Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Monolog Bianki [frament powieści]


Rekomendowane odpowiedzi

Ance, Mariuszowi, i wszystkim tym, których blokują przyzwyczajenia albo zupełny ich brak


Wystarczyło wspomnieć albo skłamać, że to nasza jednakowość nas poróżnia.
I wiesz, Beda, że ukrywaliśmy się w butelkach win, które – łudziliśmy się – były dobre, bo miały piękne etykietki, i w beztroskich cygarach, w dzielonym lenistwie. Teraz myślę, że próbowaliśmy też kłamać, że to nasze lenistwo nas poróżnia. A przecież tylko jednemu z nas się nie chciało.

Ale różnica była bez znaczenia. To, że miałeś dwa razy więcej do opowiedzenia, i że twoje życie to jak dwa moje. I to, że dwa razy częściej kochałeś, chorowałeś i odchodziłeś, ja – wciąż byłam dwa razy mniej odporna na chorobę i na odejścia. A mimo to dwa razy mocniej chciałam. Nigdy wcześniej nie zastanawiała mnie ta irracjonalna matematyka i brak logiki w przypadkach. Przypadkach, w które nigdy nie chciałam uwierzyć, bo, sam wiesz, Beda, że młode dziewczyny wierzą tylko w przeznaczenie.

Tak więc ten pociąg nie był symbolem, nie. Ani nawet obietnica czy tamten pocałunek: to tylko naturalne części pożegnań. A nasze pożegnanie było przebrzmiałe od absurdu, nie wyczułam w nim cienia prawdy. Staliśmy na peronie jak na scenie teatru. Odgrywałam swoją rolę ze łzami, ale widziałam, Beda, widziałam, że i ciebie drażni ta nieostateczność. Bo świat, nasz świat, nie był mapą, której papier można pociąć rozdzielając na zawsze mosty i nurty rzek. Miałam widywać cię jeszcze wiele razy i wciąż nieodmiennie kochać.
Więc ten pociąg nie był symbolem, a jedynie rekwizytem w naszym nieudolnym przedstawieniu pożegnania, które tak nieznośnie nie chciało (nie mogło!) być ostateczne.

Zatem jestem wciąż ukryta w pustych butelkach win. Tych tanich, przy których tańczyliśmy do niemodnej muzyki, i tych dobrych, przy których tak staraliśmy się udawać szczęśliwych, mimo, iż twoje powieki opadały tak samo jak zawsze, nadając ci wygląd smutnego psa. I mimo tego, że płakałam tak głęboko, tak wewnętrznie, że nie mogłeś się nawet domyśleć.
Tak, Beda, byłam smutna jak pies w deszczu. Deszczu, który – teraz to sobie uświadomiłam – nigdy nie padał kiedy byliśmy razem.

Czasem, będąc tutaj, daleko, widzę cię w myślach jak przystrajasz dom w obłoki dymu, od którego mrużysz oczy. W rezygnację, nerwowym ruchem nogi, wymuszonym skupieniem. Twój pies leży wiernie pod stopami człowieka, którego oczy przypominają, że i on sam jest psem. Bezpańskim psem z bliznami czasu. Dawno nie odzywaliśmy się do siebie. Jakoś nam dobrze z tą odległością, z ciemną ciszą naszych domów. I wiesz, Beda, tak sobie myślę, że to nie jednakowość nas poróżniła, ani nie lenistwo. Tylko nasza wzajemna samotność.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fragment oczywiście:) późno jest, a jak jest późno ludzie gubią różne rzeczy, np literki:)
ps. proszę o wyrozumiałość, to moje pierwsze nieśmiałe kroki w prozie, a czytać, to poza stosami iberoamerykańskich powieści, to niewiele się w życiu naczytałam prozy:) Jak nie będzie totalnej klapy wrzucę dalsze (i wczesniejsze fragmenty tejże powieści)branoc:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no rozumiem to, stara, rozumiem:) aż mnie ku.wica bierze jak to czytam:) ładnie to napisałaś, dobrze sie czyta, ale wiesz, że wcale nie o to chodzi:)ty żeś przynajmniej napisała i wiesz o czym:) (mnie sie otwieraja kolejne wersy mojego wiersza ciągle) ehhh...nie wiem co napisać...podoba mi się sformuowanie, że to "niewygodne":)
dzięki za dedyk.:) miłe....ehh...taki poranek mi zafundowałaś...:)hehe
lecę.papaj

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, chciałabym mieć/umieć takie początki :) Jedną jedyną literówkę znalazłam "nasz świat, nie był mapą" - a nie "była". Reszta bez zarzutu, a jedno zdanie: "Jakoś nam dobrze z tą odległością, z ciemną ciszą naszych domów" - dla mnie osobiście - rewelka.
Pozdrawiam - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu
i
UFO

:)
bardzo mnie ucieszyły Wasze komentarze, z pewnością wrzucę inne fragmenty powieści, które są w sumie trochę inne od tego, ale być może znajdą kogoś kto pozytywnie je odbierze. Jestem zaskoczona takim miłym przyjęciem w tym dziale:) pozdrawiam Was ciepło

