Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Naprawdę Ci się podoba? E tam... naprawdę?! Z wrażenia spadłem z fotela,
jakby piorun mnie trafił. Ale uważaj, lepiej nie podchodzić za blisko ;)


tróp

poprawnie napisany tróp jest bardziej martwy
nie zwraca tak uwagi przechodniów

trupa przebiega się szybko oczami
tróp zatrzymuje na chwilę

można skorygować pozycję
poprawić śmiertelny grymas
niezauważalnie odchylić powieki
kusząc ciepłego motyla dłoni

  • Odpowiedzi 55
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, lokomotywa też była... na parę.
Za to tu dodatkowo wprowadziłem napęd, powiedzmy, że jonowy ;)
Dziękuję pięknie.
nie wątpię, że wiesz, że chodziło mi o sposób prowadzenia wiersza, ale Twoja odpowiedź, Kalosze, jest doprawdy rozbrajająca :D

pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Naprawdę Ci się podoba? E tam... naprawdę?! Z wrażenia spadłem z fotela,
jakby piorun mnie trafił. Ale uważaj, lepiej nie podchodzić za blisko ;)


tróp

poprawnie napisany tróp jest bardziej martwy
nie zwraca tak uwagi przechodniów

trupa przebiega się szybko oczami
tróp zatrzymuje na chwilę

można skorygować pozycję
poprawić śmiertelny grymas
niezauważalnie odchylić powieki
kusząc ciepłego motyla dłoni


Co Ty? Dlaczego Cię tak dziwi? Mnie czasem dziwne rzeczy potrafią się podobać. Dobrze, że nie spadłeś z fotela, bo byłoby hehe...na mnie:))))
"kusząc ciepłego motyla dłoni"...
:)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, lokomotywa też była... na parę.
Za to tu dodatkowo wprowadziłem napęd, powiedzmy, że jonowy ;)
Dziękuję pięknie.
nie wątpię, że wiesz, że chodziło mi o sposób prowadzenia wiersza, ale Twoja odpowiedź, Kalosze, jest doprawdy rozbrajająca :D
Dobra, dobra.. a kto mnie do takiej właśnie odpowiedzi doprowadził?
Ech, kobiety, kobiety... pokołyszą biodrami, westchną co rusz baaaardzo głęboko
lub pomrugają rzęsami, jakby im komar w zimie wpadł do oka
a potem dziwią się, że mężczyzna wychodzi z siebie zapominając
włożyć spodni :) Ale nie zawsze wszystko sprowadzało się do jednego,
czyli kobiety:


Noc buntuje, oddala. Bo o czym śni Adam,
że co rano się budzi ze sterczącym prąciem?
Marzyła mu się zebra? Otwarty pysk gada?
Młoda lwica w strumieniu o świcie na łące?

- Tak nie mogąc przeniknąć adamowych myśli,
Bóg wniósł w Dzieło Stworzenia niewielką korektę:
by lepiej kontrolować ów nadranny wytrysk -
podsunął Adamowi, kiedy śnił, kobietę.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Spadłem :) Ale niech będzie, że miałem zapisane dziś w horoskopie spaść z fotela:


tutaj jesteś!
w tych rozmazanych literach
pamiętnika


Ejże, wierzysz w horoskopy? Spadł mi kamień z serca. że nie moja wina ten upadek...

wciąż jestem
rozmazana od zawsze
na pożółkłych stronicach
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, ale wzrokowo, bo na przykład: "atramentową" a "ze mną" zupełnie inaczej brzmi.
Skoro zresztą piszesz o klimacie, to coś w tym musi być, w takich właśnie powtórzeniach ;)
Jak rodzaj mantry, wrzynającej się w podświadomość.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Opętanie to to samo. Jeśli nie potrafimy kontrolować namiętności
i te zaczynają nad nami panować, można mówić o opętaniu.
Chyba nie masz świętego, co nie był kuszony przez Szatana,
który przybrał postać pięknej niewiasty (aha... koniecznie dziewicy,
choć ni diabła nie wiem, jak można to poznać na oko?)).
W wierszu nie ma mowy o tym, że to wszystko mówi Peel -
może to szept płynący z "zewnątrz"? "Gwiazdą cynamonową"
mogłaby być zarówno kobieta, jak i mężczyzna - może to nie on,
a ona właśnie kusi go od słów, aż po obłęd?

