Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

villanella retrospekcyjna


Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Masz rację. Ale o tym mówi sonet kętrzyński, też znaleziony (acz pominięty) na śmietniku :)


Nie boję się, gdy jesteś spiżowy aniele -
włosami mnie przykrywasz, co tam głupie strachy?
Popłynę tratwą białą zrywać w snach zapachy,
księżycem nos odcisnąć w różowym popiele.

Tak chciałbym, byś przeżyła wyrzeźbiona w słowie,
więc staram się, rozrzucam po kartkach wyrazy,
jak "Bitwa pod Grunwaldem" maluję obrazy
i większe, a największe - nie mieszczą się w głowie:

na ścianach jeszcze echem tętni całowanie
gdy piszę do Kętrzyna, ślę w kopertach łezki,
przez ramię coś podgląda, coś boli w ekranie

w pęcherzach szyb mróz kaszle rozwścieczone kreski;
już rano... jestem łysy, znów jestem niebieski -
maleńka czarodziejka zarzyna śniadanie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


"termos, termos, puszka, pralka
młot, kowadło, blacha, hubka
krzesło, pudło, papier, sralka"
i zapędził sie do sralki ;p:)
:):):)
Tak, sralka jest bardzo wymowna, tym bardziej, że imię jednego z polskich diabłów to Srala :)
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Raczej na tratwie. Ocalejesz tylko Ty, on i jego tomik którym będzie można rozpalić ognisko :) Pozdrawiam

co do tratwy;)...nie umiem plywac najpierw poprosilabym o patent sternika:)...tomikowi poezji nie dalabym splonac;)...ów Jegomosc czytalby mi po jednym wierszu wieczorna pora...strzegąc ...;) ogniska naturalnie....:::::)
pozdrawiam milo::)...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Raczej na tratwie. Ocalejesz tylko Ty, on i jego tomik którym będzie można rozpalić ognisko :) Pozdrawiam

co do tratwy;)...nie umiem plywac najpierw poprosilabym o patent sternika:)...tomikowi poezji nie dalabym splonac;)...ów Jegomosc czytalby mi po jednym wierszu wieczorna pora...strzegąc ...;) ogniska naturalnie....:::::)
pozdrawiam milo::)...
Chodzi o symbolikę. Nawet w głupich horrorach bywają takie sceny, np. w którymś
oglądałem, jak na zamarzniętej Ziemi ostatni ocalali pod powierzchnią ludzie
utrzymują się przy życiu paląc największe dzieła ludzkości.
Podobnie tu: po katastrofie gdzieś na bezludnej wyspie Ty, on i tomik jego wierszy
którego kartki już pierwszej nocy pali, żeby Cię ogrzać :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



co do tratwy;)...nie umiem plywac najpierw poprosilabym o patent sternika:)...tomikowi poezji nie dalabym splonac;)...ów Jegomosc czytalby mi po jednym wierszu wieczorna pora...strzegąc ...;) ogniska naturalnie....:::::)
pozdrawiam milo::)...
Chodzi o symbolikę. Nawet w głupich horrorach bywają takie sceny, np. w którymś
oglądałem, jak na zamarzniętej Ziemi ostatni ocalali pod powierzchnią ludzie
utrzymują się przy życiu paląc największe dzieła ludzkości.
Podobnie tu: po katastrofie gdzieś na bezludnej wyspie Ty, on i tomik jego wierszy
którego kartki już pierwszej nocy pali, żeby Cię ogrzać :)

no i zapachniało romantyzmem:)...ktora kobieta nie chcialaby przezyc czegos takiego...:)to ja zaraz wertuje atlas;)..moze sie znajdzie jeszcze jakowas ,,Bezludna'';)...tomik mam...hmm..trzeba tylko jeszcze w siec zlapac jakiegos Szanownego Rozbutka;)
pozdrawiam :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Romantyzm, rozbitek... to da się załatwić:


Abracadabra... w noc rzucam zaklęcie
skryte marzenia na jawie nim wyśnię:
Polarną Gwiazdą nagość w mroku błyśnie
dziewiczym morzem pływać na okręcie

pośród wysp piersi, w zatoki łabędzie,
w ustach wezbrane najsoczystsze wiśnie.
W sztormie rozkoszy ster jak zając pryśnie,
aż trwożnie zadrżysz: ach, co dalej będzie?

Co ma być Mała? - sonety ci wieszczę
na twoim wstydzie grzesznymi wargami
przecinek stawiam i pytam: chcesz jeszcze?

puszysty ENTER naciskam palcami.
A... gdzie wykrzyknik? - ciekawisz się wreszcie,
gdy przerwę robię między wydrukami.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Romantyzm, rozbitek... to da się załatwić:


Abracadabra... w noc rzucam zaklęcie
skryte marzenia na jawie nim wyśnię:
Polarną Gwiazdą nagość w mroku błyśnie
dziewiczym morzem pływać na okręcie

pośród wysp piersi, w zatoki łabędzie,
w ustach wezbrane najsoczystsze wiśnie.
W sztormie rozkoszy ster jak zając pryśnie,
aż trwożnie zadrżysz: ach, co dalej będzie?

Co ma być Mała? - sonety ci wieszczę
na twoim wstydzie grzesznymi wargami
przecinek stawiam i pytam: chcesz jeszcze?

puszysty ENTER naciskam palcami.
A... gdzie wykrzyknik? - ciekawisz się wreszcie,
gdy przerwę robię między wydrukami.
no tak:)...to sie nazywa miec dar pisania na zamowienie:)...jezeli wydasz tomik, bede sie dopominac o specjalna dedykacje:)....to bylby taki tomik poezji rozpedzajacy chmury nad glowa:)...na niepogode:0..pozdrawiam....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...