Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano




wiosny nie będzie
tam gdzie tylko jest wiosna.
w istocie rzeczy. sednach spraw.
w mojej i twojej joannie brodzik. w pizdu
3,1415 i w desce sedesu. oko zawieszone
nad teczką pełną zapisanych papierów
jak dzięcioł opukuje sens.

nie doszuka się korników
co najwyżej korniszonów




Opublikowano

:)
Fajny tekst, naprawdę bardzo mi się podoba.
Masz Pan niezłą skalę różnorodności. ŁAŁ!
I jeszcze ten korniszonek dopełniający domysły ;))
Świetne, pozdrawiam.

Opublikowano

Kiedyś bywało (nie wiem tylko, czy Panowie możecie pamiętać te czasy? ;), że korniszon starczał za całą zakąskę (i był warunkiem niezbywalnym nabycia pół litra w restaurancji!)
Podoba mi się skojarzenie Pi (w końcu może służyć do obliczania i średnicy, i obwodu - tego co w wierszu przed, i po)
;)
pzdr. b
ps. ciągle mi się wraca, ale ta "teczka papierów" przypomina zadekretowanie, zadekretować wiosnę - jak było w planach, że ma przyjść! piękne idee, pewnie i jakaś teoria filozoficzna do tego by się znalazła, na uzasadnienie, że sensu brak.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Cieszę się, że te kilka słów wywołało piękne wspomnienia. A właściwie jedno, ale jakie - korniszon!
Idea filozoficzna? Praktycznie zawarta jest w pierwszych dwu wersach:

Wiosny nie będzie tam, gdzie tylko jest wiosna.

Gdyby coś było wieczne, straciłoby sens. Jak tylko jedna pora roku trwająca bez przerwy
nie tylko odebrałaby znaczenie pozostałych, ale i sama nie byłaby już, tutaj: wiosną.
Stąd papiery (w teczkach) na które poszły kiedyś szumiące drzewa i nurtujące je korniki,
zamienione teraz na słowa w których próżno szukać pierwotnego sensu.
Jeśli go szukać uparcie, nazbyt długo, człowiek znajdzie gorycz - robaka
którego będzie musiał zapić, żeby nie oszaleć. Obrazuje to, jak słusznie Pan zauważył, korniszon.

A ja pięknie dziękuję za rzucenie okiem ma niego i
pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Świetne spostrzeżenie. Może dodam jeszcze, że ludolfina (liczba pi) jest wyjątkowo symboliczna
jako obiekt poszukiwań. Długo szukano "jej końca", wreszcie okazało się, że jest niewymierna.
Ale i wtedy próbowano podać jak najwięcej cyfr po przecinku. Ich ilość świadczyła o poziomie nie tylko matematyki, ale i wiedzy człowieka o otaczającym go świecie. Wyrywkowo:

- starożytny Babilon, kamienne tablice których wiek ocenia się na 1900-1680 przed naszą erą
z wyrytą liczbą pi: 3,125
- Archimedes, III w. przed naszą erą: 3,14
- Liu Hui, matematyk chiński, III wiek naszej ery: 3,1415
- Ludolph van Ceulen (to od niego nazwano liczbę pi ludolfiną) w 1596 roku
podaje liczbę z dwudziestoma miejscami po przecinku. Geniusz! całe życie poświęcił
szukając końca aż doszedł do 35 miejsc na przecinku, toteż zostało mu to
ku chwale wiekuistej wyryte na płycie nagrobkowej.
- Ferguson, 1946 rok i 620 cyfr po przecinku
- jeden z pierwszych komputerów ENIAC (czy raczej Maniak ;)) w 1949 roku
podaje 2037 cyfr po przecinku
- HITACHI SR8000, rok 1999: trzy i 2,0615×10 do jedenastej potęgi po przecinku
- itd.

Podsumowując, (przynajmniej mi) nasuwa się niepokojący wniosek:
bliżsi prawdy byli starożytni babilończycy niż my ;)

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




xD
bo nie pukali dziury w całym (nie szukali korników ^^)

"wiosny nie będzie" - prawie jak prognoza pogody, odwołanie spektaklu, "liberum veto" na coś, co powinno/mogło być, a nie jest.

podoba mi się. =)
angie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Świetne spostrzeżenie. Może dodam jeszcze, że ludolfina (liczba pi) jest wyjątkowo symboliczna
jako obiekt poszukiwań. Długo szukano "jej końca", wreszcie okazało się, że jest niewymierna.
Ale i wtedy próbowano podać jak najwięcej cyfr po przecinku. Ich ilość świadczyła o poziomie nie tylko matematyki, ale i wiedzy człowieka o otaczającym go świecie. Wyrywkowo:

- starożytny Babilon, kamienne tablice których wiek ocenia się na 1900-1680 przed naszą erą
z wyrytą liczbą pi: 3,125
- Archimedes, III w. przed naszą erą: 3,14
- Liu Hui, matematyk chiński, III wiek naszej ery: 3,1415
- Ludolph van Ceulen (to od niego nazwano liczbę pi ludolfiną) w 1596 roku
podaje liczbę z dwudziestoma miejscami po przecinku. Geniusz! całe życie poświęcił
szukając końca aż doszedł do 35 miejsc na przecinku, toteż zostało mu to
ku chwale wiekuistej wyryte na płycie nagrobkowej.
- Ferguson, 1946 rok i 620 cyfr po przecinku
- jeden z pierwszych komputerów ENIAC (czy raczej Maniak ;)) w 1949 roku
podaje 2037 cyfr po przecinku
- HITACHI SR8000, rok 1999: trzy i 2,0615×10 do jedenastej potęgi po przecinku
- itd.