Wpływ demona na człowieka posiada kilka stopni. Pierwszym jest kuszenie, aby człowiek - często pod pozorem dobra - dokonał czynów, które w istocie sprzeczne są z wolą Boga i prawdziwym pożytkiem człowieka. Istnieją także zniewolenia przez złego ducha, które nie są całkowitym opętaniem, ale w jakiejś części ubezwłasnowolniają go. Najwyższym stopniem jest opętanie, czyli zawładnięcie przez złego ducha myślami, ciałem i zachowaniem drugiej osoby. Takie przypadki podaje Ewangelia.

www.epuls.pl/fw/1818622/egzorcyzmy-i-opetanie

Na tej samej stronce możemy przetestować, czy sami też nie jesteśmy opetani
(test na opętanie Leszka Żądło). Polecam!

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Opętanie to to samo. Jeśli nie potrafimy kontrolować namiętności
i te zaczynają nad nami panować, można mówić o opętaniu.
Chyba nie masz świętego, co nie był kuszony przez Szatana,
który przybrał postać pięknej niewiasty (aha... koniecznie dziewicy,
choć ni diabła nie wiem, jak można to poznać na oko?)).
W wierszu nie ma mowy o tym, że to wszystko mówi Peel -
może to szept płynący z "zewnątrz"? "Gwiazdą cynamonową"
mogłaby być zarówno kobieta, jak i mężczyzna - może to nie on,
a ona właśnie kusi go od słów, aż po obłęd?

Wpływ demona na człowieka posiada kilka stopni. Pierwszym jest kuszenie, aby człowiek - często pod pozorem dobra - dokonał czynów, które w istocie sprzeczne są z wolą Boga i prawdziwym pożytkiem człowieka. Istnieją także zniewolenia przez złego ducha, które nie są całkowitym opętaniem, ale w jakiejś części ubezwłasnowolniają go. Najwyższym stopniem jest opętanie, czyli zawładnięcie przez złego ducha myślami, ciałem i zachowaniem drugiej osoby. Takie przypadki podaje Ewangelia.

www.epuls.pl/fw/1818622/egzorcyzmy-i-opetanie

Na tej samej stronce możemy przetestować, czy sami też nie jesteśmy opetani
(test na opętanie Leszka Żądło). Polecam!

Pozdrawiam.

hm no ciekawe, z pewnością taka wiedza jest dość potrzebna,
aczkolwiek pożądanie(kuszenie) jest jednak substytutem w tym wierszu,
to jest główna jego konwencja wg mnie, dziękuję za rozbudowane
wyjaśnienia:)ciepłoniaście
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Raczej właśnie taka a nie inna konstrukcja, rytm. Powtórzenia,
jakby uporczywe nawroty myśli. W każdym razie jedno jest pewne: mamy noc,
bo na końcu jest mowa o tym, że wstanie "chłodne" słońce.
Peel zacznie trzeźwo rozumować, a wtedy... pa, do następnej (pół)nocy.
Coś w tym rodzaju:


Oczerwienił grzechami świt spocone ciała.
Dotyk w palcach usycha, dojrzewają oczy:
leżą nagle spłoszeni. Zorza ich schwytała
nim zdążyli przed sobą uciec, skryć się w nocy.

