Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

podest mouse

Użytkownicy
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez podest mouse

  1. podest mouse

    od 1989

    to była pozornie inteligenta ironia? na poziomie wierszy.
  2. podest mouse

    od 1989

    "klasyczny werbel nadaje rytm epileptycznym ruchom- scenicznym." - przedstawienie koncertu Joy Division z Ianem Curtisem podmiot opisuję zabawę przy ich muzyce, jednak jest ona wyobrażona bo urodził się w 1989 i nie miał okazji żyć w czasach świetności rock&rolla. Generacja 89' nie przeżyła nic ważnego dla świata kultury, przeżyła papieża, tyle.
  3. podest mouse

    od 1989

    czego nie rozumiesz? odpowiem :)
  4. podest mouse

    własnej...

    ojej, zgadzam się z przedmówcą. na nieszufladzie by cię zszufladkowali autorze :/
  5. podest mouse

    od 1989

    Zgrzyt zębów po strunach podnieca, klasyczny werbel nadaje rytm epileptycznym ruchom- scenicznym. Tracę kontrolę nad egzotyką tańca, odpalam peta. Łyk goryczy, to uczucie w żyłach- to wszystko mi gdzieś umknęło. Moja generacja przeżyła papieża, urodziłem Się za późno.
  6. przez przypadek dodałem to ulubionych- żałuję Nie każdy wszak kończy szkoły fakultety jednak zasługuje na miano poety uważaj na słowa!!!
  7. Ulice milkną, by wsłuchać się w płacz roztrzęsionego. Chłopca już nie było! Matki swoich synów kamuflują się, by opamiętać Chłopca. Już nie było! Kobieta misos jednym skinieniem potrafi przywołać Chłopca. Lecz on po prostu zapomniał, (każdemu się zdarza) że raz ją poślubił i Chłopca już nie było!
  8. przed polskojęzycznym kanarem udaję niepolskojęzycznego. przed księdzem - nie udaję, z konfesjonałów podglądam próchnice polskojęzycznych grzesznic.
  9. szczerze, żadna rewelacja. a gdy czytam w komentarzach autorki taki bykasy ortograficzne jak pod czas to świadczy jednak o kolosalnym braku warsztatu. mogę wiedzieć ile lat ma autorka?
  10. Aż strach pomyśleć, ale wszystko to, o czym piszę wydarzyło się naprawdę. Nawet imion nie zmieniałem, narażając swoją starość na brak spokoju. Kurt jak mogłeś? Wiesz jak to się nazywa? Przes- tęp- stwo... Dobrze się składa, bo jestem w więzieniu. Wizyta w ogrodzie zoologicznym może się podobać. W rytm piosenki „ Ach jak przyjemnie” szczęśliwe rodziny w składzie mama, tata i minimum dwójka dzieci, wędrują alejami między dziedzińcem, a klatką ze zwierzętami. Każdy maluch trzyma w ręku watę cukrową i coś, czym może cisnąć w małpę. Ałaa, co pan wyprawia? Nic, zupełnie nic. Traktuję cię jak popielniczkę na mojego pall mala. Za co? Aaaaaaaa Nazwijmy to Zemstą Darwina, w imię przodków koczkodanie!!! Samotny kozioł na spadzistym zboczu, ogrzewał swoje powyginane rogi w promieniach Słońca, równie samotnego, równiej jak ja. Wśród zakochanych par, tworzymy całkiem interesujące Trio, rodem z powieści Dumasa. Panowie! Zapraszam na kolejkę! Tramwaj dookoła świata na sygnał gwizdka opuszczał właśnie stację gdzieś na Oceanie Atlantyckim Uwielbiam dźwięk zwalniającej się blokady kół i tego jednostajnego, często przyspieszonego stukotu. Zapatrzony w krzyżówkę, nie zauważyłem, że wagon, który wybrałem nie gości nikogo oprócz mnie i mojego podręcznego bagażu. Na dachu pojazdu samotny kozioł topił się wraz z promieniami Słońca... Czemu nie umiesz pływać? Bo na rozdawaniu atrybutów wybrałem powyginane rogi. A na cholerę ci one? Żeby przekonać się, że nic nie jest w stanie wyrwać mnie z samotnej egzystencji Cela nr 5 była najbardziej ciasnym