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to jest proza niezrównoważona.

dla równowagi polecam dobrą prozę niemieckojęzyczną, gdzie - w odróżnieniu od latynoskiej - nie ma ani jednej zbędnej literki.

nie mówię, żebyś zaraz zaczynała wielbić manna, hessego, canettiego - nie. mówię, żebyś poczytała to jako lekarstwo na latynoską biegunkę i przerost formy nad treścią. potraktuj to po prostu jako literacki błonnik. efekt powinien być bardzo dobry - lepszy od tego, co jest. bo czuć potencjał.

tyle ode mnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie chciało mi się znów logować
dziękuję za cenną radę, ale jest w moim przypadku bezużyteczna, bo ja najbardziej na świecie uwielbiam właśnie latynoską biegunkę, a kwiecisty język Llamazaresa, Cortazara czy Marqueza to nie przerost formy nad treścią, przynajmniej nie dla mnie, u mnie wywołuję lawinę doznań gdzieś pod skórą i nie zamierzam sięgać po inne wzorce (chyba że dla przyjemności, ale..po co, skoro większą sprawia mi czytanie iberoamerykańskich tkliwości) żeby zmienić kierunek swojego pisania, skoro zmierzam do wzorców jakie sobie wybrałam. Ale jak już wyżej pisałam, nie każdy musi lubić taką prozę, ta jest dla tych którzy lubią:)
ale dziękuję za komentarz i pozdrawiam

/Jego Alter Ego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to ty chcesz kopiować iberyjskich (nie będąc iberyjką), a nie tworzyć wartościową literaturę?...

Zadie Smith (nie żebym lubił czy nawet szanował, ale co poradzę, że akurat ona) powiedziała kiedyś, że podczas pisania czyta "na lekarstwo". Jak widzi, że pisze rozwlekle, sięga po prozę oszczędną; jak widzi, że pisze zbyt zwięźle, sięga po Prousta ;)

i to jest dobra rada dla każdego, kto chce tworzyć dobrą literaturę. Dokładnie tak samo jest z muzyką - ktoś, kto słucha wyłącznie jednego, wąsko zdefiniowanego gatunku, może stać się pierwszorzędnym naśladowcą, ale niczego nowego nie wniesie - bo i skąd. A ludzie nie lubią marnować czasu na coś, co już znają...

literaturę iberyjską uważam za jakiś dziwny wybryk mody (poświęcam zresztą jej cały passus w powieści); spoko: jest moda na duże okulary, jest moda na zielone tenisówki, może być i moda na literaturę iberyjską. I mi udaje się w tej modzie znaleźć strony pozytywne, zawsze to przecież całkiem dobra literatura; nie powiem, zdarzyło mi się czytać z zapartym tchem, ale już przy trzeciej pozycji (Marqueza) miałem zdecydowanie dosyć. W ogóle jest jakaś niezdrowa moda na hiszpanię, co mnie osobiście dziwi, bo kraj ten pochwalić się może chyba tylko wysoką temperaturą (flamenco to taniec i muzyka o pochodzeniu romskim, nie iberyjskim) i pisarzami żyjącymi w dawnych koloniach (brytyjczycy, jak obserwuję, podchwytują to, i zaczynają się chwalić pisarzami z Indii i Afryki, promując ich z uporem - to akurat w moich oczach temat-rzeka, nie czas na to tutaj). Jeśli już pozwoliłem sobie na OT, to zauważę, że jesteśmy chyba w przededniu wielkiej eksplozji mody na Czechy i na czeską kulturę wysoką: hrabala, kunderę, havla... i młode intelektualistki po maturze zaraz runą na bohemistyki... ot, moda.

wracając do meritum: każdy przeżywa jakieś fascynacje; ja bynajmniej nie fascynuję się (nadmiernie) prozą niemiecką, którą tu polecam, fascynuję się natomiast np. Pilchem. Pewien mój znajomy, przeczytawszy pierwsze rozdziały powieści, nad którą teraz pracuję, powiedział mi: "jest dobrze, ale teraz koniecznie: cały Pilch do szafy i na klucz, a klucz do Wisły".

Pilnuję się, żeby nie pisać Pilchem - i jestem zadowolony z efektów. I tobie daję tę samą radę: literaturze iberoamerykańskiej powiedz na czas pisania swojej powieści zdecydowane NIE. Za to jak już skończysz, będziesz mogła czytać, co dusza zapragnie.

Z literackim pozdrowieniem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:)
rozumiem, co masz na myśli
od razu zaznaczam, że z modą nie ma to nic wspólnego, Marqueza ileś lat temu KAZAŁ mi przeczytać ojciec i wiedział co robi bo zna moją wrażliwosć, potem zaczęłam sięgać po więcej i tak się potoczyło, moda nie ma tu nic do rzeczy, mnie ta moda osobiscie tez drazni:) Ale fakt, boję się czesto tej granicy miedzy inspiracją a kopiowaniem więc może ta Twoja rada nie jest bezuzyteczna jak mi się w pierwszej chwili wydawało:) więc raz jeszcze: dzieki
pozdr.

Jego Alter Ego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...