Do widzenia.... kochana. Tymczasem... kochany
- ubierają brzask w słowa, w zwykłe gesty dzienne
gdy cień pierwszej topoli przypada do ściany
i dwa nocne zwierzęta w kątach chowa senne.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ładne! Po omacku bym tylko zmienił, bo to... podpowiedź :) Zresztą daj na haiku,
tam zaglądają najlepsi nie tylko w kraju, ale i na świecie haikowcy.
Na pewno coś podpowiedzą. Moje impro - najgorsze jakie może być,
bo wzięte z życia ;)


po balu -
piękna i bestia
bestia i piękny
Opublikowano

Witaj Boskie. Żeby nie było... podoba mi się, ale wiesz co - zupełnie mi do Ciebie to nie pasuje. Dobrze zauważył M.Krzywak, że "ktoś tu się popisuje warsztatem" (jak przekręciłem coś, przepraszam - z pamięci piszę)
Co prawda nie myślę, że się chciałeś popisać - raczej robiłeś sobie wprawki w brudnopisie (tak, jak pianiści "palcówki" czasem ćwiczą) i zaczęło Ci się podobać i dlatego ten wiersz tu jest ;))))

Nie staram się nic umniejszać, słowo. I nawet jeśli tak nie było, to tylko na Twoją korzyść działa. Ale, żeby do końca nie przesłodzić, bo mdło będzie, powiem Ci, że tytuł zupełnie mi nie pasuje.

Poszedłeś trochę na łatwiznę. ;) Opętanie, to szaleństwo, ale trochę innego rodzaju... niż w Twoim wierszu - zachęcam do obejrzenia filmu Skolimowskiego o tym właśnie tytule. Film ma co prawda ze 30 lat, ale wrażenie robi - jeśli nie fabuła, to choćby gra aktorów - polecam. :)
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie do końca jest tak jak mówisz. Taki wiersz wbrew pozorom jest trudno napisać, żeby
był w miarę oryginalny. Podaj mi podobnie napisany sonet? Ciężko będzie znaleźć a przecież napisano ich tysiące. co do tytułu... uwierz mi na słowo, że działa :)
Ktoś przez niego uciekł dosłownie na koniec świata, założył nawet osadę
ale to nie wystarczyło: błąka się teraz po wszystkich oceanach.
Jest kobieta, która przeczytawszy go szukała mnie tak długo, że siedzi właśnie
w drugim pokoju i... o, znowu mnie woła :)
Czy trzeba mi czegoś więcej, na potwierdzenie tego, że sonet jest przynajmniej...
trafiony? Oby już nie.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Naprawdę nie umniejszam wartości Twojego dzieła. Wręcz przeciwnie, pisząc o wprawkach miałem na myśli to, że - udowodniłeś, że prostym sposobem można zrobić wielką rzecz. "Prostym" oczywiście w rękach kogoś, kto się zna na rzeczy. To tak, jak obserwowanie wprawnego muzyka - przebieranie palcami wydaje się błahostką w jego wykonaniu, Dopiero przy własnych próbach przekonujemy się w czym rzecz :)
Do miłego.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tu nie chodzi o technikę, tylko o to, żeby napisać trochę inaczej.
Powiedzmy chcemy napisać 10 sonetów i co, mają mieć w kółko ten sam rytm?
Rymy? To najłatwiejsze w dobie, gdzie można je znaleźć w Internecie.
Układ... najlepiej być spoza układu ;) toteż mogą się rymować od przodu
do tyłu, na zameczek, żaden problem.
Ale rytm to coś takiego jak encefalografia, coś bardziej osobistego niż zdjęcie w dowodzie.
Piszemy więc jakiś, powiedzmy francuski, potem angielski, klasyczny włoski i wreszcie... swój :)