Podsumowując, (przynajmniej mi) nasuwa się niepokojący wniosek:
bliżsi prawdy byli starożytni babilończycy niż my ;)

Pozdrawiam.

-dorzucę fenomen. pewien Brytyjczyk widzący cyfry jako obrazy, wyrecytował liczbę Pi do dwudziestotysięcznego miejsca po przecinku. trwało to 5 godzin. fenomen polega na tym, że on nie liczy, nie przeprowadza działania matematycznego, odpowiednie cyfry ukazują się same, on jedynie je odczytuje.
-wychodzi na to, że on podpina się umysłem do jakiegoś komputera i ten wysyła odpowiednie dane. matriks?!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pewnie i kiedyś tacy byli :) Tyle, że trzeba było jeszcze udowodnić prawidłowość choćby 2 cyfr po przecinku (zdaje się, że Grecy - bodaj sam Archimedes - przyjmowali ją po prostu za 3 -
choćby dlatego, że nie tylko nie znali liczb niewymiernych, ale nawet... zera).

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Czytam Twój wiersz i mam wrażenie, że czas naprawdę "zapomniał, że istnieje", a świat skurczył się do jednego, intymnego momentu, który jest wszystkim. To tekst niezwykle zmysłowy, ale ani na chwilę nie traci swojej subtelności i głębi. Te Twoje niezapomniane i niebanalne metafory! "Westchnienie (...) jak dźwięk harfy, co nie może przestać drżeć" - nie tylko się czyta, czuje się i słyszy. "Włosy pachnące nocą, która jeszcze nie zdecydowała się odejść" - a zapach wydobywa się ze wspomnień.  A potem indywidualne "ja" i "ty" znikają, by stać się czymś pierwotnym, niemal kosmicznym: "jesteśmy wodą, jesteśmy ciepłem, jesteśmy światłem, które śni samo siebie". To przepiękne oddanie istoty zjednoczenia, przekroczenia granic własnego ciała i ego. Jednak to, co czyni ten wiersz absolutnie wyjątkowym, to jego zakończenie. "Byliśmy miłością." To, co się wydarzyło, było tak doskonałe i pełne, że zamknęło się w formie wiecznej prawdy, która od teraz będzie "tlić się cicho jak modlitwa" w środku nowego dnia. To nadanie temu intymnemu aktowi wymiaru sakralnego. To poruszający i piękny utwór.  
    • Sylwku dobre obserwacje i chyba mamy moralitet - ale przypomnij sobie idee rewolucji francuskiej, październikowej, kubańskiej ... chciwość zwycięża (gromadzenie dóbr ziemskich) a i tak trzeba to wszystko tu na ziemi zostawić. ostatnio w rozmowie z pewnym "przedsiębiorcą" usłyszałem "co się nachapię to moje i moich dzieci' - reszta nieistotna Pozdrawiam smutno Jacek
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Viola.. właściwie mało możemy, niewiele, ale jednak trochę tak... chociażby tutaj, w wierszach, tego nam nikt nie zabroni. Rozchmurz się... :) tak jak ja... pomimo.
    • @Berenika97  też napisałaś piękny esej- duma mnie rozpiera, że zawsze z taką  pieczołowitością podchodzisz do wiersza, rozprawki, prozy. To jest niezwykłe. Tak- tam miłość  oparła się światu, uporządkowała chaos. Tam czas się zatrzymał- jak preludium Chopina bez barw i bez złotych ozdobników- nie potrzebują- są same w sobie piękne- gdzie jasność przeplata się z ciemnością. Dziękuję     @Nata_Kruk boję się obojętności, obojętność spala nawet kamienie. Dziękuję pięknie Natka.
    • pozwól, świecie, że cię zdefiniuję na własny sposób, przechrzczę, przesteruję na swoją modłę, ujmę we własne ramy, chropowatości,  potraktuję eternitem zdartym ze spichrza,  który zbudował mój dziadek.   zatem: myśli samobójcze. małpiątko ucieka przed lwicą, a inne osłaniają je krzykiem. destrukcyjniactwo: jedna oblizuje się marząc o szpiku w niedojedzonych kościach.   utrzymywanie się na powierzchni. niestety, przez całe lata jedynie z powodu (winy?) instynktu samozachowawczego.  dziury w łajbie zaklajstrowane woskiem,  a nie żadna hardość i charakter  niczym oporopowrotnik.   a potem: miłość. pojedynkowanie się z samym sobą  na igły magnetyczne. bezustanna chęć  podążania we właściwym kierunku.     głęboki oddech. ratowanie się przed dryfem,  płytkimi zakotwiczeniami w dnach:  płynie, proszku. granie na nosie naiwniakom wierzącym w skrzynie pełne złota uśpione w ładowniach zatopionych transportowców. miękkość mchu wyrosłego między szarymi falami eternitu, zapałka rzucona  w kierunku nadciągającej pirackiej armady.    zwęglające się galeony z drzewa tekowego.  rozdygotane serce małpki, której udało się umknąć przed pazurami.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...