryba.
sczerwieniały policzki przebarwione mrozem.
ziąb się wdziera za kołnierz, święto chowa w szyldach.

grzeją żywym płomieniem uliczne księżyce
brzmią fałszywe kolędy - śpiewy niesłowicze.

***

wiatr rozkołysał worki wsparte na latarniach
światło wbijało zęby w zbytnio szczelne dziury
ulica jest tak gładka, kusząco zmywalna
wobec tłustej ciemności. chłopiec oczy mruży.

kulki spadają cicho na zeschłe gazety -
sierpniowe listy, żale, niepotrzebne bzdety.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W pustym łonie, gdzie echa tańczą cicho, tkwi embrion myśli, nie ciała. Składamy dłonie, szepcząc modlitwy, o duszę, która nigdy nie zaistniała.   Prawo i wiara, dwa kamienie młyńskie, mielą decyzje na proch codzienności. Jedni widzą iskrę, świętą i boską, inni zaś lęk, w imię wolności.   W komorze echa, gdzie sumienie waży, płód staje się sztandarem ideologii. Morderstwo? Zbawienie? Kto wskaże granicę? Moralność tańczy w rytm patologii.   Matka, ołtarz z krwi i kości, naczynie wyboru, pole bitwy. Jej ciało, nie jej, lecz publiczna własność, w dyskursie zimnym, pozbawionym liryki.   A co z tych, którzy przyszli na światło, ale światło ich oślepia, rani, dusi? Ich krzyk zagłuszony, mniej ważny, mniej święty, bo wiersz o życiu pisać trzeba, a nie katuszy.   Nienarodzony krzyk ma potężną siłę, rozdziera ciszę, zmusza do myślenia. Lecz krzyk żywego dziecka, bitego, głodnego, to tylko tło dla wielkiego istnienia.   Więc rzucam ten wers, jak kamień w wir wody: Hipokryzja jest największym grzechem. Czcimy potencjał, gardząc rzeczywistością, dusząc sumienia, odbierając oddech.
    • @huzarc   idę obok Ciebie.   tez nie wiem dokąd.   dziękuję.      
    • @Gosława   wsiąkanie w chłodną prawdę o przemijaniu
    • @huzarc   mocny kontrast między jawnym gniewem a cynicznym wyrachowaniem.   wers "rozpylę brokatem" genialnie oddaje brutalność aktu uniewazniania.   celne i zwięzłe ujęcie współczesnej polaryzacji.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      :) Cieszę się, że się spodobał i zatrzymał na chwilę.   Tak, to prawda. Dzieki za reakcję i komentarz. Pozdrawiam.     Myślę, że ten temat nie powinien się dać tak łatwo wyczerpać, ale zrobiłem co mogłem I jak umiałem, cieszę się więc z takiego odbioru. Dziękuję i pozdrawiam.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...