Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Z tym "cyganem"- to takie wrocławskie powiedzonko, nie musisz doszukiwać się podtekstów:))
Ale przecież mieszkamy dosyć daleko od siebie, (dwie różne Krainy Geograficzne) - i nie wszystko nam sie tak samo musi kojarzyć.

Wiesz, do swoich wierszy podchodzę zawsze z rezerwą - bo i tak Leśmianowi nie dorównam. Za to Ty ... kto wie?
Często słucham jego wierszy w wykonaniu Magdy Umer - i niezmiennie są zachwycające.
Ona z Poniedzielskim prowadzi Blog - może zaproponujesz jej jakieś teksty - w moim mniemaniu - były by świetne:))

A jak już wydasz, Alu, swój Tomik - to KONIECZNIE nas tu wszystkich zawiadom.
Ja Ci - z tego powodu - źle życzył nie będę, ale za innych nie odpowiadam!
Wiesz jak jest na tym Naszym Podwórku.

Kończę, bo zaraz Szkło - POzdrawiam - Marek

Opublikowano

Marku, Magdzie Umer swoje teksty?
Żeby pomyślała, że upadłam na głowę?
Doprawdy, jesteś przemiły, dziękuję :)

Z wydaniem tomiku nie ma żadnego problemu.
Wiem co mówię, bierzesz wiersze pod pachę, płacisz, drukują i oddają do rąk własnych.
Jak masz dużo forsy, dużo tego zrobią.
Tylko co dalej? Obdarowujesz ciocię, wujka, babcię, kuzynkę, wszystkich znajomych i świętych.
Nikt o cenę nie zapyta.

Dobrej nocy :)

Opublikowano

No i dlatego Kobiety nie rządzą Światem - brak wiary w siebie.

Jak Ci mówię, że Magda Umer - Cię doceni - to mam do tego podstawy.

A tak, poza tym - znasz ją osobiście?
Bo jak nie - to co Cie obchodzi, co ona sobie pomyśli o pewnej Alicji:))

A to zdanie - "Co pan sobie o mnie pomyśli?" - przeszło juz chyba do historii:))

Ja (z taka łapką:)), bym się nie wahał - raz się żyje - raz umiera!
Jak M.U. nie zechce - to Ci po prostu nie odpisze ... ale w to nie wierzę!

Dobrejnocki - M.

PS
Najpierw się z tym prześpij - a później wpisz w wyszukiwarkę - Chlip-hop.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dzie wuszko
Pogadamy o szafie? No cóż, może coś w tym jest.
Na przykład nie lubię chodzić w spodniach, nie mam ani jednej pary. Jeśli chodzi o kolory, kocham wyłącznie ciepłe. Dobrze mi z tym.
A jak ktoś z tego powodu nie może na mnie patrzyć, mówi się trudno.
Z pobłażliwym uśmiechem znoszę fanaberie, oczekuję od innych podobnej tolerancji.

Mój dobry znajomy, a raczej jego córcia, mawia, że "w życiu trzeba mieć chociaż jedną zajawkę"
No ja mam akurat taką :)
Nie piszę o tym, na czym się nie znam, (polityka, sport) raczej o tym, co czuję i jak czuję.
Jedni mają po tym mdłości, inni są zauroczeni.
Codziennie zmuszam się do wielu rzeczy, zbyt wielu, pisanie zaliczam do przyjemności
i chciałabym żeby tak zostało.

Serdeczności :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Na tym portalu mam niewielką część garderoby, niemożliwe żebyś widziała mnie we wszystkim.
Jednak nikt do tej pory nie powiedział mi, że zmieniam zaledwie kilka słów na inne neolo Muszę się przyjrzeć, bardzo możliwe, że mam za słabe okulary i pamięć :)
Dziewusiu... nie potrafię szokować, moje wierszydła są podobne do mnie. Jestem w zasadzie dość poukładana i przewidywalna. Możliwe, że z tego powodu moje wiersze są nudne tak samo jak ja.
Nie wiem czy potrafię to zmienić, nawet nie wiem czy chcę.
Przykro mi troszkę, że nie umiem Ciebie zadowolić, zawsze komuś coś nie pasuje.
Mówiąc o tolerancji, miałam na myśli to, że nie wyśmiewam niczyich gustów czy poglądów, raczej pomijam milczeniem, bo póki co, jest na tym świecie dostatecznie dużo miejsca dla wszystkich.

Pozdrawiam Cię serdecznie i nieśmiało zostawiam kilka tytułów wierszy, które nie traktują o miłości.

popołudniem
Przez okno
biznes plan
dwadzieścia cztery
nad stawem
scherzo jesienne
i basta
portret
Mezalians
wycinanki
prognoza
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Już minęło trochę czasu od tamtych gorących dni, więc na spokojnie Ci powiem, Alu, że jak będziesz Jacka unicestwiać, to powiedz, pomogę, bo jest naprawdę niedobry. :)))
A ja należę do tych, co czytać Ciebie mogą bez znudzenia i... dobrze mi z tym.
Pozdrawiam, do miłego... papapa
Piast

p.s. jeśli ktoś powie, że jakieś tutaj TWA uskuteczniam, to... jego problem, a niech cierpi... hihihi
Głosuję ZA, ale nie mam tu wymaganego ciężaru gatunkowego, wiec moje głosy na nic...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
    • Ule dam, a sad, dom okrutny syn Turkom odda sam, Adelu
    • @tie-break To świetny wiersz: mądry, dojrzały, pisany z wielkim wyczuciem formy i znaczeń. Łączy intymność z uniwersalnym doświadczeniem odchodzenia od słów, które miały dawać schron.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...