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Fajne. We wtorek był dzień słonia.
    • Opowiem Ci dziś o przygodzie, jaką miałam z Ameryką. Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu przeżyję coś równie wielkiego – i równie trudnego. Jakiś czas temu poznałam, przez przyjaciół, pewne małżeństwo Polaków, którzy od dwudziestu lat mieszkali w Chicago. On – Adam – był już z trzecią żoną, Krystyną. Z czasem zaprzyjaźniliśmy się, zaczęliśmy regularnie korespondować. W tym samym okresie rozpadło się moje małżeństwo, a jego żona zmarła na raka. Rok później Adam przyjechał do Polski sam. Oddałam mu swoje mieszkanie na czas pobytu, a sama przeniosłam się do przyjaciół. Spotykaliśmy się czasem we trójkę. Nic nie wskazywało na to, że moglibyśmy się sobie spodobać – był uprzejmy, ale zdystansowany. Pisałam do niego coraz częściej – tylko do niego, bo już nie miał żony. Adam był starszy ode mnie o 25 lat. Jakież było moje zdziwienie, gdy pewnego dnia przysłał mi zaproszenie do siebie, do Ameryki. Powiedziałam mu, że mnie nie stać – wtedy odpowiedział, że on zaprasza i on płaci. W dwie strony. Wkrótce wysłał telegram: czeka go operacja oczu, potrzebuje pomocy. Uznałam, że trzeba pomóc – a przy okazji zobaczyć kawałek świata. Taka szansa nie zdarza się codziennie. Wizę dostałam – ku własnemu zaskoczeniu. Po wyjściu od konsula, obcy ludzie gratulowali mi szczęścia. A Adam miał tylko jedną prośbę: żebym nikomu nie mówiła o wyjeździe. Nawet rodzicom. Tłumaczył, że skoro on płaci, to ma też swoje warunki. I tak w pewną letnią niedzielę wsiadłam do Boeinga i poleciałam. Lot trwał 12 godzin. Nie spałam – nie chciałam przegapić ani jednej chwili. Wszystko było takie nowe, piękne, ekscytujące. Na lotnisku O'Hare czekał Adam z bukietem czerwonych róż. Mieszkał w dobrej dzielnicy, w trzypiętrowym domu, z trzema sypialniami na każdym poziomie. Nawet piwnica miała kafelki. W domu mieszkali też inni Polacy. Po odpoczynku zapytał, czego potrzebuję – po czym zabrał mnie na zakupy. Tego dnia kupił mi sześć par butów, każda w innym kolorze. Dostałam własny pokój i pełny dostęp do mieszkania – za tamto, które kiedyś jemu udostępniłam. Następnego dnia zadzwoniłam do rodziców. Powiedziałam, że dzwonię z Ameryki. Mama zaczęła płakać. Ja też. Wtedy właśnie dotarło do mnie, co zrobiłam. Nie zabrałam żadnego zdjęcia rodziny. Poczułam się nagle strasznie, samotnie. Rozpłakałam się... Adam podszedł do mnie i powiedział: – Do rodziców pojedziemy razem, ale dopiero po naszym ślubie. Zdrętwiałam. Byłam jeszcze oszołomiona podróżą, zmianą czasu, nowością wszystkiego… a w tej właśnie chwili usłyszałam, jakie ma wobec mnie plany. Poprosiłam, żeby powtórzył. Po chwili namysłu powiedziałam, że wyjdę za niego – ale tylko jeśli się zakocham. Bez miłości ani rusz. Zapytał, czy nie przeszkadza mi różnica wieku. Odpowiedziałam, że jeśli się kogoś pokocha, wiek nie ma znaczenia. Chciał ślubu jak najszybciej. Twierdził, że ma wystarczająco dużo pieniędzy, złota, że będzie nam dobrze. Ja potrzebowałam czasu. Powiedziałam mu wprost: chcę pokochać człowieka, nie jego pieniądze. Bo jeśli pieniądze znikną – co mi wtedy zostanie? Zaczęłam porządkować dom, choć mnie o to nie prosił. On pracował po 16 godzin dziennie. Zaczęłam się nudzić, rozglądałam się za zajęciem. I właśnie wtedy wszystko zaczęło się psuć. Stał się chorobliwie zazdrosny i zaborczy. Nie pozwalał odbierać telefonów, podsłuchiwał, śledził. Zabronił mi wychodzić z domu. Otwierał moje listy. Podejrzewał mnie nawet o