Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

to daremne mój drogi
bo nie patrząc też widzę
czuję blask przez powieki
roztęsknionych złocideł

moje szczęścia maluśkie
co przywiewa wiatr bryzą
srebrzą się na milcząco
niczym w gwiazdy horyzont

że się dłużę czy dziwno
w diamentowych rozbłyskach
wszak ich nie mam tym mocniej
są kochańsze niż z bliska

Opublikowano

tak jakoś mi się skojarzyło z miłością matki, która zawsze kocha i tęskni,
a im większa odległość od dziecka, tym te uczucia gorętsze...
może się mylę, ale to pierwsza myśl...

serdecznie pozdrawiam
-teresa

Opublikowano

Miast diamentowo napisz proszę
o swych tęsknotach, tych do wierszy,
które przyniosą każdą nocą
„w uliczkach uczuć wers zamknięty”

albo o niby czarowaniu
kiedy „zcałujesz, wsysasz” jeszcze
za to mężczyzna, który czyta
czuje przed wampem chłodne dreszcze

diamenty – one takie drogie
więc proszę zostaw je na później
dzisiaj wywołuj groźną trwogę
lub tęsknotami omam cudnie

pozdrawiam

Opublikowano

wszak już kiedyś mówiłaś,
że im dalej tym bliżej.
można dotknąć odległość,
zamiast widzieć i słyszeć,

albo oddać się wdziękom
wyobraźni ulotnej
i choć zmysły uśpione,
można poczuć ich piękno.

zatem dalej, najdalej,
niech się słowa rozchodzą
nienazwanym znaczeniem,
poetycką chorobą.


dzień dobry :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



oddam, oddam się z chęcią
wyobraźni ulotnej,
niech wysoko unosi,
niechaj nieba raz dotknę

bo mi szkoda na smutno
krótkie życie zmitrężyć,
rwę powrozy obiekcji,
już skrzydlaty mam język

tak mi cudno, lekuchno
z panem wiatrem się bratać,
patrz, z promyków koszyki
albo wiersze wyplatam

dzień dobry :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




tak myślę sobie miły Jacku,
że z tym wampirkiem, to przesada,
potulna jestem jak owieczka,
czasem do rymu coś poskładam

drapieżnik ze mnie raczej lichy,
na co dzień jadam trawki, mlecze
diamentów tyle ile zechcę,
ładniejszych nie masz jak na niebie

przepraszam, znowu napaplałam,
uśmiechnij do mnie się czasami,
dziękuję, że mnie czytasz jeszcze,
bo tylko piórem mogę mamić


Pozdrawiam, Jacku :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ależ szukam, codziennie
kropla deszczu mnie zwodzi,
lubię puszek lub piórko
czy kawałek melodii

może szkiełko, falbankę,
czyichś uczuć okruszek,
wszystko przydać się może
nawet słomka - do wzruszeń

Dziękuję :)
Opublikowano

wiesz doskonale, że Cię czytam
na wszystkich forach jakich jesteś
przemiła z Ciebie jest kobita
a mnie rajcują Twoje wiersze

przecież pamiętasz kocham rymy
w przednim wydaniu - tu znajduję
a Ty te rymy pięknie czynisz
i Cię skromnie - naśladuję
:)))

pozdrawiam Jacek
ps. tamte wydają się znacznie ciekawsze

Opublikowano

sekret znają poetki,
jak z pajęczyn tkać pejzaż,
rozmarzony, skrzydlaty,
jak zapomnieć się w wierszach

przed smutkami poranków,
kiedy noc do snu kładą.
sekret znają poetki,
jak się wzmocnić, gdy słabość

każe otrzeć spocone
sentymentem powieki
i jak, choćby na chwilę,
swoje szczęście rozślepić.


dobry wieczór :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



bo mi księżyc poeta
na czas gwiazdki przynosi
żeby śnić na liliowo
i nie muszę go prosić

tak usypiam szczęśliwa
w sentymenty wtulona
choć jest ciągle daleko
jestem w jego ramionach

dzień dobry :)
Opublikowano

pewnie ktoś jest zazdrosny
o odległość i księżyc,
i o szczęście, co nocą
tak się łasi i pręży

do fantazji artystki.
śnij się, śnij na liliowo
odurzona przestrzenią,
śnij się, boska junono,

czekającym na słowa
w serenadę wplecione,
śnij początek wszechświata
i pisz wiersze - [u]trzy co dzień.[/u]

:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...