Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

język ludzki zna pojęcia
twarde okrutne i zagadkowe
ale najstraszniejsze są
dwa słowa –„już nigdy”

nie przewidują kontynuacji
to synonim ostateczności
najoczywistszy koniec
wszystkiego co było

od wielu stwierdzeń
można uciec w nadzieję
odwołanie do litości
po „już nigdy” - nie ma odwrotu

pulsująca pustka w bezkresie
ani światła ani cienia
dal niezmierzona donikąd
to fundament tych słów

Opublikowano

Witam wszystkie przyjazne dusze. Widzę dobitnie, że popełniłem błąd kardynalny z tytułem, który spowodował jakieś myślenie w kategoriach sądowo prawniczych, a mnie wcale nie chodziło o to. Dla mnie to raczej rzecz filozoficzno ludzka i oczywiście jeżeli ktoś będąc pod wpływem nałogu powie - już nigdy nie napiję się wódeczki, lub nie spojrzę na długie nogi powyżej kostek, to oczywiście jest błahostka, wypowiadana bez zastanowienia i nie rodzi nic strasznego. Natomiast gdy stojąc w obliczu "odejścia do wieczności" przemknie straszna myśl, że już nigdy nie zaznasz ciepła jego słów, to jest straszne i fundamentalne. A najprostsze to jest stwierdzenie, że już nigdy nie spotkamy się, nawet na tym portalu tak młodo jak dziś.
Na co dzień nie warto zbytnio tym się przejmować, czego wszystkim życzę i pozdrawiam. M

PS. Ale dalej nie mam pojęcia jaki tytuł byłby lepszy.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...