to, że… chcę go otruć. Myślałam, że żartuje. Nie żartował. Znalazłam pracę, mimo jego sprzeciwu. Z każdym tygodniem widziałam więcej. Pił coraz częściej – nawet w nocy. A kiedy czuł się źle, znowu oskarżał mnie o trucie. Wtedy już wiedziałam, że muszę uciekać. Pewnego dnia, w złości, powiedziałam mu: – Mój mąż zawsze jadł wszystko, co ugotowałam, i po każdym posiłku dziękował mi buziakiem. A ty nie dość, że nie dziękujesz, to jeszcze mówisz, że chcę cię otruć... Chcę natychmiast wracać do domu! W jego oczach zobaczyłam wtedy coś dzikiego, jakby ogień. Z pianą na ustach powiedział: – Nie myśl, że stąd wyjedziesz. Ściągnę cię z lotniska. Powiem, że mnie okradłaś – uwierzą mi. Zrozumiałam, że mam do czynienia z niebezpiecznym człowiekiem. Zaczęłam chudnąć. Ze stresu, z bezsilności. Schudłam 10 kilogramów. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść. Zabezpieczyłam dokumenty i pieniądze – schowałam je do sejfu. Bałam się, że zabierze mi paszport. Obmyśliłam plan. Pewnego dnia w pracy położyłam się na zimnej podłodze w łazience, udając omdlenie. Leżałam bez ruchu, jak martwa. Po jakimś czasie mnie znaleźli, zadzwonili do Adama. Polewali mnie wodą, przykładali lód. Leżałam nieruchomo. Gdy dowieźli mnie do domu, zaczęli się naradzać. Liczyłam, że jeśli wezwą lekarza, powiem mu prawdę. Jeśli polskiego – to jeszcze lepiej. Miałam nadzieję, że uda się coś ustalić. Adam bał się szpitala – mówił, że jeden dzień kosztuje 500 dolarów. Pomyślałam z goryczą: tak wygląda ta jego miłość, wartej wszystkich skarbów świata... Zaproponowałam, żeby kupił mi bilet powrotny, póki nie jest za późno. Zgodził się natychmiast. Jeszcze tego samego dnia zarezerwował lot. Rano sam zawiózł mnie na lotnisko. Ledwo trzymałam się na nogach. Kiedy siedziałam w samolocie, wciąż nie mogłam uwierzyć, że naprawdę wracam. Płakałam z radości i z ulgi. W całej Ameryce widziałam tylko jedno – ogród zoologiczny. I jego. Takiego, jakim naprawdę był. Cieszę się, że nie dałam się kupić. Pieniądze są ważne – ale nie kupują miłości, bezpieczeństwa ani szacunku. To, co w życiu najcenniejsze, nie kosztuje nic. I to jest sprawiedliwe. Bo dostęp do miłości i przyjaźni mają nawet najbiedniejsi. Adam po moim odlocie ożenił się jeszcze dwa razy. Dziś mieszka w Polsce, niedaleko mnie. Czasem dzwoni. Znów jest samotny.       
    • @Jacek_Suchowicz oczywiście
    • @violetta Ale że już jedzie do nas?

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Mam do Ciebie pytanie: Dlaczego z tymi pretensjami nie przyszedłeś pod limeryki Nata_Kruk, tylko pozwoliłeś sobie na przykre zachowanie względem Agaty. Agaty, która wczoraj cię broniła, twierdząc że jesteś miłym, starszym panem. Twoje zachowanie zupełniw temu przeczy.  Choćby taki drobiazg, jak niesprawiedliwe lajkowanie pod własnymi utworami — jednej koleżance dajesz serduszko, sympatycznie machając ogonkiem na każsy jej wpis, a drugą zbywasz zimnym pucharkiem.   Dlaczego tak bardzo GARDZISZ Agatą, że ośmielasz się przychodzisz pod jej tekst z awanturą o amatorszczyznę, a  jednocześnie bronisz amatorszczyzny drugiej koleżanki, na widok której słodko machasz ogonkiem.   Możesz kogoś nie lubić, ale dlaczego dajesz wyraz swojej antypatii w tak szczególny i niesprawiedliwy sposób, to już nie rozumiem, albo rozumiem tyle, że Agata napisała niekorzystny komentarz pod pewną villanellą i to jest twój AKT ZEMSTY.   Można dla kogoś stracić głowę, ale absolutnie nie powinno tracić się mózgu.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...