pomieszczeniem więzienia San Lorenzo. Ledwo wepchnięto do jej wnętrza metalowe łóżko, na którym miałem spędzić resztę samotności. Brak okna definitywnie zakończył moje relacje z ostatnim muszkieterem. Po jaką cholerę przypalałem tego gówniarza w ogrodzie zoologicznym? Miał naprawdę wpływowych rodziców... Niezapłacony rachunek w przydrożnym barze, gdzie wraz z przyjaciółmi oddałem się degustacji wódki podwyższył mój wyrok z kary śmierci na dożywocie. Tylko ten naścienny rysunek z malowniczo piękną kobietą o złocisto-rudym kolorze włosów hamuje mnie przed przecięciem sobie żylastych dłoni. W dniu moich urodzin postanowiłem ją ochrzcić, by uwolnić od jarzma grzechu pierworodnego. Jagoda. Kurt jak mogłeś? Wiesz jak to się nazywa? Prze-stęp-stwo?
  11. oj oj oj oj practice every day, all day :/
  12. prozaiczny od gatunku proza adresat jest prozaikiem :D prozaiczna ciekawość- przygląda się całemu zajściu szukając pomysłu na fabułę prozaiczna egzystencja, tak nieludzka- nawiązanie do Jerzego Pilcha
  13. teraz mój dom staje na wyżynach unosząc się wciąż ku niebu. to mi zepsuło :(
  14. jak można coś napisać i nie przeczytać tego?! to się nazywa...amatorstwo
  15. Zakłócenia w myśleniu wywołane są rosyjskim tytoniem, ściąganym przez pasierbicę koleżanki Najbrzydszej, która stacjonuje na odcinku Polska-Ukraina, jako potoczna mrówka. Fajerwerki były idealnym dopełnieniem upojnej nocy, która mimo wcześniejszego określenia nie miała z seksem nic wspólnego. Przesyt kobiet w stosunku do dwójki młodych prawiczków zapowiadał naprawdę udanego sylwestra. Schowany pod choinką, przykryty słomą wydzierżawioną od maleńkiego jezuska / Jezuska, obserwowałem całe zajście z prozaiczną ciekawością. Najpiękniejsza i On- na środku salonu mieszkania na 10 piętrze wrocławskiego blokowiska. Oboje mocno przytuleni, zataczają kółka w rytm karaokowej tandety, która w tej chwili była czymś tak pięknym jak poezja księdza Twardowskiego, czytana wśród stada biedronek, wygrzewających swoje kropy w pełni księżyca. On ją kocha, Najpiękniejsza traktuje to z dystansem, On w hipnozie jej zielonych oczu, Najpiękniejsza oszczędza mruganie. Mogą tak bez końca i to jest piękne... Fajerwerki były idealnym dopełnieniem upojnej nocy, która zgodnie ze wcześniejszym określeniem z miłością miała wiele wspólnego. Stosunek dziewic do prawiczych postur, przykrytych słomianymi zarostami fifty-fifty. Schowany w nowiutkiej zmywarce do naczyń, zakupionej w przeddzień sylwestrowej nocy przez hojnie obdarzonych mamoną właścicieli, obserwowałem całe zajście z ludzką ciekawością. Najpiękniejsza i On znów na środku salonu. Oboje mocno przytuleni, zataczają wiwijasy w rytm dyskotekowej tandety, która w tej chwili była czymś tak pięknym jak poezja Stachury, czytana wśród stada wyleczonych alkoholików, wygrzewających swoje wychudłe brzuchy w promieniach Słońca, w towarzystwie Jurka i sokowirówki. Najpiękniejsza go kocha, On nie ustaje, Najpiękniejsza w hipnozie jego ogromnego uczucia, On obdarowuje pocałunkiem. Mogą tak bez końca i to jest piękne... Fajerwerków jeszcze nie było, liczba osób nie jest mi znana. Schowany przed samym sobą, gardzę bełtami, jakim poświęcałem moją prozaiczną egzystencję, tak nieludzką. Nieważne jaki salon będzie następnym, nie muszę się kamuflować, by wiedzieć, że ONI zakończą kolejny rok znajomości (być może przy dźwiękach tandety) w objęciach, by tak samo rozpocząć nowe dni i to jest piękne!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...