Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zakłócenia w myśleniu wywołane są rosyjskim tytoniem, ściąganym przez pasierbicę koleżanki Najbrzydszej, która stacjonuje na odcinku Polska-Ukraina, jako potoczna mrówka.

Fajerwerki były idealnym dopełnieniem upojnej nocy, która mimo wcześniejszego określenia nie miała z seksem nic wspólnego. Przesyt kobiet w stosunku do dwójki młodych prawiczków zapowiadał naprawdę udanego sylwestra. Schowany pod choinką, przykryty słomą wydzierżawioną od maleńkiego jezuska / Jezuska, obserwowałem całe zajście z prozaiczną ciekawością. Najpiękniejsza i On- na środku salonu mieszkania na 10 piętrze wrocławskiego blokowiska. Oboje mocno przytuleni, zataczają kółka w rytm karaokowej tandety, która w tej chwili była czymś tak pięknym jak poezja księdza Twardowskiego, czytana wśród stada biedronek, wygrzewających swoje kropy w pełni księżyca. On ją kocha, Najpiękniejsza traktuje to z dystansem, On w hipnozie jej zielonych oczu, Najpiękniejsza oszczędza mruganie. Mogą tak bez końca i to jest piękne...

Fajerwerki były idealnym dopełnieniem upojnej nocy, która zgodnie ze wcześniejszym określeniem z miłością miała wiele wspólnego. Stosunek dziewic do prawiczych postur, przykrytych słomianymi zarostami fifty-fifty. Schowany w nowiutkiej zmywarce do naczyń, zakupionej w przeddzień sylwestrowej nocy przez hojnie obdarzonych mamoną właścicieli, obserwowałem całe zajście z ludzką ciekawością. Najpiękniejsza i On znów na środku salonu. Oboje mocno przytuleni, zataczają wiwijasy w rytm dyskotekowej tandety, która w tej chwili była czymś tak pięknym jak poezja Stachury, czytana wśród stada wyleczonych alkoholików, wygrzewających swoje wychudłe brzuchy w promieniach Słońca, w towarzystwie Jurka i sokowirówki. Najpiękniejsza go kocha, On nie ustaje, Najpiękniejsza w hipnozie jego ogromnego uczucia, On obdarowuje pocałunkiem. Mogą tak bez końca i to jest piękne...

Fajerwerków jeszcze nie było, liczba osób nie jest mi znana. Schowany przed samym sobą, gardzę bełtami, jakim poświęcałem moją prozaiczną egzystencję, tak nieludzką. Nieważne jaki salon będzie następnym, nie muszę się kamuflować, by wiedzieć, że ONI zakończą kolejny rok znajomości (być może przy dźwiękach tandety) w objęciach, by tak samo rozpocząć nowe dni
i to jest piękne!

Opublikowano

prozaiczny = zwykły, mało interesujący, nieciekawy

" ... obserwowałem całe zajście z prozaiczną ciekawością" a w następnej frazie " ... obserwowałem całe zajście z ludzką ciekawością." - nie chwytam intencji
" (...) poświęcałem moją prozaiczną egzystencję, tak nieludzką" - prozaiczną tak nieludzką? - też nie chwytam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Arsis może w innej galaktyce, ale w naszej na pewno nie, bo dawno by nas ktoś odwiedził, a nawet zabrał ziemię:)
    • @violetta Utrzymywanie, że tylko Ziemia jest piastunką życia, jest równie bezsensowne jak twierdzenie, że na dużym obsianym polu mógł wyrosnąć tylko jeden jedyny kłos ...   pomimo paradoksu Fermiego - nie jesteśmy sami
    • @Migrena Po przeczytaniu przypomniał mi sie film,  który oglądałam lata temu -wielka milość/namiętność, czasy wojny i oni tak bardzo siebie spragnieni, gdzieś na ulicy w miłosnej ekstazie...  Film był niesamowity , wiersz też uruchamia wyobraźnię, świetny.
    • @iwonaroma   mam szczęście, że czytają moje wiersze tacy wspaniali ludzie jak Ty.   dziękuję Iwonko :)    
    • Jestem tu chwilę — może i chwilą, przesiadam siebie, szukam peronu, prześwietlam ludzi jak w starym kinie, w taśmie, co płonie celuloidem.   Przystań podróżnych — poziomów tyle, uśmiechy szczere, szydercze, jasne; lęk w sercach szarych drży jak motyle, głos obojętny w tłumie wygasłym.   Prawda przy prawdzie, kłamstwo tuż obok, sznurki przy ścięgnach w pół gestu drżące, prośba jak rozkaz — portret nieznany z miejscem, co czeka, choć tego nie chce.   A czas tu stoi, choć mijam ludzi, ich kroki płyną jak cienie w wodzie; każdy z nich nosi własne zasługi i własne winy — te, które zwodzą.   W spojrzeniach migot tęsknot ukrytych, w dłoniach — rozstania ledwo domknięte; nikt nie zatrzyma chwil nieodkrytych, choć chce je trzymać, jak szkło rozcięte.   A kiedy wreszcie ruszy mój pociąg, zamknę za sobą peron tej chwili; zabiorę tylko to, co wciąż płonąc przez cudze twarze — mnie ocaliło.   I wiem, że wrócę w to miejsce kiedyś, gdy noc znów zwinie świat w celuloid; bo każdy obraz, nim zgaśnie — przecież szuka człowieka, by w nim się dożyć.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...